Dodana przez
Marek
w dniu 10.07.2024
Opinia użytkownika sklepu
<p>Pochodzę z niewielkiego miasteczka na Podkarpaciu, gdzie w czasach dzieciństwa wyjście do kina jawiło się jako luksus – podczas jeden z takich wizyt miałem okazje obejrzeć film “Ogniem i Miecze”, adaptację książki napisanej przez Henryka Sienkiewicza. Za kamera stał wówczas Jerzy Hoffman, jeden z najwybitniejszych reżyserów przełomu wieku. Film okazał się wielkim sukcesem, rodacy tłumnie ruszyli aby zobaczyć Michała Zebrowskiego i Izabelę Skorupko w rolach głównych, a ich filmowy romans rozpalał wyobraźnię wszystkich.... poza mną ? Zdecydowanie bardziej skupiłem się na tle opowiedzianej historii - I Rzeczpospolita mnie fascynowała, związane z nią obyczaje, stroje, a przede wszystkim odwoływanie się do “sarmatów” przez szlachtę i to na terenach dobrze mi znanych przywodziło na myśl dawne dzieje, kiedy Królestwo Polskie długi czas w Europie występowało w roli mocarstwa – aż trudno uwierzyć, ze później kraj nasz padł ofiarą zaborców, choć genezę upadku łatwo można streścić w zdaniu “Nie chciano płacić na rodzima armię, to wkrótce płacono na armię wroga na naszych ziemiach”. W kolejnych latach rozwijałem moje zainteresowanie literaturą z zakresu historii, paradoksalnie nie ma jednak wielu interesujących pozycji opisujących koleje Państwa Polskiego u szczytu jego potęgi - część historyków prowadzi w tym zakresie badania, ale trudno czytać książki będące opracowaniem stricte naukowym, zwykle pisane są one przez badaczy danego okresu historii dla innych badaczy historii, a przez to przypominają ciężkostrawne danie i nie wywołują ekscytacji. Czasy się jednak dynamicznie zmieniają, na rynku literackim pojawia się co raz więcej autorów, którzy proponują inne spojrzenie – udanie łączą historię z beletrystyką, tworząc w ten sposób opowieści inspirowane prawdą, a jednocześnie przyjemnie sfabularyzowane, przez co czytelnik nie ma poczucia, ze zaśnie pod ciężarem kolejnych dat, nazwisk i miejscowości gdzie toczono kolejne bitwy ? Gorącym nazwiskiem w omawianym zakresie jest Jacek Komuda, który niedawno podjął się nawet współrealizacji serialu pod tytułem “Diabeł Łańcucki” - premiera odbyła się 30 kwietnia 2022 roku. Serial przedstawia losy rodzimej szlachty, zwiazanej z ziemią wokół Przemyśla i Łańcuta, w roli głównej wystąpił Radosław Pazura! Kto nie oglądał ten ma co nadrobić, zwłaszcza ze serial mocno koresponduje z książkami napisanymi przez Jacka Komudę, entuzjastę i pasjonata okresu I Rzeczpospolitej. Jedna z publikacji, które miałem okazje czytać, a która zrobiła na mnie potężne wrażenie jest książka “Warchoły, złoczyńcy i pijanice”, przedstawiająca życie szlachty i zwykłych ludzi w czasach, gdy nie było jeszcze smartfonów, internetu ani nawet białej czekolady! Zainteresowani wrażeniami? To zapraszam do podroży w przeszłości! </p><p>Nie przez przypadek wspomniałem na wstępie obraz Jerzego Hoffmana – w polskiej literaturze obraz historii polski był od wieków mitologizowany, wiązało się to często z potrzeba wykorzystania dawnych czasów do obudzenia patriotycznych postaw w społeczeństwie, gdy Rzeczpospolita znalazła się pod butem trzech zaborców - Austrii, Prus oraz carskiej Rosji. Wówczas to https://******.