Zapisane w kartach. Inni. Tom 5

<p>Pozostawiliśmy naszych bohaterów nieco oszołomionych po odpowiedzi Starszych do ludzi. Jak reagować na Innych? Jak utrzymać pokój? To właśnie pozwala nam odkryć Bishop w „Zapisane w kartach”. Od strony fabularnej nad mieszkańcami Dziedzińca wisi nowe zagrożenie. Nawet jeśli ten jest znany i wydaje się mniej groźny niż te doświadczone w przeszłości, należy obawiać się najgorszego. Czytelnik wie, że to zagrożenie spowoduje problemy wśród mieszkańców i zagrozi kruchemu pokojowi, który wszyscy starają się utrzymać. Podobnie jak w poprzednich książkach Anne Bishop, ta część historii jest dobrze poprowadzona i sprawia, że czytelnik szybko przewraca strony. Chciałoby się, żeby ta książka trwała w nieskończoność, ale nie sposób nie brnąć dalej, żeby nie dowiedzieć się, co będzie dalej.</p><p>Meg stopniowo uczy się nie polegać na przelewaniu krwi i rozwija inne zdolności, a raczej uczy się je rozwijać. Jej zachowanie wobec Simona i reszty mieszkańców pozostaje spójne z poprzednimi książkami i stanowi kontrast do tego, co możemy zobaczyć w książkach tego gatunku dzięki jej bardzo specyficznemu sposobowi myślenia. Podobało mi się, że jest bohaterką, która jest zarówno silna w trudnych sytuacjach, jak i delikatna wobec drobiazgów, które przechodzą przez głowę innych.</p><p>Simon to postać, która oprócz Meg, moim zdaniem, najbardziej ewoluowała. Stopniowo staje się nieco bardziej ludzki, nawet jeśli nadal jest Wilczym Strażnikiem, którego znamy z pierwszych tomów. To powiedziawszy, mięknie i najbardziej przyczynia się do dobrych stosunków międzygatunkowych, podczas gdy początkowo był jednym z najbardziej opornych na zmiany. Zmienia się również jego światopogląd, gdyż akceptuje ludzi i staje się na swój sposób jednym z nich. Poświęcone mu fragmenty dają nam miły przedsmak tego, jakie może być nowe pokolenie Innych i jak mogliby się zmienić jego koledzy zmiennokształtni, gdyby tylko chcieli. W skrócie Simon i Meg są oboje pionierami czegoś w swojej kategorii. Ucieszył mnie również fakt, że Inni nie stracili nic ze swojej dzikości, co po raz kolejny prowadzi do kilku zabawnych sytuacji, które rozjaśniają historię „Zapisane w kartach”.</p><p>Anne Bishop w niezwykły sposób udaje się rozwikłać relacje między bohaterami i sytuacje, których doświadczają. Wykorzystując niewinność lub brak wiedzy niektórych bohaterów, udaje jej się wskazać na to, co jest złe, a jednocześnie pozwala czytelnikowi na analizę naszego społeczeństwa i jego ekscesów. Wbrew rzeczywistości, gdy ludzie próbują narzucić swoją wolę siłą, Inni są tam, by wziąć odwet i udowodnić im, kto naprawdę ma władzę. Czytelnik wczuwa się w siłę tych Innych, którzy nie dokonują odwetu, by zniszczyć, ale by zapewnić równowagę.</p><p>Równolegle do fabuły, a od pierwszego tomu, autorka rozwijała relację Meg Corbyn i Simona Wilczej Straży. Z biegiem książek ich interakcje stopniowo zanikały na rzecz głównego wątku, pozostawiając czytelnika czasem z chęcią na więcej. W „Zapisane w kartach” czytelnik prawdopodobnie będzie zawiedziony. Doświadczenia między dwójką naszych bohaterów są jeszcze mniej częste, a potem nabierają ogromnego znaczenia. Dochodzi nawet do tego, że szuka się subplotów, których nie ma. W pewnym sensie wybrane przez autora rozwinięcie jest logiczne, wręcz oczywiste. Meg nie jest tradycyjną bohaterką urban fantasy, a Simon również nie spełnia typowych standardów. Oboje zaczynali z dużymi utrudnieniami w kwestii romantycznych związków. Musieli się wiele nauczyć o docieraniu do siebie, pokonywaniu różnic międzygatunkowych. Niektórzy mogą być rozczarowani, że nie dostają zakończenia, na które liczyli.