Książka - Kompania braci

DODAJ DO LISTY ŻYCZEŃ

Masz tę lub inne książki?

Sprzedaj je u nas

Kompania braci

Kompania braci

DODAJ DO LISTY ŻYCZEŃ

Masz tę lub inne książki?

Sprzedaj je u nas

Opowieść o żołnierzach sławnej amerykańskiej kompanii piechoty spadochronowej od chwili sformowania w 1942 roku w Stanach Zjednoczonych poprzez lądowanie w Normandii aż do zajęcia Orlego Gniazda Hitlera.

Steven Spielberg i Tom Hanks na podstawie tej książki wyprodukowali dziesięcioodcinkowy serial telewizyjny, emitowany w 2003 roku także w Polsce.

Wybierz stan zużycia:

WIĘCEJ O SKALI

Opowieść o żołnierzach sławnej amerykańskiej kompanii piechoty spadochronowej od chwili sformowania w 1942 roku w Stanach Zjednoczonych poprzez lądowanie w Normandii aż do zajęcia Orlego Gniazda Hitlera.

Steven Spielberg i Tom Hanks na podstawie tej książki wyprodukowali dziesięcioodcinkowy serial telewizyjny, emitowany w 2003 roku także w Polsce.

Szczegóły

Opinie

Inne książki tego autora

Książki z tej samej kategorii

Dostawa i płatność

Szczegóły

Cena: 59.96 zł

Okładka: Miękka

Ilość stron: 464

Rok wydania: 2018

Rozmiar: 135 x 215 mm

ID: 9788311154728

Wydawnictwo: Magnum, Bellona

Inne książki: Ambrose E Stephen

Miękka , W magazynie
Używana
Broszurowa , W magazynie
Używana Okazja

Taniej o 4.13 zł 34.90 zł

Broszurowa , W magazynie
Używana Okazja

Taniej o 16.53 zł 38.00 zł

Inne książki: Historia

Broszurowa , W magazynie
Używana Wyprzedaż Okazja

Taniej o 23.43 zł 54.99 zł

Broszurowa , W magazynie
Używana Okazja

Taniej o 35.52 zł 44.90 zł

Twarda , W magazynie
Używana Wyprzedaż
Broszurowa , W magazynie
Używana Okazja

Taniej o 7.27 zł 37.80 zł

Miękka , W magazynie
Używana Okazja

Taniej o 49.43 zł 99.00 zł

Wojciech Kuczok
Kartonowa... , W magazynie
Używana Wyprzedaż
Miękka , W magazynie
Używana Wyprzedaż
Opinie użytkowników
5.0
2 oceny i 2 recenzje
Reviews Reward Icon

Napisz opinię o książce i wygraj nagrodę!

W każdym miesiącu wybieramy najlepsze opinie i nagradzamy recenzentów.

