InPost Paczkomaty 24/7
13.99 zł
Darmowa dostawa od 190 zł
Stan książek
Nasze książki są dokładnie sprawdzone i jasno określamy stan każdej z nich.
Nowa
Książka nowa.Używany - jak nowa
Niezauważalne lub prawie niezauważalne ślady używania. Książkę ciężko odróżnić od nowej pozycji.Używany - dobry
Normalne ślady używania wynikające z kartkowania podczas czytania, brak większych uszkodzeń lub zagięć.Używany - widoczne ślady użytkowania
zagięte rogi, przyniszczona okładka, książka posiada wszystkie strony.DODAJ DO LISTY ŻYCZEŃ
Masz tę lub inne książki?
Sprzedaj je u nas
DODAJ DO LISTY ŻYCZEŃ
Masz tę lub inne książki?
Sprzedaj je u nas
„Radość picia” to jedna z tych książek, które zabiera się ze sobą na bezludną wyspę. Oczywiście pod warunkiem, że nie jest ona tak zupełnie bezludna, to znaczy znajduje się na niej przynajmniej jeden sprawny barman i dobrze zaopatrzony barek. „Radość picia” to także jedna z tych książek, które odbiera się wszystkimi sześcioma zmysłami. Czytając opis chińskich naczyń do produkcji alkoholu, niemal czujemy pod palcami ich fakturę. Widzimy i słyszymy Pigmejów z Konga, rozochoconych po spożyciu słusznej porcji niezwykłego miodu, nie wymagającego nawet fermentacji. Wierci nas w nosie od fajkowego (i czasem opiumowego) dymu, wypełniającego całkiem i niezupełnie legalne tawerny, gospody, puby i kawiarnie na całym świecie. Nawet język ma nieodparte złudzenie, że kosztuje nigeryjskiego burukutu lub brzoskwiniówki, którą pędzą w północnej Wirginii.
Wybierz stan zużycia:
WIĘCEJ O SKALI
„Radość picia” to jedna z tych książek, które zabiera się ze sobą na bezludną wyspę. Oczywiście pod warunkiem, że nie jest ona tak zupełnie bezludna, to znaczy znajduje się na niej przynajmniej jeden sprawny barman i dobrze zaopatrzony barek. „Radość picia” to także jedna z tych książek, które odbiera się wszystkimi sześcioma zmysłami. Czytając opis chińskich naczyń do produkcji alkoholu, niemal czujemy pod palcami ich fakturę. Widzimy i słyszymy Pigmejów z Konga, rozochoconych po spożyciu słusznej porcji niezwykłego miodu, nie wymagającego nawet fermentacji. Wierci nas w nosie od fajkowego (i czasem opiumowego) dymu, wypełniającego całkiem i niezupełnie legalne tawerny, gospody, puby i kawiarnie na całym świecie. Nawet język ma nieodparte złudzenie, że kosztuje nigeryjskiego burukutu lub brzoskwiniówki, którą pędzą w północnej Wirginii.