Dodana przez
Paulina
w dniu 10.07.2024
Opinia użytkownika sklepu
<p>To moja pierwsza recenzja napisana od czasów szkoły podstawowej, proszę wiec o wyrozumiałość, zwłaszcza ze temat jest poważny... jak wybrać właściwą bajkę dla dziecka i dlaczego “Misia i jej mali pacjenci” spełniają oczekiwania dzieci w zakresie dobrej zabawy i przyjemności z czytania oraz rodziców w zakresie prawidłowego rozwoju naszych maluchów i utrwalania postaw godnych naśladowania na podstawie zachowania tytułowej bohaterki? ? Moje dziecko liczy sobie cztery lata i do tej pory przerobiliśmy sporo ksiązek - był Pucio, czyli klasyka, znakomita bajka “na początek”, gdzie dziecko ma okazje oswoić się z nowymi sytuacjami w swoim życiu, podobnie jak podczas czytania “Jadzi Pętelki” - Basia Supła odpowiedzialna za redakcję stworzyła niesamowitą postać Jadzi i jej rodziny Pętelków, którzy z powodzeniem zaznajamiają dziecko z pierwszą kąpielą, kłopotami z zaśnięciem czy potrzebą ubrania odpowiednich butów, gdy zacznie się jesień i sandałki czas schować głęboko do szafy ? W międzyczasie dowiedziałam się od pani przedszkolanki, ze warto siegnac po “Ulicę Czereśniową”, ta bajka akurat ma nieco inną formę aniżeli wyżej wymienione, zawiera w sobie bowiem tylko obrazki w formie “wyszukiwanki”, czyli cała historia może mieć niezliczoną ilość ciekawych opowiadań, gdzie ograniczeniem jest jedynie czas i wyobraźnia – moja córka bardzo lubiła “Wiosnę na Ulicy Czereśniowej”, może dlatego, ze seria ta stawia na duży realizm i każda pora roku wywołuje niemałe zamieszanie wśród mieszkańców - zarówno ludzi jak i zwierząt - na Ulicy Czereśniowej ? W zeszłym roku córka ruszyła do przedszkola, a wśród innych dzieci prym wiodły dwie bajki, których znajomość znacznie ułatwiła odnalezienie się mojemu dziecku w przedszkolnej rzeczywistosci: “Tupcio Chrupcio” oraz “Misia i jej mali pacjenci” ? </p><p>Ostatnio rozmawiałam z przyjaciółką, której syn w tym roku poszedł pierwszy raz do szkoły i razem doszłyśmy do wniosku, ze pandemia i wojna w Ukrainie nieco rozluźniły limity na telewizor w naszych domach – kto ma dziecko ten wie, ze limity te trzeba mocno przestrzegać, inaczej dziecko potrafi spędzić cały deszczowy dzień przed szklanym ekranem i patrzeć jak przesuwają się w nim kolejne płyty tektoniczne w formie kolejnych bajek. To z kolei zainspirowało nas do zakupu bajek w formie literackiej, łatwo z radaru stracić potrzebę czytania dziecku, gdy wokół tyle obowiązków, a sam maluch wyrywa się aby włączyć mu kategorie “Dla dzieci” na Netflixie ? </p><p>Nie jest ozywacie tak, ze jestem przeciwniczka jakichkolwiek treść puszczanych z internetu – brat wysłał mi niedawno link do programu na YouTubie “Nauka to lubię Junior”, prowadzonego przez znanego i cenionego przez mojego brata programu Tomasza Rożka, gdzie prowadzący w znakomity sposób wyjaśnia dzieciom prawidłowości w oparciu o której funkcjonuje otaczający je świąt. Jest to dowód na to, ze z mediami jest trochę jak z jedzeniem na miejsce - można trafić do podłego, porządnego baru, spędzić tam czas i wrócić do życia bez żadnej refleksji czy przemyśleń, można tez trafić do miejsca, w którym szef kuchni serwuje nie dość, że pełnowartościowy posiłek, to przy okazji ucztę dla zmysłów, a jeszcze uczynny kelner przyjdzie i opowie kilka ciekawostek na temat danego miejsca czy sposobu przygotowania posiłków i człowiek od razu ma poczucie, ze lepiej rozumie co się wokół