Dowiedz się więcej

Wartość nagród w tym miesiącu

850 zł

Dodana przez Piotr w dniu 10.07.2024
ikona zweryfikowanego zakupu Opinia użytkownika sklepu
<p>Moi znajomi wiedzą, że gdy tylko pojawia się film już serial oparty na książce, warto zapytać mnie wcześniej o opinię, ponieważ wychodzę z prostego założenia: najpierw książka, potem film! A jednak w przeszłości zdarzały mi się wyjątki od tej reguły, głownie z uwagi na fakt, że zdarza mi się obejrzeć perełkę o której nie wiedziałem wcześniej, że została zrealizowana na podstawie książki. “Kompanie braci”, serial HBO liczący dziesięć odcinków obejrzałem przynajmniej trzykrotnie, między pierwszym i drugim seansem już wiedziałem, że historia przedstawiona przez Stevena Spielberga inspirowana była powieścią Stephen E. Ambrose – wzmianka o tym pojawia się w czołówce do każdego kolejnego odcinka. Niedawno postanowiłem po raz kolejny powrócić do “Kompani Braci” w formie jej literackiego dzieła i skłoniło mnie to do pozostawienia recenzji, która dla mnie samego ma być niejako podsumowaniem tego wielkiego dzieła i podzieleniem się z wami wrażeniami i refleksjami jakie we mnie obudziło na przestrzeni kilku ostatnich lat mojego życia – zapinajcie pasy i zaczynamy! ? &nbsp;</p><p>Wyprodukowany w 2001 roku serial &nbsp;"Kompania braci", został powszechnie ciepło przyjęty przez krytyków, wśród widzów zyskał zaś miano kultowego, nie ulega wątpliwości, że to najlepsza telewizyjna produkcja wojenna w historii dużego i małego ekranu – podzielam te opinie, wszak za jego realizację odpowiedzialny był Steven Spielberg oraz Tom Hanks, dwie postacie Hollywood kojarzone https://******.**. z filmem “Szeregowiec Ryan” oraz serialem “Pacyfik”, każde z nich mniej lub bardziej nawiązuje do “Kompanii Braci”, jednak to właśnie powieść Stephen E. Ambrose położyła podwaliny pod prawdziwie męskie kino związane z II Wojną Światową. Recenzowana powieść przedstawia losy kilku żołnierzy z Kompani E, 506 pułku piechoty spadochronowej, 101 Dywizji Powietrznodesantowej Armii USA. Opisana historia opowiada o ich wojennych przeżyciach już od chwili wylądowania w Normandii, aż do zakończenia działań wojennych w południowych Niemczech, to również znakomite świadectwo niezwykłej więzi, jaka&nbsp;postała pomiędzy bohaterami&nbsp;historii opisanej na kartach książki “Kompania Braci”. Pełen tytuł tej opowieści jest nieco długi, ale jednocześnie sporo mówi o treści "Kompania braci. Od Normandii do Orlego Gniazda Hitlera. Kompania E. 506 pułku piechoty spadochronowej 101 Dywizji Powietrznodesantowej". Wspomniane wyżej “Orle Gniazdo” to epilog całej historii, ukryty gdzieś w bawarskich górach, gdzie żołnierze III Rzeszy bronili się nawet gdy padł już Berlin, a Hitler nie żył - obrazuje to, jak ciężkie zadanie postawiono przed bohaterami recenzowanej opowieści.&nbsp;</p><p>Nie będę was trzymał w niepewności z oceną książki - w mojej opinii powieść autorstwa&nbsp;Stephena A. Ambrose to warta przeczytania&nbsp;opowieść o losach żołnierzy słynnej Kompanii E, której losy&nbsp;poznajemy w formie fabularyzowanego dokumentu – konwencja książki jest wiernym zapisem zmagań żołnierzy, jeszcze za ich życia, a już po powstaniu książki, wielu żołnierzy biorących udział w walkach wskazywało na realizm i wiarygodność przedstawionej historii. Historia ta bowiem w ogromnym stopniu oparta jest na wspomnieniach bezpośrednich uczestników tamtych wydarzeń, które to pieczołowicie zebrał, uporządkował i przedstawił w formie fascynującej całości autor książki - powszechnie ceniony i szanowany historyk, pasjonat okresu drugiej wojny światowej, Stephen E. Ambrose. Głównych bohaterów książki "Kompania Braci” poznajemy od momentu sformowania jednostki w 1942, poprzez ciężkie i wymagające szkolenie w brytyjskim Aldbourne, dalej lądowanie w Normandii w dniu D- Day, krwawych walkach o góry Ardeny i kontrofensywę zlokalizowanych tam żołnierzy III Rzeszy, aż do dnia zajęcia Orlego Gniazda Hitlera w maju 1945 roku. To opowieść łącznie o kilkudziesięciu żołnierzach, których poznajemy, mamy okazje śledzić ich motywacje, wolę walki, chwile zwątpienia i niezwykłą determinację w prowadzeniu walki często w zupełnie beznadziejniej sytuacjach, kiedy to ich&nbsp;oczyma przyjdzie poznać nam świadectwo niezwykłej odwagi i poświęcenia żołnierzy Stanów Zjednoczonych podczas drugiej wojny światowej w bitwach toczonych na obszarze Europy Zachodniej. &nbsp;</p><p>"Kompania braci.." To wspaniale&nbsp;napisana historia wojenna, którą wyróżnia fakt, ze fakty historyczne udanie przeplatają się z fabularną stroną książki - autor postawił sobie za cel nie tylko opisać działania wojenne, ale przede wszystkim zilustrować jak głębokie więzi łączyły ludzi, którzy przed wybuchem wojny byli sobie zupełnie obcy, nie znali się i nic o sobie nie wiedzieli. Powieść Stephen E. Ambrose to w przerażającym stopniu wspomnienia żołnierzy, które są tak fascynujące, ciekawe i przejmujące, iż z łatwością dorównują one fabule najlepszych powieści wojennych opartych często na mniej lub bardziej luźnych wydarzeniach. Sięgając pierwotnie po “Kompanie Braci” spodziewałem się historii osadzonej w realiach II Wojny Światowej, która wcale nie musi być ciekawa w oczach innych czytelników - wielu moich znajomych podeszło do książki nieco z dystansem, po jej przeczytaniu jednak zgodnie twierdzili, ze Stephen E. Ambrose opisał&nbsp;przede wszystkim niezwykłe doświadczenie psychologiczne bohaterów swojej opowieści, które pozwala poznać i zrozumieć prawdziwy obraz wojny widziany oczami zwykłych ludzi, ponieważ po raz pierwszy na tak wielką skalę bohaterami literatury wojennej są autentyczni żołnierze, których to wojenne losy niosą sobą tak szalony wręcz ładunek emocjonalny, iż nie sposób nie "żyć" z nimi na kartach książki opisaną historią, dzięki czemu czytelnik ma poczucie, że “kompania Braci” to zdecydowanie więcej, aniżeli opowieść o ludziach na wojnie – to w pierwszej kolejności opowieść o ludziach, którzy zostawili swoje domy, rodziny i lepsze życie, aby ramię w ramię z innymi żołnierzami walczyć i bronić wartości w które wierzyli.