Wychowałem się w średniej wielkości mieście na Podkarpaciu. Przez pierwsze kilkanaście lat mojego życia nie spotkałem żadnego Rosjanina, choć wychowywałem się w duchu braku sympatii do tego narodu, mówiąc eufemistycznie. Na stadionie wołano „A na drzewach, zamiast liści, będą wisieć komuniści”, w szkole uczono, że Polska była pod sowiecką okupacją, a historie rodzinne, opowiadanie przy okazji świat umacniały we mnie przekonanie, że Rosjanie są nam wrodzy. Pamiętam, jak babcia opowiadała, że była mała dziewczynka, kiedy wybuchła wojna. Zarówno Niemcy, jak i Rosjanie byli okrutni, ale Ci pierwsi potrafili zostawić krowę mojej prababci, która opiekowała się wtedy gromadką dzieci. Rosjanie przyszli, wzięli jak swoje i pogrozili bronią całej rodzinie. Wczoraj przeczytałem książkę Jakuba Gałęziowskiego pod tytułem „Niedopowiedziane biografie. Polskie dzieci urodzone z powodu wojny” i jestem głęboko wstrząśnięty. Wokół Rosji panuje retoryka, że to jakieś zło wcielone, reprezentowanego przez Władimira Putina, który stoi na czele nieświadomego niczego narodu. Polski badacz uczynił przedmiotem swoich zainteresowań losy polskiego społeczeństwa, który naznaczony został „wyzwoleniem” Armii Czerwonej w 1945 roku. Jest to zbrodnia przemilczana, celowo przez lata tuszowana w imię poprawności politycznej, a przez to warta przeczytania. Tym bardziej, że jak przekonuje autor, skala i rozmiar gwałtów na polskich kobietach był nieporównywalny z niczym innym w historii.
Ocena działalności politycznej czołowych przedstawicieli PRL-u pozostaje w naszym kraju mocno ambiwalentną. Jedni wskazują, że zachowano w ten sposób ciągłość władzy zrujnowanego kraju, inni z kolei podkreślają poddańczy charakter takich stosunków na linii Warszawa- Moskwa. Książka pod tytułem „Niedopowiedziane biografie. Polskie dzieci urodzone z powodu wojny” rzuca nowe światło na postawę polskich władz po zakończeniu II Wojny Światowej. Jakub Gałęziowski przytacza w swojej publikacji list, jaki Władysław Gomułka i Jakuba Bermana napisali do towarzysza Józefa Stalina. Opis, tego, co działo się na terenach „wyzwolonych”, przedstawiony przez I sekretarza KC PPR nie pozostawia wątpliwości: "Gwałcenie kobiet jest stałym zjawiskiem". Ciekawe, że wśród sześciu zarzutów jawnie kierowanych wobec Armii Czerwonej, nie wymieniono jednak gwałtów żołnierzy na kobietach w Polsce. Dlaczego? Jakub Gałęziowski wskazuje na pokrętne tłumaczenia Gomułki, który wydawał się brać pod uwagę przede wszystkim dobro partii. Skala gwałtów była masowa: nie sposób ocenić, jak wiele z nich miało miejsce, jednak autor książki „Niedopowiedziane biografie. Polskie dzieci urodzone z powodu wojny" przytacza ważne w tym zakresie dane. Po wojnie zaobserwowano istotny wzrost zachorowań na choroby weneryczne. Mówiono nawet o pandemii! Rocznie zakazanych kiłą notowań około 100 tysięcy, z kolei na rzeżączkę chorowało 150 tysięcy. Jak wiele z tych chorób wywołanych było aktem gwałtu, nie wiadomo, polski badacz wskazuje jednak na ważną zależność wspomnianych danych do sytuacji kobiet na terenach okupowanych przez sowietów. Swoja droga to szalenie interesujące, że jak przytacza na lamach swojej publikacji Jakub Gałęziowski, Władysław Gomułka opisywał we wspomnianym wyżej liście, że na terenach Śląska wytworzyły się „elementy sytuacji jak w kraju okupowanym”. W ten sposób barwnie nasz złotousty komunista opisywał gwałty na swoich rodaczkach. Mówiły o sytuacjach, w których ofiarami przemocy seksualnej padały również dzieci. Jakub Gałęziowski przytacza na łamach swojej książki raport policyjny o następującej treści:
"W nocy 25 VI br. o godz. 2. do mieszkania K. Wincentego w pow. krakowskim wtargnęło dwóch żołnierzy sowieckich, którzy dopuścili się gwałtu na 4-letniej dziewczynce, a potem zrabowali garderobę”.