niego dzieje ? . Trzeba po prostu dobrze wybrać i albo zrobić wcześniej „wywiad środowiskowy” albo zwracać uwagę na sygnały, które sugerują, że tu chyba lepiej nie jeść... a porzucając język metafory: lepiej tego nie oglądać! Ilu z was drodzy rodzice choć raz trafiło na bajki, które oglądają wasze pociechy i kolejne ich fragmenty budziły wątpliwości w zakresie proponowanych treści i ich wpływu na rozwój dziecka? <br>Opisze moje doświadczenia w poszukiwaniu właściwych bajek, może komuś się przydadzą i przez to nasze dzieci będą się rozwijań bardziej świadomie ? </p><p>1. Fast czy slow? Czyli szybkość ma znaczenie. </p><p>Jak wspominałam wyżej, moja córka liczy sobie cztery lata i obserwując jej zachowania przy czytaniu bajek, mam wrażenie, ze im mniejsza była, tym tempo akcji powinno być wolniejsze – nie ma nic gorszego, niż czytanie bajki, która kończy się po kwadransie... wydaje mi się, ze dziecko tyle właśnie potrzebuje czasu aby się wygodnie rozłączyć w łóżeczku, poczuć miło i komfortowo, dopiero później tak naprawdę zdobywa się na koncentracje i skupienie potrzebne do zrozumienia treści opisanej w bajce i czerpaniu z niej radości ? Omawiana zasada przyda się również przy selekcjonowaniu bajek na youtubie, ważne jest aby nie było dynamicznie zmieniającego się tła za bohaterami, to rozprasza i powoduje, ze dziecko nie jest w stanie na dobrą sprawę nadążyć za opowiadana w bajce historią ? Zwykle zanim zaproponuje dziecko chwile rozrywki, staram się sama przejrzeć z czym mamy do czynienia – za dużo jest bajek z głośnymi, intensywnymi dźwiękami, pełnymi wrzasków i mało zrozumiałych słów - moja córka raczej wybiera stonowane bajki, gdzie brak jest pędzącej na łeb i szyję akcji, a bohaterowie cierpliwie odkrywają świat wokół nich – na przykładzie serii “Misia i jej mali pacjencji” jest to szczególnie widoczne, bowiem tytułowa dziewczynka wiele czasu poświecą na wyrażanie własnych myśli i emocji: rozmawia z dziadkiem Tadkiem o swoich tajemnicach, rozmawia również z psem Popikiem oraz rodzicami i przyjaciółmi, do czego skądinąd parę razy się odwoływałam, zwlaszcza gdy dziecko przechodziło “bunt dwulatka”, czyli umowny czas gdy nasze maluchy lubią podkreślać swoja indywidualność... kto z nas choć raz nie usłyszał “Mama ja sam/sama” ? Wtedy przydaje się pożądany wzorzec zachowań i słowa “A pamiętasz, jak Misia spokojnie wyjaśniła swojej mamie, co jej dolega”? W sytuacjach awaryjnych gdy krzyk i lament nie maja swojego dobrego powodu, takie słowa potrafią zdziałać cuda, głownie dlatego, ze z powodzeniem odciągają uwagę dziecka od jego bieżących dylematów ? </p><p> Poszukując informacji na temat autorki serii “Misia i jej mali pacjenci”, trafiłam na ciekawe badania, gdzie grupę czterolatków podzielono na trzy grupy – pierwsza z nich miała obejrzeć kilkuminutowe bajki – kreskówki dla dzieci w szybkim tempie, druga grupa obejrzała inna produkcje, przeznaczoną dla przedszkolaków i dużo wolniejsza w swojej formie i treści, z kolei trzecia grupa... dostała jedynie kredki i kartki. Następnie badacze poddali dzieciaki rozmaitym testom, które miały za zadanie w pierwszej kolejności sprawdzić jak mali ludzie radzą sobie z koncentracją, rozwiązywaniem problemów, odraczaniem gratyfikacji za wykonane polecenia ? Okazało się, że czterolatki oglądające kreskówkę z szybką animacją wypadały w testach znacznie gorzej niż dzieci oglądające spokojną animacje lub rysujące - wydawały