Dodana przez
Mateusz
w dniu 10.07.2024
Opinia użytkownika sklepu
<p>„Pakt Ribbentrop-Beck", książka, której autorem jest Piotr Zychowicz odbiła się szerokim echem wśród czytelników i znawców historii, przyczyniła się również do ożywionej dyskusji w przedmiocie podziału Polski jaki dokonał się za sprawą porozumienia pomiędzy przedstawicielami dwóch obozów totalitarnych. W przestrzeni publicznej pojawiły się zarówno głosy “za” jak i “przeciw” w kontekście postawionych przez autora tez - obie strony konfliktu, uzbrojone po same zęby w konkretne argumenty, czyniły starania aby ukazać Zychowicza jako geniusza literatury faktu lub dla odmiany wskazać na błędy metodologiczne jakie popełnił przy zbieraniu materiału historycznego i w dalsze części jego oceny w odniesieniu formowanych na potrzeby wymienionej wyżej publikacji wniosków. Nie sposób mi się odnieść merytorycznie do konfliktu jaki wywołał Piotr Zychowicz, niemniej wydaje się pożądanym zjawiskiem, ze debata historyczna od lat nieco skostniała i pozbawiona emocjonalnego zabarwienia, dziś wraca z podwójną mocą, zwłaszcza w kontekscie powrotu działań zbrojnych w Europie, czego nie widzieliśmy od zaskoczenia II Wojny Światowej. Dziś recenzuje dla was kolejną publikację autorstwa Zychowicza pod tytułem “Obłęd ‘ 44”, gdzie autor z rozmachem krytykuje ludzi stojących na czele wybuchu Powstania Warszawskiego – temat to dla mnie osobiście szalenie ważny, jestem Warszawiakiem od urodzenia i dorastałem w poczuciu wyjątkowości naszej stolicy, noszącej do dziś ślady historycznej przemocy jaka dokonała się w przeszłości na dobrze znanych mi terenach. Po recenzowana książkę sięgnąłem z wielkim zaciekawieniem, chociaż znając dorobek autora również nie obca była mi spora doza sceptycyzmu, nieodzownie związane z prowokującym charakterek kolejnych książek autorstwa Piotra Zychowicza. Bywały bowiem momenty, gdy czytając książkę „Pakt Ribbentrop-Beck”, miałem w głowie sporo wątpliwości wobec przyjętego przez autora toku rozumowania jak również konkretnych związków przyczynowo – skutkowych, jakie ten opisał w swojej książce. Ciekawostką wydaje się fakt, ze literatura faktu w Polsce nigdy nie cieszyła się szerokim zainteresowaniem wyłączając historyków i pasjonatów, tymczasem już zapowiedzi jakie pojawiły się w mediach głównego nurtu związane z opracowaniem „Obłęd ’44” wywołały falę komentarzy, co mogło stanowić kolejna odsłonę wojny polsko – polskiej, gdzie podzielone od lat społeczeństwo lubi zajmować przeciwstawne wobec siebie stanowiska i raczej skupiać się na różnicach aniżeli podobieństwach w ocenie nie tylko bieżącej sytuacji ale również polityki historycznej jaka bez wątpienia odciska się piętnem na ocenie wydarzeń zwiazanych z Powstaniem Warszawskim. Można w tym miejscu postawić zatem nieco prowokujące pytanie, czy warto promować historię jako dziedzinę nauki w sposób jaki czyni to autor, wywołując burze przy okazji każdej premiery nowej książki? W mojej ocenie - jak najbardziej, zwłaszcza, że książka „Obłęd ’44” potrafi znakomicie się obronić dzięki fascynującemu stylowi w jakim została napisana i, co należy podkreślić na wstępie, zasadności argumentów jakie Zychowicz podnosi dla ferowania wyroków nad decydentami ówczesnych władz Polski Walczącej. </p><p> Książka “Obłęd 44” została wydana przez Dom Wydawniczy Rebis - zaskoczyło mnie, ze opracowanie nie doczekało się twardej oprawy, co przez długi już czas było standardem przy tym wydawnictwie, niemniej nie wpływa to na sam odbiór treści oraz zdjęć archiwalnych, które zdecydowanie urozmaicają czytanie publikacji i pozwalają poczuć klimat opisywanych wydarzeń. Ilustrację przedstawiają najważniejsze z punktu widzenia autora wydarzenia o charakterze zarówno politycznym jak i militarnym, które w przeszłosci miały decydujące znaczenie dla decyzji o wybuchu powstania, pchając go konsekwentnie w kierunku katastrofy, znajdziemy również na łamach recenzowanego dzieła sporo fotografii samej Warszawy, zniszczonej i pogrążonej w chaosie wojny. Otwarcie przyznam, iż robią one niesamowite wrażenie i wspaniale komponują się z dramatycznymi opisami walk, w których to kolejne polskie oddziały w ciągu zaledwie kilkunastu minut traciły połowę zdolności bojowej, tracąc nawet 50 – 60% swojego początkowego stanu osobowego. Ponieważ omawiana publikacja prezentuje bardzo konkretny punk widzenia autora na prowadzone badania, można śmiało ocenić, ze Piotr Zychowicz daje czytelnikom lekcję w zakresie błędów najważniejszych ludzi prowadzących umęczone przez wojnę społeczeństwo na skraj przepaści - lekcja ta ma charakter zarówno merytoryczny, jak i wizualny, fotografie dobrano bowiem w ten sposób, ze samo ich przeglądanie wywołuje w głowie myśl, ze nigdy nie powinno dość do zrywu narodu tak nieprzygotowanego do prowadzenia walki z okupantem. Podam przykład - przyglądając się fotografiom na których widzimy dzieciaka z granatem w ręku, rzędy ciał pomordowanych czy też płonące zabudowania Warszawy, łatwo zgodzić się z tezą autora, ze Powstanie Warszawskie nosi znamiona ludobójstwa na ludności cywilnej, jednak prawda o wybuchu walk 1 sierpnia 1944 wydaje się nieco bardziej złożona, trzeba jednak oddać Zychowiczowi, ze dobrał materiały w sposób działający na wyobraźnię - nie pierwszy zresztą raz autor w swoich książkach wykazuje daleko idące przygotowanie nie tylko w zakresie prezentowanej treści ale również wzbogacających je ilustracji, podobnie było chociażby w przypadku wspominanej już na łamach tej recenzji książki „Pakt Ribbentrop-Beck" </p><p> Kto zna twórczość Piotra Zychowicza, ten nie będzie zaskoczony faktem, że opracowanie “Obłęd 44” w istocie rzeczy jest potężnym, krytycznym manifestem wobec podstaw ówczesnych dowódców – zarówno wojskowych i politycznych. Autor nie kryje się ze swoimi poglądami, nie pozostawia też przestrzeni do snucia domysłów, nie udaje nawet ze na wojska Czerwonoarmistów patrzy w obiektywny sposób. Widać zatem wyraźnie, ze wojska sowieckie i ich atak na Polskę spotykają się po raz kolejny z otwartą krytyką, widoczną również na łamach książki „Pakt Ribbentrop-Beck”. Momentami wydaje się to aż nadto widoczne, ze Zychowicz ocenia postawy wojskowych i ludności cywilnej z dzisiejszej perspektywy, nie zawsze rozumiejąc, ze stosunki ze Związkiem Radzieckim były wówczas naznaczone brakiem doświadczenia ludzi podejmujących decyzje, co ważne, nieprzewidywalność sowietów oraz ich nietransparentny stosunek do III Rzeszy zmieniający się skądinąd na przestrzeni kolejnych lat wojny również sprawia, ze ferowanie wyroków w omawianym zakresie winno być mniej lub bardziej obarczone błędem poznawczym. Skąd Polacy mogli na dobrą sprawę wówczas