Dlaczego Polskim władzom zależało na tuszowaniu spraw gwałtów? Postępowano tak, aby „nie denerwować Moskwy”. Do września 1945 roku przyjmowano zgłoszenia w zakresie przemocy seksualnej, w niektórych nawet prowadzono śledztwa, Szybko jednak okazywało się, ze sprawcami są żołnierze Armii Czerwonej, a władze PRL ucinały takie sprawy, co czasem udzieliło się również samym funkcjonariuszom milicji. Pojawia się jednak pytanie: gdzie w tym wszystkim był kościół? W naszym kraju przyjęło się uważać, że Kościół Katolicki obalili komunizm w Polsce. Bez wątpienia wybór Jana Pawła II na papieża był wyraźnym sygnałem, że świat zachodni wypycha Rosję na azjatyckie stepy. Zanim jednak doszło do wyboru Jana Pawła II, Kościół Katolicki musiał nauczyć się funkcjonować w nowej rzeczywistości. Jakub Gałęziowski nie rozstrzyga w swojej książce „Niedopowiedziane biografie. Polskie dzieci urodzone z powodu wojny”, z czego wynikała postawa Kościoła Katolickiego wobec gwałtów dokonywanych na kobietach po zakończeniu II Wojny Światowej. Autor wskazuje, że Kościół Katolicki nie maskował podobnie jak władze PRL informacji o przemocy seksualnej w naszym kraju, ponieważ temat ten całkowicie pominął w swojej retoryce. Mowa tu zarówno o komunikatach Episkopatu, jak i również dokumentach wewnętrznych, wymienianych między instytucjami kościelnymi, a nawet katolickiej prasie. Temat ten nie istniał w przekazie władz Kościoła Katolickiego i nie sposób po latach ocenić, czy i w jakim stopniu wynikało to z porozumienia z władzami PRL. Jakub Gałęziowski wskazuje również na osobliwy kontekst społeczno-kulturowy tamtych czasów. Wśród przedstawicieli Kościoła Katolickiego prezentowało wówczas poglądy mocno zakorzenione w patriarchacie, a przez to mizoginiczne wobec rzeczywistości powojennej. Nie jest to zarzut ze strony autora, raczej trzeźwa ocena faktów. Nie wierzę w pełny obiektywizm, wierze za to w transparentną rzetelność. Kontekst historyczny, jaki rysuje autor książki „Niedopowiedziane biografie. Polskie dzieci urodzone z powodu wojny” pozwala z dystansem oceniać tragedię ludzi żyjących w powojennej Polsce, wydaje się jednak, że przedstawiciele duchowieństwa nie zdali egzaminu w roku 1945. Nie pierwszy raz zresztą, kobiety traktowano przedmiotowo. Jak gdyby nie zasługiwały na to, aby je wysłuchać i głośno powiedzieć o ich krzywdzie. Przyglądając się, z jakim zacietrzewieniem kościół prowadzi obecnie wojnę na płaszczyźnie praw kobiet, można się zastanawiać, czy wnioski z przeszłości zostały wyciągnięte. Powiecie, że to odważna analogia? Każdy człowiek powinien być w pierwszej kolejności traktowany jako człowiek, dopiero później jest mężczyzną, kobieta, żołnierzem lub duchownym. W Postawie Kościoła Katolickiego po 1945 roku zabrakło wobec polskich kobiet empatii, zrozumienia, troski i poczucia solidarności. A to oznacza, że nie tylko państwo polskie, ale również Kościół Katolicki pozostawiały dziesiątki tysięcy kobiet i ich dzieci samym sobie w trudnej przecież, powojennej rzeczywistości. Zarysowany przez Jakuba Gałęziowskiego kontekst historyczny wydaje się nieodzowny dla zrozumienia skali i rozmiaru przemocy seksualnej. Przedstawione przez autora sytuacje z