**. Henryk Sienkiewicz idealizował minione wieki, wskazując na I Rzeczpospolita jako kraj mlekiem i miodem płynący, a jako genezę upadku państwa wskazywał wraz z innymi autorami zdradę niewielkiej grupy ludzi, kojarzonych głownie z Moskwą, która od blisko tysiąca już lat toczy wojny z Polską - dość powiedzieć, że w całej historii nasz kraj walczył z Rosja przynajmniej w dwudziestu wielkich bitwach, które nierzadko decydowały o losach nie tylko naszego kraju, ale również całej Europy. Do dziś wszak Polska bywa znienawidzona w Moskwie, ponieważ jako jedyny naród w historii zdobyliśmy stolicę Rosji – o wadze tego faktu świadczy https://******.**. to, ze po dziś dzień 9 października obchodzone jest w Rosji jako święto “Dzień jedności narodowej”. Recenzowana książka “Warchoły, złoczyńcy i pijanice” nie przedstawia jednak genezy i przebiegu wielkich bitew, skupia się konkretnie na szlachcie jako uprzywilejowanej warstwie społecznej, która przez pewien okres historii świata uchodziła nie tylko za najlepszych wojowników, ale często przypisywano im pochodzenie od mitycznych sarmatów, przez to na zachodzie postrzegano Polaków jako niebezpiecznych zabijaków, skłonnych w równym stopniu do wojaczki, co do urządzania biesiad i świętowania kazdej nadążającej się okazji ? </p><p>Zaczynając lekturę recenzowanej książki warto pamiętać, że już w 2004 roku Jacek Komuda napisał publikację zatytułowaną “Warłochy i pijanice. Czyli poczet hultajów z czasów Rzeczypospolitej Szlacheckiej.” Od tamtego czasu minęło osiemnaście lat i autor wraca ze swoja książka, tym razem modyfikując jej tytuł, uzupełniając również o wiele nowych postaci, opisując przy tym mnóstwo faktów nieznanych do tej pory szerszej publiczności – rożnie to bywa ze wznowieniami, często wydaja się być tylko skokiem na kasę, ale w przypadku książki “Warchoły, złoczyńcy i pijanice” dostajemy opracowanie zdecydowanie obszerniejsze, pełniejsze i... ciekawsze aniżeli pierwowzór wydany przed laty ? Jest to książka dedykowana nie tylko dla miłośników historii, ale przede wszystkim czytelników ciekawych świata, zwyczaje i obyczaje naszych przodków to bowiem temat niezwykle interesujący, momentami wręcz szokujący! ? </p><p>Ta wspaniała wersja książki “Warchoły, złoczyńcy i pijanice” powstała w podobnym czasie do długo oczekiwanego, serialu o jednym z (anty)bohaterów wspomnianej książki - Diable Stadnickim. Jest to postać dobrze znana czytelnikom Komudy, wszak poświecił jej osobną swoją książkę, co tylko podkreśla doniosłość i znaczenia wspomnianej postaci dla losów Rzeczypospolitej w XVII wieku. Trzeba przyznać, ze autor przedstawia czytelnikowi obraz ówczesnej Polski zgoła odmienny od tego do czego przywykliśmy na lekcjach historii - zresztą tych wielkich piewców wspaniałej Polski Koronnej ze wspomnianym Sienkiewiczowej na czele, było do prawdy bardzo wielu i niemal wszyscy przedkładali nam ją jako kraj miodem płynący. Czy tak rzeczywiscie było? Miód owszem, płynął szerokim strumieniem ale wprost do ust pijanic, którzy miedzy jednym i drugim kielichem chętnie sięgali do szabli, zapominając przy tym o rozsądku i przedkładając honor ponad wszystko inne. To co zwraca uwagę w publikacji “Warchoły, złoczyńcy i pijanice” to fakt, ze Komuda nie ma żadnego problemu z opisywaniem zwyczajów szlacheckich dokradnie takimi, jakie one w rzeczywistości były, wolnej od poprawności politycznej