Dodana przez Piotrek w dniu 02-06-2022
Ekranizacja Diuny to czar lat młodości, gdzie wielkie marzenia o świecie daleko wykraczały poza planetę ziemia, a wszystko to inspirowane motywami uniwersum nakreślonego przez Franka Herberta i jego Diunę.
Przechodząc jednak do meritum - w tej drugiej części Paul Atryda i jego matka zostają przygarnięci przez fremenów, tych strasznych ludzi z pustyni Irrakis, i przyjmują szczególną rolę - Jessica jako matka-człowiek, czyli duchowa przewodniczka plemienia, a Paul jako wojownik, mesjasz, watażka itd.
Po raz pierwszy przeczytałem tę powieść w latach 80. W tamtym czasie ta historia była dla mnie fascynująca, ponieważ ukazywała siłę ukrytego potencjału młodego Paula. Oczywiście, ponieważ byłem w jego wieku, nie postrzegałem tej powieści jako typowej powieści "o dojrzewaniu", która potencjalnie mogłaby się dziś pojawić w zbiorach dla młodych dorosłych. Ponowne przeczytanie jej teraz, ponad trzydzieści lat później, całkowicie zmienia moje wyobrażenie o tej powieści.
Tym razem odkrywam, że pierwsza część to tak naprawdę opis pułapki, w którą cel wpada ze względów honorowych, co czyni postać Leto Atrydy naprawdę interesującą. Z drugiej strony, tym razem bardzo trudno było mi docenić młodego Paula, który traktuje pozostałych bohaterów z oczywistą pogardą. Pogarda ta wynika z jego strachu przed rozpętaniem dżihadu straszliwych Fremenów na galaktykę. Ale ten zrozumiały strach przed przyszłością nie czyni z Paula postaci, której nie da się kochać.
Mówiąc o fremenach...
Orientalizm jest fascynacją Zachodu od ... XVIII wieku, jak podaje wikipedia. I moim zdaniem, bardziej niż science fiction (dla decorum) czy fantasy (dla elitarnego i reakcyjnego zaplecza), powieść ta jest dziełem orientalistycznym. To znaczy dzieło, w którym widać całkowitą fascynację pustynią i ludźmi, którzy ją zamieszkują. W tym sensie jest to wielka, wspaniała powieść o pustyni. Z drugiej strony, o wiele bardziej nie podoba mi się wykorzystywanie przez autora religijnych motywów dżihadu. Być może ma to coś wspólnego z obecną epoką, która tak bardzo martwi się o innych, a polityczna poprawność stała się istotnym elementem popkultury. Innymi słowy, prawdopodobnie nie jestem w odpowiednim nastroju do czytania powieści o napaści fanatycznych religijnie ludzi pustyni na cywilizację... O ile, oczywiście, nie istnieją zachodnie uprzedzenia wobec ludów pustynnych, uprzedzenia, które sięgają na przykład czasów Lawrence'a z Arabii (wiele cech tej powieści jest w niej powtórzonych, na przykład młody wojownik przewodzący tubylcom w buncie, który niekoniecznie ma altruistyczny cel). Krótko mówiąc, ten aspekt powieści, ta nieco neokolonialna strona pustyni, trochę mi przeszkadzał... Bo wydaje mi się, że jest to nieświadome ze strony autora, tzn. że eksploatuje on tropy niebezpiecznych pustynnych nomadów, nie zastanawiając się nad ich potencjalnie rasistowską wartością. Ale uwaga - jest to krytyka związana z moimi doświadczeniami czytelniczymi, która w efekcie końcowym w niewielkim stopniu zainteresowała mnie tą powieścią. Bo co do reszty, to jak już wspomniałem, jest to wspaniała powieść. I jedna z niezbędnych pozycji w każdej dobrej bibliotece science fiction, choćby po to, by odnaleźć korzenie sag fantasy takich jak “Gra o Tron”, która pełnymi garściami zdaje się czerpać z Diuny, i zabawnym jest słuchać poematów na temat ksiązki/serialu, gdzie fani rozemocjonowani wskazują na nowatorskie pomysły - Diuna była pierwsza;-)
Dodana przez Ewka w dniu 02-06-2022
Drobna uwaga na wstępie - niniejsza recenzja dotyczy Diuny jako całości, nie jej pojedynczych tomów. Mam wolny wieczór i chciałabym się z wami podzielić moimi wrażeniami, a to dobry czas, skoro Diuna wróciła z rozmachem do kultury masowej w związku z jej spektakularna ekranizacją;-)
W tym klasyku science fiction szybko trafiamy do nieznanego, pustynnego świata: Arrakis, a.k.a. Diuna. Tajemnicza przyprawa, która ma ogromne znaczenie gospodarcze (nie mówiąc już o uzależnieniu) dla Imperium, pochodzi właśnie stamtąd.