se markotne, nerwowe i nie potrafiły poprawnie określić swoich uczuć i emocji. Zdaniem badaczy wynikało to z faktu, ze nie w pełni jeszcze rozwinięte mózgi naszych dzieci bombardowane szybkim tempem akcji i związanymi z nią bodźcami nie były w stanie zapamiętać treści, a to samo w sobie powodowało u nich dyskomfort i poczucie zagubienia. Co ciekawe, nie ma to jedynie związku z tempem akcji, ale również wielością bohaterów czy ciągłe zmieniającym się tłem! Wydaje mi się, ze w przypadku bajek czytanych sprawa wygląda podobnie – jasne, można kolejne strony kartkować, gdy maluch skupiony jest jedynie na obrazkach, ale to nie przyniesie nam spodziewanych efektów, zmierzających do rozwijania w dziecku umiejętności skupiania, koncentracji oraz zapamiętywania. W takim przypadku, gdy maluch wykazuje potrzebę przeglądania ilustracji aniżeli czytania, lepiej zdecydować się na wyszukiwanke, choć w przypadku “Misi i jej małych pacjentów” ryzyko w tym zakresie zdecydowanie jest mniejsze – ilustracje w wykonaniu Agnieszki Filipowskiej są piękne, kolorowe i wielobarwne, narysowane jednak jak gdyby kreską pastelową, co powoduje, ze nie rozpraszają uwagi dziecka, raczej wzbogacają czytaną treść ? </p><p>2. Kolejna ważna sprawa związana z bajkami czyli... czy tutaj biją? ? </p><p>Kiedyś zrobiłam eksperyment, mąż zajął się córką w salonie, a ja przygotowywałam obiad i co jakiś czas do nich zaglądałam i przynosiłam jakieś łakocie i witaminy ? W ciągu godziny kilka razy odwiedziłam moja kochana rodzinkę i przynajmniej połowa z tych wizyt oznaczała jakieś sceny przemocy w puszczanych na Netflixie bajkach – a to ktoś zrobił psikus i zabrał krzesło, a to ktoś inny zdzielić po głowie swojego towarzysza, nie mówiąc już o wzajemnym obgadywaniu i namawianiu do rozmaitych żartów w formie zbliżonej do przemocy! Rozmawiam czasem z przyjaciółkami o tym i mają bardzo podobne wrażenie – tymczasem nasi mężowie często uważają, ze to nie ma znaczenia, bo przecież m tez oglądaliśmy podobne bajki i jakoś wyrośliśmy na normalnych ludzi ? Wydaje mi się jednak, ze wieku kilka lat pokolenie dzisiejszych rodziców racze biegało po podwórku, bawiąc się na trzepaku albo ganiając jako “policjanci i złodzieje”, niekoniecznie zaś byliśmy wpatrzeni w telewizory i smartfony...takowych nie było, a i wybór w zakresie bajek był mocno ograniczony – kto z was biegł na 19 do domu aby zdążyć na wieczorynkę? ? Czasem dobrze wrócić do bajek z dzieciństwa i oglądanie ich wspólnie przynosi czar wspomnień, jednak warto zawsze baczyć czy te treści są wlasciwie – trudno mieć do dziecka uwagi o to ze bije rówieśników po głowie gdy weźmie mu się ulubiona zabawkę, kiedy podobne zachowanie widać u “Wilka i zająca”, które mój mąż namiętnie lubi oglądać z córeczką, prawda? ? W bajkach Anieli Cholewińskiej-Szkolik podobnych sytuacji dzieci nie uświadczą - główna bohaterka rozwiązuje problemy w oparciu o swoją wiedzę oraz intuicję, często pyta chociażby dziadka Tadka jak udzielać pomocy zwierzętom i te wskazówki bierze sobie do serduszka ? Nawet jeśli Misia się wkurzy, a pamietam taka sytuacje w bajce “Misia i jej mali pacjenci. W poszukiwaniu żubrów” bo okazuje się, ze jakieś nastolatki na polanie urządziły sobie imprezkę, a ich krzyki i głośny śmiech wystraszył nie tylko Popika ale również okoliczne zwierzątka, to Misia rezolutnie idzie do nich aby przemówić im do rozsądku, wyjaśnić na czym polega problem i poprosić ładnie, aby