czy idealizowanej, romantycznej historii narodu Polskiego. “Warchoły, złoczyńcy i pijanice” to prawdziwy obraz rodzimej szlachty oraz magnaterii, która w swoim życiu kierowała się często maksymą: hulaj dusza, piekła nie ma. </p><p>"Każdy dawny szlachcic polski, choćby nawet najcnotliwszy, zawsze miał w sobie coś z warchoła. A ponieważ chciał być wielki, hojny, wspaniały, musiał postawić na swoim. Dla dawnego pana brata z połowy XVII stulecia niczym było zasiec w karczmie natrętnego zawalidrogę, ubić rywala w pojedynku czy zajechać dwór znienawidzonego sąsiada.” </p><p>Te słowa padają już na poczatku recenzowanej książki, autor niemal od poczatku nie pozostawia zlodzeń w zakresie swojego pomysłu na książkę - “Warchoły, złoczyńcy i pijanice” to w istocie poczet polskich... nie królów, ale hultajów, zabijaków i warchołów! Obraz ten zdecydowanie odbiega od dziejów naszych przodków opisywanych przez Mickiewicza, Sienkiewicza czy też Pani Domańskiej. To co jednak zwraca uwagę w publikacji Jacka Komudy to rozmach – ponad osiemdziesiąt nazwisk, co ciekawe, są wśród nich również kobiety i jest ich całkiem sporo, a przecież nie są to wszyscy ludzie epoki XVII wiecznej, którzy zapisali się w historii! Część nazwisk nie została jednak bliżej przedstawiona z uwagi na bardzo ograniczony materiał źródłowy, nie pozostały po nich choćby legendy czy podania, niekiedy tylko pojedyncze wzmianki w dokumentach, niemej autor zdecydował się bliżej opisać tylko postacie mocniej oparte o historyczne dokumenty. Znając bliżej twórczość autorka książki “Warchoły, złoczyńcy i pijanice” nie mam wątpliwości, ze kolejne, przyszłe wznowienia jego książki będą miały miejsce, wszak sam Komuda podkreśla, ze konsekwentnie prowadzi badania, zbiera informacje i rozmawia z miłośnikami historii na temat kolejnych bohaterów Rzeczpospolitej szlacheckiej! Wśród nazwisk, które zostały bliżej omówione występują te dobrze znane z kart historii, takie jak Bezprym, Daniłowicz, Szczęsny, Koniecpolski, Kossakowski, Ligęzi, Mniszchówna, Potocki, Zborowski, Radziwiłł, czy Stadnicki i Wiśniowiecki. I każda z wyżej wymienionych osobistości została barwnie i ciekawie opisana w książce, co ważne autor otwarcie ich nie ocenia, nie krytykuje, nie wartościuje tez ich roli w polityce państwa, co pozwala lepiej przyjrzeć im się jako ludziom, mniej zaś widzieć w nich nieustraszonych wojowników na pierwszej linii frontu! </p><p>Dla zrozumienia wagi opisywanych bohaterów dla codzienności XVII wiecznej Polski trzeba wspomnieć o kontekscie historycznym – okres ten w dziejach Polski bywa określany jako tzn “Złoty wiek”, co oznaczało, ze nasz kraj czerpał ogromne profity w związku z prowadzonym handlem zagranicznym, głownie w zakresie eksportu zboża. Powodowało to rodzenie się potężnych majtków ziemskich, często pozostających zupełnie poza kontrolą króla, ten bowiem znajdując się pod nieustanna presja rodzimej szlachty, nadawał jej kolejne przywileje i rozszerzał zakres praw, jednocześnie pozbawiając siebie przymiotu władzy najwyższej. W dłuższej perspektywie prowadziło to nieuchronnie do upadku państwa, jednak przez długi czas dawało również szanse, życie poza prawem, a przez to szybkie bogacenie się i zdobywanie chwały. Jacek Komuda na łamach swojej książki trafnie wskazuje, ze Polska była w tamtym