Książka - Balwierz. Hubert Meyer. Tom 6 z autografem

DODAJ DO LISTY ŻYCZEŃ

Masz tę lub inne książki?

Sprzedaj je u nas

Balwierz. Hubert Meyer. Tom 6 z autografem

Balwierz. Hubert Meyer. Tom 6 z autografem

DODAJ DO LISTY ŻYCZEŃ

Masz tę lub inne książki?

Sprzedaj je u nas

„Balwierz” to szósta w kolejności powieść po „Sprawie Niny Frank”, „Tylko martwi nie kłamią”, „Florystce”,  „Nikt nie musi wiedzieć” oraz „Klatce dla niewinnych” przedstawiająca zawodowe i osobiste perypetie najlepszego w Polsce profilera policyjnego. Huber Meyer doskonale potrafi odczytywać zawiłości ludzkiej psychiki i motywacje sprawców najcięższych przestępstw, mniej skutecznie radzi sobie z życiem prywatnym i kobietami.     

Huber Meyer ma za sobą trudny, intensywny czas — wymagające śledztwa odcisnęły na nim swoje piętno, a policyjnemu profilerowi puściły nerwy. W efekcie wdał się w bójkę z Kołymskim i aktualnie poszukuje miejsca, w którym nabierze dystansu do wydarzeń z nieodległej przeszłości. Meyer postanawia zaszyć się w niewielkiej chatce, położonej gdzieś na Podlasiu w dorzeczu rzeki Narwi. Wkrótce na jaw wychodzi, że w okolicy popełniono dwa brutalne morderstwa – wieści w małym miasteczku szybko się rozchodzą, Meyer zostaje poproszony o pomoc przez lokalne władze. Ofiara pierwszej zbrodni okazał się młody chłopak, którego zwłoki odnaleziono w środku lasu przed kaplicą Świętego Huberta. Okoliczności sprawy wskazują na motyw mordu rytualnego. Druga zbrodnia została popełniona wobec miejscowego księdza — duchowny zginął w wyniku strzału snajpera z dużej odległości. Obie zbrodnie wydają się nie mieć ze sobą nic wspólnego, intuicja podpowiada jednak Meyerowi, że jest zupełnie inaczej. Policyjny profiler spotyka się ze zmową milczenia lokalnych mieszkańców, a jedyną osobą, która wydaje się mu dobrze życzyć, pozostaje prokurator Weronika Rudy.  

Katarzyna Bonda przyszła na świat 26 sierpnia 1977 roku w Białymstoku w głęboko religijnej rodzinie o białoruskim rodowodzie. W wieku czterech lat przeniosła się wraz z rodzicami do Hajnówki, małej wsi położonej na Podlasiu, która stała się tłem dla pierwszej powieści Bondy z serii o policyjnym profilerze, Hubercie Meyerze. W przeszłości pracowała przez 12 lat w mediach głównego nurtu, pisząc artykuły dla takich czasopism jak „Newsweek”, „Wprost”, „Miesięcznika Zdrowie”, „Naj”, czy „Expressu Wieczornego”.  

Katarzyna Bonda otwarcie wspominała w licznych wywiadach, że zanim odniosła spektakularny sukces pisarki, przeżyła kilka trudnych lat, nie mając często pieniędzy na podstawowe wydatki. Wierzyła jednak w swój talent i pożyczała pieniądze, aby studiować i brać udział w warsztatach pisarskich. Jak sama wspomina, jednym z najtrudniejszych momentów w jej życiu było wydarzenie z 2005 roku. Krótko po śmierci ojca kierowała samochodem, który śmiertelnie potrącił  człowieka. Zdecydowała się na terapię i leki, jednak to literatura pozwoliła jej znów stanąć na nogi. Sukces, jaki przyniosły jej książki „Sprawa Niny Frank” oraz „Polskie morderczynie”, znów pozwolił Katarzynie Bondzie uwierzyć, że jej literatura jest potrzebna światu.  

Wybierz stan zużycia:

WIĘCEJ O SKALI

„Balwierz” to szósta w kolejności powieść po „Sprawie Niny Frank”, „Tylko martwi nie kłamią”, „Florystce”,  „Nikt nie musi wiedzieć” oraz „Klatce dla niewinnych” przedstawiająca zawodowe i osobiste perypetie najlepszego w Polsce profilera policyjnego. Huber Meyer doskonale potrafi odczytywać zawiłości ludzkiej psychiki i motywacje sprawców najcięższych przestępstw, mniej skutecznie radzi sobie z życiem prywatnym i kobietami.     