wiedzieć, że zostaną zniewoleni na kolejne dekady, skoro przekaz jaki na tamten czas płynął zarówno ze wschodu jak i zachodu obliczony był na uwolnienie od największych oprawców w historii świata jakimi niewątpliwie okazali się naziści? W przypadku dowódców Państwa Podziemnego ich tok rozumowania był często absurdalny, prowadził do fatalnych w skutkach decyzji, jednak i oni nie byli w stanie przewidzieć efektu rozmów prowadzonych rok później przez Stalina, Roosevelta i Churchilla, gdzie Polska mimo swojego widocznego wkładu w pokonanie III Rzeszy stała się przedmiotem, nie zaś podmiotem rozgrywki międzynarodowej związanej z kształtowaniem się nowego porządku świata i zupełnie nowej struktury bezpieczeństwa, gdzie Polska miała na trwale już należeć do radzieckiej strefy wpływów. Owszem, w polityce i na wojnie umiejętność przewidywania to podstawa. Ale żeby na pięćdziesiąt lat do przodu? To zresztą zarzut podnoszony od dawna – sam Piotr Zychowicz broni się, ze uprawia “real polityk”, czyli decyzje najważniejszych decydentów w państwie winny brać pod uwagę konsekwencje krótko i długofalowe, wydaje się jednak, ze trzeba brać pod uwagę, ze świat nigdy wcześniej i nigdy później nie był pogrążony w chaosie wojny znanym z lat 1939 – 1945. <br> <br>Jako że “Obłęd 44” jest monografią popularnonaukową, budzi w czytelniku szereg refleksji i nie jestem wyjątkiem na tym tle – pomimo kilku obiekcji, trzeba oddać autorowi, ze niezwykle celnie punktuje decyzje dowódców Armii Krajowej czy też ośrodka władzy na uchodźstwie w Londynie. Odsłania niedoskonałości, oczywiste błędy i piętrząca się głupotę z czasem ocierająca się wręcz o naiwność w ocenie ówczesnej sytuacji Polski na arenie międzynarodowej. Zychowicz czyni to w sposób szalenie konsekwentny, zdecydowany i momentami wyrachowany, prowadzać czytelnika za rękę po kolejnych wydarzeniach, które lawinowo zdają się prowadzić do wniosku, ze całość opracowania wydaje się być swoistym aktem oskarżenia winy wobec wymienionych w niej postaci. Okazuje się bowiem, że Powstanie Warszawskie bynajmniej nie jest najważniejszym zagadnieniem omawianym przez autora. Zychowicz kreśli swoją narrację właściwie od momentu uderzenia Niemiec na Związek Sowiecki i krok po kroku zbliża się do sierpnia 1944 roku, wskazując jednocześnie najważniejsze elementy strategii Państwa Polskiego, prezentując pogląd iż miała ona w sobie cechy samobójcze wbrew nadziejom rozbudzonym w doświadczonym przez wojnę narodzie. Warszawska pożoga była w ocenie Zychowicza pokłosiem wcześniej podjętych działam, których niejako puentą było przekroczenie przez dowódców granic militarno-politycznego absurdu. Jak wspominałem wcześniej, niektóre tezy budzą wątpliwości i prowokują do dyskusji, inne z kolei wydaja się poparte dowodami i nie ulega relatywizacji – jeśli chodzi o całokształt to zgadzam się z autorem, ze Powstanie Warszawskie było błędem - książka “Obłęd 44” mnie do tego przekonała, jednak znając historię mojego miasta mam pewne zastrzeżenia do niektórych poglądów Zychowicza, a będzie mi je tym łatwiej opisać w niniejszej recenzji, ponieważ już w trakcie czytania robiłem sobie notatki na marginesie. </p><p> Zacznę może od kontrowersyjnej tezy, która pojawiła się kilkukrotnie na łamach recenzowanej książki, iż w chwili zaistnienia stanu relatywnej równowagi na wschodniej