czasie krajem niezwykle tolerancyjnym, dość powiedzieć, że... każdy w zasadzie mógł podać się za szlachcica i korzystać z przywilejów, nikt bowiem nie miał narzędzi aby sprawdzić taki rodowód i weryfikować potencjalne oszustwa. Co więcej, zgodnie z prawem, każdy szlachcic miał prawo głosu na sejmikach, nie ważne czy posiadał skromny majątek ziemski, czy tez potężne połacie terenu. Nie ulega jednak wątpliwości, ze gdyby zebrać wszystkich opisanych w książce “Warchoły, złoczyńcy i pijanice” bohaterów, to swobodnie taka wataha rozbiłaby nie jedną armię! Nie było w Europie w XVII wieku innego państwa, które mogłoby poszczycić się tyloma zakapiorami gotowymi na wszystko! W błędzie będzie jednak ten, który uzna opisane w publikacji Komudy towarzystwo jako idiotów - zdecydowana większość z nich miała bowiem łeb na karku i dobrze wiedziała jak wykorzystać chaos panujący w kraju, przynajmniej do czasu... jak im tą głowę ścięto za występki godzące jawnie w stanowione przez króla prawo. Dobrym przykładem jest tu opisany szeroko w książce Samuel Zborowski, który czekanem zabił Andrzeja Wapowskiego, spiskował również z Habsburgami, a nawet... groził zamachem na króla Stefana Batorego. W końcu się doigrał i 26 maja 1584 został ścięty, mimo wielu protestów możnowładców i prominentnych przedstawicieli stanu szlacheckiego. Wspominam o Zborowskim lakonicznie, trudno bowiem oddać geniusz Komudy – facet po prostu kocha I Rzeczpospolita, nie jest jakimś tam zapalonym historykiem przeszukującym archiwa IPNu, ale człowiekiem, który sam wybudował sobie dworek na wzór tych szlacheckich, i jak sam wspomina w wywiadach – od whisky woli miód pitny, wazony według staropolskiej receptury. Okazji nie miałem spróbować, ale wierzę autorowi, ze smakuje wyśmienicie! </p><p> <br>Jednym z najciekawszych wątków poruszanych przez autora na łamach książki “Warchoły, złoczyńcy i pijanice” są oczywiście... postacie kobiece! Dawne księgi sądowe zawierają w sobie zapiski o niewiastach, których nie sposób dzis nazwać “spokojnymi i ułożonymi” - nie miały one niż wspólnego z Kurcewiczówną znaną z “Ogniem i mieczem” ? Często są one pamiętane przez historię jako zawzięte buntowniczki, chętnie sięgające po szable i awanturujące się z sąsiadami! Wśród najciekawszych postaci kobiecych warto wymienić Felicjane Stadnicką, Teofile Chmielecką, Zofia Polska czy wreszcie Annę Chrzanowską - wymienione panie zyskały nie bez powodu opinię “kresowych wilczyc”, a wraz z upływem czasu i kolejnymi występkami określano je jako “herod-baby”. Co ciekawe, próżno szukać ich odpowiedniczek w kulturze zachodniej, okazuje się tym samy, ze nigdzie poza Polską de facto kobiety nie miały tylu praw i przywilejów... które nierzadko wywalczyły sobie w boju, sięgając po szablę i zadając śmierć tym, którzy stali im na drodze do osiągnięcia celów! </p><p>To wielka sztuka opisać dawne dzieje w ten sposób, aby budziły one ciekawość współczesnego czytelnika – paradoksem jest sytuacja, w której nasi rodacy często znają lepiej historię amerykańskiego, dzikiego zachodu aniżeli swoją własną i jest to o tyle rzecz niesłychana, ze Polska na tle całego świata nie ma się czego wstydzić – mieliśmy swój własny dziki... wschód, bo mowa w książce “Warchoły, złoczyńcy i pijanice” głownie o bohaterach kresów wschodnich. Dlaczego? Jacek