Huber Meyer ma za sobą trudny, intensywny czas — wymagające śledztwa odcisnęły na nim swoje piętno, a policyjnemu profilerowi puściły nerwy. W efekcie wdał się w bójkę z Kołymskim i aktualnie poszukuje miejsca, w którym nabierze dystansu do wydarzeń z nieodległej przeszłości. Meyer postanawia zaszyć się w niewielkiej chatce, położonej gdzieś na Podlasiu w dorzeczu rzeki Narwi. Wkrótce na jaw wychodzi, że w okolicy popełniono dwa brutalne morderstwa – wieści w małym miasteczku szybko się rozchodzą, Meyer zostaje poproszony o pomoc przez lokalne władze. Ofiara pierwszej zbrodni okazał się młody chłopak, którego zwłoki odnaleziono w środku lasu przed kaplicą Świętego Huberta. Okoliczności sprawy wskazują na motyw mordu rytualnego. Druga zbrodnia została popełniona wobec miejscowego księdza — duchowny zginął w wyniku strzału snajpera z dużej odległości. Obie zbrodnie wydają się nie mieć ze sobą nic wspólnego, intuicja podpowiada jednak Meyerowi, że jest zupełnie inaczej. Policyjny profiler spotyka się ze zmową milczenia lokalnych mieszkańców, a jedyną osobą, która wydaje się mu dobrze życzyć, pozostaje prokurator Weronika Rudy.  

Katarzyna Bonda przyszła na świat 26 sierpnia 1977 roku w Białymstoku w głęboko religijnej rodzinie o białoruskim rodowodzie. W wieku czterech lat przeniosła się wraz z rodzicami do Hajnówki, małej wsi położonej na Podlasiu, która stała się tłem dla pierwszej powieści Bondy z serii o policyjnym profilerze, Hubercie Meyerze. W przeszłości pracowała przez 12 lat w mediach głównego nurtu, pisząc artykuły dla takich czasopism jak „Newsweek”, „Wprost”, „Miesięcznika Zdrowie”, „Naj”, czy „Expressu Wieczornego”.  

Katarzyna Bonda otwarcie wspominała w licznych wywiadach, że zanim odniosła spektakularny sukces pisarki, przeżyła kilka trudnych lat, nie mając często pieniędzy na podstawowe wydatki. Wierzyła jednak w swój talent i pożyczała pieniądze, aby studiować i brać udział w warsztatach pisarskich. Jak sama wspomina, jednym z najtrudniejszych momentów w jej życiu było wydarzenie z 2005 roku. Krótko po śmierci ojca kierowała samochodem, który śmiertelnie potrącił  człowieka. Zdecydowała się na terapię i leki, jednak to literatura pozwoliła jej znów stanąć na nogi. Sukces, jaki przyniosły jej książki „Sprawa Niny Frank” oraz „Polskie morderczynie”, znów pozwolił Katarzynie Bondzie uwierzyć, że jej literatura jest potrzebna światu.  

Szczegóły

Opinie

Inne książki tego autora

Książki z tej samej kategorii

Dostawa i płatność

Szczegóły

Cena: 33.06 zł

Okładka: Miękka

Ilość stron: 352

Rok wydania: 2021

Rozmiar: 130 x 205 mm

ID: 9788328719538

Autorzy: Katarzyna Bonda

Wydawnictwo: Muza

Inne książki: Katarzyna Bonda

Broszurowa , W magazynie
Nowa Używana Wyprzedaż Okazja

Taniej o 7.70 zł 44.90 zł

Miękka ze... , W magazynie
Używana Okazja

Taniej o 28.29 zł 42.90 zł

Broszurowa , W magazynie
Używana Wyprzedaż Okazja

Taniej o 0.70 zł 14.90 zł

Broszurowa , W magazynie
Używana Okazja

Taniej o 26.09 zł 39.90 zł

Broszurowa , W magazynie
Używana
Broszurowa , W magazynie
Nowa Używana Wyprzedaż Okazja

Taniej o 8.56 zł 49.90 zł

Miękka , W magazynie
Używana

Inne książki: Pozostałe książki

Broszurowa , W magazynie
Używana Okazja

Taniej o 27.89 zł 36.90 zł

Broszurowa , W magazynie
Nowa Używana Wyprzedaż
Broszurowa , W magazynie
Używana Wyprzedaż Okazja

Taniej o 26.30 zł 39.90 zł

Twarda z o... , W magazynie
Używana Okazja

Taniej o 32.23 zł 44.90 zł

Broszurowa , W magazynie
Używana Okazja

Taniej o 27.90 zł 36.90 zł

480 , W magazynie
Używana Wyprzedaż Okazja

Taniej o 10.61 zł 36.90 zł

Broszurowa , W magazynie
Używana Okazja

Taniej o 14.18 zł 33.90 zł

Opinie użytkowników
5.0
2 oceny i 2 recenzje
Reviews Reward Icon

Napisz opinię o książce i wygraj nagrodę!

