Stan książek
Nasze książki są dokładnie sprawdzone i jasno określamy stan każdej z nich.
Nowa
Książka nowa.Używany - jak nowa
Niezauważalne lub prawie niezauważalne ślady używania. Książkę ciężko odróżnić od nowej pozycji.Używany - dobry
Normalne ślady używania wynikające z kartkowania podczas czytania, brak większych uszkodzeń lub zagięć.Używany - widoczne ślady użytkowania
zagięte rogi, przyniszczona okładka, książka posiada wszystkie strony.DODAJ DO LISTY ŻYCZEŃ
Masz tę lub inne książki?
Sprzedaj je u nas
Mechaniczny książę. Diabelskie maszyny. Tom 2
DODAJ DO LISTY ŻYCZEŃ
Masz tę lub inne książki?
Sprzedaj je u nas
W magicznym podziemnym świecie wiktoriańskiego Londynu Tessa znalazła bezpieczne schronienie u Nocnych Łowców.
Jednakże bezpieczeństwo okazuje się nietrwałe, kiedy grupa podstępnych członków Clave zaczyna spiskować, żeby odsunąć jej protektorkę Charlotte od kierowania Instytutem. Gdyby Charlotte straciła stanowisko, Tessa znalazłaby się na ulicy... jako łatwa zdobycz dla Mistrza, który chce wykorzystać jej moc do własnych celów. Z pomocą przystojnego i autodestrukcyjnego Willa oraz zakochanego w niej Jema Tessa odkrywa, że wojna Mistrza z Nocnymi Łowcami wynika z osobistych pobudek. Mistrz obwinia ich o spowodowanie tragedii, która zniszczyła mu życie. Żeby poznać tajemnice przeszłości, cała trójka odbywa podróże do mglistego Yorkshire, do rezydencji, w której kryją się nieopisane okropieństwa; do londyńskich slumsów i zaczarowanej sali balowej, gdzie Tessa odkrywa, że prawda o jej pochodzeniu jest bardziej złowieszcza, niż przypuszczała. Kiedy troje przyjaciół spotyka mechanicznego demona, który przekazuje Willowi ostrzeżenie, uświadamiają sobie oni, że Mistrz wie o każdym ich kroku... i że ktoś ich zdradził. Tessa zaczyna zdawać sobie sprawę, że jej serce bije coraz mocniej dla Jema, choć nadal dręczy ją tęsknota za Willem, mimo jego mrocznych nastrojów. Coś jednak zmienia się w Willu, kruszeje mur, który wokół siebie zbudował.
Czy odnalezienie Mistrza uwolni Willa od sekretów i da Tessie odpowiedzi na pytania, kim jest i dlaczego się urodziła? Kiedy poszukiwania Mistrza i prawdy narażają przyjaciół na niebezpieczeństwo, Tessa odkrywa, że połączenie miłości i kłamstw może zdeprawować nawet najczystsze serce.
Fragment książki "Mechaniczny książę", strony 7-11
Prolog
Zbłąkane dusze
Gęsta mgła tłumiła wszystkie dźwięki, przesłaniała widok. W miejscach, gdzie się rozstępowała, Will Herondale widział przed sobą ulicę, śliską, mokrą i czarną od deszczu. Słyszał głosy zmarłych.
Nie wszyscy Nocni Łowcy słyszeli duchy, chyba że one same tego chciały, ale Will należał do tych, którzy to potrafili. W miarę jak zbliżał się do starego cmentarza, nierówny chór zawodzeń, błagań, krzyków i powarkiwań przybierał na sile. Nie było to spokojne miejsce pochówku, ale Will wiedział, czego się spodziewać; nie po raz pierwszy odwiedzał Cross Bones Graveyard przy London Bridge. Odcinając się od tych głosów, tak mocno się zgarbił, że kołnierz zasłonił mu uszy. Opuścił głowę, a drobna mżawka osiadała na jego czarnych włosach.
Wejście na cmentarz znajdowało się w połowie przecznicy: brama z kutego żelaza osadzona w wysokim kamiennym murze, ale każdy Przyziemny, który tędy przechodził, widział tylko pustą parcelę zarośniętą trawą, należącą zapewne do jakiegoś przedsiębiorcy budowlanego. Kiedy Will zbliżył się do bramy, we mgle zmaterializowało się coś, czego żaden Przyziemny by nie zobaczył: duża brązowa kołatka w kształcie dłoni o kościstych, szkieletowych palcach. Krzywiąc się, Will sięgnął do kołatki i opuścił ją raz, dwa, trzy razy. W nocnej ciszy rozbrzmiały głuche uderzenia.
