Stan książek
Nasze książki są dokładnie sprawdzone i jasno określamy stan każdej z nich.
Nowa
Książka nowa.
Używany - jak nowa
Niezauważalne lub prawie niezauważalne ślady używania. Książkę ciężko odróżnić od nowej pozycji.
Używany - dobry
Normalne ślady używania wynikające z kartkowania podczas czytania, brak większych uszkodzeń lub zagięć.
Używany - widoczne ślady użytkowania
zagięte rogi, przyniszczona okładka, książka posiada wszystkie strony.
Kamienie musiały polecieć. Wymazywana przeszłość Podlasia
Masz tę lub inne książki?
Sprzedaj je u nas
W polskiej historii rzadko można znaleźć miejsce dla doświadczeń białorusko-prawosławnej mniejszości. Istniało niepisane przykazanie, by nie mówić o przetrwanych krzywdach, masowych uchodźstwach, przesiedleniach, czy powojennych zbrodniach.
Aneta Prymaka-Oniszk postanowiła przerwać to milczenie. Wędruje po wsiach, gdzie rozmawia zarówno z mieszkańcami, jak i historykami, przeszukując archiwa i zestawiając nowo zdobytą wiedzę z mitami na temat polsko-białoruskich relacji. Analizuje, co ukształtowało prawosławną mniejszość w rejonach wokół Białegostoku, Bielska Podlaskiego, Hajnówki, Siemiatycz i Sokółki. Celem tej pracy jest zrozumienie historii swojego dziadka, a także mieszkańców Polski, którzy, próbując osiągnąć awans społeczny, musieli wyprzeć wszystko, co białoruskie.
Od zawsze wiedziałam, że mojego dziadka, w maju 1945 roku, zamordowano w jego domu pod Kuźnicą. "Banda" - mówiono cicho. Choć nie zakazywano mi o tym mówić, rozumiałam, że lepiej o tym milczeć.
Postanowiwszy zgłębić tę historię po latach, długo krążyłam wokół niej. "Nie rozdrapuj starych ran", ostrzegano. Mimo to zauważałam, iż przeszłość coraz częściej służy jako narzędzie oceny współczesności; tworzy się etykiety "bohaterów" i "zdrajców", a nieraz "dowodem winy" jest sam fakt śmierci ofiary. Wsłuchiwałam się coraz uważniej w rodzinne opowieści, przeszukiwałam archiwa, wertowałam książki i spoglądałam na okoliczne pomniki. Udałam się również do sąsiadów po "drugiej stronie" granicznych podziałów, łamiąc reportersko przyjęty nakaz przemilczania bolesnej przeszłości.
Z tego powstała opowieść o sąsiedzkim współistnieniu na pograniczu. O tym, że nawet gdy jedni występują przeciw drugim, wciąż żyją razem, w pozornej niepamięci. Dzieci siedzą obok siebie w klasach i dzielą się kanapkami na przerwach, choć ciocia Luda obawia się, by nikt nie odkrył, że w jednym z napastników rozpoznała brata swojej koleżanki.
Nie chodziło mi o oskarżenia, lecz o zrozumienie tego, co wydarzyło się osiemdziesiąt lat temu, a także obecnego znaczenia tamtych zdarzeń. Często słyszałam pytanie: "Czy myślisz, że ta opowieść coś zmieni?". Nie wiem. Zmiana świata jest trudna. Ale aby mogła się zacząć, warto usłyszeć innych, a przede wszystkim siebie i własną historię.
Wybierz stan zużycia:
WIĘCEJ O SKALI
W polskiej historii rzadko można znaleźć miejsce dla doświadczeń białorusko-prawosławnej mniejszości. Istniało niepisane przykazanie, by nie mówić o przetrwanych krzywdach, masowych uchodźstwach, przesiedleniach, czy powojennych zbrodniach.
Aneta Prymaka-Oniszk postanowiła przerwać to milczenie. Wędruje po wsiach, gdzie rozmawia zarówno z mieszkańcami, jak i historykami, przeszukując archiwa i zestawiając nowo zdobytą wiedzę z mitami na temat polsko-białoruskich relacji. Analizuje, co ukształtowało prawosławną mniejszość w rejonach wokół Białegostoku, Bielska Podlaskiego, Hajnówki, Siemiatycz i Sokółki. Celem tej pracy jest zrozumienie historii swojego dziadka, a także mieszkańców Polski, którzy, próbując osiągnąć awans społeczny, musieli wyprzeć wszystko, co białoruskie.
Od zawsze wiedziałam, że mojego dziadka, w maju 1945 roku, zamordowano w jego domu pod Kuźnicą. "Banda" - mówiono cicho. Choć nie zakazywano mi o tym mówić, rozumiałam, że lepiej o tym milczeć.
Postanowiwszy zgłębić tę historię po latach, długo krążyłam wokół niej. "Nie rozdrapuj starych ran", ostrzegano. Mimo to zauważałam, iż przeszłość coraz częściej służy jako narzędzie oceny współczesności; tworzy się etykiety "bohaterów" i "zdrajców", a nieraz "dowodem winy" jest sam fakt śmierci ofiary. Wsłuchiwałam się coraz uważniej w rodzinne opowieści, przeszukiwałam archiwa, wertowałam książki i spoglądałam na okoliczne pomniki. Udałam się również do sąsiadów po "drugiej stronie" granicznych podziałów, łamiąc reportersko przyjęty nakaz przemilczania bolesnej przeszłości.
Z tego powstała opowieść o sąsiedzkim współistnieniu na pograniczu. O tym, że nawet gdy jedni występują przeciw drugim, wciąż żyją razem, w pozornej niepamięci. Dzieci siedzą obok siebie w klasach i dzielą się kanapkami na przerwach, choć ciocia Luda obawia się, by nikt nie odkrył, że w jednym z napastników rozpoznała brata swojej koleżanki.
Nie chodziło mi o oskarżenia, lecz o zrozumienie tego, co wydarzyło się osiemdziesiąt lat temu, a także obecnego znaczenia tamtych zdarzeń. Często słyszałam pytanie: "Czy myślisz, że ta opowieść coś zmieni?". Nie wiem. Zmiana świata jest trudna. Ale aby mogła się zacząć, warto usłyszeć innych, a przede wszystkim siebie i własną historię.
