Książka - Muleum

DODAJ DO LISTY ŻYCZEŃ

Masz tę lub inne książki?

Sprzedaj je u nas

Muleum

Muleum

DODAJ DO LISTY ŻYCZEŃ

Masz tę lub inne książki?

Sprzedaj je u nas

p { line-height: 200%; text-align: justify; }p.western { font-family: "Times New Roman",serif; }

Rozbijemy się.

Kochamy cię.

Rób, co chcesz.

Tata.

 

Czy pragnienie śmierci może być początkiem nowego życia?

 

Julie traci najbliższą rodzinę w katastrofie lotniczej. Jest młoda, piękna, zdolna i bardzo bogata. I dobrze wie, co powinna zrobić: zabić się w niebanalny sposób. Psychoterapeuta każe jej prowadzić pamiętnik, notuje więc rozmaite plany samobójcze, a przy okazji odreagowuje traumę, rozlicza się z rodzicami, własnym dzieciństwem i z najbliższym otoczeniem – przyjaciółką koniarą, niezrównoważonym terapeutą i zakochanym w niej kafelkarzem z Gdańska. Gdy w poszukiwaniu nowych możliwości autodestrukcji opuszcza rodzinne Oslo, zabiera czytelnika w szaloną podróż po najbardziej egzotycznych zakątkach świata.

 

Fragmenty recenzji:

Zabawne i mądre Linn T. Sunne, „Oppland Arbeiderblad”

Muleum to świetna krótka forma - porusza bolesne tematy, a jednocześnie jest tak zabawna i wartka, jak to potrafi być u Loe. - Kåre Bulie, „Dagbladet”

Erlend Loe udowadnia, że czytanie o poważnych rzeczach nie musi być nudne. - Linn T. Sunne, „Oppland Arbeiderblad”

 

 

Erlend Loe to kultowy norweski pisarz i scenarzysta. Urodził się w 1969 roku. Debiutancką powieść opublikował w wieku 24 lat. W Polsce wydano jego dwie książki: Naiwny. Super i Doppler. Mieszka z rodziną w Oslo.

Fragment:

Próbowałam namówić Krzysztofa, żeby nie wracał na święta do Polski. Powiedziałam mu, że czułabym się nieswojo, gdybym została sama w domu. Ale on się uparł. Dobrze mu zapłaciłam, żeby mieć pewność, że wróci. Tata na pewno postąpiłby tak samo. Krzysztof odwalił kawał dobrej roboty. Drugi basen już niedługo będzie gotowy. Poleciłam Krzysztofowi, żeby go dokończył zgodnie z życzeniem taty. Małe ciemnoniebieskie kafelki w kształcie ośmiokąta, takie same jak w basenie należącym do pewnego hotelu w Berlinie, w którym mieszkaliśmy w czasie świąt wielkanocnych w zeszłym roku. Kafelki, które mamie raczej nie przypadłyby do gustu. Mama miała zawsze zdecydowane poglądy na te sprawy. Ale teraz liczy się moje zdanie. Krzysztof to skarb. Pracuje za psie pieniądze i mieszka w najmniejszym pokoju w całym domu.

I wszystko, czego mu potrzeba, to koc i popielniczka. Nie rozumiem, dlaczego polska gospodarka nie radzi sobie lepiej na tle innych państw. Może dlatego, że Polacy cały czas się modlą? Krzysztof też to robi. Nie mam pojęcia, o co tak się modli. I wcale nie chcę wiedzieć. Kiedy umarł papież, Krzysztof nie położył ani jednego kafelka. Chociaż wcześniej i później ułożył ich całe mnóstwo. Tylko po co ja to właściwie piszę?

24 grudnia

Okropne zamieszanie. Nie ma nikogo, ani w rodzinie mamy, ani taty, kto nie przyszedłby z prezentem. Wszyscy chcą mnie pocieszyć. I nikt się nie dziwi, że w całym domu nie ma ani jednej ozdoby świątecznej. Strasznie mi współczują i są przygnębieni. I mają powód, nie przeczę. Bo co oni sobie myśleli?