Komuda odwołuje się w zakresie odpowiedzi na powyższe pytanie do dwóch koncepcji, jakie opisywały na przestrzeni wieków polska politykę wobec ziem położonych na wschód od Bugu – koncepcja piastowska zakładała trzymanie się ziem rdzennych, obejmujących Małopolskę, Wielkopolskę i Mazowsze. Z kolei koncepcja Jagielońska, sięgała dalej na wschód i czyniła starania o włączenie do Królestwa Polskiego Galicji Wschodniej, Wołynia, kozaczyzny zaporoskiej czy też tzn Rusi Białej, dziś stanowiącej obszar Białorusi. Widać wyraźnie, ze w XVII wieku Państwo Polskie było u szytu swojej potęgi, jednak jedna ze słabości naszego imperium był fakt, ze im dalej od centrum Polski (Najpierw Kraków, później Warszawa) tym trudniej było egzekwować prawo stanowione przez króla - dlatego wszelkiej maści ludzie spod prawa wyjęci - warchoły, awanturnicy czy tez zwykli mordercy uciekali często na wschód. Przed sobą mieli ogromne połacie terenu, za sobą z kolei życie, które zostawiali często porzucając przy tym stare imię i przedstawiając się od tej chwili światu jako zupełnie ktoś inny – nikt wtedy nie słyszał o RODO, nikt nie używał również dowodów osobistych, podobne sytuacje zdarzały się wiec nagminnie, a podroż na wschód często oznaczała bilet w jedna tylko stronę. Czy to nie przypomina wam hollywoodzkich filmów przedstawiających akcje mająca miejsce na dzikim zachodzie? Dziwi mnie okrutnie, ze nikt mocniej nie opisał dziejów polskich rozrabiaków w formie fabularnej, jednak z drugiej strony, powieść “Wiedźmin” Andrzeja Sapkowskiego otworzyła drzwi na zachód wcześniej Polakom nie znane, gdy triumfy świecił Władca Pierścieni J.R.R Tolkiena, mało kto słyszał jeszcze o kulturze Słowian, ich wierzeniach czy zwyczajach. Sapkowski zaproponował światu historie opartą na wierzeniach naszych przodków i świat to kupił, spodziewam się zatem, ze recenzowana publikacja “Warchoły, złoczyńcy i pijanice” to kolejny krok w kierunku odkrywania annałów polskiej historii, która zainteresuje nie tylko rodzimych czytelników ale również kulturę zachodu w oczach której, Europa kończyła się w średniowieczu na linii Odry, a dalej były już tylko dzikie pola ? </p><p>Omawiana publikacja zawiera w sobie łącznie aż 87 rozdziałów, a każdy z nich przedstawia czytelnikowi inna postać - całość opisana została w porządku alfabetycznym. Słów kilka należy poświecić ocenie stylu jakim posługuje się Jacek Komuda na łamach swojej książki. W przeszłosci miałem przyjemność kilka razy słuchać w ramach podcastów opowieści autora i rzuca się w oczy, ze jest on miłośnikiem nie tylko historii, co całej epoki – w swoim domu zbudowanym na wzór dworku szlacheckiego posiada on liczne szable, stronę szlacheckie, przyrządza również potrawy jadane w XVI i XVII wieku, nie wspominając o miodzie pitnym, którego Jacek Komuda jest wielkim amatorem ? Wszystko to może, ale nie musi mieć wpływu na styl książki - wszystko zależy bowiem od talentu autora. A ten ujawnia się już od pierwszych stron książki, Komuda jest bowiem niezwykłym gawędziarzem, snucie opowieści o warchołach i zabijakach w jego wydaniu przypomina raczej zbiór anegdot, których sam był świadkiem, aniżeli materiały zebrane w piwnicach i archiwach zamków i dworków. Barwne porównania, trafne analizy i przede wszystkim rubaszny styl narracji sprawia, ze