Od samego początku poznajemy szereg złożonych postaci, o bardzo bogatym i zróżnicowanym pochodzeniu: od czarownic Bene Gesserits, przez ludzkie maszyny liczące zwane mentatami, po książąt i baronów, ale to wokół Paula, syna księcia Leto Atrydy i Bene Gesserit Jessiki, rozwija się cała historia. Od razu wpadamy w sam środek politycznej intrygi, która rozgrywa się wokół dominacji planety Arrakis i jej przyprawy.
Podobała mi się wyjątkowa sceneria, która charakteryzuje nieumiarkowanie Arrakis (choć trochę trudno było mi sobie wyobrazić te sceny), a także zestawy postaci, które poznajemy. Z ciekawością dowiedziałem się więcej o każdym z nich, jak się tam znaleźli i jakie mieli intencje.
Przyznaję, że zajęło mi sporo czasu, by wczuć się w tę historię, a jeszcze więcej, by nawiązać kontakt z bohaterami (nie zawsze rozumiałam Paula czy jego matkę, Jessicę). Ostatnie 150 stron drugiego tomu to zdecydowanie te, które mnie wciągnęły i w ciągu 2 dni skończyłem książkę.
Diuna skłoniła mnie przede wszystkim do zastanowienia się nad wykorzystaniem wody w naszym codziennym życiu. Na pustynnej planecie, gdzie każda kropla potu nie powinna być marnowana na próżno, łatwo dostrzec, jak woda staje się bogactwem, które odgrywa tak ważną i stale obecną rolę w życiu jej mieszkańców. Religia również odgrywa ważną rolę w Diunie, pokazując nam, że jeśli jest pielęgnowana z należytą starannością, może doprowadzić do wydarzeń, których, choćbyśmy nie wiem jak bardzo chcieli uniknąć, nie da się tego zrobić. Fanatyzm w pozytywnej odsłonie?
Nie da się opisać Diuny i jej kolejnych części pojedynczymi wnioskami - każda bowiem nieco inaczej kreśli świat ukryty w wyobraźni Franka Herberta, wszystkie jednak niezmiennie zachwycają, wskazując przy tym na wartości ponadczasowe, uniwersalne i bliskie ludzkiej naturze. A tak rozbudowany świat ma swoje wady i zalety, percepcja w ich zakresie też musi być różna, jednak miliony ludzi zakochanych w tej powieści dają do myślenia. Czy tak bardzo tęsknimy za przeszłością, czy tak bardzo się jej obawiamy, że zawładnęła ona nasza terazniejszoscia?
Dodana przez Paweł w dniu 02-06-2022
Arrakis, zwana również Diuną to miejsce w całym wszechświecie niezwykłe - jej rodzima kultura Fremenów i otaczający ją złożony krajobraz społeczno-polityczny są przedmiotem prawdziwego zainteresowania i uwagi zarówno czytelnika, jak i autora.
Gdzieś przeczytałem, że początkową inspiracją/ogniskiem opowieści był (mający być drugoplanowym) ekolog Kynes, i nie mam problemów z uwierzeniem w to. Nie chodzi tylko o to, że jest on w mojej ocenie najlepiej napisaną postacią, ale też o to, że sam Herbert jest bardziej podekscytowany, gdy opowiada o filozofii, życiu i celach ekologów, niż gdy opowiada o tym całym feudalnym sposobie myślenia blisko umiejscowionego w czasie i przestrzeni w ciemnych wiekach średniowiecza, które momentami sprawia wrażenie, jakby z konieczności stało się główną narracją powieści. Inaczej mówiąc, ta opowieść uczy, że ważne jest kto na kogo pracuje, czyli….. kto ma władzę.
Paul, ze względu na swój wysoki status, wchodzi w interakcje z wieloma innymi frakcjami tego świata i jest tym samym najlepszą centralną postacią w całej tej historii, dzięki której czytelnik może poznać wszystkie jego oblicza, ale jest jednocześnie…. trochę nudny. Jego historia, w której staje się władcą i bóstwem plemiennych Freemenów, jest jak z "Lawrence'a z Arabii" (właśnie zdałem sobie sprawę, że powieść została wydana dwa lata po filmie, więc może być w tym jakiś związek), z tą różnicą, że o ile "Lawrence" jest w ostatecznym rozrachunku przestrogą przed złudzeniami wielkości, o tyle Paul kończy równie wspaniale, jak tylko mógł to sobie wyobrazić.
