Dodana przez
Piotrek
w dniu 10.07.2024
Opinia użytkownika sklepu
<p>Ostrzeżenie: ta recenzja zawiera spoilery! </p><p> </p><p>Star Trek najechał na Gwiezdne Wojny. Kto by się spodziewał, co? </p><p> </p><p>Minęły już stare dobre czasy "dobrych i złych bohaterów" w Gwiezdnych Wojnach, przygotujcie się na trzęsienie ziemi! </p><p>Chociaż zawsze uważam, że czytanie książki lub oglądanie filmu z perspektywy złych bohaterów jest interesujące (to raczej jak czytanie podręcznika o tym, jak udoskonalić pisanie czarnych charakterów i tworzenie urojonych postaci, które wierzą, że zło jest dobre), inny czytelnik zauważył, że w tej książce nie ma nikogo, komu można by kibicować, i to… teżprawda.</p><p>Postacie, zwłaszcza Del Meeko, były stworzone w przemyślany, ciekawy sposob. Sam styl pisania autorki jest wyjątkowy, widać doświadczenie z innych uniwersum, specjalizacje w zakresie pisania książek będących samymi w sobie wyzwaniem. Historia była interesująca i mógłbym dać jej piec gwiazdek, gdyby autorka zechciała… zmienić zakończenie.</p><p>Na początku książki było jasne, że odbiorcy powinni wiedzieć, że bohaterowie Imperium, choć szczerzy, są źli - ale pod koniec czułem się, jakby autorka próbowała mnie przekonać, że w zasadzie nikt nie jest dobry, nikt nie jest zły, powinniśmy być w stanie zrozumieć, polubić i tolerować złoczyńców typu nazistowskiego i terrorystów, którzy bombardują dzieci w szkołach. Daleko posunięty relatywizm, prawda?</p><p>Oddział Inferno ma swoje lepsze i gorsze momenty, tak jak inne powieści Christie Golden o Gwiezdnych Wojnach, aczkolwiek trochę mniej tych momentów „gorszych:” na rzecz tych „lepszych”, ponieważ autorka pracuje w większości z oryginalną obsadą wydawnictwa tej serii, jest mamy tu więc mniej tego zgrzytania zębami, które ma miejsce za każdym razem, gdy autorka pisze dobrze ugruntowaną postać w sposób dziko odbiegający od jej charakteru. Po tym być może nazbyt patetycznym wstępie pozwolę sobie powiedzieć, co mi się podobało, i co mi się nie podobało w niniejszym recenzowanej książce! </p><p>Fabuła pozornie opowiada o "elitarnym" oddziale Imperialnych, którzy są tak wściekli z powodu zniszczenia Gwiazdy Śmierci, że specjalnie nazwali się "Inferno Squad", by zasygnalizować piekielny gniew, jaki zamierzają wyzwolić na tych brudnych rebelianckich szumowinach! Tyle że nigdy nie walczą, ani nawet nie próbują walczyć z prawdziwymi rebeliantami. Wszystkie ich misje są tajne, a celem większości z nich jest udaremnienie skorumpowanych Imperialnych urzędasów. </p><p>Ich jedna duża misja przeciwko prawdziwym rebeliantom jest wymierzona w ocalałą komórkę terrorystycznej siatki Saw Guerrery. Siatki, która jest tak ekstremalna, że Rebelianci nawet nie chcą z nią współpracować. Rebelianci prawdopodobnie zgłosiliby się na ochotnika do pomocy w obaleniu partyzantów, gdyby tylko nadarzyła się okazja. Nie jest więc do końca jasne, w jaki sposób członkowie oddziału zaspokajają swoją wściekłość na Rebeliantów.</p><p>Nie wiem, może mi ktoś powie, jak ci czterej Imperialni zostali wybrani do "elitarnego" tajnego oddziału szpiegowskiego? Składa się on z dwóch naprawdę dobrych pilotów TIE, naprawdę dobrego inżyniera i naprawdę dobrego analityka danych. Żaden z nich nie przeszedł specjalnego szkolenia szpiegowskiego, ani też nie wydaje się, by je otrzymał. Ale to nie przeszkadza im i ich dowódcy przechwalać się bez przerwy, jacy są elitarni.