Dodana przez
Ania
w dniu 10.07.2024
Opinia użytkownika sklepu
<p>Mój wspaniały małżonek zabrał dziś syna do Parku Sląskiego, gdzie okazji do zabawy jest zawsze co niemiara, a ja w tym czasie mam chwilę dla siebie, które zwykle wykorzystuje na nadrabianie zaległości w literaturze. Jesień to czas, który sprzyja czytaniu powieści kryminalnych, miesiąc temu zamówiłam trzy książki Katarzyny Bondy i jestem... w połowie. Kiedyś było to nie do pomyślenia – potrafiłam dobry kryminał wciągnąć w ciągu jednego, dwóch wieczorów, jednak obowiązki rodzicielskie wywróciły moje priorytety zupełnie do góry nogami ?. Dzisiejsza sytuacja ma też drugie dno, po południu jest mecz Polska – Francja w ramach Mistrzostw Świata w piłce nożnej i spodziewam się, że moi cudowni panowie ładują teraz baterie przed tym spotkaniem, kilka dni temu byli chyba najgłośniejsi na całym osiedlu w celebrowaniu przegranego meczu, który okazał się finalnie przepustką do dalszej gry na Mundialu w Katarze. Szkoda, że nie widzieliście, gdy Argentyna strzeliła nam pierwszą bramkę. Nasz synek cieszył się i krzyczał z radości dobre kilka chwil, zanim zorientował się, że bramka owszem padła, ale nie dla nas. Mąż skwitował z uśmiechem zachowanie syna, że ten jednak wdał się we mnie, bo w przeszłości to mi się zdarzały podobne gafy ?. Trudno jednak unikać podobnych niezręczności, jeśli od dwóch lat towarzyszy nam mistrz wpadania we wszystkie możliwe tarapaty, czyli słynny na całym świecie niedźwiadek w czerwonym kapeluszu na głowie. Panie i Panowie, oto wrażenia z piątek części przygód misia Paddingtona, opisanych przez Michaela Bonda w książce pod wiele mówiącym tytułem „Nowe przygody Paddingtona”. Czy jest tu ktoś, kto nie zna pociesznego misia z odległych zakątków Peru, który w tajemniczych okolicznościach pojawił się w stolicy Wielkiej Brytanii i z miejsca skradł serca całej rodzinki Państwa Brown? ? <br><br>Jak wspominałam wyżej, dwa lata minęło od chwili, kiedy zaczęliśmy w domu czytać książki o Misiu Paddingtonie. Nie był to jednak nasz pierwszy wybór w zakresie literatury dziecięcej. Na rodzimym rynku wydawniczym propozycji dla najmłodszych jest co niemiara, dużo tak naprawdę zależy od tego, czego szukamy. Sporo autorów proponuje znakomitą rozrywkę w oczach dzieci, trudno jednak znaleźć w tych opowieściach jakieś ważne elementy edukacyjne, promujące zdrów postawy wśród najmłodszych czytelników. Naszym faworytem długi czas pozostawał „Tupcio Chrupcio” bohater książek Elizy Piotrowskiej. Polska autorka stworzyła postać małej myszki, która skradła serduszka milionów maluchów. Tupcio Chrupcio i jego przygody dedykowane są szczególnie dzieciom do trzeciego roku życia z uwagi na poruszaną tematykę. Trudno o lepsze propozycje dla dzieci w wieku przedszkolnym, bohater książek Elizy Piotrowskiej pomoże maluchom rozstać się z pieluszką, pokonać obawy związane z zasypianiem w nocy, czy też zrozumieć, jak ważne jest regularne szczotkowanie zębów. Dzieci chętnie naśladują inne dzieci, równie chętnie podpatrują swoich bajkowych bohaterów, a bohater książek Elizy Piotrowskiej to bez wątpienia postać godna do naśladowania. Moje dziecko jednak rośnie jak na drożdżach, zmieniają się również jego oczekiwania względem bajek czytanych przed snem. Cztery lata to doskonały wiek, aby