&nbsp;</p><p>Powieść “Kompania Braci“ to z jednej strony pozycja literacka, którą powinien przeczytać absolutnie każdy, z drugiej zaś... nie mam pewności, czy każdemu poleciałbym książkę. Dlaczego? Dla mnie osobiście było to bardzo wyjątkowe przeżycie, nieporównywalne do żadnej innej książki poświęconej wojnie, silniejsze nawet aniżeli serial oparty na&nbsp;książce Stephen E. Ambrose. Z&nbsp;jednej bowiem strony doświadczyłam tutaj obrazu prawdziwej wojny, w której to huk wystrzałów armatnich i wybuchów granatu, odgłos maszynowego karabinu czy też&nbsp;okrzyki szarżujących do ataku żołnierzy były codziennością, przerywane tylko przez chwile - dosłownie momenty – odpoczynku, gdzie sen i ciepły posiłek wydawały się spełnieniem marzeń. Z drugiej zaś strony dane mi było czytać o strachu, jaki młodzi ludzie czuli, kiedy każdego dnia stawali oko w oko ze śmiercią, odnosili rany, tracili kończyny, a przede wszystkim obserwowali wszechobecną śmierć, która często dotykała ich najbliższych kumpli. &nbsp;</p><p>Strach o którym mowa wyżej, pokonywany był nie tyle odwagą czy wiarą we własne siły, ale przede wszystkim za sprawa świadomości, ze obok Ciebie znajduje się kumpel, który w razie potrzeby pospieszy Ci z pomocą, nie ucieknie, nie cofnie się, ale będzie walczył z Tobą do końca, a kiedy sytuacja tego wymaga, pospieszy Ci z pomocą medyczną nawet pod ciężkim ostrzałem artylerii i wybuchających w pobliżu granatów.&nbsp;Tym samym, miałem wrażenie czytając “Kompanie Braci” ze trudno&nbsp;wyobrazić sobie bardziej "ludzkie" obrazu wojny, aniżeli przedstawił to w swojej książce Stephen A. Ambrose – bez żadnych upiększeń, bez zbędnego patosu, czytelnik śledząc historię opowiedzianą w książce ma wrażenie, ze sam bierze udział w walkach. &nbsp;</p><p>To co zwraca uwagę od początku książki “Kompania Braci“ to jej układ chronologiczny i fabularny&nbsp;- został on skonstruowany doprawdy w iście mistrzowski sposób. Oto bowiem wkraczamy w życie tych młodych ludzi, którzy to spotykają się ze sobą po raz pierwszy w obozie szkoleniowym w Camp Toccoa, gdzie nie ma czasu na zapoznanie się, wspólne rozmowy i picie piwa – pod opiekę przejmuje ich kpt. Sobel, człowiek który początkowo wydaje się.... potworem. Okrzyk “Currahee” staje się symbolem kompanii E, związany jest on ze wzgórzem znajdującym się nieopodal obozu, gdzie Sobel ma zwyczaj zabierać podwładnych na tzn. “zaprawę”, czyli bieg w pełnym rynsztunku bez względu na pogodę, czas i okoliczności szkolenia. Często decyduje o tym impuls kapitana Sobla, niekiedy jest to efektem kary, innym razem znów wydaje się to czynić złośliwie, przez co młodzi żołnierze szybko nabierają do niego wrogiego stosunku. Dość szybko okazuje się, ze o ile Sobel potrafi wymagać, o tyle dożo gorzej przychodzi mi samemu wykazać się w boju – kolejne ćwiczenia ujawniają jego brak odwagi i umiejętności odnalezienia się w boju, co w ocenie wyższych stopnień oficerów jest niedopuszczalne - odsuwają go wiec od dowodzenia kompanią E. Ciekawym faktem jest to, mniej więcej w połowie książki “Kompania Braci”, kiedy żołnierze wchodzący w skład kompani E są już mocno zaprawieni w bojach, maja za sobą wiele udanych potyczek z wrogiem, Sobel pojawia się w Wielkiej Brytanii, gdzie żołnierze odpoczywają miedzy kolejnymi potyczkami. Wielu z nich, mimo ze upłynęło wiele miesięcy od ich ostatniego spotkania, doskonale pamięta w jaki sposób byli traktowani, nie ma jednak w nich chęci zemsty, potrzeby udowodnienia czegokolwiek, sami są świadomi, ze ich ich wiedza i doświadczenie w działaniach bojowych znaczą więcej, aniżeli kolejne dystynkcje kpt. Sobla uzyskane za biurkiem. Wcześniej jednak żołnierze kompanii E biorą udział w D- Day, czyli lądowaniu w Normandii, gdzie mieli za zadanie unieszkodliwić tyły wroga, ostrzeliwującego plaże Omaha, gdzie amerykańskie jednostki toczyły krwawy bój z obecnymi na wybrzeżu francuskim Niemcami.&nbsp; Holandia, Belgia, Austria, Niemcy, to kolejne bardzo krwawe i szalenie&nbsp;dramatyczne przystanki na owej trasie, do zwycięstwa,&nbsp;podczas których bohaterowie “Kompanii Braci” spoglądają raz po raz śmierci w oczy, niejednokrotnie tylko dzięki ogromnej dozie szczęścia wychodząc cało z kolejnych potyczek. W tym miejscu chciałbym mocniej pochylić się nad walkami toczonymi w Bastogne podczas kontrofensywy w Ardenach – to była końcówka roku 1943, żołnierze spędzili wigilię w okopach, broniąc wspomnianego wyżej miasta i znajdując się nieustannie w okrążeniu nacierających jednostek niemieckich. To co mnie uderzyło, podczas czytania powieści Stephen E. Ambrose, to fakt jak wielką pogodę ducha zachowywali członkowie “Kompanii Braci” w tych trudnych okolicznościach - mróz sięgał kilkunastu stopni poniżej zera, nie mogli oni rozpalać ogniska aby nie ściągać na siebie artylerii przeciwnika, nie mieli nawet pod ręka ciepłej herbaty, nie mówiąc już o ubraniach – mundury noszone od miesięcy nie chroniły przed mrozem, wielu żołnierzy miało odmrożenia nóg oraz rak, mimo to trwali na swoich stanowiskach, nie skarżyli się na swój los, nie prosili również o wsparcie. Znamienne, ze wielu z nich już po wojnie, stwierdziło ze wcale nie potrzebowali wsparcia ze strony dywizji gen. Pattona, sami bowiem wytrwaliby pod Bastogne i odepchneli Niemców, co jest o tyle ciekawe, ze wspominany wyżej Patton uznawał bitwę wokół miasta za jedno ze swoich największych zwycięstw. Członkowie kompanie E wspominali również pod koniec książki, ze zdarzało im się już po wojnie budzić z okrzykiem, gdy śniły im się noce spędzone w lesie pod Bastogne, wielu z nich powtarzało również, ze nigdy wcześniej i nigdy później nie czuli tak wielkiego mrozu w swoim życiu. Warto jeszcze wspomnieć, ze kolejne bitwy opisane na łamach książki Stephen E. Ambrose miały swoje szczególne postacie, w przypadku kampanii prowadzonej wokół Bastogne takim cichym bohaterem był Eugene Roe. Pełnił on rolę sanitariusza, z opisów książki wyłania się jednaj obraz człowieka, który w tych najtrudniejszych dla reszty żołnierzy chwilach niósł im pociechę, dobre słowo, niejednokrotnie stawał na głowie aby ogarnąć buty na zmianę czy potrzebną morfinę. Żołnierze, którzy przeżyli wojnę, wspominali, ze wspomniany Eugene Roe był dla nich aniołem, który sam nie dbał o swoje bezpieczeństwo i ruszał z pomocą każdemu, kto jej wtedy potrzebował - w “Kompanii Braci” znajdziemy opisy, gdzie Eugene sam miewa chwile załamania, momenty gdy chce uciec, nie robi tego jednak, ponieważ wieź jaka łączy go z z pozostałymi kompanami jest silniejsza aniżeli strach i zimno, które nieustannie mu doskwierało podczas kampanii w Ardenach. &nbsp;</p><p>Jak widać na podstawie powyższych opisów, pod względem technicznym i warsztatowym, książka “kompania Braci”&nbsp;prezentuje się iście perfekcyjnie, nie brak w niej szczegółów dotyczących bitew i przeżyć poszczególnych żołnierzy, obrazujących momenty ich wielkiego zapału i determinacji, wskazujących również na chwile głębokiego zwątpienia, słabości, chęci ucieczki z pola walki.