Za bramą, z ziemi uniosła się mgła niczym para, przesłoniła kości bielejące na nierównym gruncie. Para zaczęła się skraplać i jaśnieć niesamowitą niebieskawą poświatą. Will chwycił pręty bramy i zadrżał, kiedy chłód metalu przeniknął przez rękawiczki. To nie było zwykłe zimno. Wstając, duchy przyciągały energię z otoczenia, wysysały z powietrza całe ciepło. Włoski zjeżyły się na karku Willa, kiedy niebieska mgła powoli uformowała się w postać starej kobiety w złachmanionej sukni i białym fartuchu, z pochyloną głową.
– Cześć, Mol – rzucił Will. – Wyglądasz dzisiaj szczególnie ładnie, jeśli mogę tak powiedzieć.
Zjawa uniosła głowę. Stara Molly była silnym duchem, jednym z najsilniejszych, jakie Will kiedykolwiek spotkał. Gdy padł na nią blask księżyca, który wychynął spomiędzy chmur, wcale nie wyglądała na przezroczystą. Ciało miała solidne, żółtoszare włosy splecione w warkocz przerzucony przez ramię, szorstkie, czerwone ręce wsparła na biodrach. Tylko oczy były puste, a w ich głębi migotały dwa niebieskie płomienie.
– William ‘Rondale – przemówiła. – Tak szybko wróciłeś?
Zaczęła sunąć w stronę bramy ruchem charakterystycznym dla duchów. Jej stopy były bose i brudne, choć nie dotykały ziemi.
Will oparł się o pręty.
– Stęskniłem się za twoją ładną buzią.
Zjawa uśmiechnęła się szeroko, jej oczy się rozjarzyły, a pod półprzezroczystą skórą Will dostrzegł zarys czaszki. W górze chmury znowu nasunęły się na siebie, zasłaniając księżyc. Ciekawe, co takiego zrobiła Stara Molly, że ją tu pogrzebano, w niepoświęconej ziemi, pomyślał Will. Większość zawodzących głosów należała do prostytutek, samobójców, urodzonych martwych dzieci, wyrzutków, których nie można było pochować na kościelnym cmentarzu. Molly chyba ta sytuacja nie przeszkadzała, bo potrafiła wyciągnąć z niej korzyści.
Zarechotała.
– Czego chcesz, młody Nocny Łowco? Jadu Malpasa? Mam pazur demona Moraxa, ładnie wypolerowany, trucizna w jego czubku jest zupełnie niewidoczna...
– Nie – przerwał jej Will. – Potrzebuję proszku demona Foraii, drobno zmielonego.
Molly odwróciła głowę w bok i splunęła strumieniem niebieskiego ognia.
– A na co ON potrzebny takiemu pięknemu młodzieńcowi jak ty?
Will westchnął w duchu. Protesty Molly były częścią rytuału targowania. Magnus już kilka razy wysyłał go do niej po różne rzeczy: czarne cuchnące świece, które kleiły się do skóry jak smoła, kości nienarodzonego dziecka, woreczek z oczami faerie, po którym zostały mu na koszuli plamy z krwi. W porównaniu z tymi sprawunkami proszek demona Foraii wydawał się miłą odmianą.
– Myślisz, że jestem głupia – zaskrzeczała Molly. – To pułapka, co? Wy, Nefilim, chcecie mnie przyłapać na handlowaniu takim towarem, znaleźć kij na Starą Mol, ot co!
– Przecież ty już nie żyjesz. – Will starał się ukryć irytację. – Nie wiem, co jeszcze Clave mogłoby ci zrobić.
– Ha! – Jej puste oczy zapłonęły. – Podziemne więzienia Cichych Braci mogą pomieścić i żywych, i martwych. Dobrze o tym wiesz, Nocny Łowco.
Will uniósł ręce.
– Żadnych sztuczek, staruszko. Pewnie słyszałaś plotki krążące w Podziemnym Świecie. Clave ma inne rzeczy na głowie niż tropienie duchów, które handlują proszkiem z demonów i krwią faerie. – Pochylił się. – Dam ci dobrą cenę. – Wyciągnął z kieszeni batystowy woreczek i pomachał nim w powietrzu. W środku coś zabrzęczało. – Co ty na to, Mol?