flance, Polskie Podziemie powinno w gruncie rzeczy odstąpić od działań o charakterze dywersyjnym wymierzonych bezposrednio w Niemców. Piotr Zychowicz zdaje się pomijać fakt czysto ludzki, związany z potrzebą odwetu i wymierzenia sprawiedliwości przez ludność cywilną nawet w obliczu potencjalnych zakazów w tym przedmiocie ze strony wojskowych. Ówczesny krajobraz wojenny w świadomości naszych rodaków wydawał się dość oczywisty – Niemcy były wrogiem ponad wszystko, z kolei sowieci jawili się jedynie jako tymczasowy sojusznik, nieco wbrew woli samego narodu Polskiego, a jednak zdolny do pomocy w odparciu Nazistów, którzy już w połowie 1944 ponosili przecież w Europie potężne straty. Nie sposób pominąć dla opisywanych wydarzeń https://******.**. D-Day, czyli desantu wojsk alianckich w Normandii 6 czerwca 1944 roku. To wtedy de facto decydowały się losy Europy, III Rzesza nie miała już bowiem ani sił ani potencjału do wygrania wojny, stad tez w oczach wielu Warszawiaków, Niemcy chwiali się i każda pomoc w rzuceniu ich na liny była pożądane – nawet jeśli oferowana była ze strony Sowietów, z którymi wcześniej toczyliśmy śmiertelne boje. Zychowicz, w mojej ocenie słusznie krytykuje chociażby akcje likwidacyjne podejmowane przez polskie struktury wojskowe. Na miejsce zabitej jednej „świni” przychodziło „jeszcze większe bydle”, a zastępy Gestapo, przynajmniej pod tym względem miały się czym „szczycić” - ich rezerwy były pokaźne, wydaje się również, ze wraz z upływem wojny i oporem stawianym nazistom, z kolei ich żołnierze wykazywali się co raz to większa bezwzględnością i brutalnością w swoim postępowaniu. Wydaje się jednak, ze o ile przytoczony wyżej dzień 6 czerwca i lądowanie w Normandii rzeczywiście położyło się cieniem na zwycięstwie III Rzeszy, o tyle formułowana w książce “Obłęd 44” teza jakoby punkt zwrotny nastąpił już po klęsce pod Stalingradem jest zbyt daleko idący - przełom 1941 i 1942 roku to czas, kiedy Niemcy rzeczywiście znaleźli się w taktycznej defensywnie, daleko jednak wciąż było od rozstrzygnięć operacyjnych, a tym bardziej strategicznych. Niemiecka armia trzymała się wówczas na mocno i zaszła bardzo daleko w głąb Związku Radzieckiego, trudno było w tej sytuacji spodziewać się aż tak dramatycznego zwrotu akcji jako nastąpił po wydarzeniach pod Stalingradem, gdzie przypomnę, naziści stracili 1,5 miliona zolnierzy. Zwłaszcza, że na drugim krańcu Europy alianci jakoś nie kwapili się do otwierania drugiego frontu i potrzeba było na to kolejnych 18 miesięcy! Istnieje zatem spory dysonans miedzy historykami oceniającymi omawiane wydarzenia z perspektywy czasy, a ludźmi zaangażowanymi w prowadzenie działań zbrojnych w latach 40’ ubiegłego wieku, gdzie powodzenie bitew pod Stalingradem czy tez lądowania w Normandii naznaczone było olbrzymia niepewnością – nie jest tajemnica, ze w pierwszym przypadku to generał Mróz odegrał najważniejsza role, w drugim zaś znowu pogoda wpłynęła na możliwości prowadzenia działań, wszak pierwszy rozkaz o wyprawie na plaże Omaha i Utah został przełożony o jeden dzień z uwagi na fatalne prognozy meteorologiczne. <br> <br>Trzeba oddać Piotrowi Zychowiczowi, ze bardzo umiejętnie korzysta z umieszczonych w przypisach źródeł historycznych. Autor zdecydowanie wchodzi w rolę naukowca, stroni wiec od manipulacji i niepewności w przedmiocie prezentowanych tez, potrafi https://******.