każda z 87 opisanych w książce “Warchoły, złoczyńcy i pijanice” postaci jawi się nam jako bohater, choć rzadko można przypisać jej czyny stricte bohaterskiego o czym najlepiej świadczy tytuł recenzowanej publikacji ? Czy dostrzegam jakieś minusy w książce Komudy? Nie... minusów brak, jednak mam jeden postulat, który może trafi na podany grunt gdy autor przypadkiem przeczyta moje słowa ? Publikacja jest fantastyczna, wydanie drugie rozszerzone i poprawione wydaje się dziełem doskonałym, choć liczę nieśmiało, ze w przyszłości autor pokusi się o kolejne wydanie, gdzie pęknie nam setka bohaterów, a sama książka zostanie wzbogacona o album ze zdjęciami i kolorową grafikę dużego formatu – taki album byłby niesamowitą gratką dla każdego fana historii, zakładam również, ze wielu patriotów chciałoby go mieć na półce w domu! Książka “Warchoły, złoczyńcy i pijanice” to zwariowana historia naszych przodków, których bano się we wszystkich zakątkach Europy ? Żeby nie był gołosłownym, cytat z książki będący świadectwem renomy jaka wśród bliższych i dalszych sąsiadów cieszyli się polscy szlachcice ? </p><p>“Innym razem z kolei Radziwiłł opowiadał, jak to przebywając w Chorwacji, postanowił zaatakować turecką fortecę. Jednak w czasie szturmu miał przykry wypadek: pocisk armatni oberwał jego koniowi obie tylne nogi. Ale Radziwiłł nie byłby Radziwiłłem, gdyby nie poradził sobie i w takiej sytuacji. Panie Kochanku dał bowiem tak mocno ostróg koniowi, że ów na dwóch pozostałych, przednich nogach wskoczył na wał. A tam już pan Stanisław w pół pacierza wyrąbał całą załogę.” </p><p> No sami powiedzcie, czy nie brzmi to bardziej interesująco, aniżeli idealny Pan Skrzetuski w “Ogniem i Mieczem”? ? Po lekturze książki “Warchoły, złoczyńcy i pijanice” mam wrażenie, ze wśród aktualnie żyjących pokoleń, więcej jest spadkobierców Bohuna aniżeli Skrzetuskiego – ten pierwszy został przedstawiony jako Warchoł, złoczyńca i pijak, choć zakochany bez pamięci w kobiecie, z kolei pan Skrzetuski do bitwy tez się rwał, jednak częściej zachowywał spokój i był odpowiedzialny za swoje czyny i słowa. Obraz jaki wyłania się z książki Jacka Komudy każe sądzić, ze niewielu szlachciców przywiązywało wagę do odpowiedzialności przed majestatem prawa, dla tych ludzi bowiem to honor stanowił najwyższa wartość i jego utrata gorsza była aniżeli śmierć w pojedynku. Zresztą przyglądając się polskiej historii na przestrzeni wieków nietrudno odnieść wrażenie, ze to umiłowanie wolności i swobody obyczajów z jednej strony wyniosło nas na piedestał chwały i pozwoliło w XVII wieku objąć władaniem Korony Polskiej terytoria dzisiejszej Białorusi, Ukrainy oraz Państw Bałtyckich, jednak w obliczu tlącej się rewolucji przemysłowej na zachodzie, finalnie Polska konsekwentnie od trzystu lat jest marginalizowana, sprowadzona do roli peryferiów. Warto tym samym siegnac po książkę “Warchoły, złoczyńcy i pijanice” aby zrozumieć, ze polskie tradycje w zakresie bitki oraz szalonych imprez są dłuższe aniżeli historia istnienia Stanów Zjednoczonych. Dość powiedzieć, że kiedy polskie damy sięgały po szable i same wymierzały sprawiedliwość według własnego uznania, Na terenie dzisiejszego USA wciąż chodzili Indianie, czasem odwiedzali ich Wikingowie, jednak o Brytyjczykach jeszcze nikt tam nie słyszał... ? </p>