&nbsp;Relacje żołnierzy Kompanii E opisane przez Stephen E. Ambrose nie są suchymi i beznamiętnymi wspomnieniami przelanymi na papier, lecz pełnymi życia historiami, w których to strach, złość i nie rzadko także poczucie humoru, odgrywają znaczną rolę, pozwalają zachować człowieczeństwo, pogodę ducha, dodać odwagi sobie i pozostałym kompanom. Dzięki temu właśnie &nbsp;paradokumentalny charakter recenzowanej&nbsp;pozycji bardzo często przechodzi płynnie w najprawdziwszą powieść, z dialogami, refleksjami&nbsp;i trzymającymi w napięciu zwrotami akcji – wszystko co wiąże się z wojną prawdziwą, widzianą oczami równie prawdziwych ludzi. Czyta się to po prostu świetnie, z wielkim zainteresowaniem i wypiekami na twarzy- niejednokrotnie przerywałem lekturę tylko po to, aby na chwile zamknąć oczy i wyobrazić sobie opisywane przez Stephen E. Ambrose sytuacje.&nbsp;Koniecznie muszę wspomnieć tu także o takich rewelacjach zapożyczonych rodem z działań wojennych, jak chociażby mapy, fotografie czy też kompletny indeks wszystkich nazwisk pojawiających się na kartach tej opowieści, które to tym samym czynią owe dzieło absolutnie kompletnym.&nbsp;</p><p>&nbsp; "Kompania braci.." to jak wspomniałem wyżej, przede wszystkim historia o niezwykłych ludziach, z którymi to nie sposób się nie identyfikować, łatwo w nich bowiem dostrzec prawdziwych bohaterów, którzy stali się nimi mimowolnie, wcale o to nie prosząc - na kartach powieści Stephena E. Ambrose’a pojawia się fragment, gdy żołnierze rozmawiają i pada pytanie: co my tu właściwie robimy? Żołnierze kompani E to zwykli, młodzi ludzie, którym przyszło żyć w tak trudnych czasach i którzy musieli po prostu wypełnić swój obowiązek wobec świata.. Porucznik Winters, sierżant Lipton, sierżant Talbert, szeregowy Guth, czy też szeregowy Mellet - to tylko niektórzy z bohaterów tej historii, jakich to zaszczytem było poznanie ich podczas lektury tej książki. Każdy z nich ma swoja własną historię - sierżant Lipton długo pozostaje w cieniu Wintersa, głownie za sprawa faktu, ze ten drugi bierze udział w bezpośrednich starciach, a jednak to Lipton zaciekawił mnie najmocniej w książce “Kompania Braci”. Był to człowiek pełen dystansu do siebie, jak gdyby pogodzony z życiem i śmiercią, uzależniony również od alkoholu – Winters długo go kryje, chomikuje u siebie alkohol dla niego sam jednocześnie nigdy po niego nie sięgając, miedzy mężczyznami pojawia się specyficzna wież i jest to o tyle warte podkreślenia, ze chociaż “Kompania Braci” w szeroki sposób opisuje braterskie więzi miedzy medyczanami, o tyle zarówno Lipton jak i Winters nie mogli bratać się z każdym żołnierzem z uwagi na wysokie stopnie jakie zajmowali w hierarchii wojskowej. Czytając powieść Stephen E. Ambrose miałem poczucie, ze byli oni sobie przez to jeszcze bardziej potrzebni, zwłaszcza ze przejawiali podobna wrażliwość wobec świata – jest to szczególnie widoczne w drugiej części książki, gdy Lipton zostaje ciężko ranny i wydaje się, ze nie będzie mogła kontynuować walki, dostanie Purpurowe Serce za odwagę i bilet do domu – mimo to wraca na pole bitwy, a Winters widząc w jakim jest w stanie czuje, ze powinien go odesłać z powrotem, widzi jednak w jego oczach, ze byłoby to dla niego gorsze niż sama śmierć. Co ciekawe, Lipton wkrótce zajmuje stanowisko porucznika Dike – to jeden z niewielu czarnych charakterów w całej “kompani Braci”, choć nawet pisząc o tym mam mieszane uczucia względem niego. Dlaczego? Otóż Dike był facetem, który poszedł do armii dla kariery - Stephen E. Ambrose opierając się na relacjach żołnierzy, pisze ze miał on “plecy” w sztabie generalnym, był w oczach wyższych rangą predysponowany do awansu, potrzebował jednak solidnego dowodu w postaci sukcesu jaki wiązał się z obroną Bastogne. Kiedy żołnierze toczyli wyczerpujące bitwy, nie mając wsparcia ani pomocy ze strony artylerii, Dike miał zwyczaj często znikać, jeździł w bezpieczne miejsca jeepem, ogrzewał się gdzie mógł, a żołnierze to widzieli i przez to miedzy nimi widoczny był co raz większy dystans. Winters nie mógł wiele na to poradzić z uwagi na wspomniane wyżej “plecy” Dike, co mocno go wkurzało, ponieważ naprawdę mu zależało na chłopakach z kompanii E. Z radością przyjął awans Liptona na porucznika, wiedział bowiem, ze zdecydowanie lepiej on poprowadzi chłopaków w przyszłych potyczkach z Nazistami. &nbsp;<br>&nbsp;<br>&nbsp;Wspominałem wyżej o Bastoge, jednak był jeszcze jeden moment książki Stephen E. Ambrose, który mną mocno wstrząsnął - mniej więcej sto pięćdziesiąt stron przed końcem, Kompania E będąc już na terenie III Rzeszy wkracza do kolejnego miasteczka, gdzie usuwani są Niemcy ze swoich kwater, zajmowanych kolejno przez żołnierzy. W jednej z nich, pięknej i widocznie posiadającej wyższy standard aniżeli inne Kapitan Nixon spotyka kobietę - wygląda ona na dumną, wyniosłą, pełna zrozumienia dla Nazistów. Wkrótce okazuje się, ze nieopodal miasta żołnierze amerykańscy odkrywają obóz koncentracyjny - znamienne, ze kompania E, która bija się jak lew w Normandii, później w operacji Market Garden czy w Ardenach, wydaje się prawdziwie wstrząśnięta tym co zastali w obozie. Żydzi umieszczeni w barakach bliscy są śmierci głodowej, na widok żołnierzy początkowo chowają się w barakach, dopiero po jakimś czasie z nich wychodzą i plącząc, opowiadają o tym co przeżyli – bohaterowie powieści “Kompania Braci” nie mogą uwierzyć w to co widzą, jeszcze mocniej nienawidzą wroga, jednak nawet ta sytuacja nie sprawia, ze strzelają do jeńców i zabijają bezbronnych wrogów, niesamowity przykład człowieczeństwa podczas najtrudniejszej dla niego próby. Wspominany moment wiąże się również z dwoma innymi wydarzeniami o znaczeniu historycznym: oto bowiem okazuje się, ze umiera prezydent Roosevelt, a Adolf Hitler popełnia samobójstwo. Wojna wydaje się wygrana, jednak nie oznacza to, ze bohaterowie opowieści Stephena E. Ambrose’a mogą wracać do domu - wkrótce docierają do Austrii, gdzie dowiadują się, że dywizja zostanie przerzucona na front na Pacyfiku. Dochodzi do licznych samosądów, gdzie żołnierze “Kompanii Braci” nie zawsze są w stanie zapanować nad wzburzoną ludnością, pragnącą zemsty na ukrywających się nazistach. Ostatnie strony książki to opis losów jej bohaterów, Stephen E. Ambrose opisuje, co się z nimi stało po wojnie, przedstawia czym się zajmowali, to niezwykły epilog dla tej opowieści, ukazuje bowiem, ze zwykli chlupcy przeżyli piekło, wrócili jednak do normalnego życia i często potrafili się w nim odnaleźć jako sprzedawcy samochodów czy wykładowcy na uczelniach. &nbsp;<br>&nbsp;<br>&nbsp;<br>O tym, jak ważna książka w moich oczach jest “Kompania Braci” świadczy https://******.**. długość tej recenzji – a przecież opisałem tylko kilka najważniejszych jej fragmentów w moich oczach. Kiedy przed laty czytałem powieść Stephena E. Ambrose’a brzmiała ona dla mnie w równym stopniu fascynująco, co abstrakcyjnie - wydawało się bowiem, ze koniec historii nastąpił, a przedstawione w książce wydarzenia już nigdy nie wrócą do Europy. Jednym z powodów, dla których ponownie sięgnąłem po recenzowana książkę są wydarzenia w Ukrainie, i sam nie wiem co jest dla mnie bardziej szokujące: ze wojna wybuchła, czy też to, ze wygląda ona bardzo podobnie jak ta toczona przed 70 laty? Polecam przeczytanie ”Kompanii Braci” aby zrozumieć aktualne położenie wojsk Ukraińskich - zarówno w książce Stephena E. Ambrose’a jak i wśród naszych wschodnich sąsiadów panuje przekonanie, ze nie ma odwrotu, trzeba stawić czoła najeźdźcy, odeprzeć go w imię wartości bliskim wolnym ludziom świata zachodniego – oby Polska nigdy nie musiała brać ponownie udziału w podobnej kampanii, nasz naród zdecydowanie za dużo wycierpiał się na przestrzeni ostatnich wieków. &nbsp;<br>&nbsp;<br>&nbsp;</p>
