Dodana przez
Tomek
w dniu 10.07.2024
Opinia użytkownika sklepu
<p>Tegoroczny listopad okazał się dla mnie wyjątkowy i szczególny, pierwszy raz w życiu miałem okazję wziąć udział w Marszu Niepodległość, organizowanym 11 listopada na ulicach Warszawy. Wybrałem się z dwójką znajomych i była to rzecz bez precedensu, nikt z nas wcześniej nie brał udziału w obchodach Święta Niepodległości, jednak wszyscy od kilku miesięcy żyjemy w cieniu rosyjskiej inwazji na Ukrainę, a to zmienia optykę patrzenia na sytuację międzynarodową na świecie. Tegoroczne obchody były spokojne, przebiegały w pokojowej atmosferze, choć pojawiło się kilka osób szukających okazji do zadymy. Zaskakująco wiele głosów i haseł wznoszonych było przeciwko Rosji, co może i powinno dziwić, skoro 11 listopada to nasze święto, tymczasem Rosja świętuje swoja niepodległość dokładnie tydzień wcześniej – 4 listopada to dzień upamiętniający wypędzenie Polaków z Kremla. Zbieżność obu dat w czasie jest o tyle symboliczna, że o Rosji mówi się dziś w mediach głównego nurtu — głównie informacje dotyczą kolejnych porażek pod Kijowem, Charkowem czy Chersoniem, a towarzysząca temu narracja karze wierzyć, że Moskwa znajduje się dzisiaj w obliczu kolejnej wielkiej smuty. Wystarczy jednak poszukać głębiej, przeczytać kilka poważnych artykułów i publikacji, aby zdać sobie sprawę, ile prawdy jest w słowach „Rosja nigdy nie jest tak słaba, na jaką wygląda, i nigdy nie jest tak mocna, za jaką chciałaby uchodzić”. Jestem świeżo po lekturze książki „Na ciężkim kacu. Nowa Rosja Putina i duchy przeszłości”, autorstwa Shauna Walkera, wieloletniego, rosyjskiego korespondenta jednego z najważniejszych czasopism na świecie, brytyjskiego „The Guardian”. Autor przedstawił na 444 stronach swojej monografii przeszłość, teraźniejszość oraz przyszłość Rosji, a za punkt wyjścia powziął sobie rok 2014 i nielegalną aneksje Krymu. </p><p>Kiedy 24 lutego br. Wojska Federacji Rosyjskiej uderzyły na Ukrainę, świat stanął w miejscu. Mało kto wtedy pamiętał, że amerykański politolog japońskiego pochodzenia, Francis Fukuyama napisał w 1992 roku książkę „Koniec historii i ostatni człowiek”. Publikacja ta odbiła się szerokim echem głównie na zachodzie, promowała bowiem tezę, że rozpad Związku Radzieckiego był ostatecznym zwycięstwem zachodnich demokracji nad systemami autorytarnymi, a nowożytną Rosją oraz Chiny stopniowo będą ulegać procesom demokratyzacji, bogacąc się i korzystając z dobrodziejstwa zachodnich cywilizacji. W grudniu 2020 roku z kolei premierę miała książka „Koniec końca historii”, której autorem jest czołowy geopolityk naszego kraju, dr Jacek Bartosiak. Zbieżność obu tytułów nie jest oczywiście przypadkowa – dr Bartosiak wprost odniósł się do też postawionych przez Fukuyamę i po blisko trzech dekadach, podając w wątpliwość ich słuszność w pierwszych trzech dekadach XXI wieku. Z perspektywy czasu wydaje się, że zachodnie mocarstwa nie doceniły potencjału przeobrażań i bliskości sojuszu między Federacją Rosyjską i Chińską Republiką Ludową. Książka „Na ciężkim kacu. Nowa Rosja Putina i duchy przeszłości” skupia się naturalnie na transformacji w Rosji, jednak autor, zdając sobie sprawę z wagi znaczenia Chin dla Rosji we współczesnej układance geopolitycznej, przedstawia również rolę Pekinu w konsekwentnym rozmontowywaniu światowego porządku i ładu, przez to publikacja Shauna Walkera wydaje się aktualnie niebezpiecznie aktualna. </p><p>W 2014 roku miały miejsce dwa istotne dla historii najnowszej wydarzenia: pierwszym z nich była organizacja Igrzysk