podnieść nieco poziom trudności w zakresie lektur przed snem, a opowiadania o małym niedźwiadku w czerwonym meloniku doskonale się w tym zakresie sprawdziły. Dość powiedzieć, że „Tupcio Chrupcio” liczył sobie zazwyczaj 24 strony, tymczasem przygody Paddingtona to opowiadania zamknięte w ponad stu stronicowej księdze, wydanej w twardej oprawie! Skojarzenia z klasycznymi bajkami Hansa Christiana Andersena czy Braci Grimm jak najbardziej na miejscu... ? <br>Książka „mis zwany Paddingtonem”, pierwsza część cyklu o przygodach pociesznego niedźwiadka w czerwonym meloniku okazał się prawdziwym strzałem w dziesiątkę, jeśli chodzi o rozrywkę dla mojego synka w zasadzie od pierwszych chwil spędzonych nad książką Michaela Bonda. Oczywiście początkowo było małe zamieszanie związane z czarno białymi ilustracjami Peggy Fortnum, ale taki już urok klasycznych opowieści dla najmłodszych. Mnie również obrazki bez kolorów początkowo dziwiły, mąż jednak stwierdził, że może to lepiej? Kolorowe ilustracje w bajkach mocno rozpraszają uwagę dzieci, trudno oprzeć się czasem wrażeniu, że takie bajki przypominają pięknie zapakowanego cukierka: minie jakiś czas i będą od nich boleć zęby. W przypadku misia Paddingtona te proporcje są wyraźnie na korzyść opisanej przez brytyjskiego pisarza historii. Pamiętam dobrze, kiedy czytaliśmy początek książki „Miś zwany Paddingtonem” i tłumaczyłam mojemu synkowi, gdzie jest Londyn. Było to zadanie nieco karołomne, mieszkamy w Trójmieście i jedynym sposobem było wyjaśnienie, że to daleko za wielką wodą. Na drugi dzień syn wrócił z przedszkola i powiedział, że rozmawiał z kolegą o zbudowaniu statku, dzięki, któremu popłyną hen daleko, daleko i wkrótce będą piratami. Cóż, wspaniałość historii przedstawionej przez Michaela Bonda polega https://******.**. na tym, że autor... spełnia dziecięce marzenia. Co prawda mój synek nie miał jeszcze okazji być piratem, za to miś Paddington jak najbardziej! W jednej z początkowych opowieści pojawi się motyw niedźwiadka z czerwonym melonikiem na głowie, który również zapragnął pirackich przygód! Zanim jednak to nastąpiło, tytułowy bohater książek Michaela Bonda musiał najpierw znaleźć sobie nowy dom. W tajemniczych okolicznościach znalazł się na dworcu kolejowym i prawie nikt nie zatrzymał się, aby sprawdzić, z czego wynika jego mocno zaniedbany stan i brak higieny osobistej. Miś Paddington to znany łakomczuch i jeszcze większy czyścioch, kto go zna ten, wie, że lubi urządzić sobie kąpiel w wannie, która szybko zamienia się w lokalną powódź, jednak zanim pluszak pojawił się w Londynie, wcześniej przebył dłuuuugą drogę z ciemnych otchłani Peru, co poniekąd tłumaczy jego osobliwy stan w chwili, gdy spotkał Państwa Brown. A w zasadzie to Państwo Brown spotkali Misia Paddingtona, kiedy wracali do domu ze stacji kolejowej, gdzie wcześniej odebrali córkę Judytę wracającą z wakacji. Wesoła rodzinka zwróciła uwagę na misia w czerwonym meloniku, który trzymał w swoich łapkach karteczkę, treścią, której ktoś prosił o opiekę nad pociesznym niedźwiadkiem. Tytułowy bohater wkrótce otrzymał imię inspirowane nazwa stacji kolejowej, gdzie został odnaleziony przez rodzinę Brown: Paddington. Tak rozpoczęła się przygoda, która miała trwać w najlepsze przez kolejnych 70 lat! A to nie koniec, bo choć w międzyczasie wydano 14 części z pluszowym niedźwiadkiem w roli głównej, to jego popularność nie pozostawia wątpliwości, że dzieciaki na całym świecie czekają na więcej przygód swojego ulubionego przyjaciela! </p><p>Nie sposób mi opisać wszystkie przygody Misia Paddingtona z poprzednich części, warto jednak podkreślić, że Michael Bond z każdą kolejną książką odkrywa nowe perypetie tytułowego bohatera w Londynie i... nie tylko! Pocieszny niedźwiadek odwiedza https://******.