Dodana przez Mateusz w dniu 10.07.2024
ikona zweryfikowanego zakupu Opinia użytkownika sklepu
<p>W przeszłości jako młody chłopak lubowałem się w strzelankach typu Medal of Honor czy Battefleld, aż pewnego dnia kolega o podobnych zainteresowaniach podsunął mi książkę “Kompania Braci”, wskazując jednocześnie, że to najlepszy modus operandi dla każdego fana i miłośnika tematyki wojennej. Moje zainteresowanie książką było tym większe, że sporo słyszałem dobrego na temat serialu zrealizowanego na podstawie książki o tym samym tytule przez HBO, do dziś zresztą uważanego za najlepsze dzieło obrazujące wydarzenia II Wojny Światowej. Niedawno z uwagi na sytuację za naszą wschodnią granicą i wszechobecną w mediach retorykę wojenna postanowiłem ponownie sięgnąć po dzieło Stephen E. Ambrose – niżej przedstawiam moją opinię w przedmiocie recenzji “Kompanii Braci”, książki w równym stopniu fascynującej co budzącej przestrogę w obliczu jak się wydawało, czasów słusznie minionych, które za sprawą decyzji decydentów na Kremlu znów przypominają nam o swojej aktualności. &nbsp;</p><p>&nbsp;Obraz, jaki wyłania się z książki Stephen E. Ambrose to ukazanie wojny jako ekstremum dla ludzkiej psychiki, gdzie żołnierze zmuszani są do przekraczania własnych granic w zakresie psychiki i możliwości ludzkiego organizmu. Wojna jednak nie kończy się z chwilą wystrzału ostatniego naboju, trwa na długo po tym, jak ucichną działa w pamięci ludzi, którzy brali w niej udział. Powieść “Kompania Braci” stanowi wierny zapis doświadczeń żołnierzy wchodzących w skład kompania E 506 pułku piechoty spadochronowej 101 Dywizji Powietrznodesantowej. Czym różni się recenzowane dzieło od innych jemu podobnych, poruszających tematykę II Wojny Światowej? W pierwszej kolejności zwraca uwagę rzetelność relacji żołnierzy, którzy brali bezpośrednio udział w wojnie - ilość szczegółów wpłynęła na obszerność książki, liczy sobie ona 464 strony, a każda z nich zapisana jest w sposób pozwalający poczuć klimat śmiertelnych zmagań jakie były udziałem bohaterów opowieści Stephena E. Ambrose’a. Warto też podkreślić, że na łamach książki autor opisuje zarówno kluczowe dla aliantów momenty II Wojny Światowej, jak lądowanie w Normandii, operacje Market Garden, czy w końcu przebijanie się przez wioski Bawarii w wyzwalaniu ostatnich punktów oporu, niemniej to co stanowi o prawdziwie unikatowej cesze “Kompanii Braci” to opis wewnętrznych przeżyć biorących w walkach żołnierzy - obserwujemy wiec ich momenty wielkiego zapału, determinacji w stawienia czoła wrogowi, przez zwątpienie i rezygnację, aż do palącego uczucia zemsty za śmierć ich kumpli z oddziału. Emocje i uczucia żołnierzy falują, są oni przedstawieni jako dzielni wojacy, ale nie brak momentów, kiedy wydają się szalenie ludzcy, przez co czytelnik ma okazje dostrzec w nich zwykłych ludzi, którzy byli dziećmi swoich czasów - często w wieku 18 lat wysyłani na front, bo tego wymagały okoliczności i nikt ich nie pytał, czy są gotowi do największych poświeceń. Relację kolejnych żołnierzy obserwujemy często z ich osobistego punktu widzenia, każdy z nich jest inny, każdy też ma za sobą inną historię, a jednak kiedy razem siedząc w zimową noc w okopach wokół miasta Bastogne, istnieje między nimi poczucie braterstwa nieznane chyba w żadnych okolicznościach tak mocno i fascynująco jak to zostało opisane w “Kompani Braci” Stephena E. Ambrose’a. Czy książka ma zatem jakieś słabsze strony? Kilka razy znalazłem literówki, ale to żadna ujma, zwłaszcza jeśli skupimy się na treści tej niezwykłej opowieści, która jest wiernym zapisem prawdziwych wydarzeń. &nbsp;<br>&nbsp;<br>Na potrzeby tej recenzji warto posłużyć się słowami Stephena E. Ambrose’a, który tak opisuje bohaterów “Kompanii Braci”&nbsp;</p><p>„Rezultatem tych wspólnych doświadczeń była specyficzna więź, nie dająca się porównać z niczym, co kiedykolwiek łączyło ludzi postronnych. Towarzysze broni są sobie bliżsi niż przyjaciele, bliżsi niż bracia. Jest to jednak więź inna od tej, która łączy kochanków. Towarzysze broni znają się na wylot, ufają sobie bez granic. Znają na pamięć swoje historie życia, anegdotki, wiedzą, jak trafili do wojska, kiedy, gdzie i dlaczego zgłosili się na ochotnika do szkolenia spadochronowego, co lubią pić i jeść, do czego są zdolni.”&nbsp;</p><p>&nbsp;Czytając powieść z łatwością możemy sobie wyobrazić, że ktoś krzyczy, słychać jęki rannych i umierających, zapach śmierci unosi się w powietrzu i miedzy słowami książki “Kompania braci”. Na kolejnych stronach czytamy, jak wybuch pocisku zabija żołnierzy, których imiona i stopnie wojskowe poznaliśmy zaledwie chwilę wcześniej. Autor opisuje charakterystyczny dźwięk karabinu MG 42, znajdującego się wówczas na wyposażeniu żołnierzy kompanii E. Początek historii ma jednak miejsce w Camp Taccoa, obozu przygotowawczego dla rekrutów i ochotników, często zwykłych chłopaków, którzy nie mieli pojęcia w jakie piekło de facto przyjdzie im niebawem trafić. Znamienne, że żołnierze do końca nie wiedzieli na jakim teatrze działań wojennych przyjdzie im służyć - dopiero znajdując się na statku transportowym dowiadują się, że nie będzie to Pacyfik i wojna z Japonią, lecz front zachodni, gdzie będą walczyć z nazistami. Warto jednak powiedzieć kilka słów o samym Cap Taccoa, jest to bowiem miejsce poznania się żołnierzy wchodzących w skład “Kompanii Braci”. Na samym początku przedstawiona zostaje postać kpt. Sobla - człowiek ten budzi bardzo mieszane, ambiwalentne emocje już w chwili jego przedstawienia przez Stephena E. Ambrose’a. Kpt. Sobel to człowiek szalenie ambitny, który pragnie być najlepszy i takimi również uczynić żołnierzy, którymi ma dowodzić w boju. Rzecz w tym, że o ile sprawdza się doskonale w teorii, zupełnie nie daje sobie rady w praktycznych aspektach związanych z dowodzeniem ludźmi. Początkowo cała kompania E przezywa z jego strony katusze, żołnierze w ramach zaprawy pokonują spore odległości biegnąc na wzgórze z pełnym obciążeniem, nawet wtedy gdy inne kompanie odpoczywają. O charakterze kpt. Sobla