Kiedy wyszła ostatnia osoba, wzięłam jaguara, tak, tato, dobrze słyszałeś, bo przecież on jest teraz mój, no nie? Teraz wszystko jest moje, chyba nie zaprzeczysz? No więc wzięłam jaguara, zapakowałam wszystkie prezenty, które dostałam, i pojechałam do Miejskiego Domu Kultury na Alternatywne Boże Narodzenie, bo w popołudniowym wydaniu „Aft enposten” przeczytałam, że potrzebne im są prezenty. Ściśle rzecz biorąc, nie mam jeszcze prawa jazdy, ale przemyślałam sprawę na chłodno i doszłam do wniosku, że żaden policjant nie wpadnie na to, by zatrzymać tak drogi samochód na godzinę lub dwie przed wzejściem pierwszej gwiazdki, jak to się ładnie mówi. Od razu mi ulżyło. Ale kiedy wróciłam do domu, znalazłam jeszcze jeden prezent. Od Krzysztofa.

Musiał położyć go na półce nad kominkiem, zanim wyjechał na święta. Słodziak. To była płyta CD, na której mężczyzna o imieniu Antony śpiewa smutnym głosem, że chciałby być kobietą. Słuchałam tej płyty wiele razy i teraz też jej słucham, piszę i słucham, i ciarki przechodzą mi po plecach. Tęsknota do potęgi entej. I chociaż jego problemy nie są takie same jak moje, to i tak w pewnym sensie odczuwam ulgę. W jego głosie słychać ból i to mi wystarcza, każdy rodzaj bólu jest dobry. Krzysztof przez cały dzień układa kafelki i jest katolikiem, ale na pewno jest nie w ciemię bity. Właśnie się dowiedziałam, że każdego dnia umiera około 155 000 ludzi. To daje 57 milionów w roku. 6458 w ciągu godziny. 108 osób na minutę. Pytam samą siebie, czy to jakaś pociecha. W pewnym sensie tak, w pewnym sensie nie. (…) 3 lutego

Ale się porobiło.

Nie wiem, od czego zacząć. Przeżyłam. W każdym razie to jedno jest pewne. Mówią, że dziesięć dni leżałam nieprzytomna. Żyję. Nie wiem, co powiedzieć. Nie umarłam na końcu przedstawienia. Jest wiele rzeczy, które chciałabym napisać, ale oni uważają, że mam coś z głową, i zaraz będą mi robić prześwietlenie. Właściwie to zabronili mi pisać. Mówią, że nie powinnam się przemęczać.

A poza tym dostałam propozycję pracy.

4 lutego

Następnym razem kupię staroświecką linę pozbawioną elastyczności, a nie ostatni krzyk mody wśród lin do wspinaczki z najlepszego sklepu ze sprzętem wysokogórskim w Skandynawii. Według Constance wyglądało to tak, że kiedy zeskoczyłam z regału na książki, spadłam na ziemię i uderzyłam tyłem głowy w tępą krawędź tego idiotycznego kowadła, które reżyser w ostatniej chwili przytaskał na scenę, bo uznał, że właśnie tego nam potrzeba, a potem zakołysałam się i trafi łam w bok kowadła lewą skronią, po czym straciłam przytomność i zawisłam z głową zaledwie pół metra nad podłogą, a ciałem w poprzek, i minęła dobra chwila, zanim ktokolwiek zareagował. Ludzie byli w szoku. Duża część publiczności sądziła, że to część przedstawienia, i kiedy reżyser w końcu wyleciał na scenę, byłam ledwo żywa i cała sina na twarzy, a poza tym wpadłam w śpiączkę z powodu uderzeń w głowę. Kiedy leżałam nieprzytomna, media rozpisywały się na mój temat. Podobno znalazłam się na pierwszej stronie większości najpoczytniejszych gazet w Norwegii, a o całym zdarzeniu szeroko informowano również za granicą. Wydawało mi się, że powinni uważać z opisywaniem samobójstwa, ale wyjaśniono mi, że próba samobójcza to co innego, zwłaszcza tak widowiskowa, że niemal śmieszna. Gdyby mi się udało, inni mówiliby o tym i naśladowali mnie przez długie lata, ale ponieważ się nie udało, mamy do czynienia z czymś niegroźnym, a nawet żałosnym. Mój desperacki krok można odczytać jako rozpaczliwe wołanie o pomoc, palącą potrzebę rozmowy. Sęk w tym, że ja nie chciałam z nikim rozmawiać, dość się już nagadałam, nie chciałam żadnej pomocy, jedyne, czego chciałam, to zniknąć, ale nie zniknęłam, jestem tutaj, cholernie wkurzona, i ten palant ze sklepu ze skandynawskim sprzętem wysokogórskim, który sprzedał mi tę pieprzoną linę, jeszcze mnie popamięta!