wzięły pod uwagę, ze nie są przecież w lesie same! Można? Misia pokazuje, ze zawsze można gdy się bardzo chce ? </p><p>Problematyka przemocy to chyba najważniejszy aspekt stanowiący o właściwościach czytanych czy oglądanych przez dziecko bajek. Po pierwsze mam wrażenie, ze przemoc często bywa usprawiedliwiana w imię “wyższego dobra”, a to w świetle badan rodzi w głowie młodego człowieka relatywizm, gdzie zawsze istnieje dobry powód, aby usprawiedliwić swoje wybuchy gniewu, płaczu czy zachowania, naruszającego nietykalność innych – nie tylko dzieci, ale również chociażby dziadków, w towarzystwie których dzieci zwykle pozwalają sobie na więcej. O o ile starszym dzieciakom być może jeszcze jakoś uda się zrozumieć o co chodzi, o tyle kilkulatek może uznać, że to w sumie spoko złoić skórę koledze w przedszkola w imię wyższego dobra i pokazania, że nie ma racji – pozwalanie na podobne zachowania to prosta droga do kłopotów, gdy dziecko nabywa większą świadomość w zakresie swojej tozsamosci i jej elementem jest uzyskiwanie określonych korzyści za sprawą przemocy, której istoty mogą nie rozumieć, a mimo to tratować jako środek do osiągnięcia swojego celu, co w bajkach często przecież jest motywem przewodnim. Po drugie wedle badaczy nierzadko jest tak, że przemoc w treściach dla dzieci uchodzi płazem – jej sprawca nie ponosi konsekwencji swoich czynów, cała sytuacja bywa obracana w żart, co wspomniany wyżej “Wilk i zając” albo pamiętane przeze mnie z nieco późniejszego dzieciństwa “Tom i Jarry” szeroko propagowały. Po trzecie według mnie najważniejsze – przemoc w treściach dla dzieci prawie nigdy nie prowadzi do poważnych „uszkodzeń” ofiary. Zrzucasz kogoś z klifu? Spadnie, oczepie się i pójdzie dalej! Walniesz łopatą po głowie - pojawi się guz, ten jednak szybko znika i można znów z uśmiechem na buźce wrócić do zabawy. Kiedy więc treść pokazuje, że akty przemocy nie wiążą się z żadną konsekwencją ani dla „oprawcy” ani dla „ofiary” to cóż – jeśli pojmowanie świata przez dziecko nie jest jeszcze wystarczająco dobre, może nie zrozumieć tego z czym tak naprawdę wiąże się agresja. Dlatego też generalnie stronie od bajek propagujących jakąkolwiek formę przemocy i nie zgadzam się z opiniami niektórych rodziców, ze w ten sposób dziecko ma poczucie, ze świat jest miejscem przyjaznym i nic mu nie grozi – seria “Misia i jej mali pacjenci” jest tu doskonałym przykładem, ponieważ autorka niejednokrotnie kreśli scenariusz, gdzie Misia i Popik wpadają w tarapaty, szczególnie pies naszej bohaterki, a jednak przy pomocy sprytu i oceny sytuacji, tytułowa bohaterka potrafi znaleźć rozwiązanie/ Przedstawiony w ten sposób związek przyczynowo – skutkowy otwiera dziecku oczy na pewne zależności w otaczającym je świecie, ze akcja często niesie za sobą reakcje - jeśli ptaszek wypadnie z gniazda i złamie skrzydełko, nie będzie mógł latać na niebie, jeśli wcześniej nie udzieli mu się pomocy, a kiedy ta przyjdzie w porę - jest spora szansa, aby ptak wrócił do swojego podniebnego królestwa! </p><p>Proponuje wiec obejrzeć z dzieckiem bajkę od poczatku do końca, bez spoglądania na smartfon czy przeglądania dokumentów do pracy, okaże się wówczas, ze rozmaitych form przemocy jest w nich całkiem sporo co powinno niepokoić każda mamę - dla porównania przeczytanie jakąś część z serii “Misia i jej mali pacjenci” - różnica będzie spora, a na korzyść publikacji Anieli Cholewińskiej-Szkolik