**. pisać wprost, ze autor cytowany w książce “Obłęd 44” pisarz „zbeletryzował” nieco relację, czym oddala od siebie posądzenie o subiektywizm, z góry wskazując ze pewne aspekty poruszone w książce nie sposób było zweryfikować posiłkując się kilkoma źródłami. Jednocześnie Zychowicz udanie wplata wypowiedzi osób biorących bezposrednio udział w opisywanych wydarzeniach, mam na myśli zarówno świadków jak i uczestników powstania, które z kolei zazwyczaj potwierdzają prezentowane na łamach recenzowanej książki tezy i wnioski. Jedna z najważniejszych i budzących największe kontrowersje postulatów autora, jest uznanie barbarzyństwa Niemców za zbrodnie przeciwko ludzkości – obraz ten wyłania się również z relacji świadków tamtych wydarzeń, https://******.**. w zakresie nieludzkiego traktowania przez wroga naszych rodaków, brak broni palnej u powstańców, czy tez obiekcji w samym sztabie, gdy czytany w publikacji komentarz pułkownika Lipińskiego ze stycznia 1944 roku. Z drugiej strony autor nawet przez chwilę nie stara się być obiektywny i idzie do przodu jak taran, niszcząc wszystkich po drodze. Mocno krytykuje Mikołajczyka oraz Sikorskiego. Nie ulega wątpliwości, że rozdźwięk widoczny miedzy londyńskim dowództwem istotnie przyczynił się do załamania powstania, z drugiej jednak strony, trudno przyjąć do wiadomości argument przedstawiany wielokrotnie na łamach książki “Obłęd 44”, ze Polska była znaczącym sojusznikiem dla Wielkiej Brytanii. Znamienne, ze dziś archiwa brytyjskie wciąż pozostają w znakomitej części niejawne, można zatem przypuszczać, ze nie ma tam informacji, które przedstawiały zaangażowanie armii Podziemnego Państwa jako kluczowego na froncie wschodnim – taka rola przypisana była od połowy 1941 roku Związkowi Sowieckiemu w cieniu którego toczyliśmy wojnę o charakterze lokalnym z punktu widzenia państw sojuszniczych, liczył się bowiem potencjał i konkretne liczby w myśl polityki realnej, nie zaś chęci oraz wola walki wykańczanego przez Niemców Państwa Polskiego. Politycy wydawało się wówczas mieć niewiele atutów, choć słuszna jest teza, że można się było otwarcie zbuntować.Bunt jako przejaw wrogiej aktywności całego społeczeństwa nie tylko był ryzykowny, ale wymagał dodatkowo osobowości, które pociągnęłyby za sobą tłumy - takich wówczas nie mieliśmy, próżno było bowiem szukać kolejnego Piłsudskiego, który “załapałby za mordy” skłócone stronnictwa i wskazał kierunek dla całego kraju. Jest to jednak w mojej ocenie ciekawa opinia, a poglądy na temat zaangażowania gen. Andersa i możliwości buntu II Korpusu Polskiego wydają mi się tylko odrobinę przesadzone. Zdaniem Piotra Zychowicza, po II Wojnie Światowej dorobiono do Powstania Warszawskiego konkretna ideologię w myśl której, antysowiecki wydźwięk walk toczonych o stolicę to jedynie defetyzm szerzony przez propowstańczą propagandę, u podstaw której stworzenia leżała potrzeba uzasadnienia prowadzenia walk, finalnie zamienionych w exodus ludności cywilnej na ulicach Warszawy. Tymczasem jak wskazuje Zychowicz, przywódcy Państwa Podziemnego kompletnie nie zdawali sobie sprawy z zagrożeń wynikających z podstawy oficerów Armii Czerwonej – mimo iz stopniowo cały kraj ogarniała wiadomość o szerzącej się “czerwonej zarazie”,. „Ziutek” Szczepański dał temu wyraz tuż