Olimpijskich przez Federację Rosyjską, drugim oczywiście atak na Ukrainę i wojna hybrydowa na terytoriach Ługańskiej i Donieckiej Samozwańczej Republiki Ludowej. Jak to się stało, że Igrzyska Olimpijskie, kojarzę na zachodzie z wartościami takimi jak sprawiedliwa rywalizacja, święto sportu, czy równość i braterstwo, stały się ponownie w 2022 roku tłem dla krwawych wydarzeń w Ukrainie? Pamiętam, że kiedy sportowcy pojawili się na stadionie w Pekinie lutym tego roku, witali ich przywódcy Rosji oraz Chin: Władimir Putin i Xi Jinping już wtedy ustalili atak, który miał mieć miejsce zaledwie dwa tygodnie później na terytorium Ukrainy. Zadziwiająca korelacja zdarzeń, gdy dwa największe reżimy autorytarne pod płaszczykiem organizowania największego święta sportu na świecie, planują wywołanie międzynarodowego konfliktu, obejmującego swoim zasięgiem aktualnie co raz więcej krajów. Czy świat mógł i powinien zareagować wcześniej? Dlaczego obrazki znane nam z lekcji historii, są dziś pokazywane jako codzienność mieszkańców Ukrainy? Czy aktualna wojna jest powodem, czy skutkiem wydarzeń określanych jako „Euromajdan”? </p><p>Shaun Walker napisał interesującą monografię z kilku powodów. Po pierwsze autor postawił sobie za punkt wyjścia wydarzenia relatywnie nam nie odległe, mające miejsce zaledwie 8 lat temu. Jednocześnie brytyjski dziennikarz sięga do wydarzeń z połowy ubiegłego wieku, widząc w nich umowną kontynuację polityki realizowanej przed wiekami przez carów Rosji. Shaun Walker spędził ponad 10 lat w Moskwie jako korespondent „The Guardian” i jak sam wspomina w książce „Nowa Rosja Putina i duchy przeszłości”, poznał przez ten czas nie tylko historię, obyczaje i jedzenie rosyjskiego społeczeństwa, ale przede wszystkim zobaczył w oczach zwykłych Rosjan czy naprawdę jest w ich rozumieniu imperium rosyjskie. Jest to w mojej ocenie punkt widzenia o tyle istotny, że zwłaszcza w Polsce, wszystko, co związane z Rosją poza wódką i kawiorem na negatywne konotacje, inspirowane naturalnie tragiczną historią XX wieku. Autor w kilku miejscach wprost dokonuje analizy polityki realizowanej przez Józefa Stalina i jego następców, wskazując na szokujące uderzenia do władzy sprawowanej przez Władimira Putina. Okazuje się, że już w 2014 roku, kiedy Putin po raz pierwszy publicznie użył określenia „Zielone ludziki”, nawiązującego do żołnierzy bez emblematów i dystynkcji, kontynuować najgorsze tradycje Związku Radzieckiego. W książce „Nowa Rosja Putina i duchy przeszłości” pojawiają się informacje o mających w tamtym czasie miejsce wywózkach szczególnie dzieci i młodzieży w głąb obszaru Federacji Rosyjskiej jak żywo przypominających działania Stalina w czasie II Wojny Światowej. Być może w gąszczu innych wiadomości ta informacja by mi umknęła, niemniej aktualnie sporo się mówi o dziesiątkach tysięcy dzieci wywiezionych przez Rosjan w 2022 roku, co tylko umocniło mnie w przekonaniu, że Moskwa, dostrzegając swoje niedobory demograficzne, porywa dziś dzieci, odbiera je rodzicom i rzuca w zupełnie nieznane im miejsce, licząc, że w przyszłości będą oni stanowić o sile państwa rosyjskiego. </p><p>Pominę na potrzeby mojej recenzji wątki odwołujące się do wydarzeń z XX wieku, wydaje mi się, że większość osób w naszym kraju będzie miała wiedzę na ten temat. Niewątpliwie zaletą książki „Nowa Rosja Putina i duchy przeszłości” jest usystematyzowanie kluczowych faktów dla powstania dzisiejszej Rosji, wydaje mi się jednak, że świadomość w zakresie polityki historycznej w naszym kraju jest większa niż na zachodzie i