7 lutego

Wczoraj rano wyskoczyłam z okna szpitala, ale byłam zamroczona i nie zauważyłam, że z jakiegoś idiotycznego powodu przenieśli mnie nocą z szóstego piętra na pierwsze. Wylądowałam miękko w największej zaspie na świecie i zaraz nadbiegł tłum lekarzy i pielęgniarek, żeby mnie złapać. Musiałam im obiecać, że więcej tego nie zrobię, no więc im obiecałam, krzyżując palce za plecami. Nie można na mnie polegać.

 

Wybierz stan zużycia:

WIĘCEJ O SKALI

p { line-height: 200%; text-align: justify; }p.western { font-family: "Times New Roman",serif; }

Rozbijemy się.

Kochamy cię.

Rób, co chcesz.

Tata.

 

Czy pragnienie śmierci może być początkiem nowego życia?

 

Julie traci najbliższą rodzinę w katastrofie lotniczej. Jest młoda, piękna, zdolna i bardzo bogata. I dobrze wie, co powinna zrobić: zabić się w niebanalny sposób. Psychoterapeuta każe jej prowadzić pamiętnik, notuje więc rozmaite plany samobójcze, a przy okazji odreagowuje traumę, rozlicza się z rodzicami, własnym dzieciństwem i z najbliższym otoczeniem – przyjaciółką koniarą, niezrównoważonym terapeutą i zakochanym w niej kafelkarzem z Gdańska. Gdy w poszukiwaniu nowych możliwości autodestrukcji opuszcza rodzinne Oslo, zabiera czytelnika w szaloną podróż po najbardziej egzotycznych zakątkach świata.

 

Fragmenty recenzji:

Zabawne i mądre Linn T. Sunne, „Oppland Arbeiderblad”

Muleum to świetna krótka forma - porusza bolesne tematy, a jednocześnie jest tak zabawna i wartka, jak to potrafi być u Loe. - Kåre Bulie, „Dagbladet”

Erlend Loe udowadnia, że czytanie o poważnych rzeczach nie musi być nudne. - Linn T. Sunne, „Oppland Arbeiderblad”

 

 

Erlend Loe to kultowy norweski pisarz i scenarzysta. Urodził się w 1969 roku. Debiutancką powieść opublikował w wieku 24 lat. W Polsce wydano jego dwie książki: Naiwny. Super i Doppler. Mieszka z rodziną w Oslo.

Fragment:

Próbowałam namówić Krzysztofa, żeby nie wracał na święta do Polski. Powiedziałam mu, że czułabym się nieswojo, gdybym została sama w domu. Ale on się uparł. Dobrze mu zapłaciłam, żeby mieć pewność, że wróci. Tata na pewno postąpiłby tak samo. Krzysztof odwalił kawał dobrej roboty. Drugi basen już niedługo będzie gotowy. Poleciłam Krzysztofowi, żeby go dokończył zgodnie z życzeniem taty. Małe ciemnoniebieskie kafelki w kształcie ośmiokąta, takie same jak w basenie należącym do pewnego hotelu w Berlinie, w którym mieszkaliśmy w czasie świąt wielkanocnych w zeszłym roku. Kafelki, które mamie raczej nie przypadłyby do gustu. Mama miała zawsze zdecydowane poglądy na te sprawy. Ale teraz liczy się moje zdanie. Krzysztof to skarb. Pracuje za psie pieniądze i mieszka w najmniejszym pokoju w całym domu.

I wszystko, czego mu potrzeba, to koc i popielniczka. Nie rozumiem, dlaczego polska gospodarka nie radzi sobie lepiej na tle innych państw. Może dlatego, że Polacy cały czas się modlą? Krzysztof też to robi. Nie mam pojęcia, o co tak się modli. I wcale nie chcę wiedzieć. Kiedy umarł papież, Krzysztof nie położył ani jednego kafelka. Chociaż wcześniej i później ułożył ich całe mnóstwo. Tylko po co ja to właściwie piszę?

24 grudnia

Okropne zamieszanie. Nie ma nikogo, ani w rodzinie mamy, ani taty, kto nie przyszedłby z prezentem. Wszyscy chcą mnie pocieszyć. I nikt się nie dziwi, że w całym domu nie ma ani jednej ozdoby świątecznej. Strasznie mi współczują i są przygnębieni. I mają powód, nie przeczę. Bo co oni sobie myśleli?