Po martwej twarzy przemknął wyraz chciwości. Zjawa przybrała na tyle solidną postać, że wyrwała Willowi sakiewkę. Następnie wsadziła do niej rękę i wyjęła całą garść złotych pierścionków przewiązanych wstążeczkami. Stara Mol, jak wiele duchów, szukała talizmanu, kawałka utraconej przeszłości, który w końcu pozwoliłby jej umrzeć, kotwicy, która trzymała ją uwięzioną w tym świecie. W wypadku Molly była to jej obrączka ślubna. Jak twierdził Magnus, powszechnie sądzono, że pierścionek od dawna leży zagrzebany w mulistym dnie Tamizy, ale zjawa nie traciła nadziei, że kiedyś go znajdzie.
Wrzuciła pierścionki z powrotem do sakiewki i gdzieś ją przy sobie ukryła, a w zamian wręczyła mu saszetkę z proszkiem. Gdy Will schował ją do kieszeni, duch zaczął migotać i znikać.
– Zaczekaj, Mol. Nie tylko po to dzisiaj przyszedłem.
Zjawa zamigotała z wysiłku, żeby pozostać widzialną. Chciwość walczyła w niej ze zniecierpliwieniem.
– Dobrze – burknęła Molly. – Czego jeszcze chcesz?
Will się zawahał. Tym razem nie chodziło o zlecenie od Magnusa, tylko o sprawę osobistą...
– Napoje miłosne...
Stara Molly zaśmiała się skrzekliwie.
– Napoje miłosne? Dla Willa ‘Rondale’a? Nie mam zwyczaju odrzucać zapłaty, ale prawda jest taka, że mężczyzna z twoim wyglądem nie potrzebuje żadnych miłosnych wywarów.
– Nie... – zaczął Will z lekką desperacją w głosie. – Właściwie szukam czegoś o przeciwnym działaniu. Czegoś na odkochanie.
– Wywar nienawiści? – Molly była wyraźnie rozbawiona.
– Raczej obojętności? Tolerancji?Molly prychnęła, zadziwiająco po ludzku jak na ducha.
– Niechętnie to mówię, Nefilim, ale jeśli chcesz, żeby dziewczyna cię znienawidziła, są łatwiejsze sposoby. Nie potrzebujesz mojej pomocy z tym biedactwem.
I wirując, pomknęła w stronę mgieł snujących się między grobami. Will westchnął, patrząc za nią.
– To nie dla niej – mruknął, choć nikt nie mógł go usłyszeć. – Tylko dla mnie. – Oparł głowę o zimną żelazną bramę.
Wybierz stan zużycia:
WIĘCEJ O SKALI
W magicznym podziemnym świecie wiktoriańskiego Londynu Tessa znalazła bezpieczne schronienie u Nocnych Łowców.
Jednakże bezpieczeństwo okazuje się nietrwałe, kiedy grupa podstępnych członków Clave zaczyna spiskować, żeby odsunąć jej protektorkę Charlotte od kierowania Instytutem. Gdyby Charlotte straciła stanowisko, Tessa znalazłaby się na ulicy... jako łatwa zdobycz dla Mistrza, który chce wykorzystać jej moc do własnych celów. Z pomocą przystojnego i autodestrukcyjnego Willa oraz zakochanego w niej Jema Tessa odkrywa, że wojna Mistrza z Nocnymi Łowcami wynika z osobistych pobudek. Mistrz obwinia ich o spowodowanie tragedii, która zniszczyła mu życie. Żeby poznać tajemnice przeszłości, cała trójka odbywa podróże do mglistego Yorkshire, do rezydencji, w której kryją się nieopisane okropieństwa; do londyńskich slumsów i zaczarowanej sali balowej, gdzie Tessa odkrywa, że prawda o jej pochodzeniu jest bardziej złowieszcza, niż przypuszczała. Kiedy troje przyjaciół spotyka mechanicznego demona, który przekazuje Willowi ostrzeżenie, uświadamiają sobie oni, że Mistrz wie o każdym ich kroku... i że ktoś ich zdradził. Tessa zaczyna zdawać sobie sprawę, że jej serce bije coraz mocniej dla Jema, choć nadal dręczy ją tęsknota za Willem, mimo jego mrocznych nastrojów. Coś jednak zmienia się w Willu, kruszeje mur, który wokół siebie zbudował.
