Na zakręcie

Sięgając po książki Nicholasa Sparksa, zawsze wiem, na jaki rodzaj emocjonalnej historii miłosnej trafię. Dają mi one poczucie komfortu i bezpieczeństwa. Zawsze mogę liczyć na to, że zostanę wciągnięta w życie jego małomiasteczkowych bohaterów. Postacie są napisane realistycznie, mam wrażenie, że ich znam, z ich wadami, zaletami i wszystkimi innymi cechami, i zazwyczaj chcę się przenieść do miasteczka, które opisuje. Jasne, czasem historie są przewidywalne i zdarza się, że historia rozwija się nierealistycznie szybko, ale mimo to jego historie zawsze czyta się z przyjemnością, co sprawia, że wracam po więcej. Wiedziałam więc na co się piszę, sięgając po "Na zakręcie".
Zastępca szeryfa Miles Ryan wciąż nie może pogodzić się ze śmiercią ukochanej żony w wypadku, do którego doszło prawie dwa lata temu. Miles wciąż pławi się w żalu i wyrzuca sobie, że jako stróż prawa nie jest w stanie znaleźć winnego. Gdyby nie ich mały syn Jonah, Miles prawdopodobnie nie znalazłby w sobie siły, by przetrwać dzień.
W tym momencie do akcji wkracza Sara Andrews, nauczycielka jego syna. Kiedy Jonah zaczyna mieć problemy z nauką, Sara proponuje mu korepetycje i nawiązuje się między nimi więź. Sara ucieka przed problemami i sekretami, na czele z komplikacjami rozwodowymi. Para głównych bohaterów zakochuje się w sobie dość szybko i właśnie zaczyna widzieć prawdziwą przyszłość razem, kiedy przeszłość Milesa powraca, rozdzierając wszystko na strzępy. Nie chcąc zapomnieć o swojej zmarłej żonie i mając obsesję na punkcie znalezienia jej zabójcy i ostatecznego zamknięcia sprawy, mogę szczerze powiedzieć, że byłam zaskoczona wydarzeniami, których nie przewidziałam.
"Na zakręcie" zaskakuje tym, że przez cały czas utrzymuje poczucie tajemnicy, często opuszczając główny wątek miłosny i pozwalając nam zagłębić się w historię "kryminalną". Sparks powoli rozwija fabułę, aż do szokującego ujawnienia na końcu. Szczerze mówiąc, nie wiedziałam, jak cała ta książka mogłaby się zakończyć, więc byłam dość zaskoczona ostatnimi kilkunastoma stronami.
Bardzo podobało mi się wniknięcie w głowę kierowcy, który uciekł z miejsca wypadku, i powolne odkrywanie, kim on jest, co sprawiło, że bardzo współodczuwałam jego sytuację. Książkę czytało się przez to bardzo ciekawie, choć nużyła mnie odrobinę gdzieś w połowie. Mimo to polecam tę lekturę.

Sięgając po książki Nicholasa Sparksa, zawsze wiem, na jaki rodzaj emocjonalnej historii miłosnej trafię. Dają mi one poczucie komfortu i bezpieczeństwa. Zawsze mogę liczyć na to, że zostanę wciągnięta w życie jego małomiasteczkowych bohaterów. Postacie są napisane realistycznie, mam wrażenie, że ich znam, z ich wadami, zaletami i wszystkimi innymi cechami, i zazwyczaj chcę się przenieść do miasteczka, które opisuje. Jasne, czasem historie są przewidywalne i zdarza się, że historia rozwija się nierealistycznie szybko, ale mimo to jego historie zawsze czyta się z przyjemnością, co sprawia, że wracam po więcej. Wiedziałam więc na co się piszę, sięgając po "Na zakręcie".
Zastępca szeryfa Miles Ryan wciąż nie może pogodzić się ze śmiercią ukochanej żony w wypadku, do którego doszło prawie dwa lata temu. Miles wciąż pławi się w żalu i wyrzuca sobie, że jako stróż prawa nie jest w stanie znaleźć winnego. Gdyby nie ich mały syn Jonah, Miles prawdopodobnie nie znalazłby w sobie siły, by przetrwać dzień.
W tym momencie do akcji wkracza Sara Andrews, nauczycielka jego syna. Kiedy Jonah zaczyna mieć problemy z nauką, Sara proponuje mu korepetycje i nawiązuje się między nimi więź. Sara ucieka przed problemami i sekretami, na czele z komplikacjami rozwodowymi. Para głównych bohaterów zakochuje się w sobie dość szybko i właśnie zaczyna widzieć prawdziwą przyszłość razem, kiedy przeszłość Milesa powraca, rozdzierając wszystko na strzępy. Nie chcąc zapomnieć o swojej zmarłej żonie i mając obsesję na punkcie znalezienia jej zabójcy i ostatecznego zamknięcia sprawy, mogę szczerze powiedzieć, że byłam zaskoczona wydarzeniami, których nie przewidziałam.
"Na zakręcie" zaskakuje tym, że przez cały czas utrzymuje poczucie tajemnicy, często opuszczając główny wątek miłosny i pozwalając nam zagłębić się w historię "kryminalną". Sparks powoli rozwija fabułę, aż do szokującego ujawnienia na końcu. Szczerze mówiąc, nie wiedziałam, jak cała ta książka mogłaby się zakończyć, więc byłam dość zaskoczona ostatnimi kilkunastoma stronami.
Bardzo podobało mi się wniknięcie w głowę kierowcy, który uciekł z miejsca wypadku, i powolne odkrywanie, kim on jest, co sprawiło, że bardzo współodczuwałam jego sytuację. Książkę czytało się przez to bardzo ciekawie, choć nużyła mnie odrobinę gdzieś w połowie. Mimo to polecam tę lekturę.

