Dodana przez
Ewka
w dniu 21.05.2024
Opinia użytkownika sklepu
<p>Lubie podroby? Jadalne wnętrzności zwierząt, które serwują w niektórych restauracjach, długi czas budziły moje obrzydzenie. Kompletnie nie mogłam się przekonać do ich spróbowania. Zazwyczaj lubię próbować nowych rzeczy, ale na sam widok wątróbek, jelit i żołądka czy śledziony, traciłam apetyt. Literatura bywa jednak inspirująca i nowa powieść Katarzyny Bondy pod tytułem „Miłość leczy rany” zachęciła mnie do przełamania swoich wewnętrznych awersji. Polska pisarka zabrała nasz w podróż niezwykłą, inną do wszystkiego, co proponowała do tej pory. Oto bowiem autorka poczytnych kryminałów kreśli powieść otwierająca nową trylogie, która z kryminałem wiele wspólnego nie. Książka „Miłość leczy rany” to obyczaj w najlepszym tego słowa znaczeniu, Katarzyna Bonda nie byłaby jednak sobą, gdyby zrezygnowała z wątków sensacyjnych, ocierających się miejscami o intrygę kryminalną. Nowa powieść polskiej pisarki wymagała ogromnej pracy, związanej z researchem. Dość powiedzieć, że książka „Miłość leczy rany” czekała na swoje „5 minut” ponad 18 lat – tyle zajęło autorce zebranie materiałów, przemyślenie fabuły i jej oddanie słowami na kartach powieści. Czy warto było czekać? Jeśli uwielbiacie Bondę za sagę z Hubertem Meyerem lub Saszą Załuską, to możecie czuć się lekko skonsternowani po lekturze powieści „Miłość leczy rany”. Jeśli jednak macie otwartą głowę, znacie dorobek pisarki i wiecie, jak wiele ma do powiedzenia między słowami, książka polskiej pisarki otworzy przed wami bramy do nowej rzeczywistości. Panie i Panowie, Katarzyna Bonda zaprasza w podróż po kazachskich stepach! <br><br>W przeszłości zdarzyło mi się podejść do twórczości Katarzyny Bondy z pewnym dystansem. O polskiej pisarce zrobiło się głośno, gdy szturmem wdarła się na szczyty popularności w zakresie literatury kryminalnej. Czy autorka książki „Miłość leczy rany” tworzy znakomite kryminały? Bez wątpienia tak. Czy jej książki to coś więcej niż znakomite kryminały? Tu również odpowiedź może być tylko twierdząca. Jak to się zatem stało, że polska pisarka tak śmiało eksperymentuje z gatunkiem obyczajowym? Moim zdaniem obietnice podobnych, odważnych ruchów ze strony Katarzyny Bondy mieliśmy już na łamach wspomnianych serii cyklu z Hubertem Meyerem i Saszą Załuską. W przypadku jednej i drugiej postaci intryga kryminalna pozostawała w centrum uwagi, niemniej polska pisarka poświęca sporo czasu i przestrzeni w swoich książkach, aby nakreślić osobowość i charakter swoich bohaterów, przez co stają się oni szalenie wiarygodni w oczach czytelnika. Pamiętam doskonale wrażenie, jakie wywołała na mnie książka „Florystka”, trzecia z kolei o perypetiach policyjnego profilera, Huberta Meyera. W dwóch poprzednich częściach postać ta była stopniowo odkrywana przed czytelnikiem, co nie ukrywam, potęgowało moja ciekawość i to właśnie w trzeciej książce autorka zaproponowała totalne wywrócenie dobrze znanego mi już świata. Nagle okazało się, że co prawda poruszamy się nadal w kryminalnej otchłani policyjnych dochodzeń, gdzie tytułowy bohater miał kluczową rolę do odegrania, jednak o nim samym niewiele było wiadomo. Można było zakładać, że tak będzie, wszak Katarzyna Bonda wzorowała się na jego rzeczywistym pierwowzorze, Bogdanie Lachu. Człowiek ten nie słynął ze szczególnie ekspresyjnego zachowania, co jak mniemam, utwierdziło Katarzynę Bondę w przekonaniu, że w tym zawodzie o ludziach wiadomo niewiele. Wspominam o tym dlatego, że już wówczas w moich oczach widać było wyraźnie, że Katarzynę Bondę mocno ciągnie w stronę powieści obyczajowych, choć określenie to nie oddaje w pełni stopnia złożoności bohaterów opisanych przez polską pisarkę. Wspomniana wcześniej „Florystka” była w istocie kryminałem z elementami thrillera psychologicznego. Nie dość, że Hubert Meyer pił na umór i wdawał się w kolejne namiętne romanse celem zapomnienia o swoich niepowodzeniach, to jeszcze tytułowa „Florystka” okazała się lokalną wiedźmą, której cecha była umiejętność komunikacji z duszami zza światów, to jeszcze finalnie okazało się, że była to najlepsza książka w całej serii. A warto