działa również fakt, ze nie są to książki pozbawione akcji – przeciwnie, dzieje się w nich naprawdę sporo i moja córka często z otwarcia buzia śledziła opisana przez autorkę na kolejnych stronach historię Misi i Popika ? </p><p>3. Sprawdź najpierw w sieci kto mówi do Twojego malucha! </p><p>To już ostatnia rzecz na liście, wydaje się jednak, ze absolutnie kluczowa i warta omówienia! Wyobraźcie sobie drodzy rodzice, ze jedziecie do obcego wam miasta – chcecie znaleźć nocleg oraz dobrą knajpę do jedzenia. Co robicie? Kilka portalu zbierających opinię o danym przybytku pewnie wymienicie z pamięci – zna je każdy, kierujemy się ich wskazówkami, często pozwala nam to unikać miejsc, gdzie ze sporym prawdopodobieństwem nie będziemy zadowoleni z wykonanej na naszą rzecz usługi. Tymczasem jakie znacie portale i strony recenzujące bajki dla dzieci? Jeśli żadnego to nie martwię się bo... ja tez nie znałam jeszcze do niedawna, zmieniło się to dopiero gdy przeczytałam kilka artykułów w internecie na ten temat i zrozumiałam jakie to ważne dla rozwoju naszych dzieci! ? </p><p> Niektóre z takich stron zajmujące się recenzowanej bajek dla dzieci daleko wychodzą poza warstwę merytoryczna czy formę opowieści, a prezentują nawet uwagi związane z tym wszystkim, co w danej bajce może się nie podobać rodzicom: może to być kwestia kupowania kolejnych zabawek, kłócenie się z rodzicami albo wywoływanie napięcie, co dla dzieci bardziej wrażliwych, może okazać się orzechem trudnym do zgryzienia. Z zebranych przeze mnie informacji wynika, ze seria “Misia i jej mali pacjenci” spotykała się nie bez powodu z szalenie ciepłym przyjęciem zarówno ze strony dzieci jak i ich rodziców – brak tu bowiem nieodpowiednich wzorców dla dziecka, tytułowa Misia ma osiem lat i nie używa smartfona, nie spędza kolejnych dni przed telewizorem, nie awanturuje się również bez powodu i nie czeka tylko na kolejne prezenty. Jest zupełnie odwrotnie, bowiem dla Misi deszczowy dzień to nie okazja aby się nudzić, ale ubrać kalosze i wyjść na zewnątrz, może trochę zmoknąć, ale mieć również doskonalą okazje aby poskakać przez kałuże ? Jeśli zaś w oczach małej dziewczynki pojawia się niebezpieczeństwo jak w bajce “Misia i jej mali pacjenci. Wyprawa w góry”, gdzie Misia wraz z Frankiem idą przez las i spotykają niedźwiedzie ślady, główna bohaterka potrafi rezolutnie zauważyć, ze dalsza wędrówka przez las może oznaczać kłopoty i lepiej wrócić do rodziców! Czy nie o to nam chodzi w wychowaniu naszych dzieci, aby potrafiły one ocenić, kiedy pomoc rodziców bywa nieoceniona dla pokonania kolejnych trudności w zyciu naszych szkrabów? Aniela Cholewińska-Szkolik sama ma syna, ponadto wychowuje kolejne pokolenia dzieci w ramach swojej pedagogicznej praktyki, tym samym podejrzewam, ze autorka ma świadomość jak zachęcać dzieci do samodzielności, ale jednocześnie pamięta, aby zaszczepić w nich przekonanie, ze w trudnych sytuacjach zawsze mogą zwrócić się do swoich rodziców ? </p><p>Sporo się dziś rozpisałam, wydaje mi się jednak, ze sporo z moich przemyśleń przelałam na papier i dzięki temu to wszystko tez ułożyło mi się w głowie, polecam ? Wychowanie dzieci to chyba najbardziej wymagająca rzecz na tym świecie, która jednocześnie daje satysfakcje jak nic innego – potrzeba jednak to robić świadomie, mając rozeznania zarówno w szansach jak i zagrożeniach jakie stwarzają bajki czytane czy puszczane do oglądania naszym maluchom ? </p>