Stan książek
Nasze książki są dokładnie sprawdzone i jasno określamy stan każdej z nich.
Nowa
Książka nowa.
Używany - jak nowa
Niezauważalne lub prawie niezauważalne ślady używania. Książkę ciężko odróżnić od nowej pozycji.
Używany - dobry
Normalne ślady używania wynikające z kartkowania podczas czytania, brak większych uszkodzeń lub zagięć.
Używany - widoczne ślady użytkowania
zagięte rogi, przyniszczona okładka, książka posiada wszystkie strony.
Gwiazda do oka
Masz tę lub inne książki?
Sprzedaj je u nas
Erupcja
Mój ojciec często przypominał, że w życiu zawsze trzeba zapłacić tzw. frycowe. Tego rodzaju dodatkowe koszty nie omijają nikogo, dlatego też niechętnie podejmował nowe wyzwania. Przez trzydzieści dwa lata pracował jako taksówkarz w naszym miasteczku, najpierw jeżdżąc dużym fiatem, potem ładą, a ostatecznie przez siedemnaście lat polonezem. Zawsze powtarzał mi: "Synu, nie przejmuj się, gdy zaczynasz coś nowego, zawsze są dodatkowe niespodziewane wydatki. Ktoś oszuka, coś przeoczysz, popełnisz błąd, ale to naturalne. Niezależnie od przygotowań, trzeba zapłacić tę daninę nowicjusza." W ten sposób starał się mnie przygotować na niespodzianki życia, choć jego postawa była, jak na ironię, daleka od optymizmu.
Kiedy na początku lat dziewięćdziesiątych kupił swojego poloneza, również nie obyło się bez kosztów - samochód zepsuł się zaraz po zakupie, zaledwie dwieście metrów dalej. Wszystkie te przestrogi o wadliwych polonezach, które rozbijają się tuż po opuszczeniu fabryki, potwierdziły się w przypadku mojego ojca. Jednak on nie zniechęcił się. Przyjął te usterki jako naturalną koleją rzeczy i postanowił naprawić poloneza, zamiast się poddawać. Był uparty i mało skory do zmian, nauczył się radzić sobie z naprawami i kontynuował jazdę polonezem do momentu, aż przeszedł na zasłużoną emeryturę. Pamiętam, że jego ostatni kurs, do Szczecina, był czymś niezwykłym - nigdy wcześniej nie jechał tak daleko jako taksówkarz. Namówiony przez znajomego, któremu przejazd był potrzebny, ojciec ustalił satysfakcjonującą stawkę, mimo iż nie użył taksometru.
Wybierz stan zużycia:
WIĘCEJ O SKALI
Erupcja
Mój ojciec często przypominał, że w życiu zawsze trzeba zapłacić tzw. frycowe. Tego rodzaju dodatkowe koszty nie omijają nikogo, dlatego też niechętnie podejmował nowe wyzwania. Przez trzydzieści dwa lata pracował jako taksówkarz w naszym miasteczku, najpierw jeżdżąc dużym fiatem, potem ładą, a ostatecznie przez siedemnaście lat polonezem. Zawsze powtarzał mi: "Synu, nie przejmuj się, gdy zaczynasz coś nowego, zawsze są dodatkowe niespodziewane wydatki. Ktoś oszuka, coś przeoczysz, popełnisz błąd, ale to naturalne. Niezależnie od przygotowań, trzeba zapłacić tę daninę nowicjusza." W ten sposób starał się mnie przygotować na niespodzianki życia, choć jego postawa była, jak na ironię, daleka od optymizmu.
Kiedy na początku lat dziewięćdziesiątych kupił swojego poloneza, również nie obyło się bez kosztów - samochód zepsuł się zaraz po zakupie, zaledwie dwieście metrów dalej. Wszystkie te przestrogi o wadliwych polonezach, które rozbijają się tuż po opuszczeniu fabryki, potwierdziły się w przypadku mojego ojca. Jednak on nie zniechęcił się. Przyjął te usterki jako naturalną koleją rzeczy i postanowił naprawić poloneza, zamiast się poddawać. Był uparty i mało skory do zmian, nauczył się radzić sobie z naprawami i kontynuował jazdę polonezem do momentu, aż przeszedł na zasłużoną emeryturę. Pamiętam, że jego ostatni kurs, do Szczecina, był czymś niezwykłym - nigdy wcześniej nie jechał tak daleko jako taksówkarz. Namówiony przez znajomego, któremu przejazd był potrzebny, ojciec ustalił satysfakcjonującą stawkę, mimo iż nie użył taksometru.