raportów policji mrożą krew w żyłach i tworzą obraz dzikiego zachodu na obszarze naszego kraju. Do porwań i gwałtów dochodziło nie tylko po zmroku w ustronnych miejscach, ale również w biały dzień i to w miejscach publicznych. Z książki „Niedopowiedziane biografie. Polskie dzieci urodzone z powodu wojny” wyłania się obraz, ze szczególnie niebezpieczne były okolice twórców autobusowych i kolejowych. Żołnierze Armii Czerwonej chętnie koncertowali się na miejscach zbiorek lokalnej ludności, grabili, bil, porywali i gwałcili bez oglądania się na wiek czy status kobiet. Zaznaczyłem sobie fragment w książce, gdzie Jakub Gałęziowski opisuje dramat pewnej nauczycielki: „W dniu 8 stycznia [1946 r.] o godz. 1-ej w czasie powrotu mego z ferii świątecznych z Radomia do Szprotawy, między Legnicą a Szprotawą do wagonu, w którym jechałam, jak również do innych wagonów wkroczyły masy bolszewików, zaczęli torturować i bić mężczyzn, rabować walizki i gwałcić kobiety, z których ani jedna nie uszła tej hańby i gwałtu" Brzmi to dramatycznie, ale daje pogląd na sytuację polskiego społeczeństwa po oficjalnym zakończeniu działań zbrojnych. Książka „Niedopowiedziane biografie. Polskie dzieci urodzone z powodu wojny” nie jest lekturą miłą ani przyjemna ze względu na swoją treść, ale bardzo potrzebną: auto po latach oddaje głos ofiarom, które kierowane wstydem, brakiem reakcji władz, a nierzadko również ostracyzmem społecznym, dzień po dniu mierzyły się nie tylko ze swoimi traumami, ale również ciągłym poczuciem zagrożenia ze strony brutalnych żołnierzy Armii Czerwonej.
Publikacja Jakuba Gałęziowskiego miała swoją premierę w październiku 2022 nakładem wydawnictwa Wydawnictwo Krytyki Politycznej i stanowi ważny głos w przedmiocie historii najnowszej Polski. Głos niewygodny, poruszający trudne karty naszej historii, ale jednocześnie potrzeby dla jej pełnego zrozumienia. Federacja Rosyjska w przeszłości była Związkiem Radzieckim, a jeszcze wcześniej Rosją Carską. Przez burzliwe dziesięć wieków wspólnej tradycji polsko-rosyjskiej niewiele zmieniło się w postępowaniu obywateli naszego wschodniego sąsiada. Skala okrucieństw bywa wpisywana w ogólny trend wojennej brutalności, ale ta miała wiele twarzy. Książka „Niedopowiedziane biografie. Polskie dzieci urodzone z powodu wojny” opisuje nie tylko skalę napaści seksualnych na nasze rodaczki, ale również ogólne przyzwolenie ze strony przełożonych, władz polskich oraz duchownych na takie praktyki. Jeśli nie jawnym aktem poparcia, to milczącą zgodą, obojętną na krzyki dziesiątek tysięcy kobiet. Na koniec jeszcze cytat z książki „Niedopowiedziane biografie. Polskie dzieci urodzone z powodu wojny” Jakub Gałęziowski przytacza fragment listu, jaki Zygmunt Szymanowski, profesor, lekarz i posłem KRN z ramienia PPS zamieścił w jednym z dzienników:
„Gdy cichną fanfary zwycięstwa,
zwłaszcza gdy noc spada na ziemię,
wrażliwe ucho duszy nie słyszy,
lecz czuje przeraźliwy krzyk.
Zna go dobrze Warszawa z Zieleniaka.
Kto raz go słyszał, zapamiętał go do śmierci.
To krzyk niewolonej kobiety.
Rozlega on się dziś na całym obszarze pokonanych Niemiec.
Słychać go i poza granicami, gdyż gwałt nie uznaje różnicy narodów i państw"