świadczy fakt, ze pewnego popołudnia deszczowego, zarządził przygotowanie dla żołnierzy lepszych posiłków, zażyczył sobie spaghetti – jego podwładni przyjęli ten pomysł z aprobatą, jednak w trakcie konsumpcji na stołówce... kpt. Sobel przerwał posiłek, zarządził kolejną zaprawę - mężczyźni w pełnym rynsztunku biegli, wymiotując i mając kompletnie dość - kpt. Sobel nie pozwolił jednak, aby wzajemnie sobie pomagali, był zdania, ze żołnierz na froncie zdany jest na siebie i musi być gotowy do stawienia czoła przeciwnikowi w każdych okolicznościach. Po kilku miesiącach szkolenia, żołnierze zostają skierowani do Wielkiej Brytanii – tam podejście kpt. Sobla nie ulega zmianie, Kompania E wciąż jest szkolona o wiele mocniej, aniżeli w przypadku innych oddziałów, jednak coś się zmienia - żołnierze nienawidzą swojego przełożonego, robią sobie z niego żart, który ma daleko idące konsekwencje. Podczas jednego z zadań o charakterze szkoleniowym, kilku żołnierzy udaje gdzieś w polu przełożonego kpt. Sobla, imitując jego głos i zmieniając w ten sposób rozkazy. Kpt. Sobel wykonuje je, a efektem tego jest brak wykonania zadania powierzonego kompanii E. Sprawa trafia na biurko dowódcy 506 pułku, a ten dowiaduje się jak wielką nienawiść żołnierze czułą do kpt. Sobla – w konsekwencji zostaje on skierowany do szkolenia... misjonarzy i lekarzy, którzy w ocenie dowódcy pułku również będą potrzebnymi spadochroniarzami w czasie toczonych działań wojennych. Jest to oczywista degradacja, którą członkowie kompanii E przyjmują z wielką ulgą. Stephen E. Ambrose opisał powyższe wydarzenia opierając się na relacjach żołnierzy, Ci jednak między słowami w dalszej części książki “Kompania Braci” parokrotnie wspominali, ze szkolenie jakiemu zostali poddani w Camp Taccoa, a później w Anglii ze strony kpt. Sobla przydało im się w przetrwaniu działań wojennych w którym brali udział. Nie sposób tym samym oceniać kpt. Sobla jako sadysty i psychopaty, raczej był to człowiek o naturze perfekcjonisty, który wymagał od innych więcej aniżeli od siebie, kompletnie nie potrafił również trafić ze swoim przekazem do podwładnych, nie wiedział, kiedy im odpuścić, a tym samym nie zyskał sobie ich szacunku, który w boju miał okazać się kluczowy dla skuteczności prowadzonych działań jak obrazuje książka Stephen E. Ambrose w dalszej swojej części. &nbsp;<br>&nbsp;<br>Dalej Stephen E. Ambrose opisuje jeden z najważniejszych dni w historii świata - 6&nbsp;czerwca 1944 roku, ma miejsce określany w wojskowej nomenklaturze D-Day – wielka ofensywa aliantów na Normandię i otworzenie tym samym drugiego frontu w Europie. Żołnierze wchodzący w skład “Kompani Braci” wydają się być dobrze przygotowani do walki, szkolenie trwające blisko dwa lata wszechstronnie ich przygotowało na przyszłe walki, jednak już w momencie wchodzenia do samolotu, Stephen E. Ambrose opisuje jak wielki strach i niepewność towarzyszyła całej Kompani E. Niepokój potęgowany jest przez mocno niesprzyjające warunki atmosferyczne – samoloty aliantów przelatują nad Kanałem La Manche i wkraczają we francuską przestrzeń powietrzną, piloci jednak nie spodziewają się tak silnego oporu ze strony III Rzeszy – obronią przeciwlotnicza masakruje kolejne samoloty na pokładzie których giną żołnierze, kompania E ma jednak nieco więcej szczęścia. Piloci dają sygnał świetlny do skoku, spadochroniarze lecą w dół, jednak z uwagi na ostrzał oraz silny wiatr zostają zrzuceni daleko od pozycji, gdzie mieli walczyć. Silny wiatr i gęsty niemiecki ogień przeciwlotniczy sprawiły, że samoloty transportowe C-47 Dakota rozrzuciły amerykańskich spadochroniarzy na zbyt rozległym obszarze. Uniemożliwiło to im dotarcie do wyznaczonych pozycji. Do tego poszczególne oddziały przemieszały się, przez co nie działały jako spójne jednostki. Porucznik Winters tuż po wylądowaniu odkrywa, że stracił broń i plecak, dodatkowo wokół niego nie ma zbyt wielu żołnierzy “Kompanii Braci”, panuje chaos i totalne zamieszanie. Co gorsze „Easy Company” zaraz na początku operacji poniosła bardzo bolesne straty. Dakota – C 47, na pokładzie której znajdowali się https://******.**. dowódca kompanii, porucznik Thomas Meehan obejmujący dowodzenie po degradacji kpt. Sobla, została zestrzelona. W tej sytuacji dowództwo nad żołnierzami objął zastępca Meehana, Richard Winters, który już po wylądowaniu odkrywa, ze nie ma przy sobie ani broni ani nawet plecaka z podstawowym sprzętem niezbędnym do prowadzenia działań bojowych. Rankiem grupka żołnierzy, której przewodził powszechnie ceniony i szanowany porucznik, była już tylko kompanią jedynie z&nbsp;nazwy. Jak wskazuje Stephen E. Ambrose ze 147 oficerów i szeregowych porucznikowi udało się początkowo zebrać ledwo... &nbsp;dziesięciu ludzi, nie posiadających uzbrojenia niezbędnego do wykonania postawionego przed nimi zadania. Jeszcze tego samego wieczoru, w niewielkiej francuskiej wiosce Le Grand Chemin przemierzająca okolicę grupa żołnierzy natknęła się w końcu na sztab swojego macierzystego batalionu. Nie było jednak czasu ani na odpoczynek, ani tym bardziej na przeformowanie jednostki, Winters i spółka otrzymali bowiem ważne zadanie - wyeliminować niemiecka baterię haubic, która siała spustoszenie w częściowo opanowanych terenach na południe od plaż Normandii. Winters w książce "Kompania Braci” otrzymuje rozkaz od oficera operacyjnego batalionu, kapitana Clarence’a Hestera: „Strzelają wzdłuż tamtego żywopłotu. Zajmij się tym”.&nbsp;Ukazuje to w mojej opinii okoliczności, jakie towarzyszyły walczącym żołnierzom – chaos wojny jest już doskonale widoczny w opisach Stephena E. Ambrose’a, nie ma jednak czasu na wahanie czy zastanowienie się, nieprzespana noc również nie jest żadna wymówka - cel bardzo skromnych sił kompanii „E”, cztery niemieckie haubice kalibru 105 mm, rozlokowane były na sporej&nbsp;farmie Brécourt Manor. Wcześniej alianckie samoloty rozpoznawcze nie było w stanie ich wykryć i zniszczyć, znowu dała o sobie znać mgła, która wówczas spowijała północne wybrzeża Francji. Z drugiej strony, Niemcy byli przygotowani na inwazję- ich stanowiska dział wkopane były w żywopłot i starannie zamaskowane. Haubice zdradziły swoje pozycje dopiero wtedy, gdy otworzyły ogień w kierunku plaży „Utah”, gdzie kolejne transporty żołnierzy amerykańskich próbowały pokonać ogień zaporowy ze strony Niemców. Swoją drogą, w książce “Kompania braci” autor przedstawia walki w Normandii niejako z zaplecza, co jest oczywiste z uwagi na charakter jednostki – spadochroniarze zawsze wałczą na tyłach wroga i dowiedziałem się o tym z książki “Kompania Braci” słowa te bowiem na jej kartach padają przynajmniej kilkukrotnie. Mam jednak w pamięci doskonały obraz Stevena Spielberga “Szeregowiec Ryana”, gdzie