Dodana przez Laura w dniu 02-06-2022
Ta historia to kolejny fantastyczny dodatek do serii opowieści o zarozumiałych mężczyznach. Drogi Elodie i Hollisa zderzają się - dosłownie - kiedy wpadają na siebie podczas parkowania równoległego. Kto zawinił, zależy od tego, w czyją wersję wydarzeń uwierzysz, ale Elodie wie tylko, że to nie był dobry początek jej dnia. Jednak pewien arogancki, zadufany w sobie mężczyzna nie przeszkodzi jej w dotarciu na czas na rozmowę kwalifikacyjną. Okazuje się jednak, że to właśnie on przeprowadza z nią rozmowę kwalifikacyjną. Czy pierwsze wrażenie naprawdę się liczy?
Hollis poszukuje niani dla swojej mieszkającej w domu siostrzenicy, po tym, jak powierzono mu obowiązek opieki nad nią. Elodie zdecydowanie nie znajduje się już na jego liście osób do rozważenia ze względu na jej umiejętności prowadzenia samochodu, co oznacza, że jego siostrzenica jest już potencjalnie zagrożona za każdym razem, gdy zabiera ją do samochodu. Elodie zaczyna mu też działać na nerwy, co sprawia, że czuje się nieswojo.
Elodie oblizuje rany i przez chwilę akceptuje odrzucenie - przez około 5 minut - a potem zakłada spodnie dużej dziewczynki i puka do jego drzwi frontowych, w jakiś sposób przekonując go, by dał jej szansę. Hollis nie może zaprzeczyć, że istnieje związek między Elodie a jego siostrzenicą Hailey, więc chcąc zapewnić jej pierwszeństwo, zgadza się na proces.
O Elodie warto wiedzieć coś jeszcze: jest niesamowita. Można by pomyśleć, że ma szczęście, ale w rzeczywistości działa to na jej niekorzyść, jeśli chodzi o mężczyzn. Mężczyźni widzą tylko jej urodę i figurę, co pozwala im snuć przypuszczenia na jej temat. Ona marzy o spotkaniu właściwego mężczyzny, o ślubie i założeniu rodziny. Musi znaleźć się ktoś, kto zainteresuje się czymś więcej niż tylko tym, co widzi.
Hollis jest zdenerwowany tym, co czuje do Elodie. Im więcej czasu spędzają razem, tym bardziej pogłębia się ich związek. Elodie robi wszystko, by flirtować z Hollisem. On jest absolutnie wspaniały, a ona z przyjemnością obserwuje jego reakcję.
Oboje mają złe wspomnienia z przeszłości, co sprawia, że niechętnie poddają się temu, co czują, ale kiedy to robią, szybko odkrywają, że cały bagaż przeszłości nie ma znaczenia. To, co mają, to o wiele więcej, niż mogliby się spodziewać.
Ta historia ma o wiele więcej wątków, których nawet nie zdążyłam poruszyć, ponieważ chcę, abyście sami je odkryli. Czeka na Was więcej wątków i niespodzianek. Gdy tylko zaczęłam czytać tę historię, nie mogłam się od niej oderwać, po raz kolejny wspaniałe dzieło tych wspaniałych autorek.
Dodana przez Ela w dniu 02-06-2022
Wszystko, co stworzy duet Vi Keeland i Penelope Ward, jest dla mnie strzałem w dziesiątkę!!. Każda książka opiera się na tej samej formule: bohater i bohaterka spotykają się w nieco przeciwnej sytuacji. Zaczyna się powolne zbliżanie i w końcu uświadamiają sobie swoje uczucia do siebie nawzajem. A potem rozstanie!!! Zawsze ze zgrozą czekam na ten moment w historii i razem z nimi przeżywam łzy, dopóki nie uświadomią sobie swoich prawdziwych uczuć do siebie nawzajem i w końcu nie zaznają szczęścia. Każda książka przebiega dokładnie według tego samego schematu. A jednak temu duetowi udaje się sprawić, że każda z ich historii jest tak świeża i nowa, że z chęcią daję się wciągnąć w ten rollercoaster emocji od nowa!
„Park Avenue” podąża za ich planem, a ja uwielbiam Hollisa i Elodie. Ich burzliwy początek idealnie nadał ton ich przyjaźni i romansowi, który nastąpił później. Bardzo podobało mi się, że Elodie nie była popychadłem. Była piękna, mądra i znała swoją wartość. Nie miała zamiaru zadowolić się tym, na co nie zasługiwała, a jej bezczelność była dla mnie przezabawna.
Hollis wymagał ode mnie nieco więcej przyzwyczajenia. Był kłujący w oczy i czasami autorki przedstawiły go jako palanta, ale kiedy go poznaliśmy, zobaczyliśmy pod spodem naprawdę dobrego człowieka i zrozumieliśmy, jak wielki wpływ miała na niego jego przeszłość. Mimo że starał się ukryć swoje emocje, szybko się załamywał i wycofywał, momentami czułam, jak wzrasta we mnie poziom złości, kiedy chciałam po prostu wstrząsnąć nim do głębi.
Mimo że wiedziałam, dokąd zmierza ta historia, autorom zawsze udaje się wrzucić jakiś zwrot akcji, którego się nie spodziewałam, i wyciągnąć mnie ze strefy komfortu, w której myślałam, że to zwykły romans. „Park Avenue” ma niezłą zagwozdkę. Nie jestem pewna, dlaczego zawsze jestem tym zaskoczona, bo to się dzieje za każdym razem. Ale nawet szukając haczyka, nigdy go nie dostrzegam, dopóki nie jest za późno i jestem zaskoczona wraz z bohaterem i bohaterką. I w końcu wychodzą z drugiej strony jeszcze silniejsi w swojej miłości do siebie nawzajem.
Uwielbiam tę książkę i jak zwykle, jedynym powodem do narzekań jest konieczność opuszczenia świata ludzi, których tak bardzo pokochałam.