Format jest naprawdę wyjątkowy: krótkie, jednostronicowe teksty na każdy dzień roku. Na początku nie byłam pewna, jak będę się czuła czytając coś takiego, ale ostatecznie doceniłam sposób, w jaki przesłanie każdego dnia było samodzielne, a jednocześnie czułam się połączona z większym tematem. Pomysł polega na tym, że każdego dnia czytasz jeden mały fragment, jak przyjmowanie witamin dla swojej duszy. Sięgałam po nią rano przed rozpoczęciem dnia i naprawdę pomogło mi to zmienić nastawienie. Myślę, że można to nazwać codzienną dawką pozytywności, mądrości i spokoju.

Autor nie słodzi życia. Mówi o bólu, cierpieniu, stracie i wszystkich trudnych rzeczach, z którymi musimy się zmierzyć, ale robi to w sposób, który sprawia, że czujesz się mniej samotna w swoich zmaganiach. Zamiast oferować szybkie rozwiązania lub fałszywą nadzieję, Bosmans zachęca do zmiany perspektywy - skupienia się na miłości, życzliwości i prostych radościach. Pamiętam fragment z jednego dnia, w którym mówi coś w stylu: „Dziś jest dzień, aby być szczęśliwym”. Brzmi to tak prosto, ale kiedy to przeczytałam, naprawdę mnie to uderzyło. Spędzamy tak wiele czasu czekając na „lepsze dni”, ale słowa Bosmansa przypomniały mi, że każdy dzień, nawet ten nieuporządkowany lub trudny, może kryć w sobie szczęście, jeśli zdecydujemy się je dostrzec.

Uderzyło mnie również to, jak głęboko ludzkie i zrozumiałe są jego teksty. Bosmans ma wyraźnie chrześcijańskie korzenie, ale nie powiedziałabym, że jest to książka tylko dla chrześcijan. Nie jestem szczególnie religijna, a mimo to jego przesłanie wydaje się uniwersalne. Chodzi o życie, o znalezienie spokoju w chwili obecnej i o zrozumienie, że miłość jest podstawą wszystkiego. Niezależnie od tego, czy wierzysz w Boga, czy nie, podstawowa prawda o znaczeniu miłości, przebaczenia i współczucia rezonuje.

Doceniłam również skupienie się na życiu chwilą. Jest to coś, o czym słyszymy cały czas, ale Bosmans wyjaśnia to w sposób, który faktycznie wydaje się wykonalny. Wskazuje, że w życiu nie chodzi o ciągłe patrzenie wstecz lub do przodu, ale o prawdziwe bycie tu i teraz. W jego tekstach jest cicha mądrość, która sprawiła, że chciałem przestać martwić się o przyszłość i po prostu cieszyć się małymi rzeczami: filiżanką kawy o poranku, słońcem świecącym przez okno lub krótką rozmową z przyjacielem. Wiem, że brzmi to banalnie, ale po przeczytaniu tej książki zdałam sobie sprawę, że te małe chwile naprawdę są tym, o co chodzi w życiu.

Są oczywiście fragmenty, które mogą nie przypaść do gustu każdemu. Ponieważ jest to zbiór codziennych refleksji, niektóre przesłania mogą wydawać się powtarzalne lub zbyt proste. Nie przeszkadzały mi okazjonalne powtórzenia, ponieważ często te proste prawdy musimy słyszeć w kółko. Jeśli jesteś kimś, kto lubi złożone dyskursy filozoficzne, możesz nie uznać tej książki za intelektualnie stymulującą, ale nie o to chodzi. „Żyć każdym dniem” ma być czytane bardziej sercem niż umysłem.

Krótko mówiąc, ta książka jest jak ciepły uścisk w formie słów. Przypomina ci, że nawet w najciemniejsze dni można znaleźć odrobinę światła, a miłość - zarówno do innych, jak i do siebie - może pomóc ci przetrwać wszystko.