InPost Paczkomaty 24/7
13.99 zł
Darmowa dostawa od 190 zł
Stan książek
Nasze książki są dokładnie sprawdzone i jasno określamy stan każdej z nich.
Nowa
Książka nowa.Używany - jak nowa
Niezauważalne lub prawie niezauważalne ślady używania. Książkę ciężko odróżnić od nowej pozycji.Używany - dobry
Normalne ślady używania wynikające z kartkowania podczas czytania, brak większych uszkodzeń lub zagięć.Używany - widoczne ślady użytkowania
zagięte rogi, przyniszczona okładka, książka posiada wszystkie strony.DODAJ DO LISTY ŻYCZEŃ
Masz tę lub inne książki?
Sprzedaj je u nas
DODAJ DO LISTY ŻYCZEŃ
Masz tę lub inne książki?
Sprzedaj je u nas
Odkryj na nowo arcydzieło polskiej literatury Wokulski wszedł do stajenki i z kwadrans przypatrywał się klaczy. Niepokoiły go jej delikatne nóżki i sam drżał, na widok dreszczów przebiegających jej aksamitną skórę, myślał bowiem, że może zachorować. Potem objął ją za szyję, a gdy oparła mu na ramieniu główkę, całował ją i szeptał: – Gdybyś ty wiedziała, co od ciebie zależy!... gdybyś wiedziała... Odtąd po parę razy na dzień jeździł do maneżu, karmił klacz cukrem i pieścił się z nią. Czuł, że w jego realnym umyśle zaczyna kiełkować coś, jakby przesąd. Uważał to za dobrą wróżbę, gdy klacz witała go wesoło; lecz gdy była smutna, niepokój poruszał mu serce. Już bowiem, jadąc do maneżu, mówił sobie: „jeżeli zastanę ją wesołą, to mnie panna Izabela pokocha”. Niekiedy budził się w nim rozsądek; wówczas opanowywał go gniew i pogarda dla samego siebie. „Cóż to – myślał – czy moje życie ma zależeć od kaprysu jednej kobiety?... Czy nie znajdę stu innych?... Alboż pani Meliton nie obiecywała, że mnie zapozna z trzema, Czary czterema, równie pięknymi?... Raz, do licha, muszę się ocknąć!...
Wybierz stan zużycia:
WIĘCEJ O SKALI
Odkryj na nowo arcydzieło polskiej literatury Wokulski wszedł do stajenki i z kwadrans przypatrywał się klaczy. Niepokoiły go jej delikatne nóżki i sam drżał, na widok dreszczów przebiegających jej aksamitną skórę, myślał bowiem, że może zachorować. Potem objął ją za szyję, a gdy oparła mu na ramieniu główkę, całował ją i szeptał: – Gdybyś ty wiedziała, co od ciebie zależy!... gdybyś wiedziała... Odtąd po parę razy na dzień jeździł do maneżu, karmił klacz cukrem i pieścił się z nią. Czuł, że w jego realnym umyśle zaczyna kiełkować coś, jakby przesąd. Uważał to za dobrą wróżbę, gdy klacz witała go wesoło; lecz gdy była smutna, niepokój poruszał mu serce. Już bowiem, jadąc do maneżu, mówił sobie: „jeżeli zastanę ją wesołą, to mnie panna Izabela pokocha”. Niekiedy budził się w nim rozsądek; wówczas opanowywał go gniew i pogarda dla samego siebie. „Cóż to – myślał – czy moje życie ma zależeć od kaprysu jednej kobiety?... Czy nie znajdę stu innych?... Alboż pani Meliton nie obiecywała, że mnie zapozna z trzema, Czary czterema, równie pięknymi?... Raz, do licha, muszę się ocknąć!...