powiedzieć, że książek jest aż osiem (niedawno ukazała się powieść „Kobieta w walizce”, której jednak okazji czytać jeszcze nie miałam). Czy to znaczy, że pozostałe książki o policyjnym profilerze były kiepskie? W żadnym wypadku! Aktualnie, kiedy myślę o tym z pewnej perspektywy, wydaje mi się, że czytelnik, sugerując się nazwiskiem autorki, poszukiwał w jej powieściach wciągające intrygi kryminalnej i na tej podstawie oceniał zawartą w książce treść. Tymczasem Katarzyna Bonda udowodniła, że dysponuje fantastycznym warsztatem pisarskim i równie doskonałym zmysłem obserwacji, który pozwala jej syntezować wnioski i w wierny sposób oddawać otaczającą nas rzeczywistość. Tak było z Hubertem Meyerem, który pozostawał w cieniu swoich sukcesów za sprawą tajemnic z przeszłości, tak było również z Saszą Załuska, która przez owe tajemnice wpadła w alkoholizm i nigdy tak naprawdę nie uwolniła się ani od alkoholu, ani od dawnych sekretów. Katarzyna Bonda wydaje się znakomicie rozumieć, że współczesny człowiek wiedzie zdecydowanie bardziej złożone życie, aniżeli miało to miejsce jeszcze trzy, cztery dekady temu. Wówczas konkubinat pomiędzy kobietą z polski i uciekinierem z Kazachstanu przypominałby mezalians. Obecnie to nikogo nie dziwi, za to wielu ciekawi. Dlatego uważam, że książka „Miłość leczy rany” to nowe otwarcie w dziedzinie rodzimej literatury kryminalno-sensacyjno-obyczajowo-psychologicznej. Inaczej mówiąc, Katarzyna Bonda obiecuje dla każdego coś miłego. Na przykład podroby serwowane w odległych rejonach Kazachstanu, gdzie nic nie ma prawa się zmarnować. Nawet głowa wielbłąda. Serio! <br><br>No dobra, przejdźmy do rzeczy, bo wiem, że nie możecie się już doczekać wniosków bezpośrednio związanych z książką „Miłość leczy rany”! Przedstawiona przez Katarzynę Bondę opowieść dotyczy dwójki młodych ludzi. Na pierwszy plan wysuwają się postacie Igora oraz Tośki. Mężczyzna jest z pochodzenia Kazachem, urodził się i spędził wiele lat w swojej ojczyźnie, jego przeszłość wydaje się jednak od samego początku otaczać potężna mgła domysłów i niedopowiedzeń. Klimat ten udziela się również Tosce, dziewczynie Igora. Para spotkała się w 1997 roku na dyskotece w Srebrnej Górze, a płomienne uczucie połączyło ich ścieżki życia na kolejne lata. Historia rozgrywa się w zasadzie na trzech różnych liniach czasowych: wspomniane spotkanie miało miejsce w 1997 roku i fragmenty z nim związane mówią nam najwięcej o uczuciach, jakie połączony Igora i Tośkę. Inaczej prezentuje się linia czasowa związana z rokiem 1994. Wówczas Igor, a tak naprawdę Kerej, żyje gdzieś na prowincji w Kazachstanie, gdzie prawo stanowione jest przez lokalne autorytety religijne. Instytucje państwowe, jeśli są obecne, to tylko symbolicznie. To jednak nie organy ściągania w takich okolicznościach tworzą zasady współżycia społecznego, ale przywódcy religijni, zwłaszcza gdy rzecz dzieje się w państwie szczególnie naznaczonym wyznawcami Islamu. Jest to bez wątpienia najciekawszy wątek w moich oczach, powieść „Miłość leczy rany” miejscami przypomina zwiedzane świata z Cejrowskim. Obowiązkowo bez butów, bo te i tak w Kazachstanie mało kto miał. Bieda, bezrobocie, przemoc i lokalni watażkowie. Taki oto klimat Kazachstanu przedstawia nam Katarzyna Bonda, zapraszając jednocześnie w podróż w czasie do połowy lat 90’ ubiegłego wieku. Trudno uznać, aby opisy autorki były efektem jedynie jej wyobraźni, polska pisarka znana jest z pracy organicznej przy konstruowaniu świata opisanego w swoich powieściach. Igor w przeszłości zabił kilka osób. Ile? Nie wiadomo dokładnie. Dlaczego? Tośka na to pytanie również nie zna odpowiedzi, co dziewczynie wyraźnie nie daje spokoju i nawet cztery lata po spotkaniu w Srebrnej Górze, bohaterka powieści „Miłość leczy rany” wciąż ma poczucie, że niewiele wie o swoim facecie. Nie ma na tym świecie siły, która powstrzymałaby ciekawość kobiety, jednak w tym przypadku uprzedza Tośkę sam mężczyzna, który zgłasza się przed oblicze prokuratora i organów ściągania. Okazuje się, że Igor, czyli Kerej, zabił w przeszłości kilku mężczyzn, a motywy zbrodni są niejasne. Mężczyzna twierdzi, że kierowała im potrzeba