</p><p>Gdyby trzeba było sprowadzić tę książkę do jakiegoś konkretnego tematu, powiedziałbym, że jest to "Third Rate Mission: Impossible Knock-Off". Christie Golden wydaje się raczej dążyć do stworzenia historii o tajnych agentach, niż przedstawiać rzeczywiste fronty walki. Problem w tym, że Golden po prostu nie potrafi pisać o szpiegostwie w wiarygodny sposób. Jak zawsze w przypadku jej książek, jest o wiele lepsza w ogłaszaniu, jak elitarni i sprytni są jej bohaterowie, niż w pokazywaniu, że robią coś ważnego, co jest śmiertelnym zagrożeniem dla książki o szpiegostwie i wie to każdy fan tego gatunku. Plany, które wymyślają bohaterowie, wahają się od błahych, przez bezsensowne, aż po monumentalnie głupie, ale i to nie powstrzymuje oddziału i jego dowódcy od ciągłego gadania o tym, jacy to oni są elitarni i wspaniali. Dwa (ale nie jedyne) przykłady…</p><p>a) Już na początku książki mówi się o tym, jak bardzo konkurencyjny jest oddział i jak lider zostanie wyłoniony na podstawie tego, kto wymyśli najbardziej niesamowity plan na pierwszą misję. Nie wyjaśniono, na czym polega ta misja. Wydaje mi się, że Golden chciał doprowadzić do wielkiego odkrycia, ale zapomniał, że napięcie jest warunkiem wstępnym dla dramatycznych odkryć, a jeśli takowego brak…. W każdym razie, oddział zostaje umieszczony w pokoju hotelowym i każe się im indywidualnie tworzyć własne niesamowite plany, a potem dowiadujemy się, jak perfekcjonistyczna główna bohaterka, Iden, po prostu totalnie zapieprza, żeby wymyślić idealny plan... znowu, to pozostaje niewyjaśnione. Następnego dnia, ich dowódca bardzo chwali jej plan (mimo że nadal nie wiemy, co to za plan i do czego służy) i mianuje ją przywódcą. Kiedy plan zostaje w końcu wprowadzony w życie (zakładam, że Christie Golden uznała to za dramatyczne odkrycie), okazuje się, że polegał on na wkradnięciu się na imprezę, upiciu gospodarza i kradzieży rzeczy z jego biura. Aha, upicie go wymagało od niego splądrowania prezentów ślubnych jego córki i kradzieży alkoholu, który przywieźli w prezencie. To strasznie głupi plan, który działa do perfekcji, bo Christie Golden tak pisze, a potem chwali się, jak elitarny i sprytny jest oddział i jak imponujące są umiejętności przywódcze Iden. Po prostu super lenistwo twórczo – literackie :D </p><p>b) Inny główny plan książki jest nie lepszy. Gang postanawia przeniknąć do terrorystycznej komórki partyzantów. Robią wielkie halo z tego, jakie to będzie niebezpieczne i trudne, i jak bardzo ich życie będzie zagrożone. Golden wkracza na szczyty głupoty, gdy trzech członków oddziału infiltruje komórkę z niepokojącą łatwością. Golden robi z terrorystów łatwowiernych naiwniaków, dzięki czemu Imperialni nigdy nie są w niebezpieczeństwie.</p><p>To czwarty Imperial, ELITE LEADER Iden, którego infiltracja przenosi nas do rzeczywistości znów niezrozumiałej dla fanów serii. Plan jest następujący: zastąpić Saw Guerrerę jako przywódcę terrorystów. Jest w tym pewna chwiejna logika, co? Iden jest wybitnym imperialnym młodzieńcem i gdyby nagle zaczęła potępiać Imperium, zbuntowała się i przejawiała bezwstydnie rebelianckie zachowania a jej publiczna porażka mogłaby być przynajmniej fajnym propagandowym zamachem dla samej Rebelii, jak myślicie?