Stan książek
Nasze książki są dokładnie sprawdzone i jasno określamy stan każdej z nich.
Nowa
Książka nowa.
Używany - jak nowa
Niezauważalne lub prawie niezauważalne ślady używania. Książkę ciężko odróżnić od nowej pozycji.
Używany - dobry
Normalne ślady używania wynikające z kartkowania podczas czytania, brak większych uszkodzeń lub zagięć.
Używany - widoczne ślady użytkowania
zagięte rogi, przyniszczona okładka, książka posiada wszystkie strony.
Wrocław. Książka do pisania
Masz tę lub inne książki?
Sprzedaj je u nas
Pod wpływem ciepłego wiatru, dwaj bracia unieśli się wysoko nad brzegiem Odry, by następnie przemknąć ponad dachami uniwersytetu i ulicą Nożowniczą. Ich trajektoria przecinała przestrzeń nad starym więzieniem, kierując ich w stronę wieży kościoła św. Elżbiety, która z gęstymi kratami na galeryjce odstraszała samobójców. Minęli wieżę na tyle blisko, że niemalże otarli się o jej miedziany hełm, co sprawiło im ogromną radość. Pogo nawet rozważał powrót, by dotknąć blachy wyciągniętą ręką. Wkrótce zatoczyli szeroki łuk nad ulicą Kiełbaśniczą, nieco zwolnili i wyrównali lot, majestatycznie lecąc nad dachami domów od zachodniej strony rynku. Ich lot przyciągnął uwagę przechodniów, którzy ze zdumieniem obserwowali braci lecących w równym szyku obok siebie, z materiałem rozpiętym na stelażach lotni. Gdy krążyli nad rynkiem, zauważyli białą plamę fontanny z szklanymi taflami, wokół której zgromadzili się ludzie, machający do nich entuzjastycznie. Bracia odpowiedzieli machaniem skrzydeł, po czym jeden po drugim, opadając na niewidzialnej dłoni powietrza, osiedli miękko na spiczastym dachu wrocławskiego ratusza.
Wybierz stan zużycia:
WIĘCEJ O SKALI
Pod wpływem ciepłego wiatru, dwaj bracia unieśli się wysoko nad brzegiem Odry, by następnie przemknąć ponad dachami uniwersytetu i ulicą Nożowniczą. Ich trajektoria przecinała przestrzeń nad starym więzieniem, kierując ich w stronę wieży kościoła św. Elżbiety, która z gęstymi kratami na galeryjce odstraszała samobójców. Minęli wieżę na tyle blisko, że niemalże otarli się o jej miedziany hełm, co sprawiło im ogromną radość. Pogo nawet rozważał powrót, by dotknąć blachy wyciągniętą ręką. Wkrótce zatoczyli szeroki łuk nad ulicą Kiełbaśniczą, nieco zwolnili i wyrównali lot, majestatycznie lecąc nad dachami domów od zachodniej strony rynku. Ich lot przyciągnął uwagę przechodniów, którzy ze zdumieniem obserwowali braci lecących w równym szyku obok siebie, z materiałem rozpiętym na stelażach lotni. Gdy krążyli nad rynkiem, zauważyli białą plamę fontanny z szklanymi taflami, wokół której zgromadzili się ludzie, machający do nich entuzjastycznie. Bracia odpowiedzieli machaniem skrzydeł, po czym jeden po drugim, opadając na niewidzialnej dłoni powietrza, osiedli miękko na spiczastym dachu wrocławskiego ratusza.