Kiedy wyszła ostatnia osoba, wzięłam jaguara, tak, tato, dobrze słyszałeś, bo przecież on jest teraz mój, no nie? Teraz wszystko jest moje, chyba nie zaprzeczysz? No więc wzięłam jaguara, zapakowałam wszystkie prezenty, które dostałam, i pojechałam do Miejskiego Domu Kultury na Alternatywne Boże Narodzenie, bo w popołudniowym wydaniu „Aft enposten” przeczytałam, że potrzebne im są prezenty. Ściśle rzecz biorąc, nie mam jeszcze prawa jazdy, ale przemyślałam sprawę na chłodno i doszłam do wniosku, że żaden policjant nie wpadnie na to, by zatrzymać tak drogi samochód na godzinę lub dwie przed wzejściem pierwszej gwiazdki, jak to się ładnie mówi. Od razu mi ulżyło. Ale kiedy wróciłam do domu, znalazłam jeszcze jeden prezent. Od Krzysztofa.

Musiał położyć go na półce nad kominkiem, zanim wyjechał na święta. Słodziak. To była płyta CD, na której mężczyzna o imieniu Antony śpiewa smutnym głosem, że chciałby być kobietą. Słuchałam tej płyty wiele razy i teraz też jej słucham, piszę i słucham, i ciarki przechodzą mi po plecach. Tęsknota do potęgi entej. I chociaż jego problemy nie są takie same jak moje, to i tak w pewnym sensie odczuwam ulgę. W jego głosie słychać ból i to mi wystarcza, każdy rodzaj bólu jest dobry. Krzysztof przez cały dzień układa kafelki i jest katolikiem, ale na pewno jest nie w ciemię bity. Właśnie się dowiedziałam, że każdego dnia umiera około 155 000 ludzi. To daje 57 milionów w roku. 6458 w ciągu godziny. 108 osób na minutę. Pytam samą siebie, czy to jakaś pociecha. W pewnym sensie tak, w pewnym sensie nie. (…) 3 lutego

Ale się porobiło.

Nie wiem, od czego zacząć. Przeżyłam. W każdym razie to jedno jest pewne. Mówią, że dziesięć dni leżałam nieprzytomna. Żyję. Nie wiem, co powiedzieć. Nie umarłam na końcu przedstawienia. Jest wiele rzeczy, które chciałabym napisać, ale oni uważają, że mam coś z głową, i zaraz będą mi robić prześwietlenie. Właściwie to zabronili mi pisać. Mówią, że nie powinnam się przemęczać.

A poza tym dostałam propozycję pracy.

4 lutego

Następnym razem kupię staroświecką linę pozbawioną elastyczności, a nie ostatni krzyk mody wśród lin do wspinaczki z najlepszego sklepu ze sprzętem wysokogórskim w Skandynawii. Według Constance wyglądało to tak, że kiedy zeskoczyłam z regału na książki, spadłam na ziemię i uderzyłam tyłem głowy w tępą krawędź tego idiotycznego kowadła, które reżyser w ostatniej chwili przytaskał na scenę, bo uznał, że właśnie tego nam potrzeba, a potem zakołysałam się i trafi łam w bok kowadła lewą skronią, po czym straciłam przytomność i zawisłam z głową zaledwie pół metra nad podłogą, a ciałem w poprzek, i minęła dobra chwila, zanim ktokolwiek zareagował. Ludzie byli w szoku. Duża część publiczności sądziła, że to część przedstawienia, i kiedy reżyser w końcu wyleciał na scenę, byłam ledwo żywa i cała sina na twarzy, a poza tym wpadłam w śpiączkę z powodu uderzeń w głowę. Kiedy leżałam nieprzytomna, media rozpisywały się na mój temat. Podobno znalazłam się na pierwszej stronie większości najpoczytniejszych gazet w Norwegii, a o całym zdarzeniu szeroko informowano również za granicą. Wydawało mi się, że powinni uważać z opisywaniem samobójstwa, ale wyjaśniono mi, że próba samobójcza to co innego, zwłaszcza tak widowiskowa, że niemal śmieszna. Gdyby mi się udało, inni mówiliby o tym i naśladowali mnie przez długie lata, ale ponieważ się nie udało, mamy do czynienia z czymś niegroźnym, a nawet żałosnym. Mój desperacki krok można odczytać jako rozpaczliwe wołanie o pomoc, palącą potrzebę rozmowy. Sęk w tym, że ja nie chciałam z nikim rozmawiać, dość się już nagadałam, nie chciałam żadnej pomocy, jedyne, czego chciałam, to zniknąć, ale nie zniknęłam, jestem tutaj, cholernie wkurzona, i ten palant ze sklepu ze skandynawskim sprzętem wysokogórskim, który sprzedał mi tę pieprzoną linę, jeszcze mnie popamięta!