</p><p>Niemniej logika o której mowa wyżej, nawet ta chwiejna, nie jest sposobem na konsekwentne działanie Christie Golden. Iden nie robi nic ważnego w sumie na kartach tej książki,…. I opracowuje zupełnie inny od reszty, bardzo "elitarny" plan. Na każdym etapie tego planu dzieje się coś najmniej logicznego. Krok pierwszy: Iden wyraża skruchę z powodu zniszczenia Aldaraanu, podczas gdy jeden z jej kolegów pilotów TIE potajemnie ją nagrywa. Dla dobra Iden przekazuje to nagranie władzom, a ona nagle staje się wrogiem publicznym numer jeden w Imperium. Staje się więc Znienawidzona i Wzgardzona, ponieważ głośno mówi, że czuje się źle z powodu niewinnych ludzi, którzy zginęli. Gniew jest tak powszechny, że trafia na pierwsze strony gazet! Jej ojciec dowiaduje się o tym, co się stało, widząc to w wiadomościach! (Właściwie to w tajemnicy już o tym wiedział, bo jest jej dowódcą i jest wtajemniczony w plan)! Dlaczego Imperium agresywnie i zaciekle szkaluje kogoś, kto wyraża żal z powodu ofiar cywilnych podczas wojny? Ponieważ gdyby zachowywali się jak normalni ludzie, plan Elitarnej Brygady rozpadłby się niczym domek z kart!</p><p>Następnie wymierzają Iden publiczną karę, która ma ją zawstydzić i obudzić w niej coś w rodzaju…. Żalu za grzechy? Ta haniebna kara polega na tym, że Iden zostaje odesłana do Akademii Przywództwa, w której kiedyś się uczyła, i zostaje tam pilotem … bezpieczeństwa? I zamieszkuje z dyrektorką szkoły? Używam znaków zapytania, bo to nie wygląda na karę i jestem zdezorientowany szalonymi pomysłami!</p><p>I tu dochodzimy do momenty gdy terroryści porywają nasza bohaterkę z Akademii, bo z pewnością niezależnie od tego zdają sobie sprawę, że pilot TIE, który wyraził ubolewanie z powodu ofiar wśród ludności cywilnej w czasie wojny, będzie idealną postacią dla ich brutalnej, terrorystycznej, ekstremistycznej misji. I oczywiście, ponieważ Christie Golden kontroluje wszystkie sznurki w tej książce (tu dobry moment, aby zadać pytanie, co miał do powiedzenia producent), ten głupi plan idzie doskonale, a całkowita infiltracja zostaje osiągnięta.</p><p>Każda postać jest opisana jako doskonała, piękna, mądra i elitarna pod każdym względem, a do tego ma jedną dodatkową, unikalną cechę osobowości. I tak oto cechą osobowości Iden jest to, że jest Mary Sue. Cechą charakterystyczną jednego faceta jest to, że jest aroganckim mędrcem, który nigdy nie mówi nic mądrego, ale wszyscy reagują na jego dowcipy. Cechą jednego chłopaka jest to, że jest świetnym inżynierem. Cechą jednej dziewczyny jest to, że ma pamięć ejdetyczną. Poza tym są całkiem wymienni. Jak zwykle Christie Golden po prostu często wspomina o ich cechach, a nie wykorzystuje ich jako motoru dla motywów działań bohaterów. Na przykład, gdy opracowują plany swojej pierwszej misji, mówi coś w stylu: "Plan Dela obejmował droidy (bo lubi technologię) plan Haska obejmował głownie…. bycie czarującym (bo jest aroganckim mędrcem *wink wink*), plan Seyr polegał na zapamiętywaniu rzeczy (ponieważ ma pamięć ejdetyczną *mrugnięcie okiem*), ale plan Iden był najlepszy, ponieważ łączył w sobie wszystkie najlepsze elementy wszystkich innych, ponieważ jest ona praktycznie doskonała pod każdym względem (*mrugnięcie okiem*)! " Poza tym, że plan Iden został faktycznie zrealizowany, żaden z pozostałych planów nie został opisany, poza wzmiankami o cechach charakteru członków drużyny i o tym, że miały one duże znaczenie w ich planowaniu.</p><p>A wszystko to oprócz tego, że wszystkie postacie mają dojrzałość emocjonalną nastolatków piszących fan-fiction (co, nawiasem mówiąc, jest całkiem dobrym opisem stylu pisania Christie Golden).