Dodana przez
Mateusz
w dniu 10.07.2024
Opinia użytkownika sklepu
<p>Moje pierwsze spotkanie z tematyką Wołynia miało miejsce w osobliwych okolicznościach – w przeszłości co roku jeździliśmy z rodzicami nad Solinę, gdzie spędzaliśmy wakacje i mam mnóstwo wakacyjnych wspomnień z tych wyjazdów. Były to czasy, kiedy ofert noclegowych szukało się przez internet – jechaliśmy wiec wypakowanym po brzegi białym maluchem w poszukiwaniu przygód na łonie natury, a sam moment wkraczania w krainę Bieszczadów było łatwo wyczuć za sprawą... radia, które w magiczny sposób traciło łączność i w aucie słychać już było jedynie nasze wesołe, wakacyjne rozmowy. Jednego roku wybraliśmy się do miejscowości Berezka, to niewielka wioska blisko Polańczyka. Widok domu, gdzie mieliśmy się zatrzymać na kolejny tydzień nie był szczególnie zachęcający - elewacja budynku zdawała się od niego odpadać, dach wołał o remont, a okna były nie wymieniane od lat. Moja mama wówczas zaproponowała, abyśmy poszukali innego miejsca, wszak ofert noclegowych w okolicy było mnóstwo. Kiedy ruszyliśmy w drogę, po kilkudziesięciu metrach tato zobaczył w lusterku wstecznym starszego mężczyznę, który jechał na rowerze i zdawał się nas... gonić. Po kilku chwilach okazało się, ze to on był właścicielem domu i czekał na nas od rana. Przekonywał nas, abyśmy chociaż zajrzeli do środka, zobaczyli co dla nas przygotował, a później podjęli decyzję o skorzystaniu z noclegu lub poszukiwaniu innego. Wtedy kompletnie nie rozumiałem, ze nasz tygodniowy pobyt to dla niego zarobek na kolejne miesiące. Finalnie zostaliśmy, okazało się bowiem, ze dom z zewnętrze rzeczywiście wymagał gruntownego remontu, jednak w środku prezentował się czysto i schludnie, a wspominany wcześniej właściciel udostępnił nam całą jego jego przestrzeń, samemu decydując się pozostać tylko w niewielkim pokoju, stanowiącym przybudówkę dla domu. Czas spędzony w Berezce wspominam najlepiej z wypadów w Bieszczady z dwóch powodów: po pierwsze była to dla mnie cenna lekcja, ze nie należy w zyciu kierować się pozorami, warto docenić ile jest w stanie dla nas zrobić drugi człowiek. Po drugie zaś, wspominany pobyt stworzył szanse, aby wieczorami rozmawiać z właścicielem domu, którego historia zapadła mi w pamięć i stanowi przyczynek dla sięgnięcia po książkę Piotra Zychowicza pod tytułem “Wołyń zdradzony”. Starszy mężczyzna, który nas przyjął, opowiedział niezwykłą historię przy okazji grilla na którego go zaprosiliśmy – kiedy był małym dzieckiem, cudem uniknął śmierci. Jego siostra biegła przez las kilka kilometrów, aby ostrzec brata i pozostałą cześć rodziny przed oddziałami UPA, które zdobywały koleje wioski, paliły domy i mordowały niewinnych ludzi. Wówczas nie rozumiałem co miał na myśli, kojarzyłem te czasy jak przez mgłę z wojenna zawieruchą, w mojej dziecięcej wyobraźni tak po prostu musiało być. Dziś, po przeczytaniu niniejszym recenzowanej książki autorstwa Zychowicza, wiem już doskonale, ze człowiek o których wspominałem wyżej, był tylko jednym z wielu zdradzonych Polaków na obszarze wschodniej Galicji. <br> <br>Autora książki “Wołyń zdradzony” kojarzę przede wszystkim za sprawą prowadzonego przez niego programu na YouTubie – kanał “Historia realna” ma dziś blisko pół miliona subskrybentów, co jest swojego rodzaju ewenementem na tle polskiego YouTube, zwłaszcza jeśli mieć na uwadze, ze poruszane są na nim tematy