Stan książek
Nasze książki są dokładnie sprawdzone i jasno określamy stan każdej z nich.
Nowa
Książka nowa.
Używany - jak nowa
Niezauważalne lub prawie niezauważalne ślady używania. Książkę ciężko odróżnić od nowej pozycji.
Używany - dobry
Normalne ślady używania wynikające z kartkowania podczas czytania, brak większych uszkodzeń lub zagięć.
Używany - widoczne ślady użytkowania
zagięte rogi, przyniszczona okładka, książka posiada wszystkie strony.
Śmierć jubilera
Masz tę lub inne książki?
Sprzedaj je u nas
W warszawskiej placówce sieci Jubiler miało miejsce dramatyczne włamanie. Złodziej zdołał włamać się do sejfu na zapleczu i zabrać biżuterię, której wartość sięga niemal dwóch milionów złotych. Niestety, podczas tego zdarzenia życie stracił kierownik sklepu, który zginął od uderzenia w głowę. Pracownicy sklepu zeznali, że dzień przed zdarzeniem dzwonił do nich główny księgowy, prosząc kierownika o pozostanie w sklepie, aby rozwiać wątpliwości dotyczące dokumentacji. Jednak sam księgowy stanowczo twierdzi, że żadnego telefonu nie wykonywał, nie odwiedzał również sklepu w tym czasie, ale brak mu alibi na ten niefortunny wieczór. Kapitan Janusz Tokarski, prowadzący śledztwo, zauważył dziwne zachowanie pracowników podczas ich przesłuchań, jakby coś przed nim ukrywali. Dodatkowo, wydaje się mało prawdopodobne, aby sam księgowy potrzebował włamywać się do sejfu, skoro dostęp do kluczy miał kierownik sklepu. Cała sprawa okazuje się bardziej skomplikowana, niż to początkowo wyglądało.
Wybierz stan zużycia:
WIĘCEJ O SKALI
W warszawskiej placówce sieci Jubiler miało miejsce dramatyczne włamanie. Złodziej zdołał włamać się do sejfu na zapleczu i zabrać biżuterię, której wartość sięga niemal dwóch milionów złotych. Niestety, podczas tego zdarzenia życie stracił kierownik sklepu, który zginął od uderzenia w głowę. Pracownicy sklepu zeznali, że dzień przed zdarzeniem dzwonił do nich główny księgowy, prosząc kierownika o pozostanie w sklepie, aby rozwiać wątpliwości dotyczące dokumentacji. Jednak sam księgowy stanowczo twierdzi, że żadnego telefonu nie wykonywał, nie odwiedzał również sklepu w tym czasie, ale brak mu alibi na ten niefortunny wieczór. Kapitan Janusz Tokarski, prowadzący śledztwo, zauważył dziwne zachowanie pracowników podczas ich przesłuchań, jakby coś przed nim ukrywali. Dodatkowo, wydaje się mało prawdopodobne, aby sam księgowy potrzebował włamywać się do sejfu, skoro dostęp do kluczy miał kierownik sklepu. Cała sprawa okazuje się bardziej skomplikowana, niż to początkowo wyglądało.