Co może zrobić mężczyzna, gdy miłość jego życia ginie w wypadku? Szeryf Miles Ryan poczuł, że coś w nim umarło w noc, kiedy jego żona Missy została śmiertelnie potrącona. Missy oprócz tego, że była miłością życia Milesa, była także matką ich syna Jonaha. Szeryf jest zatem zdeterminowany, by znaleźć jej zabójcę i spędził następne dwa lata, koncentrując się na badaniu każdego tropu.
Jakoś tak się zdarzyło, że nigdy w życiu nie czytałam ani jednej książki Nicholasa Sparksa. Owszem znam filmowy "Pamiętnik”, ale nie miałam nigdy w ręku żadnej powieści tego autora. "Na zakręcie” jest więc moim pierwszym kontaktem ze Sparksem i już teraz wiem, że nie ostatnim.
Podczas gdy Miles pogrążał się w swoich poszukiwaniach, siedmioletni Jonah cierpi. Brakuje mu nie tylko matki, ale i ojca, który popada w coraz głębszą obsesję. Ucierpiały na tym jego wyniki w szkole. Sara Andrews, nauczycielka Jonaha, postanowiła zaradzić tej sytuacji, sugerując, że Jonah potrzebuje korepetycji i zaproponowała, że będzie mu pomagać po lekcjach, czego normalnie by nie zrobiła. Kobieta zaczyna darzyć Jonaha sympatią i czuje pociąg do przystojnego szeryfa, z którym zaczyna się spotykać. Wkrótce uświadamia sobie, że zakochuje się w Milesie, choć wie, że związek jest mało prawdopodobny, bo on wciąż kocha swoją zmarłą żonę. Ale Miles jest zaskoczony, że sam zakochał się w Sarze i planuje spędzić z nią resztę życia. Czy jednak uda im się pokonać demony przeszłości. Czy Miles będzie gotowy uwolnić się od Missy, by być z Sarą?
Sparks wywołuje szereg, często bardzo skrajnych emocji, pozwalając czytelnikowi wczuć się w ból swoich bohaterów. Bardzo podoba mi się klimat tej powieści. Ma taki posmak typowego małego amerykańskiego miasteczka z jego pięknem i przywarami. To z jednej strony powieść obyczajowa, ale z drugiej strony wątek "kryminalny” jest tutaj bardzo wyraźny. Kibicowałam bardzo dwójce głównych bohaterów – myślę, że są oni świetnie napisani. Cały czas zastanawiałam się, jak skończy się ich historia i liczyłam na szczęśliwe zakończenie dla ich obojga. I nie chcę nic zdradzać… ale zaskoczyłam się zakończeniem książki. Polecam. "Na zakręcie” to historia, która wciąga na długo po przeczytaniu ostatniej strony. Przez parę dni nie mogłam jej kompletnie wyrzucić z głowy.

Co może zrobić mężczyzna, gdy miłość jego życia ginie w wypadku? Szeryf Miles Ryan poczuł, że coś w nim umarło w noc, kiedy jego żona Missy została śmiertelnie potrącona. Missy oprócz tego, że była miłością życia Milesa, była także matką ich syna Jonaha. Szeryf jest zatem zdeterminowany, by znaleźć jej zabójcę i spędził następne dwa lata, koncentrując się na badaniu każdego tropu.
Jakoś tak się zdarzyło, że nigdy w życiu nie czytałam ani jednej książki Nicholasa Sparksa. Owszem znam filmowy "Pamiętnik”, ale nie miałam nigdy w ręku żadnej powieści tego autora. "Na zakręcie” jest więc moim pierwszym kontaktem ze Sparksem i już teraz wiem, że nie ostatnim.
Podczas gdy Miles pogrążał się w swoich poszukiwaniach, siedmioletni Jonah cierpi. Brakuje mu nie tylko matki, ale i ojca, który popada w coraz głębszą obsesję. Ucierpiały na tym jego wyniki w szkole. Sara Andrews, nauczycielka Jonaha, postanowiła zaradzić tej sytuacji, sugerując, że Jonah potrzebuje korepetycji i zaproponowała, że będzie mu pomagać po lekcjach, czego normalnie by nie zrobiła. Kobieta zaczyna darzyć Jonaha sympatią i czuje pociąg do przystojnego szeryfa, z którym zaczyna się spotykać. Wkrótce uświadamia sobie, że zakochuje się w Milesie, choć wie, że związek jest mało prawdopodobny, bo on wciąż kocha swoją zmarłą żonę. Ale Miles jest zaskoczony, że sam zakochał się w Sarze i planuje spędzić z nią resztę życia. Czy jednak uda im się pokonać demony przeszłości. Czy Miles będzie gotowy uwolnić się od Missy, by być z Sarą?
Sparks wywołuje szereg, często bardzo skrajnych emocji, pozwalając czytelnikowi wczuć się w ból swoich bohaterów. Bardzo podoba mi się klimat tej powieści. Ma taki posmak typowego małego amerykańskiego miasteczka z jego pięknem i przywarami. To z jednej strony powieść obyczajowa, ale z drugiej strony wątek "kryminalny” jest tutaj bardzo wyraźny. Kibicowałam bardzo dwójce głównych bohaterów – myślę, że są oni świetnie napisani. Cały czas zastanawiałam się, jak skończy się ich historia i liczyłam na szczęśliwe zakończenie dla ich obojga. I nie chcę nic zdradzać… ale zaskoczyłam się zakończeniem książki. Polecam. "Na zakręcie” to historia, która wciąga na długo po przeczytaniu ostatniej strony. Przez parę dni nie mogłam jej kompletnie wyrzucić z głowy.