pod tym kątem publikacja Shauna Walkera pozwoliła zrozumieć zachodnim społeczeństwom powody naszych uprzedzeń dla rosyjskiego niedźwiedzia. Autor w ciekawy sposób przybliża atmosferę lat 90’ w Rosji oraz drogi, jaką Władimir Putin pokonał, aby objąć władzę na Kremlu. Przyznaje, że kiedy czytałem o współczesnej Rosji, już po rozpadzie Związku Radzieckiego, miałem wrażenie, że ten kraj rzeczywiście skazany był na porażkę i nie miał prawa się podnieść, jak to w swojej książce opisywał wspomniany wyżej Francis Fukuyama. W ostatniej dekadzie XX wieku jak wskazuje Shaun Walker, społeczeństwo rosyjskie pogrążone było w wielkiej smucie, terminie opisującym czas pomiędzy wielkimi przywódcami stojącymi na czele narodu rosyjskiego. Borys Jelcyn nie był kolejnym carem, uosobieniem władzy silnej i mocno scentralizowanej, jak to bywało w Rosji często w przeszłości. Przeciwnie, przedstawiał się światu jako człowiek prezentujący typowe dla Rosjan cechy, takie jak prostolinijność, alkoholizm czy przaśny sposób bycia. Świat obiegały w tamtym czasie kadry z fotografiami Borysa Jelcyna, kojarzonego z wątpliwymi artystycznie występami na scenie i szerokim uśmiechem Billa Clintona, prezydenta USA, który zasłynął z romansu ze swoją sekretarką. Końcówka XX wieku to był czas wielkich przeobrażeń i potrzeby nowych przywódców, liderów zdolnych do uniesienia ciężaru sprawowania władzy w postmodernistycznym świecie XXI wieku. Rosja czekała na swojego cara, a ten pojawił się wraz z nowym milenium. Na imię mu było Władimir, a na nazwisko Putin. </p><p>Jak wspominałem wyżej, rodzima narracja w odniesieniu do Rosji pozostaje często inspirowana emocjami i nie pozwala na trzeźwy osąd sprawy. Tymczasem zdaniem Shauna Walkera, Rosja pod koniec lat 90’ XX wieku stała przed szansą, jakiej ten kraj nie zaznał od przynajmniej trzech wieków. To na swój sposób zabawne, że jak możemy przeczytać w książce „Nowa Rosja Putina i duchy przeszłości”, Władimir Putin lubi odwoływać się do spuścizny Piotra Wielkiego, uważanego w Rosji za ojca nowoczesnej państwowości To właśnie Piotr I zreformował kraj, otworzył https://******.**. pierwszą gazetę w carskiej Rosji oraz powołał do funkcjonowania wiele szkół wojskowych, prawniczych czy handlowych. Kiedy czytałem te fragmenty, zastanawiałem się, w jakiej alternatywnej rzeczywistości żyją Rosjanie, jeśli widza Putina w Piotrze Wielkim, kiedy urzędujący gospodarz Kremla z uporem godnym dobrej sprawy zamyka kolejne redakcje, a za określenie „wojna” w kontekście sytuacji na Ukrainie, rosyjskim dziennikarzom grozi nawet 15 lat za „szerzenie dezinformacji”. Piotr I otwierał szkoły, Putin je zamyka – szasuje się, że tylko od wiosny tego roku Federację Rosyjską opuściło około 150 tysięcy ludzi, głównie elit składających się na klasę średnią. W kontekście wolności słowa i liberalnej polityki Piotra I warto wskazać działania Putina i jego bliskiego otoczenia wobec dziennikarski Anny Politkowskiej. Dziennikarka „Nowej Gaziety” została zamordowana 7 października 2006 roku w Moskwie przez nieznanych sprawców, choć dla opinii publicznej na zachodzie było oczywiste, że zabójstwa dokonano za ramienia tajnych służb inspirowanych przez władze na Kremlu. Zdaniem Shauna Walkera był to ostateczny dowód na konsolidację władzy Putina, która trwała już przez 6 lat i zmierzała nieuchronnie do koncepcji władzy autorytarnej, tymczasem na zachodzie sprawa została zamieciona pod dywan w imię poglądu „business as usual”. </p><p>Innym ważnym fragmentem książki „Nowa Rosja Putina i duchy przeszłości” okazała się