reżyser przedstawił walki o plażę w Normandii już w pierwszych jej scenach i są to jedne z najmocniejszych scen bitewnych w historii kina – wiernie zostało oddane, jak desant na plaże przypominał niemal egzekucje, Niemcy bowiem byli doskonale okopani, tymczasem barki z alianckimi żołnierzami wyłaniały się na horyzoncie i często zanim jeszcze miały jakąkolwiek sposobność do walki, były skutecznie eliminowane i masakrowane przez ogień ciągły w postaci karabinów maszynowych i moździerzy. &nbsp;</p><p>&nbsp;Co ciekawe, Stephen E. Ambrose wskazuje na łamach książki “Kompania Braci”, że Richard Winters uważnie przeanalizował swoje szanse w obliczu przedstawionego przed jego ludźmi zadania, co zresztą czynił później wielokrotnie, widać ze zależało mu aby jak najwięcej z nich przeżyło koszmar wojny i wróciło do domu. Winters doszedł do wniosku, że „kluczem do sukcesu była inicjatywa, szybka ocena sytuacji, umiejętne wykorzystanie terenu i zdolność do zniszczenia po kolei wszystkich dział”. Porucznik uznał, ze jedyna szansa dla jego niekompletnego oddziału będzie zajść wrogich żołnierzy od flanki i zdobywać kolejne haubice jedną po drugiej. Nakazał jednocześnie swoim ludziom zostawić wszystkie zbędne rzeczy i zabrać tylko broń, amunicję i granaty. Oddział ponosi niewielkie straty, misja zostaje wykonana, a wieczorem żołnierze mają okazje odpocząć i uzupełnić zapasy. Maja na to dokładnie.... 60 minut! Wkrótce żołnierze trafiają na znajome twarze z “Kompani Braci”, następuje przegrupowanie i już dwa dni po dni po inwazji na Normandię, kompania E ma zdobyć zajęte przez Niemców miasteczko Carentan. Wróg broni się, jednak Amerykanom udaje się z powodzeniem wykonać zadanie, niebawem jednak muszą sami się bronic przed niemieckim kontratakiem. Na pomoc przychodzi druga dywizja pancerna.&nbsp;<br>&nbsp;<br>Powieść “Kompania braci” autorstwa Stephena E. Ambrose’a faluje i nie jest to bynajmniej zarzut,wręcz przeciwnie – spory atut książki, która ma charakter literatury wojennej, ale nawet tutaj jest miejsce na odpoczynek, regenerację sil, spojrzenie nieco z dystansu na minione dni walki. Z Normandii żołnierze zostają bowiem wysłani do Anglii, gdzie mają w końcu chwile wytchnienia – od desantu w dniu D, minęło już trzy miesicie, we wrześnio żołnierze dowiadując się, że wkrótce zostaną z powrotem rzuceni na front, tym razem do Holandii, gdzie wezmą udział w ofensywie aliantów, której celem jest błyskawiczne wkroczenie do Niemiec. Stephen E. Ambrose przedstawia reakcje “Ko0mpanii Braci” jeszcze na tym etapie wojny jako umiarkowanie pozytywna, liczą oni bowiem, ze szeroko zakrojona operacja przyniesie im możliwość szybkiego powrotu do domu, widać tez w nich entuzjazm, aby zabijać Niemców i wraz z całym pułkiem 506 wkroczyć do Berlina i zabić najważniejszych decydentów, zakończyć w ten sposób wojnę jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia w 1944 roku. Rozpoczyna się największa operacja powietrzno-desantowa w historii świata, jej&nbsp;kryptonim to Market-Garden i w założeniach jej autorów ma ona&nbsp;na celu zakończenie szybkie zaskoczenie wojny. Początkowo operacja w Holandii przebiega pomyślnie, kompania E dociera do miasta Eindhoven, które zajmuje bez żadnego oporu ze strony wrogich żołnierzy. W mieście witają ich tłumy Holendrów, wyzwolona miejscowość świętuje, żołnierze witani są kwiatami. Jednak ten fragment książki “Kompania Braci” optymistyczny i nieco sielankowy, przeplatany jest działaniami holenderskiego ruchu oporu, który wymierza sprawiedliwość kolaborującym z Niemcami kobietom na oczach żołnierzy “Kompani Braci” - Stephen E. Ambrose opisuje, ze była w nich złość na działanie ruchu oporu, nic jednak nie mogli zrobić, kiedy kobiety wyciągane były na środek miasta i golono im głowy na łyso, później te same kobiety opisane są w książce jako stojące przy drodze, proszące oddalających się Amerykanów o cokolwiek do jedzenia, kilku żołnierzy “Kompani Braci” dzieli się z nimi swoimi racjami żywnościowymi. Później już w miasteczku Nuenen żołnierze napotykają na silny opór przeciwnika. Ginie aż piętnastu Amerykanów. Kompania wycofuje się, znowu zostaje zrootowana, a fakt, ze nie mamy do czynienia z bohaterami, którzy radzą sobie w każdych okolicznościach ale niekiedy musi ugiąć się pod naporem wroga stanowi o wiarygodności i realizmie z jakim Stephen E. Ambrose przedstawił prawdziwe losy żołnierzy opisane w “Kompani Braci”. Dalej śledzimy między innymi bitwy toczone w Holandii, kontrofensywę w Ardenach czy też wkroczenie kompani E do Bawarii, gdzie żołnierzom toczą ekstremalnie trudne walki z - jak by się wydawało - pokonanym już wrogiem. Żołnierze w międzyczasie jak opisuje to Stephen E. Ambrose co raz mniej rozumieją po co w ogolę są na wojnie, widząc śmierć swoich kolegów co raz częściej wykazują zwątpienie w sens toczenia kolejnych walk, nie zastanawiają się nad powrotem do domu, są bowiem świadomi jak niepewny jest ich los – to przejmujące świadectwo przemiany jaka dokonuje się w ich psychice jest jedną z najmocniejszych stron książki “Kompania Braci” w mojej ocenie.&nbsp;<br>&nbsp;<br>&nbsp;Pisząc niniejszą recenzję, zdałem sobie sprawę z faktu, że “kompania Braci” to mocna lektura w zakresie literatury wojennej, to również znakomite studium ludzkiej psychiki – braterstwo jakie pojawia się miedzy żołnierzami daleko wykracza poza okopy w których spędzają czas walcząc z wrogiem, znakomicie obrazuje to sytuacja, gdy żołnierze zostają ranni, wówczas żaden z nich nie ogląda się na to, ze może byc kolejnym, każdy z nich oddaje zawartość apteczki z lekarstwami aby ratować swoich kolegów z “Kompani Braci”. Żołnierze od czasu do czasu wspominają również swoje życie przed wybuchem wojny, zdradzają swoje tajemnice i sekrety, wiele z nich bywa zaskakujących, gdy okazuje się, ze człowiek, który dowodzi oddziałem, w przeszłości był nauczycielem, inny z kolei pojechał na wojnę, mimo ze jego ojciec miał doskonale prosperującą firmę i chciał mu zapewnić przyszłość nie zgadzając się jednocześnie na jego zaciągniecie się do wojska. Motywacje były zatem rożne, wszystkich jednak łączyła ogromna odwaga, gotowość do poświeceń, chęć odparcia nazistowskiej machiny wojennej i wyzwolenia zachodniej Europy. Warto przeczytać książkę Stephena E. Ambrose’a, aby poznać świadectwo prawdziwych bohaterów, często dziś już zapomnianych, bez których pokonanie III Rzeszy nie byłoby możliwe - powieść “Kompania Braci” to klasyka gatunku dedykowana nie tylko dla fanów wojennej literatury, ale również tym wszystkim czytelnikom, którzy są ciekawi jakie zmiany w ludzkiej psychice wywołuje wojna.</p>
Napisz opinię i wygraj nagrodę!
Twoja ocena to:
wybierz ocenę 0
Treść musi mieć więcej niż 50 i mniej niż 20000 znaków