W każdym miesiącu wybieramy najlepsze opinie i nagradzamy recenzentów.

Dowiedz się więcej

Wartość nagród w tym miesiącu

850 zł

Dodana przez Iza w dniu 10.07.2024
ikona zweryfikowanego zakupu Opinia użytkownika sklepu
<p>Mieszkam w Krakowie od października, przeprowadziłam się tutaj na studia i nie tak wyobrażałam sobie pierwsze miesiące nowego etapu w życiu. Wczoraj spadły na Polskę dwie rakiety, prawdopodobnie wystrzelone przez Rosję, a jako że pochodzę z okolic Lublina, sytuacja ta mocno się na mnie odbiła i nie mogłam zasnąć w nocy. Myśli kotłują mi się w głowie, pierwszy raz w życiu poczułam chyba na własnej skórze, że świat, jaki znaliśmy, zmienił się i nigdy nie będzie już taki sam. Koleżanka, z którą rozmawiałam na skajpie rano do kawki, zaproponowała, abym skupiła się na książkach, które tak lubię — połowa listopada, za oknem dżdżysta pogoda, a wykłady nieobowiązkowe, w przeciwieństwie do ulubionej kawy. W takim oto anturażu pisze recenzję książki, którą skończyłam czytać w niedzielne popołudnie - „Balwierz” Katarzyny Bondy zaskoczył mnie nie tylko enigmatycznym tytułem. Szósty&nbsp;z kolei tom sagi o Hubercie Meyerze przyniósł mi spodziewane emocje, miałam wrażenie, że im dalej w las tym robi się ciekawiej. Najpopularniejsza Polska autorka doszła do momentu, w którym trudno już udawać, że znajomość poprzednich części nie jest potrzebna, aby czerpać radość i satysfakcję z kolejnych odsłon perypetii policyjnego profilera. Wydaje mi się, że szczególnie dwie poprzednie części cyklu, czyli „Nikt nie musi wiedzieć oraz &nbsp;„Klatką dla niewinnych" sporo zmieniły w tym zakresie, wszak wcześniej kolejne książki Bondy można było czytać bez związku z poprzednimi. Jako że jednak jest to już szósta część, sporo w międzyczasie się wydarzyło, dane było nam poznać tajemnice samego Meyera, prokurator Rudy czy też mocno osobliwą relację między tą dwójką, której tłem zwykle są wyjątkowo skomplikowane sprawy natury kryminalnej. To wszystko pomaga zrozumieć sposób myślenia głównego bohatera oraz postawę osób z jego otoczenia, gdzie przyjaciół i wrogów dzieli od siebie tylko jedna, zła decyzja. Jesień to czas podsumowań, wykorzystam go, aby rozliczyć się z twórczością Katarzyny Bondy. Łapcie za kubek z kawą i do dzieła, będzie co czytać ?. &nbsp;</p><p>Kilka lat temu, po przeczytaniu książki „Zielona Mila” Stephana Kinga, zastanawiałam się, czy doczekam się równie interesujących i wciągających kryminałów od rodzimych autorów. Jakiś czas temu wpadły mi w ręce ciekawe badania antropologów, prowadzone na wyspie Bali — okazało się, że ludzie na całym świecie, niezależnie od uwarunkowań cywilizacyjnych i kulturowych, podobnie odczuwają emocje. Radość, ciekawość, obawa czy strach – wszystkie te emocje są wpisane w naszą naturę. Wspomniana wyżej „Zielona mila” okazała się wspaniałym, literackim doświadczeniem również przez fakt, że budziła we mnie szeroką paletę emocji i właśnie takie książki zyskują światowy rozgłos: ruszają, poruszają i wzruszają czytelników. Krótko po zachwytach nad „Zieloną Milą” zarówno w literackiej, jak i kinowej wersji, dałam szansę książką Remigiusza Mroza. Joanna Chyłka stała się postacią kultową, a przez pierwsze lata była wszędzie — rozmawiano o niej w tramwaju, w kawiarni czy w szkolnych ławkach, bez wątpienia polski autor wyciągnął na światło dzienne nową postać w polskiej