Stan książek
Nasze książki są dokładnie sprawdzone i jasno określamy stan każdej z nich.
Nowa
Książka nowa.
Używany - jak nowa
Niezauważalne lub prawie niezauważalne ślady używania. Książkę ciężko odróżnić od nowej pozycji.
Używany - dobry
Normalne ślady używania wynikające z kartkowania podczas czytania, brak większych uszkodzeń lub zagięć.
Używany - widoczne ślady użytkowania
zagięte rogi, przyniszczona okładka, książka posiada wszystkie strony.
Desperados. Pierwsze polskie przejście. Campo de Hiele Norte w Chile
Masz tę lub inne książki?
Sprzedaj je u nas
W ciemnym, ciasnym pokoju, oświetlonym jedynie przez blask lampy, dojrzały mężczyzna siedział przy stole, zaczytany w księgach rachunkowych. Spodziewaliśmy się skarbów z górskich wypraw: map, zdjęć i artefaktów, ale rzeczywistość okazała się inna. Mój przyjaciel i towarzysz podróży, Tomasz Schramm, nieco zdezorientowany, zapytał z wahaniem:
— Buenos dias, czy jesteśmy w Klubie Andyjskim?
Mężczyzna podniósł wzrok, spojrzał na nas z zaciekawieniem i, chociaż pytanie padło w języku angielskim, odpowiedział:
— Si señor... W czym mogę pomóc? — i wrócił do swoich dokumentów.
Tomek odchrząknął, rozważając, jak ująć naszą niezwykłą prośbę.
— Chcielibyśmy zgłosić wejście na Monte San Valentin oraz przejście Campo Norte z nowym zejściem na wschód...
Księgowy nie podniósł wzroku, kontynuując pracę:
— Si, si... W ile osób?
— Dwiema — odpowiedziałem, przyciągając w końcu jego pełną uwagę.
— Co? We dwóch? — Zapytał, unosząc się na krześle z zaintrygowaniem. Uśmiechnął się z ironią, jak dorosły dziecku, które planuje podróż na księżyc na rowerku. Był przekonany, że to niemożliwe. — Ni-mo-żli-we!!! — podkreślił, rozkładając słowa dla większego efektu.
Wyjaśniłem mu wówczas, że nie zamierzamy tego dopiero zrobić, ale już dokonaliśmy naszego celu. Na jego twarzy zagościło niedowierzanie przeplatane z uznaniem.
— To niemożliwe!!! — Krzyknął, zdejmując okulary, by lepiej nam się przyjrzeć. Po chwili dodał: — Skąd jesteście?
— Z Polski.
— Aaa, z Polski. No to możliwe... Dos Polacos in action. Gratuluję. Big deal!
Wydawało się, że nasze polskie pochodzenie było dla niego wystarczającym wytłumaczeniem naszego sukcesu. W jego oczach Polacy byli zdolni do rzeczy, które innym wydawały się nieosiągalne.
Wybierz stan zużycia:
WIĘCEJ O SKALI
W ciemnym, ciasnym pokoju, oświetlonym jedynie przez blask lampy, dojrzały mężczyzna siedział przy stole, zaczytany w księgach rachunkowych. Spodziewaliśmy się skarbów z górskich wypraw: map, zdjęć i artefaktów, ale rzeczywistość okazała się inna. Mój przyjaciel i towarzysz podróży, Tomasz Schramm, nieco zdezorientowany, zapytał z wahaniem:
— Buenos dias, czy jesteśmy w Klubie Andyjskim?
Mężczyzna podniósł wzrok, spojrzał na nas z zaciekawieniem i, chociaż pytanie padło w języku angielskim, odpowiedział:
— Si señor... W czym mogę pomóc? — i wrócił do swoich dokumentów.
Tomek odchrząknął, rozważając, jak ująć naszą niezwykłą prośbę.
— Chcielibyśmy zgłosić wejście na Monte San Valentin oraz przejście Campo Norte z nowym zejściem na wschód...
Księgowy nie podniósł wzroku, kontynuując pracę:
— Si, si... W ile osób?
— Dwiema — odpowiedziałem, przyciągając w końcu jego pełną uwagę.
— Co? We dwóch? — Zapytał, unosząc się na krześle z zaintrygowaniem. Uśmiechnął się z ironią, jak dorosły dziecku, które planuje podróż na księżyc na rowerku. Był przekonany, że to niemożliwe. — Ni-mo-żli-we!!! — podkreślił, rozkładając słowa dla większego efektu.
Wyjaśniłem mu wówczas, że nie zamierzamy tego dopiero zrobić, ale już dokonaliśmy naszego celu. Na jego twarzy zagościło niedowierzanie przeplatane z uznaniem.
— To niemożliwe!!! — Krzyknął, zdejmując okulary, by lepiej nam się przyjrzeć. Po chwili dodał: — Skąd jesteście?
— Z Polski.
— Aaa, z Polski. No to możliwe... Dos Polacos in action. Gratuluję. Big deal!
Wydawało się, że nasze polskie pochodzenie było dla niego wystarczającym wytłumaczeniem naszego sukcesu. W jego oczach Polacy byli zdolni do rzeczy, które innym wydawały się nieosiągalne.