Powieść zgłębia ciemną stronę potęgi osiągniętej przez Paula - implikacje przyszłego chaosu i wojny, które nadejdą wraz z obecną zmianą władzy. Książka jest refleksją nad naturą nowych władców obalających starych, z odrobiną reakcyjnej świadomości ciemnej, burzliwej strony masowych zmian politycznych, ale także krytyką głupoty i grzechów poprzednich systemów, które powodują ich upadek.
Wierzę, że tym z was, którzy wahali się czy przeczytać Diunę pomogłem z wyborem, innym z kolei pewnie wcale nie trzeba namawiać. Oto bowiem Diuna wydaje się opowieścią, która definiuje pokolenia ludzi na świecie od ponad pół wieku, i jako dzieło ponadczasowe warta jest przeczytania w każdym czasie i w każdym miejscu:-)
Dodana przez Ireneusz w dniu 02-06-2022
Pierwszy tom mnie zachwycił, więc od razu przeczytałem kontynuację, sięgnąłem po drugi, trzeci i…. wrócę do drugiego aby wam powiedzieć co znalazłam :D
Uniwersum jest nadal fascynujące, scenariusz doskonale opracowany, a intrygi polityczne trzymają nas w napięciu niczym najlepsze thrillery od Stephena Kinga. Szczególnie podobało mi się śledzenie historii z naprzemiennych punktów widzenia, aby zorientować się, co dzieje się w domu barona.
Jest jednak powód, dla którego tym razem nie przyznaję 5 gwiazdek: bohaterowie pozostawili mnie w tyle i chciałam więcej.
Zwłaszcza Jessica, którą na początku uwielbiałam, a potem... W jednym rozdziale wydaje się pełna współczucia dla syna, by dwa rozdziały później stwierdzić, że już mu nie współczuje. Co jest zrozumiałe w świetle całej reszty pierwszych dwóch książek, ale moim zdaniem kolejność sprawiła, że nie było to spójne. Postać ta wydała mi się trochę niejasna, nie w sensie tajemniczej (pozytywnej) Bene Gesserit, ale w tym sensie, że trudno mi było za nią nadążyć. Z drugiej strony, podobne zachowanie sprawiało, że postać ta wydawała mi się totalnie wiarygodna, bardzo kobieca, labilna wręcz chwilami, zupełnie jak gdyby miała permanentny okres. Jeśli któreś nocy przyśni mi się Frank Herbert zapytam go, czy właśnie takie miał intencje.
Dodana przez Tomasz w dniu 02-06-2022
Czytałem dwa pierwsze tomy w pakiecie i właśnie o nich słowo refleksji tutaj po sobie pozostawię:-)
Pewnego dnia poddałem się temu szumowi związanemu z głośną ekranizacja dzieła F. Herberta. Jakiś czas temu polecono mi "Diunę" i nie chciałem stracić okazji, żeby się pochwalić, że przeczytałem książkę przed obejrzeniem filmu.
Diuna to pierwsza część sześciotomowej sagi o tym samym tytule. Poznajemy tu członków rodu Atrydów, szlacheckiej rodziny, która władała idylliczną krainą. Z powodu różnych okoliczności, które poznamy później, decyzją Imperatora zostają przeniesieni na Arrakis, pustynny świat, który będzie stanowił dla tej rodziny szansę na przetrwanie.
Nie będę zagłębiać się w fabułę, ponieważ sądzę, że większość z Was (w tym ja) wkrótce obejrzy film. Choć książka ta jest powszechnie uważana za jeden z klasyków science fiction, ja uważam ją raczej za fantasy z zawiłym wątkiem politycznym. Pierwsze kilka stron może być przytłaczające, ale potem narracja staje się dość dynamiczna, a niektóre postacie są całkiem interesujące (zwłaszcza Kynes i Jessica). Zauważyłem wiele podobieństw między głównym bohaterem a filmem Lawrence z Arabii, który ukazał się zaledwie dwa lata przed wydaniem Diuny. Nie będę zdradzał zbyt wielu szczegółów, aby uniknąć spoilerów, ale jeśli kiedyś to zobaczycie, pamiętajcie o tym.
Wiele osób które mnie znają, wiedzą że nie jestem fanem science-fiction, ale być może dlatego, że ta książka ma elementy geniuszu, trzymający w napięciu rozwój wydarzeń, mogę powiedzieć, że podobała mi się ta historia, co tym z was, którzy do tej pory nie sięgali po ten gatunek literacki, może wydać się obietnicą doskonałego wyboru na wolne wieczory. Taka oto bowiem jest Diuna, niby dzieje się tysiące lat po naszej obecnej historii gdzieś na rubieżach wszechświata, w istocie jednak to książka o ludziach dla ludzi i o tym wszystkim, co dla gatunku ludzkiego jest ważne, a co może go zniszczyć i na zawsze pogrzebać.