przed śmiercią 29 sierpnia w pełnym pasji wierszu o sowieckich przybyszach, jednak dowódcy AK pozostawali niewzruszeni na podobne doniesienia - można się dziś tylko zastanawiać, czy wynikało to z ich ignorancji czy też naiwności. Co ciekawe, jeszcze w marcu 1945 roku dali się podejść jak dzieci i złapać w zasadzkę NKWD – to kolejny dowód na brak rozeznania w wywiadzie polskim kim naprawdę byli wówczas sowieci. Co oczywiste i wskazane w mojej recenzji już na wstępie, Zychowicz nie zostawia suchej nitki na przywódcach Powstania Warszawskiego. Najpierw idiotyczna w jego ocenie decyzja o trwonieniu sił i środków przy okazji prowadzenia operacji „Burza”, kolejno brak skutecznej interwencji przy okazji rzezi na Wołyniu, wreszcie zupełnie niezrozumiałe powody lezące u podstaw decyzji o wybuchu samego Powstania Warszawskiego i wewnętrzna słabość poszczególnych przywódców, widoczna w ich braku inicjatywy czy reagowaniu na działania odwetowe Niemców. Do mnie zarzuty Zychowicza opisane w “Obłędzie 44” trafiają, szczególnie te formowane w kontekscie rzezi na Wołyniu, gdzie dowództwo naszego wojska doskonale sobie zdawało sprawę, że ukraińscy nacjonaliści prowadzą tam zmasowane gwałty i mordy na ludności cywilnej, a jednak nie zrobiono w tym kierunku nic – spotkałem się z opiniami, ze była to sytuacja w gruncie rzeczy beznadziejna, skierowanie sił do Galicji Wschodniej i dalej oznaczałoby pozbawienie istotnych sił w walkę o stolicę kraju, symbol Państwa Podziemnego. I znowu ocena sytuacji rozbija się de facto o perspektywę - ta często u Zychowicza obejmuje czasy współczesne, gdy dobrze wiemy jakie konsekwencje wywoływały konkretne decyzje lub ich brak. Tymczasem rzeź na Wołyniu była poczatkowo działaniami lokalnymi, trudno było tym samym przewidzieć jej skalę i rozmiar, zwłaszcza ze polskie bojówki będące w mniejszości, skutecznie brały odwet na Ukraińcach o czym dziś wielu badaczy zdaje się zapominać. </p><p>Czas na creme de la creme “Obłędu 44” czyli oceny samej decyzji po wybuchu Powstania Warszawskiego. Sam proces decyzyjny, przebieg kolejnych walk (wybranych, a jakże, ilustrujących zagładę oddziałów) jak również konsekwencje powstania zostały opisane z wielką precyzją i posiłkowaniem się wiarygodnymi badaniami w omawianym zakresie co znalazło swoje potwierdzenie w umieszczonych w recenzowanej książce przypisach. Autor trafnie punktuje dowódców wskazując na mocno udokumentowane wady w przedmiocie cech ich charakteru, osobowości, a często nawet braku wiedzy czy doświadczenia w podejmowanych decyzjach. “Bór” Komorowski, którego imieniem ulice zdobią miasta w całym naszym kraju dostawał ciosy raz po raz, morale zolnierzy tez przez to upadało - można z dzisiejszej perspektywy oceniać, ze z takim dowódcą nie sposób było wygrać Powstania Warszawskiego. Okulicki z kolei oceniany jest jako wariat opętany wizją walki bez względu na koszty, oficerowie i podoficerowie tez mieli rożne motywy – niektórzy chcieli pięknie umrzeć w imię wyzwalania ojczyzny, inni bili się o honor wiedząc, ze walka i tak nie przyniesie pożądanych efektów. „Monter” z kolei kłamał otwarcie, żeby sprowokować decyzję o wybuchu powstania i przeinaczał fakty aby służyły one usprawiedliwieniu decyzji o wybuchu Powstania Warszawskiego. Takie szczegółowe przedstawienie postaci ma niezwykły wymiar edukacyjny, zwłaszcza, ze