</p><p>Golden pisze te postacie tak, jakby miały budzić współczucie, a szczerze mówiąc, innym, lepszym pisarzom udawało się uczłowieczać różne Imperialne postacie. Nie wszyscy oni są szalejącymi socjopatami, a normalni ludzie mają fascynującą zdolność racjonalizowania całkiem potwornych rzeczy. Jest w tym jakaś sensowna historia. Ale Golden nie pisze tych postaci w taki sposób, jakby były błędnie myślące i ślepe na swoją paskudną naturę. Gra to całkiem prosto. Przedstawia ich jako honorowych, przyjaznych, lojalnych i troskliwych, a ty masz wrażenie, że powinieneś ich polubić. A potem nagle (i to jest super SPOILERY), każą im pomóc terrorystom w zabiciu 400 uczniów za pomocą bomby, ponieważ uratowanie dzieci zdemaskowałoby ich przykrywkę. Gdyby ich ostatecznym celem było ocalenie całej planety, galaktyki czy wszechświata, to może dałoby się wycisnąć interesujący dylemat moralny z poświęcenia dzieci ze szkoły dla większego dobra. Ale w przypadku Inferno Squad stawka jest dość niska. Próbują oni po prostu dowiedzieć się, w jaki sposób terroryści weszli w posiadanie pewnych poufnych informacji. Naturalnie więc Golden pisze tę sekwencję tak, jakby ich decyzja była całkowicie uzasadniona.</p><p>Cały czas czekałem na wielki zwrot akcji, w którym oddział zda sobie sprawę, że byli dupkami w planie swojego dowódcy, stawiając na szali własną moralność i bezpieczeństwo dla dobra grubych kocurów z wyższych sfer. Ale nie. Zgrzytają zębami i rozdzierają szaty, a wszystko to dzieje się na serio i są postrzegani (i sami siebie postrzegają) jako bohaterowie za to, jak bardzo byli gotowi się posunąć. Są to bardzo głupie i moralnie puste postacie, którym nie sposób kibicować.</p><p>Mniej więcej w połowie książki pojawiają się te dziwne stworzenia bez wyraźnego powodu. Jeden z miłych terrorystów odkrywa je wraz z jednym z tajnych agentów i nawiązują więź z tajemniczymi glinianymi posągami z kryształowym wnętrzem. Bez wyraźnego powodu dociekliwa para przekonuje się, że posągi to droidy, którymi steruje się telepatycznie. Posągi ożywają pod koniec książki, aby odzyskać kilka martwych ciał, i wszyscy są w kompletnym osłupieniu, gdy uświadamiają sobie, że to właśnie te stworzenia były odpowiedzialne za pozbywanie się wszystkich martwych ciał, które terroryści porzucali w jakimś odległym miejscu. Terroryści pozbywali się tam ciał od miesięcy i nikt nie był na tyle ciekawy, by dowiedzieć się, dlaczego ciała wciąż znikają. Było to tak nieoczekiwane i niepowiązane z niczym innym w tej historii, że byłem tak samo zdezorientowany jak bohaterowie z powodu głębokiego braku fabuły lub znaczenia tematycznego. Jestem absolwentem anglistyki, więc jestem dosłownie wyszkolonym profesjonalistą w wyciąganiu metaforycznego symbolizmu z mojej dupy, ale ten wątek mnie zaskoczył.</p><p>Tak czy inaczej, to był dość ciekawy dreszczowiec w wykonaniu Christie Golden. Rodzaj książki, za którą szaleją czternastolatki, bo co jest fajniejszego niż utożsamianie się z dzielną Mary Sue, która jest idealna pod każdym względem? Kiedy skończyły się jej powieści Fate of the Jedi, byłem optymistą, że już nigdy więcej nie będę musiał czytać żadnej innej książki Golden. Wtedy pojawiła się ta książka o zwodniczym tytule, która zmusiła mnie do przeczytania jeszcze jednej. (Zwodniczo, bo głupio myślałem, że to sequel znacznie lepszego Battlefrontu: Kompania Zmierzch, która tak naprawdę jest książką o frontach bitewnych i wojnach).</p><p>Podsumowując, podobała mi się ta książka i chciałbym zobaczyć dalsze przygody Inferno Squad podczas galaktycznej wojny domowej. Nie wydaje mi się to prawdopodobne, ale Disney powinien wiedzieć, że ma mnóstwo interesujących postaci, o których fani z chęcią przeczytają więcej! Inferno Squad wydaje się być bowiem grupą, która świetnie sprawdziłaby się podczas galaktycznej wojny domowej, wysadzając Rebeliantów w powietrze i wykonując kolejne misje niczym „Parszywa dwunastka” nawiązując do klasyki kina wojennego, czy też wzorując się na bardziej współczesnych bohaterach kina akcji!</p>