Legendy i Latte

O rety! Czy „cozy fantasy” to już oficjalny gatunek? Bo jeśli tak, to absolutnie potrzebuję więcej czegoś takiego w swoim życiu!

Nie wiem, czego się spodziewałam, sięgając po tę książkę. Okładka sugerowała mi coś w stylu fanfika z „Dungeons and Dragons”. Ale że nie znam tej gry, pomyślałam, że to pewnie nie będzie dla mnie. Ha, jak bardzo się myliłam. Viv ma dość życia łowczyni nagród i odkłada miecz. Ta orczyca postanawia osiąść i wieść spokojne życie, otwierając kawiarnię w mieście Thune. Ale czy naprawdę uda jej się zostawić dawne życie za sobą i znaleźć sukces oraz nowy dom – zwłaszcza w mieście, gdzie jest zupełnie obca, a ludzie nawet nie wiedą, czym jest kawa?
Ach, ta historia! Jest przepełniona radością i sercem na każdej stronie. Czytanie jej to jak otulenie się najdelikatniejszym, najcieplejszym uściskiem. Nie trzeba być orkiem ani łowcą nagród, by docenić jej przesłanie – o zaczynaniu od nowa, odnajdywaniu siebie i miejsca, do którego się należy, i otwieraniu serca na rzeczy, o których wcześniej nawet się nie marzyło. To sedno ludzkiego doświadczenia, a ta książka oddaje je w najpiękniejszy możliwy sposób.
Ale nazwanie tej historii „przytulną” wcale nie znaczy, że jest nudna. Wręcz przeciwnie – nie brakuje w niej emocji i napięcia, wszystkiego, co sprawiało, że przewracałam kolejne strony w zawrotnym tempie. Chciałam ją pochłonąć, ale jednocześnie delektować się nią powoli. Nie potrafię wymienić ani jednej rzeczy, która by mi się nie podobała – postacie, fabuła, styl – wszystko było w punkt.
Doskonale rozumiem, skąd ten cały szum wokół tej książki, i z czystym sercem ją polecam. Wiem, co sobie myślisz: „Ale ja, Yun, nie czytam książek o orkach, hobach i gnomach”. Cóż, ja też nie – a jednak jestem tu, zakochana po uszy. Oczywiście, jeśli lubisz tylko opowieści o smutku i cierpieniu, to może nie będzie coś dla ciebie. Ale jeśli pragniesz historii prawdziwie ciepłej i uroczej – tej absolutnie nie można przegapić.

Czasem czytelnik fantasy chce trochę wytchnienia od skomplikowanych fabuł, dramatycznych wydarzeń i intryg. I takie wytchnienie dało mi trafienie na "Legendy i Latte", historię, która z fantastyką ma wiele wspólnego, ale jednocześnie to powiew świeżości.Główną bohaterką jest Viv, ork. Po życiu spędzonym na tułaczkach od bitwy do bitwy, chce czegoś innego - otworzyć kawiarnię i rozpocząć spokojne życie. Brzmi dosyć prosto, ale właśnie w tej prostocie tkwi urok historii! Książka ma w sobie dużo ciepła, humoru i przytulność, którą daje opowieść o codziennych sprawach, nawet jeśli dzieje się w świecie pełnym magicznych stworzeń.Sama książka ogromnie mi się spodobała i sprawiła wielką frajdę z czytania! Moim zdaniem,"Legendy i Latte" to cudownie relaksująca historia, idealna dla tych, którzy chcą odpocząć przy książce, zanurzyć się w klimacie i zobaczyć świat fantasy z zupełnie innej perspektywy.

Jest to dla mnie coś innego niż dotychczas czytałam.
Książka nie jest powalająca, ale jest lekka. Na pewno przyjemna odskocznia od bardziej poważnych książek.