Czy odnalezienie Mistrza uwolni Willa od sekretów i da Tessie odpowiedzi na pytania, kim jest i dlaczego się urodziła? Kiedy poszukiwania Mistrza i prawdy narażają przyjaciół na niebezpieczeństwo, Tessa odkrywa, że połączenie miłości i kłamstw może zdeprawować nawet najczystsze serce.
Fragment książki "Mechaniczny książę", strony 7-11
Prolog
Zbłąkane dusze
Gęsta mgła tłumiła wszystkie dźwięki, przesłaniała widok. W miejscach, gdzie się rozstępowała, Will Herondale widział przed sobą ulicę, śliską, mokrą i czarną od deszczu. Słyszał głosy zmarłych.
Nie wszyscy Nocni Łowcy słyszeli duchy, chyba że one same tego chciały, ale Will należał do tych, którzy to potrafili. W miarę jak zbliżał się do starego cmentarza, nierówny chór zawodzeń, błagań, krzyków i powarkiwań przybierał na sile. Nie było to spokojne miejsce pochówku, ale Will wiedział, czego się spodziewać; nie po raz pierwszy odwiedzał Cross Bones Graveyard przy London Bridge. Odcinając się od tych głosów, tak mocno się zgarbił, że kołnierz zasłonił mu uszy. Opuścił głowę, a drobna mżawka osiadała na jego czarnych włosach.
Wejście na cmentarz znajdowało się w połowie przecznicy: brama z kutego żelaza osadzona w wysokim kamiennym murze, ale każdy Przyziemny, który tędy przechodził, widział tylko pustą parcelę zarośniętą trawą, należącą zapewne do jakiegoś przedsiębiorcy budowlanego. Kiedy Will zbliżył się do bramy, we mgle zmaterializowało się coś, czego żaden Przyziemny by nie zobaczył: duża brązowa kołatka w kształcie dłoni o kościstych, szkieletowych palcach. Krzywiąc się, Will sięgnął do kołatki i opuścił ją raz, dwa, trzy razy. W nocnej ciszy rozbrzmiały głuche uderzenia.
Za bramą, z ziemi uniosła się mgła niczym para, przesłoniła kości bielejące na nierównym gruncie. Para zaczęła się skraplać i jaśnieć niesamowitą niebieskawą poświatą. Will chwycił pręty bramy i zadrżał, kiedy chłód metalu przeniknął przez rękawiczki. To nie było zwykłe zimno. Wstając, duchy przyciągały energię z otoczenia, wysysały z powietrza całe ciepło. Włoski zjeżyły się na karku Willa, kiedy niebieska mgła powoli uformowała się w postać starej kobiety w złachmanionej sukni i białym fartuchu, z pochyloną głową.
– Cześć, Mol – rzucił Will. – Wyglądasz dzisiaj szczególnie ładnie, jeśli mogę tak powiedzieć.
Zjawa uniosła głowę. Stara Molly była silnym duchem, jednym z najsilniejszych, jakie Will kiedykolwiek spotkał. Gdy padł na nią blask księżyca, który wychynął spomiędzy chmur, wcale nie wyglądała na przezroczystą. Ciało miała solidne, żółtoszare włosy splecione w warkocz przerzucony przez ramię, szorstkie, czerwone ręce wsparła na biodrach. Tylko oczy były puste, a w ich głębi migotały dwa niebieskie płomienie.
– William ‘Rondale – przemówiła. – Tak szybko wróciłeś?
Zaczęła sunąć w stronę bramy ruchem charakterystycznym dla duchów. Jej stopy były bose i brudne, choć nie dotykały ziemi.
Will oparł się o pręty.
– Stęskniłem się za twoją ładną buzią.
Zjawa uśmiechnęła się szeroko, jej oczy się rozjarzyły, a pod półprzezroczystą skórą Will dostrzegł zarys czaszki. W górze chmury znowu nasunęły się na siebie, zasłaniając księżyc. Ciekawe, co takiego zrobiła Stara Molly, że ją tu pogrzebano, w niepoświęconej ziemi, pomyślał Will. Większość zawodzących głosów należała do prostytutek, samobójców, urodzonych martwych dzieci, wyrzutków, których nie można było pochować na kościelnym cmentarzu. Molly chyba ta sytuacja nie przeszkadzała, bo potrafiła wyciągnąć z niej korzyści.
Zarechotała.
– Czego chcesz, młody Nocny Łowco? Jadu Malpasa? Mam pazur demona Moraxa, ładnie wypolerowany, trucizna w jego czubku jest zupełnie niewidoczna...
