Stan książek
Nasze książki są dokładnie sprawdzone i jasno określamy stan każdej z nich.
Nowa
Książka nowa.
Używany - jak nowa
Niezauważalne lub prawie niezauważalne ślady używania. Książkę ciężko odróżnić od nowej pozycji.
Używany - dobry
Normalne ślady używania wynikające z kartkowania podczas czytania, brak większych uszkodzeń lub zagięć.
Używany - widoczne ślady użytkowania
zagięte rogi, przyniszczona okładka, książka posiada wszystkie strony.
Płuczki. Poszukiwacze żydowskiego złota
Masz tę lub inne książki?
Sprzedaj je u nas
Ona: - Czy to, że tam chodziliśmy, to był grzech? Przecież one były już martwe, a tu była bieda, więc to chyba nie grzech. Tak sobie myślę. A pan myśli, że to było grzeszne, rozkopać te ciała, poszukać trochę grosza?
Ja: - To byli ludzie.
Ona: - Ale nieżywi.
To nie były pojedyncze przypadki, tylko ciągły proceder, który trwał przez lata i odbywał się na znaczną skalę. W miejscach dawnych obozów zagłady, takich jak Sobibór i Bełżec, setki tysięcy ofiar były pochowane w massowych grobach, a mieszkańcy okolicznych wsi oraz przyjezdni prowadzili wykopaliska w poszukiwaniu żydowskiego złota. Chodzili tam ojcowie z synami, sąsiadami, i wszyscy, zarówno mężczyźni, jak i kobiety oraz dzieci. Prochy, zmieszane z ziemią, przepłukiwano w pobliskiej rzece lub w specjalnie wykopanych dołach wypełnionych wodą, tzw. płuczkach.
Paweł Piotr Reszka, laureat Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego, w swojej nowej książce przedstawia wstrząsającą historię zobojętnienia, która pozwalała traktować te masowe mogiły jak złotonośne pola. Nie osądza jednak, lecz stara się znaleźć odpowiedzi na pytania o to, jak to możliwe, że po Zagładzie doszło do takiej gorączki złota. Co kierowało osobami prowadzącymi te wykopaliska i jak dzisiaj patrzą na to ich potomkowie?
"Mi to obojętne. To nie ja to zrobiłem," mówi syn jednego ze sprawców, którzy rozkopywali ziemię w poszukiwaniu żydowskiego złota. Reporter poszukuje kogoś, kto dziś mógłby powiedzieć: "To było złe," oraz dodać: "Nie powinniśmy tego robić." Zagląda do dołów, które wciąż można znaleźć w lasach Sobiboru i Bełżca i widzi w nich przepaść, która nadal się nie zamknęła, osiemdziesiąt lat po tamtych wydarzeniach. W miarę czytania książki staje się jasne, że to sam reporter, jego postulaty o szacunek dla zmarłych, są jaśniejącym promieniem w tej mrocznej opowieści. Naszym obowiązkiem staje się towarzyszenie mu w tej samotnej podróży.
Wybierz stan zużycia:
WIĘCEJ O SKALI
Ona: - Czy to, że tam chodziliśmy, to był grzech? Przecież one były już martwe, a tu była bieda, więc to chyba nie grzech. Tak sobie myślę. A pan myśli, że to było grzeszne, rozkopać te ciała, poszukać trochę grosza?
Ja: - To byli ludzie.
Ona: - Ale nieżywi.
To nie były pojedyncze przypadki, tylko ciągły proceder, który trwał przez lata i odbywał się na znaczną skalę. W miejscach dawnych obozów zagłady, takich jak Sobibór i Bełżec, setki tysięcy ofiar były pochowane w massowych grobach, a mieszkańcy okolicznych wsi oraz przyjezdni prowadzili wykopaliska w poszukiwaniu żydowskiego złota. Chodzili tam ojcowie z synami, sąsiadami, i wszyscy, zarówno mężczyźni, jak i kobiety oraz dzieci. Prochy, zmieszane z ziemią, przepłukiwano w pobliskiej rzece lub w specjalnie wykopanych dołach wypełnionych wodą, tzw. płuczkach.
Paweł Piotr Reszka, laureat Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego, w swojej nowej książce przedstawia wstrząsającą historię zobojętnienia, która pozwalała traktować te masowe mogiły jak złotonośne pola. Nie osądza jednak, lecz stara się znaleźć odpowiedzi na pytania o to, jak to możliwe, że po Zagładzie doszło do takiej gorączki złota. Co kierowało osobami prowadzącymi te wykopaliska i jak dzisiaj patrzą na to ich potomkowie?
"Mi to obojętne. To nie ja to zrobiłem," mówi syn jednego ze sprawców, którzy rozkopywali ziemię w poszukiwaniu żydowskiego złota. Reporter poszukuje kogoś, kto dziś mógłby powiedzieć: "To było złe," oraz dodać: "Nie powinniśmy tego robić." Zagląda do dołów, które wciąż można znaleźć w lasach Sobiboru i Bełżca i widzi w nich przepaść, która nadal się nie zamknęła, osiemdziesiąt lat po tamtych wydarzeniach. W miarę czytania książki staje się jasne, że to sam reporter, jego postulaty o szacunek dla zmarłych, są jaśniejącym promieniem w tej mrocznej opowieści. Naszym obowiązkiem staje się towarzyszenie mu w tej samotnej podróży.