polityczno – historyczne, a te przecież przez długi czas obchodziły niewielką grupę ludzi w naszym kraju. Wszystko zmieniło się oczywiście w związku z wojną w Ukrainie – 24 lutego 2022 roku Rosja bez wypowiedzenia wojny przekroczyła granicę z naszym wschodnim sąsiadem, i wydaje się, ze świat po tej dacie już nigdy nie będzie taki sam. Piotr Zychowicz ma zwyczaj zapraszać ekspertów prezentujących rożny punkt widzenia, tym samym jego kanał stanowi jedno z niewielu miejsc w rodzimej debacie publicznej, gdzie pluralizm jest zachowany, a swobodne wygłaszanie swoich tez odbywa się bez zakłócenia ze strony prowadzącego jak to często obserwujemy w programach publicystycznych TVP czy TVN’u. Temat rzezi wołyńskiej wciąż wracała przy okazji kolejnych odcinków, nie może być inaczej, skoro dotyczy on postawy Ukraińców w latach 40’ ubiegłego wieku – a dziś Ukraina bez wsparcia Polski w zasadzie nie byłaby w stanie toczyć wojny. Nie dalej jak wczoraj, słuchałem kolejnego odcinka “Historii Realnej”, gdzie pułkownik Dariusz Dachowicz prezentował pogląd, jakoby brak obrony Kijowa i odparcia Rosjan miał implikować szereg konsekwencji – zmieniony ośrodek ukraińskiej władzy miał realizować linię polityczną wyznaczoną przez Kreml, a Stany Zjednoczone przygotowywały się do wspierania ukraińskich partyzantów, gdzie Polska miałaby występować w roli Haba zaopatrzeniowego. Na poparcie swoich tez, płk Dachowicz wskazał rodzaj uzbrojenia dostarczanego Ukrainie od poczatku wojny – lekkie wyrzutnie Stinger, NLOW czy też polskie Pioruny idealnie nadały się do toczenia bojów na zapleczu działań zbrojnych. Obrona Kijowa zmieniła jednak rzeczywistość, dziś Rosja jest w odwrocie, a obwód charkowski zdobywają dzielni Ukraińcy kierujacy polskimi czołgami T-72, Pt-91 twardy. Wszystko to skłania do pytania, czy warto w ogolę wracać do wydarzeń z Wołynia, kiedy najnowsza historia kreuje nowych bohaterów, nową pamięć o straszliwych wydarzeniach, a politycy na czele z Prezydentem Andrzej Dudą snują plany unii polsko – ukraińskiej wymierzonej nie tylko w Rosję, ale również stary porządek Europy? <br> <br>Kilka słów na temat samego autora książki “Wołyń zdradzony” - już sam tytuł publikacji wskazuje na jej prowokacyjny charakter, nie może być jednak inaczej, skoro za jej napisaniem stoi człowiek od lat poruszający tematy niezwykle polaryzujące opinię publiczna w naszym kraju. Piotra Zychowicza z powodzeniem można określić mianem etatowego skandalisty polskiej publicystyki historycznej. Za przedmiot swoich badan i analiz bierze on bowiem narodowe świętości, od lat określające polską tożsamość historyczną. Jako przykład mogę wskazać książkę “Obłęd 44”, która wywołała skandal już w momencie wydania z uwagi na szalenie mocne tezy w zakresie sensowności wybuchu Powstania Warszawskiego. Co roku 1 sierpnia Polska na kilka minut się zatrzymuje - słychać syreny, ludzie milką, często stoją na ulicy aby oddać hołd poległym bohaterom. Zychowicz wielokrotnie podkreślał, ze należy poległych czcić i oddawać im honor, jednocześnie rozlicza w wyżej wymielonej publikacji decydentów stojących za decyzjami o wybuchu powstania, z gen. Władysławem Sikorskim na czele. Nie inaczej jest w przypadku opracowania “Wołyń zdradzony”, od razu bowiem w głowie czytelnika pojawia się pytanie: “przez kogo zdradzony?”. Odpowiedz jakiej udziela Zychowicz brzmi: “przez Polskie Państwo Podziemne.”