– Nie – przerwał jej Will. – Potrzebuję proszku demona Foraii, drobno zmielonego.
Molly odwróciła głowę w bok i splunęła strumieniem niebieskiego ognia.
– A na co ON potrzebny takiemu pięknemu młodzieńcowi jak ty?
Will westchnął w duchu. Protesty Molly były częścią rytuału targowania. Magnus już kilka razy wysyłał go do niej po różne rzeczy: czarne cuchnące świece, które kleiły się do skóry jak smoła, kości nienarodzonego dziecka, woreczek z oczami faerie, po którym zostały mu na koszuli plamy z krwi. W porównaniu z tymi sprawunkami proszek demona Foraii wydawał się miłą odmianą.
– Myślisz, że jestem głupia – zaskrzeczała Molly. – To pułapka, co? Wy, Nefilim, chcecie mnie przyłapać na handlowaniu takim towarem, znaleźć kij na Starą Mol, ot co!
– Przecież ty już nie żyjesz. – Will starał się ukryć irytację. – Nie wiem, co jeszcze Clave mogłoby ci zrobić.
– Ha! – Jej puste oczy zapłonęły. – Podziemne więzienia Cichych Braci mogą pomieścić i żywych, i martwych. Dobrze o tym wiesz, Nocny Łowco.
Will uniósł ręce.
– Żadnych sztuczek, staruszko. Pewnie słyszałaś plotki krążące w Podziemnym Świecie. Clave ma inne rzeczy na głowie niż tropienie duchów, które handlują proszkiem z demonów i krwią faerie. – Pochylił się. – Dam ci dobrą cenę. – Wyciągnął z kieszeni batystowy woreczek i pomachał nim w powietrzu. W środku coś zabrzęczało. – Co ty na to, Mol?
Po martwej twarzy przemknął wyraz chciwości. Zjawa przybrała na tyle solidną postać, że wyrwała Willowi sakiewkę. Następnie wsadziła do niej rękę i wyjęła całą garść złotych pierścionków przewiązanych wstążeczkami. Stara Mol, jak wiele duchów, szukała talizmanu, kawałka utraconej przeszłości, który w końcu pozwoliłby jej umrzeć, kotwicy, która trzymała ją uwięzioną w tym świecie. W wypadku Molly była to jej obrączka ślubna. Jak twierdził Magnus, powszechnie sądzono, że pierścionek od dawna leży zagrzebany w mulistym dnie Tamizy, ale zjawa nie traciła nadziei, że kiedyś go znajdzie.
Wrzuciła pierścionki z powrotem do sakiewki i gdzieś ją przy sobie ukryła, a w zamian wręczyła mu saszetkę z proszkiem. Gdy Will schował ją do kieszeni, duch zaczął migotać i znikać.
– Zaczekaj, Mol. Nie tylko po to dzisiaj przyszedłem.
Zjawa zamigotała z wysiłku, żeby pozostać widzialną. Chciwość walczyła w niej ze zniecierpliwieniem.
– Dobrze – burknęła Molly. – Czego jeszcze chcesz?
Will się zawahał. Tym razem nie chodziło o zlecenie od Magnusa, tylko o sprawę osobistą...
– Napoje miłosne...
Stara Molly zaśmiała się skrzekliwie.
– Napoje miłosne? Dla Willa ‘Rondale’a? Nie mam zwyczaju odrzucać zapłaty, ale prawda jest taka, że mężczyzna z twoim wyglądem nie potrzebuje żadnych miłosnych wywarów.
– Nie... – zaczął Will z lekką desperacją w głosie. – Właściwie szukam czegoś o przeciwnym działaniu. Czegoś na odkochanie.
– Wywar nienawiści? – Molly była wyraźnie rozbawiona.
– Raczej obojętności? Tolerancji?Molly prychnęła, zadziwiająco po ludzku jak na ducha.
– Niechętnie to mówię, Nefilim, ale jeśli chcesz, żeby dziewczyna cię znienawidziła, są łatwiejsze sposoby. Nie potrzebujesz mojej pomocy z tym biedactwem.
I wirując, pomknęła w stronę mgieł snujących się między grobami. Will westchnął, patrząc za nią.
– To nie dla niej – mruknął, choć nikt nie mógł go usłyszeć. – Tylko dla mnie. – Oparł głowę o zimną żelazną bramę.