Dodaj swoją opinię

Zaloguj się na swoje konto, aby mieć możliwość dodawania opinii.

Czy chcesz zostawić tylko ocenę?

Dodanie samej oceny o książce nie jest brane pod uwagę podczas losowania nagród. By mieć szansę na otrzymanie nagrody musisz napisać opinię o książce.

Już oceniłeś/zrecenzowałeś te książkę w przeszłości.

Możliwe jest dodanie tylko jednej recenzji do każdej z książek.

Sposoby dostawy

Płatne z góry

InPost Paczkomaty 24/7

InPost Paczkomaty 24/7

13.99 zł

Darmowa dostawa od 190 zł

ORLEN Paczka

ORLEN Paczka

11.99 zł

Darmowa dostawa od 190 zł

Kurier GLS

Kurier GLS

14.99 zł

Darmowa dostawa od 190 zł

Kurier InPost

Kurier InPost

14.99 zł

Darmowa dostawa od 190 zł

Kurier DPD

Kurier DPD

14.99 zł

Darmowa dostawa od 190 zł

Punkty odbioru DHL

Punkty odbioru DHL

7.99 zł

Darmowa dostawa od 190 zł

NAJTAŃSZA FORMA DOSTAWY

DPD Pickup Punkt Odbioru

DPD Pickup Punkt Odbioru

11.99 zł

Darmowa dostawa od 190 zł

Pocztex Kurier

Pocztex Kurier

13.99 zł

Darmowa dostawa od 190 zł

Kurier GLS - kraje UE

Kurier GLS - kraje UE

69.00 zł

Odbiór osobisty (Dębica)

Odbiór osobisty (Dębica)

3.00 zł

Płatne przy odbiorze

Kurier GLS pobranie Kurier GLS pobranie

23.99 zł

Sposoby płatności

Płatność z góry

Przedpłata

platnosc

Zwykły przelew info