. Tylko tyle i aż tyle wystarczyło, aby wywołać w Polsce burze w przedmiocie oceny wydarzeń, jakie miały miejsce na Wołyniu i Galicji Wschodniej w latach 40’ XX wieku. </p><p> Wspomniana wyżej teza leżąca u podstaw książki “Wołyń zdradzony” wydaje się ze wszech miar kontrowersyjna, niemniej redaktor „Do Rzeczy Historii” drobiazgowo przedstawia rozwój wydarzeń, opisuje swoje wnioski i pozostawia czytelnikowi finalną ocenę roli jakie Polskie Państwo Podziemne odegrało w rzezi jaka dokonała się na Wołyniu. Punktem wyjścia dla rozważań Zychowicza opisanych w recenzowanej publikacji są słowa Zosi, bohaterki filmu „Wołyń” w reżyserii Wojciecha Smarzowskiego: „Co to za podziemna armia, która chce walczyć z Niemcami, a nie jest w stanie ochronić kobiet i dzieci przed bandami uzbrojonymi w widły?”. Reżyser przedstawił mocną wizję ważnego dla Polaków rozdziału historii związanej z II Wojną Światową, co ciekawe jednak, zdobył się na obiektywizm i ukazał nie tylko bestialstwo oddziałów UPA, ale również odwet Polaków na niewinnych Ukraińcach. Był to pierwszy głos w debacie jaka rozgorzała wokół ludobójstwa na Wołyniu, drugim aktem w toczącej się dyskusji jest niewątpliwie recenzowana książka “Wołyń zdradzony”. </p><p> </p><p>Piotr Zychowicz pisząc “Wołyń zdradzony” występuje niejako w roli prokuratora, sama książka stanowi zaś mocną w swojej treści mowę oskarżycielska. Na ławie oskarżonych zobaczymy w pierwszej kolejności sprawców samej zbrodni - ukraińscy nacjonaliści z UPA kierowani zbrodniczą ideologią pogrążeni byli w jakimś amoku, obłędzie, nie licząc się z ludzkim życiem, odbierając je w sposób przekraczający wyobrażenia współcześnie żyjących. Zychowicz kreśli na łamach swojej książki tezę, że przygotowując się do antyniemieckiego powstania, jak również do współpracy z Sowietami w ramach akcji Burza, ludność pochodzenia polskiego, zamieszkującą Wołyń oraz Galicję Wschodnia de facto porzucono na pastwę losu – w tym konkretnym przypadku, los okazał się wyjatkowo okrutny, bowiem panami życia i śmierci okazali się banderowcy, którzy z natury rzeczy nie czuli żadnej empatii do naszych rodaków, przeciwnie, widzieli w nich jedynie przedmiot sianej przez nich eksterminacji na skalę nieporównywalną z niczym innym. Sam Zychowicz wielokrotnie podkreślał w wywiadach udzielanych przy okazji promocji książki “Wołyń zdradzony”, ze zamysł jaki mu przyświecał przy badaniach tematu, obliczony byl na oddanie hołdu ofiarom rzezi wołyńskiej – autor stawia tezę, że w przeciwieństwie do mordowanych w Katyniu oficerów rezerwy czy rozstrzeliwanych w Palmirach członków elit społecznych, honorowanie jej ofiar, głównie włościan, nie wydawało się w oczach wielu aktem pamięci wartym wspominania w kolejnych dekadach naszej historii. Mocny jest komentarz samego Zychowicza już na poczatku książki, kiedy wspomina, ze spojrzał na mapę u początków swojej pracy nad “Wołyniem zdradzonym” i odkrył, ze masakra ludności cywilnej jaka miała wówczas miejsce wcale nie wydarzyła się gdzieś daleko na kresach wschodnich, ale często w najbliższym sąsiedztwie naszych dzisiejszych granic – choćby terenach położonych nieopodal Lublina. Tymczasem jak wskazuje Zychowicz, Armia Krajowa mając wiedze o eskalacji działań na Wołyniu nie zrobiła nic aby powstrzymać rozlew krwi i kolejne mordy na naszych rodakach. </p><p>Zychowicz w książce “Wołyń zdradzony” szeroko rozpisuje się również o mocno