&nbsp;</p><p>Ponadto, wydawnictwo Initium zapewniło przepiękną okładkę do tego tomu. Uwielbiam wręcz na nią patrzeć. W zasadzie do wszystkich części szata graficzna jest pierwszej klasy!&nbsp;</p><p>Może starczy już tego pisania. Nie ma co więcej się rozpisywać, a pozostaje mi po prostu polecić zarówno serię Inni jak i „Zapisane w kartach”.</p>

<p>Po raz kolejny jestem zachwycona lekturą kolejnego tomu sagi o Innych. Amerykańska autorka Anne Bishop ma smykałkę do wciągania nas w swój świat, który jest jednocześnie tak podobny, jak i zupełnie inny od tego, w którym żyjemy. Przeczytałam 5 tomów w 3 tygodnie, co pozwoliło mi zachować wszystkie niezbędne szczegóły na temat Simona, Meg i reszty.&nbsp;</p><p>Po reperkusjach ruchu Ludzie Przede i Nade Wszystko, cały Dziedziniec jest nieufny wobec ludzi. A obecność Starszych do obserwacji skomplikuje sprawę. Podobnie będzie z przybyciem brata Monty'ego - Cyrusa. Oszust, złodziej, manipulant bez skrupułów. Meg szybko wyczuwa niebezpieczeństwo, ale Starsi są zdeterminowani, by zobaczyć tego drapieżnika w akcji... Wróg nie jest już na zewnątrz, ale w ich murach.</p><p>Pierwsza połowa „Zapisane w kartach” wydawała się dość powolna i bez większych postępów. Fabuła skupia się głównie na schematach zachowania Cyrusa, który żywi bezgraniczną nienawiść do... wszystkich oprócz siebie. To okrutna, podła istota i naprawdę nie da się żywić do niego żadnej sympatii. Od strony melodramatycznej Simon i Meg są wierni sobie, ale zbyt nieśmiali, zdecydowanie zbyt zdystansowani i niepewni siebie. Co w efekcie końcowym odzwierciedla to samo co wcześniej. Liczyłam na nieco więcej, biorąc pod uwagę zakończenie „Naznaczonej”. Na szczęście pierwsza połowa ustępuje miejsca drugiej połowie powieści, a ta obfituje w niespodziankach. Sprawy przyspieszają, plany są dopracowywane i pojawiają się wątpliwości co do wyniku tej konfrontacji. I to jest właśnie zakres talentu Anne Bishop. Zaskakuje swoich czytelników tam, gdzie najmniej się tego spodziewają.</p><p>Motywacje i kwestie poszczególnych bohaterów są bardzo dobrze opisane. Narracja jest w trzeciej osobie, jest bardzo dobrze napisana, czujemy wszystkie emocje poszczególnych bohaterów, możemy się zanurzyć i żyć razem z nimi. Uniwersum Innych jest bardzo oryginalne i technicznie dobrze skonstruowane. Bardzo podobały mi się wartości leżące u podstaw tej historii: tolerancja, wspólne życie i ekologia. Oprócz pasjonującej opowieści o przygodach naszych bohaterów, są też przesłania i refleksje, które możemy wyciągnąć z lektury „Zapisane w kartach”.&nbsp;</p><p>Czekałam lata przed wzięciem się za tę serię, bo opis „Pisane szkarłatem” zupełnie wówczas do mnie nie przemawiał. Trzy tygodnie temu, po zobaczeniu wielu pozytywnych recenzji Innych uległam pokusie i dobrze zrobiłam. Uniwersum Anne Bishop jest tak złożony, że opis nie mógł tego wystarczająco zachęcająco przedstawić. Seria naprawdę wyróżnia się na tle zwykłych serii fantasy / literatury młodzieżowej i jest warta kupna.</p><p>PS. Są jeszcze dwie książki, ale muszę przyznać, że wątek miłosny był dużą częścią mojego zainteresowania historią i obawiam się, że z ostatnimi książkami nie będzie tak samo.</p>