geneza konfliktu wokół Półwyspu Krymskiego, któremu Shaun Walker poświęca sporo miejsca w swojej publikacji. Na początku 1954 roku, treścią decyzji podjętej przez Nikitę Chruszczowa, Krym został przyłączony do Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej. Co ciekawe, jeszcze w ramach ZSRR Krym uzyskał ponownie status republiki autonomicznej w 1991 roku, a trzy lata później ogłoszono słynne Memorandum Budapesztańskie, gdzie Stany Zjednoczone, Rosja oraz Wielka Brytania zobowiązały się dochować wszelkich starań, aby integralność i suwerenność Ukrainy zostały zachowane, jak pisze w książce „Nowa Rosja Putina i duchy przeszłości” brytyjski dziennikarz. Dlaczego zatem 24 lutego 2002 roku Rosja, łamiąc własne postanowienia, zdecydowała się na agresję na Ukrainę, a wcześniej w 2014 roku anektowała Krym? Aby zrozumieć sens działań Putina i jego bliskiego otoczenia, należy cofnąć się o 240 lat w odmęty historii nowożytnej. Wówczas to po 600 latach burzliwych dziejów Krymu, został on podbity przez Katarzynę I i wcielony do Rosji, nie stanowił jednak jej części, lecz pozostawał elementem tzn. „Noworosji”. Choć brzmi to enigmatycznie, w istocie chodziło o rozszerzenie strefy wpływów rosyjskich, gdzie Krym i obszar Morza Czarnego miał stanowić „po wsze czasy” własność rosyjską i dawać okno na świat za sprawą dostępu do portów, które w odróżnieniu od położonych w basenie Morza Północnego, nigdy nie zamarzały. Działania Katarzyny I w ocenie Shauna Walkera były przemyślane – caryca Rosji nie zmieniała nazw miast na rosyjskie, lecz odwoływała się do greckiego dzieciństwa w obszarze Morza Czarnego. Cherson, o którym tak głośno przy okazji ostatnich wydarzeń w Ukrainie, to nazwa nadana przed 240 laty przez Katarzynę I i po grecki słowo to oznacza „port morski”. Kolejni władcy Rosji kontynuowali tę przemyślaną strategię — kojarzycie Mariupol? Znajdują się tam potężne zakłady Azowstalu, a samo miasto w czasie trwającej kampanii na Ukrainie stało się symbolem oporu Ukraińców przeciwko okupantowi z Moskwy. Mariupol to nazwa miasta nadana przez Pawła I na część jego żony, Marii Fiodorowny. Czy na tej podstawie można przypuszczać, że Krym rzeczywiście należy do Rosji „od zawsze”, jak przedstawia to Putin czy Miedwiediew? Były prezydent Federacji Rosyjskiej w ocenie wielu komentatorów stanowi aktualnie „głos Kremla” w sprawach, w których bezpośrednio nie może się wypowiedzieć Władimir Putin. Miedwiediew kilka razy w ciągu ostatnich tygodni wygłaszał twierdzenia, że ewentualny atak na Krym oznaczać będzie uderzenie jądrowe Rosji na terytorium Ukrainy, ponieważ zagraża „integralności państwowej” Federacji Rosyjskiej. Władze na Kremlu posunęły się w swojej retoryce tak daleko, że sam Putin bardzo negatywnie oceniał działania Chruszczowa w zakresie oddania władzy nad Krymem Ukrainie, zdążył również skrytykować decyzje o rezygnacji z eskalowania „kryzysu kubańskiego” przez wspomnianego już Chruszczowa, co w dłuższej perspektywie czasu miało oznaczać powolny, ale konsekwentny upadek Związku Radzieckiego. Znamienne, że Władimir Putin otwarcie krytykuje w zasadzie wszystkich dysydentów po Józefie Stalinie, jednak o nim samym nigdy nie powiedział złego słowa. Powiedział za to, że upadek Związku Radzieckiego był największą tragedią XX wieku, o czym wspomina w książce „Nowa Rosja Putina i duchy przeszłości” brytyjski dziennikarz, Shaun Walker. Rozdziały poświęcone znaczeniu Krymu dla współczesnej Rosji wydają mi się nieść za sobą największą wartość dydaktyczną, przedstawiają bowiem nie tylko historię