utrudniającym podjęcie jakichkolwiek działań mających na celu niesienie pomocy mordowanej ludności Wołynia, konflikcie politycznym i osobowościowym jaki rozgrywał się pomiędzy dowódcą lokalnych struktur Armii Krajowej, piłsudczykiem płk. Kazimierzem Bąbińskim oraz wołyńskim delegatem rządu na kraj Kazimierzem Banachem, wywodzącym się ze środowiska Stronnictwa Ludowego. Opisane różnice związane były zarówno z potencjalnym uderzeniem AK wymierzonym przeciwko UPA, jak również stosunku do samej ludności ukraińskiej – konflikt doskonale obrazuje brak rozeznania władz Podziemnego Państwa Polskiego w realnej ocenie sytuacji na Wołyniu, wydaje się nawet, ze Polscy decydenci bardziej nie chcieli widzieć co dzieje się z ludnością cywilną na wschodzie kraju, aniżeli naprawdę nie mieli wiedzy w tym zakresie – Zychowicz otwarcie staje po stronie ludowca w tym sporze. </p><p>Mimo, iż Zychowicz przedstawia kolejne zbrodnie ukraińskie, nie sposób mu zarzucić postawy “antyukraińskiej” - na kartach recenzowanej publikacji mamy okazje czytać zarówno o postawach moralnych dobrych jak i złych Ukraińców, podobnie zresztą opisani zostali Niemcy, a nawet Polacy - wśród naszych rodaków również pojawili się godni potępienia ludzie, inni z kolei bezinteresownie nieśli pomoc i ratowali pobratymcóhttps://******.** Zychowicz tym samym ukazuje prawdę starą jak świat, że w piekle wojny i związanych z nią decyzji często o charakterze moralnym, każdy człowiek w istocie podejmuje swoje własne, indywidualnie decyzję, jak postąpić i rzadko maja one konotacje narodowościowe. Rzetelność recenzowanego dzieła wynika https://******.** z metodologii jaka przyjął Piotr Zychowicz – dla opisania skomplikowanych stosunków polsko – ukraińskich autor na terenie Wołynia i Galicji Wschodniej, autor cofa się aż do czasów monarchii austro-węgierskiej. Za pogorszenie wspomnianych wyżej relacji, Piotr Zychowicz obwinia bardzo konkretnie rodzące się nacjonalizmy, odpowiednio: ukraiński i polski. Wydaje się wartym wspomnienia fakt, ze sam Zychowicz pochodzi z kresów wschodnich, co prawda litewskich, ale jednak znajdujących się poza granicami obecnej Polski, a wchodzących w przeszłosci do granic II Rzeczypospolitej. To niewątpliwie determinuje jego poglądy w omawianym temacie, Zychowicz wielokrotnie podkreślał na lamach swojego kanału czy tez wydawanych publikacji, ze jest zwolennikiem poglądów Mackiewicza – ten wskazywał na sens istnienia Państwa Polskiego tylko jako tworu wielonarodowościowego, gdzie rożne kultury i religie miały się dopełniać, nie zaś wzajemnie siebie zwalczać. Autor książki “Wołyń zdradzony” podkreśla przy tym determinizm geograficzny naszego kraju, położonego miedzy Rosją i Niemcami, dwoma wielkimi mocarstwami, które w przeszłości wielokrotnie dzieliły miedzy sobą tereny niziny środkowo europejskie, głownie obszar Polski. Jednocześnie potępia nacjonalizm zarówno polski jak i ukraiński, sugerując, ze zwrócenie się obu nacji przeciwko sobie w rzeczywistosci realizowało jedynie interes sowieckiej Rosji, a dziś optuje za porozumieniem z władzami Ukraińskimi w omawianym zakresie, wskazując przy tym, ze tylko pamięć i wybaczenie może nam zagwarantować wewnętrzny spokój, tak potrzebny w dzisiejszym, pogrążonym w chaosie świecie. </p><p>Piotr Zychowicz kreśląc na łamach książki “Wołyń zdradzony” obraz coraz to bardziej eskalującego w dwudziestoleciu międzywojennym