7 lutego

Wczoraj rano wyskoczyłam z okna szpitala, ale byłam zamroczona i nie zauważyłam, że z jakiegoś idiotycznego powodu przenieśli mnie nocą z szóstego piętra na pierwsze. Wylądowałam miękko w największej zaspie na świecie i zaraz nadbiegł tłum lekarzy i pielęgniarek, żeby mnie złapać. Musiałam im obiecać, że więcej tego nie zrobię, no więc im obiecałam, krzyżując palce za plecami. Nie można na mnie polegać.

 

Szczegóły

Opinie

Inne książki tego autora

Książki z tej samej kategorii

Dostawa i płatność

Szczegóły

Cena: 3.19 zł

Okładka: Miękka

Ilość stron: 196

Rok wydania: 2011

Rozmiar: 135 x 200 mm

ID: 9788374530194

Autorzy: Loe Erlend

Wydawnictwo: Słowo/obraz terytoria

Inne książki: Loe Erlend

Twarda , W magazynie
Używana Wyprzedaż Okazja

Taniej o 13.38 zł 27.90 zł

Broszurowa , W magazynie
Używana Okazja

Taniej o 31.34 zł 35.00 zł

Twarda , W magazynie
Używana Wyprzedaż Okazja

Taniej o 21.52 zł 24.90 zł

Inne książki: Literatura obyczajowa

Broszurowa , 72h wysyłka
Nowa Wyprzedaż
Broszurowa , W magazynie
Nowa Używana Wyprzedaż Okazja

Taniej o 9.05 zł 44.90 zł

Broszurowa , 72h wysyłka
Nowa Wyprzedaż
Miękka , W magazynie
Używana Okazja

Taniej o 19.88 zł 29.90 zł

Broszurowa , W magazynie
Nowa Używana Wyprzedaż Okazja

Taniej o 14.39 zł 79.00 zł

Broszurowa , W magazynie
Używana Okazja

Taniej o 22.18 zł 44.99 zł

Twarda , W magazynie
Używana Okazja

Taniej o 8.48 zł 62.49 zł

Opinie użytkowników
0.0
0 ocen i 0 recenzji
Reviews Reward Icon

Napisz opinię o książce i wygraj nagrodę!

W każdym miesiącu wybieramy najlepsze opinie i nagradzamy recenzentów.

Dowiedz się więcej

Wartość nagród w tym miesiącu

1000 zł

Napisz opinię i wygraj nagrodę!
Twoja ocena to:
wybierz ocenę 0
Treść musi mieć więcej niż 50 i mniej niż 20000 znaków

Dodaj swoją opinię

Zaloguj się na swoje konto, aby mieć możliwość dodawania opinii.

Czy chcesz zostawić tylko ocenę?

Dodanie samej oceny o książce nie jest brane pod uwagę podczas losowania nagród. By mieć szansę na otrzymanie nagrody musisz napisać opinię o książce.

Już oceniłeś/zrecenzowałeś te książkę w przeszłości.

Możliwe jest dodanie tylko jednej recenzji do każdej z książek.

Sposoby dostawy

Płatne z góry

InPost Paczkomaty 24/7

InPost Paczkomaty 24/7

13.99 zł

Darmowa dostawa od 190 zł

ORLEN Paczka

ORLEN Paczka

11.99 zł

Darmowa dostawa od 190 zł

Kurier GLS

Kurier GLS

12.99 zł

Darmowa dostawa od 190 zł

Kurier DPD

Kurier DPD

13.99 zł

Darmowa dostawa od 190 zł

Pocztex Kurier

Pocztex Kurier

12.99 zł

Darmowa dostawa od 190 zł

Kurier GLS - kraje UE

Kurier GLS - kraje UE

69.00 zł

Odbiór osobisty (Dębica)

Odbiór osobisty (Dębica)

3.00 zł

Płatne przy odbiorze

Kurier GLS pobranie Kurier GLS pobranie

23.99 zł

Sposoby płatności

Płatność z góry

Przedpłata

platnosc

Zwykły przelew info