półwyspu, ale przede wszystkim jego wartość w oczach samego Kremla. Projekcja siły przez Flotę Czarnomorską jest możliwa tylko w kontekście opanowania całego południowego wybrzeża Morza Czarnego, a z uwagi na uwarunkowania geograficzne, Shaun Walker nazywa Krym „niezatapialnym lotniskowcem” i szuka analogi do wyspy Bornholm na Morzu Bałtyckim, wskazując na strategiczne znaczenie obu lokalizacji. Jeśli jednoczenie weźmiemy pod uwagę, że jednym portem pozostającym przez cały rok do dyspozycji Rosji jest tylko ten w Sankt Petersburgu, dawnej stolicy imperium rosyjskiego, to łatwo zrozumieć, jak wielką wagę dla rosyjskiej państwowości mają Ukraińskie Porty takie jak Odessa, Mariupol czy Sewastopol. </p><p>Wyżej wspomniałem o strategicznym znaczeniu Krymu dla Federacji Rosyjskiej, nie sposób jednak szukać w tych usprawiedliwień dla agresji dokonanej 24 lutego br. Nie czyni tego również Shaun Walker, mimo iż znakomicie przedstawia nie tylko genezę Krymu i relacji z Rosją, lecz całej Ukrainy jako części składowej rosyjskiego snu o neoimperialnej potędze. Kilka tygodni temu światowe media żyły wystąpieniem Putina w mediach, gdzie prezydent Rosji wprost odnosił się do Ukrainy jako „matecznika” rosyjskiej państwowości. Jednocześnie w internecie szalały memy, na których wyśmiewano podobną narrację, wskazując, że kiedy na Rusi Kijowskiej kwitła regionalna organizacja państwowa uwzględniająca interesy różnych nacji na terenie między Bugiem i Dnieprem, w Moskwie wciąż „wymieniano się szyszkami” w ramach gospodarki barterowe Termin też widnieje w książce „Nowa Rosja Putina i duchy przeszłości” i w odróżnieniu od social mediów nie jest ironią skierowaną wobec władz na Kremlu. Jest faktem, z którym ów władze nie chcą i nie mogą polemizować, bo nie mają ku temu żadnych argumentów poza zafałszowaną polityką historyczną. Spotkałem się kiedyś z określeniem, że manipulacja to 80% i 20% kłamstwa. Władimir Putin i jego bliskie otoczenie wydają się znakomicie rozumieć prawidłowości ludzkiej psychiki w tym zakresie, przynajmniej w odniesieniu do własnych obywateli. </p><p>W tym roku przeczytałem już kilka książek mniej lub bardziej związanych z toczącym się na Ukrainie konfliktem, a im więcej czytam o tym, tym mniej wydaje się rozumieć złożoność i stopień skomplikowania relacji międzynarodowych. Ukraina pozostawała przez setki lat, jeśli nie pod panowaniem Rosji, to przynajmniej należąc do jej strefy wpływów, a rozpad Związku Radzieckiego miał być tylko krótkim epizodem w historii świata, którego Ukraina nie zdążyła wykorzystać, aby w pełni uniezależnić się od Moskwy. Po 30 latach suwerenności Kijów został zaatakowany przez rosyjskie wojska i po przeczytaniu książki „Nowa Rosja Putina i duchy przeszłości” mam wrażenie, że świat nie może być tym faktem szczególnie zaskoczony. Shaun Walker już w 2019 roku wydając swoją znakomitą publikację, przewidział, że konflikt o Donbas oraz Ługańsk jest tylko czasowo zawieszony, a Rosja stosuje, jak wskazuje autor, „taktykę salami”, czyli stopniowego odrywania poszczególnych terenów od Ukrainy. Pozostaje dziś nam tylko przyznać, że byliśmy naiwni w naszej wierze, że wojna do Europy już nie wróci. Wróciła i to szybciej niż wszyscy się spodziewaliśmy, a obecne czasy wojennego chaosu łatwiej zrozumieć sięgając po tak rzetelnie opracowane źródła, jak publikacja „Nowa Rosja Putina i duchy przeszłości”. Polecam wszystkim ciekawym świata, którzy o tym świecie pragną wiedzieć więcej i więcej rozumieć w rzeczywistości zdominowanej przez fake newsy oraz social media. </p>