wzorca nazistowskiego nacjonalizmu ukraińskiego, jednocześnie przedstawia wyliczenie błędów popełnionych przez II Rzeczpospolitą w przedmiocie polityki prowadzonej wobec ludności ukraińskiej. Jest bowiem rzeczą oczywistą dla autora, ale również dla pasjonatów historii, że Ukraińcy w międzywojennej Polsce mieli mocno ograniczone możliwości w zakresie emancypacji politycznej i społecznej - mało tego, często byli traktowani jako obywatele drugiej kategorii. Autor nie powstrzymuje się przed nakreśleniem prawdziwego, wielce odrażającego, obrazu ideologii banderowskiej, niemniej jednocześnie nie wybiela też polskiej polityki narodowościowej, charakteryzującej się, już w latach dwudziestych, ale szczególnie w późnym okresie rządów sanacyjnych, daleko posuniętą krótkowzrocznością, by nie rzec naiwnością i potężna dawką ignorancji, wszak raporty dostarczane do Warszawy wskazywały na rosnące napięcia na Wołyniu, mimo tego, władze Polskiego Państwa Podziemnego nie zrobiły absolutnie nic w tym kierunku aby powstrzymać działania UPA. </p><p> <br>Trzeba jednak za autorem powtórzyć, ze jak pisze w książce “Wołyń zdradzony”, nawet najbardziej niewłaściwa polityka prowadzona przez władze polskie nie usprawiedliwia w żadnej mierze masakry jaka dokonała się na Wołyniu. W ocenie Zychowicza, nie ulega wątpliwości, ze doszło tam to zbrodni na tle narodowościowym, która obliczona była na całkowita eksterminację ludności polskiej z terenów Wołynia i Galicji Wschodniej. Każdy kto chce siegnac po recenzowana publikacje winien mieć świadomość, ze “Wołyń zdradzony”, podobnie zresztą jak wspomniane tytułem wstępu dzieło Smarzowskiego, przedstawia rzeczywisty obraz opisanej zbrodni – nie brak wiec w książce drastycznych opisów dokonanych zbrodni przez oddziały UPA, autor posiłkuje się w tym zakresie miedzy innymi wspomnieniami osób ocalałych z rzezi – których lektura z uwagi na to, że mowa o aktach szczególnego okrucieństwa, wymaga od czytelnika sporego dystansu, inaczej łatwo odłożyć publikację i ciężko do niej wrócić, zwlaszcza bardzo wrażliwym czytelnikom. Ponieważ jednak czytamy o historii taką jaką naprawdę była, warto zdobyć się na odwagę i przeczytać całość - daje to pełen pogląd na temat rzezi na Wołyniu, gdzie dzieci były piłowane na pól, kobietom w ciąży rozcinano brzuchy, a mężczyzn przybijano do płotu gwoździami i zostawiano na pastwę ptaków. Dla pełnego obiektywizmu, Zychowicz porusza na łamach swojej książki również kwestię polskich akcji odwetowych. Nie owija przy tym w bawełnę i bardzo jasno formułuje wnioski, że Polakom też zdarzyło się popełniać zbrodnie na ukraińskiej ludności cywilnej, nie ma jednak mowy o szukaniu znaku równości miedzy postawami polskich i ukraińskich nacjonalistów - powodem takiego stanu rzeczy nie jest jedynie ogromna różnica w skali takich czynów, a przede wszystkim ich istota i motywy. W przypadku Polaków często były to działania odwetowe, szukające w czasach wojennych sprawiedliwości rozumianej w jej najbardziej pierwotny sposób, z kolei przy ocenie działań UPA należy mieć na uwadze awersję etniczną, lezącą u podstaw eksterminacji wymierzonej w obywateli głownie polskich. </p><p> Na koniec chciałem jeszcze wspomnieć o wielkim skandalu jaki powstał przy okazji konkursu “Książka Historyczna Roku” , gdzie w 2019 roku wycofano książkę “Wołyń zdradzony” Piotra Zychowicza czyli jak dowództwo AK porzuciło Polaków