uwolnienia się od oprawców, między słowami możemy przeczytać, że Kazachstan to inny świat, gdzie honor stawia się ponad wszystko. Również życie i śmierć, a to z kolei implikuje zupełnie inne okoliczności zbrodni, niż śledczy początkowo zakładają. Minęło jednak siedem lat od czasu wspomnianych wydarzeń, gdy w 2001 roku splatają się wszystkie wspominane wcześniej watki. </p><p>Wspomniałam na wstępie o tych paskudnych podrobach i wątki związane z nimi pojawiają się parokrotnie na łamach książki „Miłość leczy rany”. Naturalnie Katarzyna Bonda nie poszła w prozę kulinarną, podobne zabiegi służą przedstawienia tła opisanego świata, jego osobliwych zwyczajów i rytuałów, które z polskiego punktu widzenia mogą budzić momentami spore zdziwienie. Nie interesuje się jakoś szczególnie regionem Azji Centralnej, Kazachstan zaimponował mi w tym roku w sumie parę razy, kiedy jawnie postawił się prezydentowi Federacji Rosyjskiej, Władimirowi Putinowi. Kraj tej wydaje się z odwagą patrzeć w przyszłość, widząc siebie w roli kooperującego zarówno z Europą, jak i Zachodem. W lipcu tego roku świat obiegły słowa prezydenta Kazachstanu Kasyma-Żomarta Tokajewa, gdy zwrócił się on do zachodu ze słowami, że jego kraj ma potencjał i możliwości, aby zastąpić Rosję w dostawach ropy oraz gazu. Jeśli jednak chodzi o przeszłość tego potężnego kraju bez dostępu do morza, to niewiele było mi wiadomo – kojarzę z końcówki lat 90’ wieku, że w naszym kraju więcej było obywateli Wietnamu czy Gruzji, niż Kazachstanu, co szczególnie było widać na nielegalnych zakupach na stadionie X lecia. Książka „Miłość leczy rany” daje czytelnikowi możliwość niezwykłą, dotyczy bona bowiem nie tyle poznania Kazachstanu, ile jego unikatowej kultury, znakomicie skądinąd przedstawionej przez autorkę. Warto wspomnieć, że Katarzyna Bonda w przeszłości była wielokrotnie w Kazachstanie. Podróże autorki związane były ze zbieraniem materiałów do swojej książki. Tym samym opisy autorki związane z przeżyciami głównego bohatera w roku 1994 są wyjątkowo interesujące, miejscami mroczne i zupełnie jak gdyby innego świata. Katarzyna Bonda z powodzeniem odkrywa zawiłości ludzkiej psychiki w swojej książce, szczególnie dotyczy to postaci Toski. Dziewczyna kocha swojego chłopaka, ten jednak nie mówi jej wszystkiego i właśnie ta niepewność zdaje się trawić główną bohaterkę od środka niczym żywy ogień. Czy Tośka zdołała się uwolnić od swoich podejrzeń? Z czego one tak naprawdę wynikały i kto w związku Toski i Igora miał więcej do ukrycia, a kto miał więcej do stracenia? <br><br>Jeśli szukacie niebanalnej historii psychologiczno-obyczajowej z elementami sensacji i mocnego thrillera, to szczególnie polecam wam książkę „Miłość leczy rany”. Tytuł, jak to bywa w przypadku twórczości Katarzyny Bondy, jest nieco przewrotny. Polska autorka to ambitna kobieta. Bonda w przeszłości była dziennikarką śledczą i wiele lat ciężkiej pracy wyniosło ją do roli najpoczytniejszej pisarki w naszym kraju. Powodów takiego stanu rzeczy jest kilka, a moim ulubionym jest fakt, Katarzyna Bonda poważnie podchodzi do czytelnika. Przeczytałam kilkanaście książek polskiej pisarki i ani razu nie czułam się zrobiona w bambuko. Mam na myśli sytuacje, kiedy sięgam po książkę i dostaję totalną wydmuszkę z ładną, minimalistyczną szatą graficzna na okładce. Przeciwnie, mam wrażenie, że Katarzyna Bonda to bardzo świadoma samej siebie kobieta, która z powodzeniem oddaje zmiany społeczne, jakie dokonują się w naszym kraju w ciągu ostatnich lat. Czasami polska pisarka prowokuje do myślenia, innym razem daje nadzieje, jednak przy każdym spotkaniu oferowała mi rozrywkę nieporównywalną z niczym innym na rynku rodzimej beletrystyki. <br><br>Książkę „Miłość leczy rany” przeczytałam w trzy dni. Styl autorki zachwyca, sprawia, że kolejne strony przeciekają przez palce niczym woda. Do końca tego roku zostało jeszcze trzy tygodnie, w tym czasie zamierzam przeczytać drugą część pod tytułem „Miłość czyni dobrym”. Nieco sentymentalne zrobiły nam się tytuły tej serii, nie dajmy się jednak zwieść - kryją się w nich najlepsze intrygi kryminalne w wykonaniu najlepszej polskiej pisarki. </p>