doskonale pamietam lekcje historii, gdzie powstanie jawiło się jako niezwykły przejaw determinacji, woli zwycięstwa i pragnienie odzyskania utraconej ojczyzny nawet w sytuacji, gdy nic nie wskazywało na powodzenie oporu stawianego Niemcom. Piotr Zychowicz na łamach „Obłędu ’44” słusznie zresztą stwierdza, że Bokszczanin musiał się tam czuć jak jedyny zdrowy w domu wariatów - potrafił bowiem trzeźwo ocenić bieżąca sytuację i co ważniejsze, zrelacjonować ją dowództwo - nie słuchano go jednak, widząc w nim słabego i spolegliwego człowieka. </p><p>Język jaki autor posługuje się w swoim opracowaniu jest szalenie dosadny, widać emocjonalne zaangażowanie Zychowicza, który zresztą wielokrotnie podkreślał na łamach prasy czy swojego podcastu znaczenie i wagę powstania dla narodowej pamięci o bohaterach, wskazując tym samym, ze czcimy w Polsce ludzi, którzy skazali na śmierć setki tysięcy nieprzygotowanych do boju z Niemcami cywilów. Autor nierzadko zwraca się bezposrednio do czytelnika prezentując swoje tezy, co tworzy w pewnym sensie klimat intymności, niejako poufnej rozmowy jakiej jesteśmy świadkami, co w mojej opinii prowokuje do myślenia i pozwala przede wszystkim postawić pod znakiem zapytania tezy od lat głoszone w polskim mainstreamie, zwłaszcza po jego prawej stronie, gdzie Powstanie Warszawskie opisywane jest jako zryw narodowy z wielką, choć niewykorzystana szansa na powodzenie i jednoczesne potępianie wojsk sowieckich za ich zdradę na drugim brzegu Wisły. Co ciekawe, Zychowicz w ostatnich rozdziałach “Obłędu 44” daje upust swojej wrogości do sowietów, zgadzając się z wyżej przedstawiona tezą, wskazując jednocześnie na znaczenie dla całej operacji sowieckiej agentury, która była świetnie poinformowana o tym co dzieje się w stolicy Polski w sierpniu 1944 roku. „Zakamuflowani agenci Moskwy”to z pewnością wątek poboczny recenzowanej książki, bez niego jednak komparatystyczny charakter dzieła jakim jest “Obłęd 44” nie byłby pełny, wszak nie sposób oceniać klęski powstańców bez zwrócenia oczu na drugi brzeg rzeki, gdzie wojska sowieckie z wygodnej i bezpiecznej pozycji śledzimy kolejne dni eksterminacji ludności Warszawy, która wcale nie była poszczucie euforycznie nastawiona do wyzwolicieli noszących na sztandarach czerwoną gwiazdę. </p><p> Recenzja książki “Obłęd 44” była dla mnie szalenie interesującym przeżyciem - z jednej strony chciałem sobie uporządkować informacje zapamiętane z opracowania Zychowicza, z drugiej zaś podjąć się intelektualnej polemiki z autorem w niektórych sprawach – ostatecznie jednak, trzeba ocenić recenzowaną publikację jako niezwykle soczystą w swojej treści, autor bezwzględnie rozprawia się z narodowymi mitami, odzierając z chwały i blasku postacie wynoszone na piedestał pamięci historycznej, które w rzeczywistosci stały za największa klęska Państwa Polskiego w czasie II Wojny Światowej. Polski historyk znany jest z tego, ze lubi budzić kontrowersje, nie boi się wyzwań i podejmuje krytykę w przedmiocie najważniejszych wydarzeń w historii naszego kraju. Jednocześnie trzeba mu oddać, ze czyni to w doskonałym stylu literackim, “Obłęd 44” czyta się po prostu znakomicie, miej jako dzieło czysto naukowe, zdecydowanie bardziej zaś jako literaturę popularnonaukową - kto raz chociaż czytał książki historyczne doceni różnice! </p>