na pastwę UPA”. Już po wycofaniu książki z jury wystąpili Antoni Dudek i Sławomir Cenckiewicz, a główni organizatorzy (TVP, Polskie Radio i Narodowe Centrum Kultury) konkurs anulowali. </p><p>Można się zastanawiać, co to w ogolę za konkurs, w ramach którego wycofuje się książkę wcześniej zgłoszoną... w trakcie głosowania, łamiąc przy tym nie tylko normy przyzwoitości, ale również osiągając szczyty głupoty. Według zebranych przeze mnie informacji, poszło o to, że inicjatorem konkursu u jego zarania był prezydent Lech Kaczyński, który „na pewno byłby przeciwny wyróżnieniu czy nagrodzeniu książki, która w sposób brutalny szkaluje Polskie Państwo Podziemne i Armię Krajową, a jednocześnie bardzo wychwala Niemców” - jak czytałem na łamach prawicowych mediów, pozytywnie ustosunkowujących się do decyzji o wycofaniu z konkursu książki “Wołyń zdradzony”. Zaskoczyła mnie ta informacja, wszak cenzura nawet w takiej “miękkiej” postaci dawno już zniknęła z naszego rynku literackiego, a jednak jak przeczytałem na stronie konkursu “ „Organizatorzy Konkursu „Książka Historyczna Roku” – Telewizja Polska, Polskie Radio, Instytut Pamięci Narodowej i Narodowe Centrum Kultury – w związku z kontrowersjami związanymi z konkursem wspólnie podjęli decyzję o unieważnieniu tegorocznej edycji. Decyzja jest podyktowana troską o wiarygodność i prestiż Nagrody.” Cóz, na wstępie wspominałem, ze recenzowana publikacja wywołuje spore kontrowersje, sam Zychowicz, mimo iż wywodzi się ze środowiska prawicowego i nigdy się z tym nie krył, budzi negatywne emocje również po stronie aktualnie rządzących - wydaje mi się, ze dla części czytelników będzie to najlepsza zachęta oraz inspiracja aby po “Wołyń zdradzony” siegnac, jak głosi bowiem najstarsza zasada marketingu - “nie ważne jak gadają, ważne ze gadają”! Podobnie jak w przypadku Teatru Narodowego w Krakowie im. Juliusza Słowackiego, ilekroć władza cenzuruje sztukę i kulturę, jej odbiorcy w naszym kraju tym bardziej tłumnie wydaja się ich pożądać! </p><p>Komu poleciłbym w pierwszej kolejności książkę Piotra Zychowicza? W mojej ocenie jest to znakomita publikacja dla wszystkich zainteresowanych tematyką historii II Wojny Światowej. Temat Wołynia obecny jest w dyskusji publicznej od wielu lat, nie było jednak głosu tak mocnego, jak opracowanie “Wołyń zdradzony” - autor uderza w pomniki osób, które w przeszłosci podejmowały decyzję, od lat noszone są na rekach jako członkowie Podziemnego Państwa Polskiego, tymczasem ich biało - czary obraz obecny w literaturze faktu i świadomości kolejnych pokoleń wymaga rewizji, ponownego rozliczenia się z przeszłością. Jednocześnie czytelnicy do tej pory niechętnie sięgający po opracowania historyczne znajda w książce “Wołyń zdradzony” prawdę o losach swoich rodaków, które miały miejsce zaledwie 80 lat temu – jeszcze na poczatku 2022 roku, wydawało się, ze chaos wojny nigdy nie wróci do Europy, tymczasem obecnie w obliczu działań w Ukrainie nikt nie może być tego pewny. Tym bardziej warto znać przeszłość, aby lepiej rozumieć teraźniejszość, i unikać błędów na przyszłość - dziś obowiązek w tym zakresie spoczywa na każdym z nas, na jesień 2023 roku będą wybory, które zdecydują, kto będzie stal na czele polskiego państwa w tym szalenie niespokojnym czasie – sięgajmy po wiarygodne źródła, słuchajmy i czytajmy mądrych ludzi, podejmujmy najlepsze decyzje. Tego życzę sobie i wam! </p>