**. galerię handlową czy znaną, londyńską restaurację, w poprzedniej odsłonie miał okazję również udać się w zagraniczną podróż z Państwem Brown do Francji. W piątej części noszącej tytuł „Nowe przygody Paddingtona" sprawy nie zawsze toczą się po myśli pluszaka w czerwonym meloniku na głowie. Tytułowy bohater znajduje w czasopiśmie przepis na pyszne toffi, a finał sprawy zaprowadzi Paddingtona do szpitala... możecie się tylko domyślać, jaki był powód hospitalizacji. Kto zna Paddingtona ten wie, że niedźwiadek ponad wszystko umiłował sobie coś dobrego do jedzenia i bywa w tym zakresie szalenie zachłanny ?. Pojawiają się też wątki związane z rozmową z panami policjantami, występem w telewizyjnym show, a swoją rolę do odegrania jak zawsze w historii z Padingtonem będą mieli również okoliczni mieszkańcy, z Panią Bird i Panem Gruberem na czele! Uwielbiam dialogi pluszowego niedźwiadka z tą dwójką, każde z nich nieco inaczej postrzega tytułowego bohatera, oboje jednak widzą w nim kogoś wyjątkowego. Podobnie jak mój synek ? </p><p>A skoro już wspomniałam o bliskich Paddingtonowi osobach: wspomniana pani Bird i Pan Gruber pojawiają się w niemal każdym opowiadaniu Michaela Bonda i nie jest to przypadek. Pluszowy niedźwiadek szybko zyskał sobie przyjaciół, przede wszystkim za sprawą dobrego serduszka i jeszcze lepszym intencji, które nierzadko zamieniają się w prawdziwą katastrofę. Nikt jednak na nikogo nie krzyczy w historiach opisanych przez Michaela Bonda. Najbardziej cierpliwą do naszego ulubieńca w czerwonym meloniku jest oczywiście Pani Bird, z kolei Pan Gruber dzieli z nim słabość do jedzenia w każdej postaci oraz wyszukane maniery, właściwie dla antykwariusza prowadzącego sklep z antykami. Nieco inaczej prezentuje się osobowość pana Curry’ego, który jest świadectwem postawy typowo brytyjskiej – powściągliwy, markotny i z wyraźnym życzeniem do świata, aby ten dał mu święty spokój. Cóż, pojawienie się w okolicy Paddingtona może zwiastować wszystko, oprócz świętego spokoju i wspominany sąsiad regularnie będzie miał okazje się o tym przekonać, nie tylko w książce „Nowe przygody Paddingtona" ?. Ciekawostką może być fakt, że Michael Bond w jednym z udzielonych wywiadów przyznał, że choć pierwsza z książek należących do serii napisał w ciągu kilku dni, to poprzednie miesiące wykorzystał do obserwacji najbliższej okolicy. Można zatem śmiało podejrzewać, że postacie występujące w opowiadaniach z Paddingtonem w roli głównej inspirowane były prawdziwymi ludźmi z otoczenia brytyjskiego pisarza. To tylko jeden z elementów, który nadaje historii z Paddingtonem niezwykle wiarygodnego charakteru. Czasami można zapomnieć, że to niesforny niedźwiadek z końca świata i zobaczyć w nim przyjaciela, jakiego każdy z nas chciał mieć, będąc jeszcze dzieckiem ?. </p>