literaturze kryminału. Powiew świeżości &nbsp;i mi się udzielił, pochłaniałam kolejne tomy i zarywałam noce kosztem nauki czy życia towarzyskiego, a moja rodzina coraz głośniej zaczęła się zastanawiać, czy to jeszcze hobby, czy już obłęd i szaleństwo. I kiedy wydawało mi się, że w dziedzinie polskiego kryminału dokonała się rewolucja, pojawiła się Katarzyna Bonda i poszła o krok dalej aniżeli Remigiusz Mróz. Dziś po latach jeszcze bardziej nie mam wątpliwości, że wprowadzenie do kanonu kryminalnych historii postaci Huberta Meyera, zmieniło mój pogląd na rodzimych autorów. A wszystko zaczęło się od sprawy, związanej z Niną Frank. &nbsp;</p><p>Wydawnictwo „Muza” współpracujące z Katarzyną Bondą, często umieszcza w blurbie lub obwolucie kolejnych książek informacje, że książki należące do serii z Hubertem Meyerem mogą być czytane w dowolnej kolejności. Jest to prawda... do czasu. „Balwierz” okazał się w moich oczach pierwszą powieścią z policyjnym profilerem w roli głównej, która otwarcie nawiązywała do poprzednich części cyklu. Oczywiście przez ten czas dane nam było poznać lepiej bohaterów, styl i pomysłu Katarzyny Bondy na prowadzenie narracji, przypominało to jednak chaotycznie rozrzucone puzzle na podłodze. Miałam poczucie, jak gdyby sama autorka z ciekawością opisywała perypetie swojego bohatera, poszukując odpowiedzi na pytanie, kim naprawdę jest. Szósta część serii porządkuje wiele faktów z życia Meyera, co jest o tyle istotne, że w poprzednich odsłonach autorka sporo eksperymentowała z postacią głównego bohatera. Pamiętam pierwsze spotkanie z Meyerem w książce „Sprawa Niny Frank”. Miałam wrażenie, że Katarzyna Bonda napisała historię, jaką ZAWSZE chciałam przeczytać, serio! Nigdy nie lubiłam filmów w stylu „Rambo”, czyli samotny, przypakowany jegomość rzuca wyzwaniu całego światu i pokonuje armię „złych” ludzi. Nie wiedzieć czemu, podobny motyw jest dość często spotykany w kryminałach, a najlepszym tego przykładem jest popularność serii z Jackiem Reacherem, autorstwa Lee Childa. Amazon z rozmachem prowadził kampanię reklamową wokół serialu z Reacherem, czyli zapotrzebowanie na takich bohaterów nie słabnie, zmieniają się tylko czasy oraz ich zabawki. O wiele większą ciekawość budzą we mnie postacie, które wydają się nieodgadnione, tajemnicze i enigmatyczne, i zyskują dopiero na bliższym poznaniu. Takim bohaterem bez wątpienia okazał się Meyer już w pierwszej części cyklu Katarzyny Bondy. Pomysł na fabułę być intrygujący. Tytułowa Nina Frank to bohaterka popularnego serialu, gdzie gra zakonnicę i wzór cnót wszelakich. W rzeczywistości Nina, to tak naprawdę Agnieszka, a jej życie przeplatają podróże między Warszawą, gdzie pracuje i udziela wywiadów, oraz Hajnówką, małą wsią na Podlasiu, w której Aga ma dom i mocno baluje, szukając wytchnienia od wielkomiejskiego świata. Nikomu wcześniej tego nie mówiłam, niemniej, kiedy sięgałam po niektóre tomy Chyłki Remigiusza Mroza, miałam czasem poważną zagwozdkę z pomysłami autora. Mrozowi zdarzało się odlecieć w kosmiczne rejony z pomysłami na fabułę, autor spotykał się jednak ze zrozumieniem, mowa przecież o najbardziej szalonej pani adwokat w Polsce. Katarzyna Bonda nie popełnia tych błędów, prowadzi imponujące prace w przedmiocie gromadzenia informacji oraz researchu, przede wszystkim jednak tworzy spójne i wiarygodne historie. „Sprawa Niny Frank” była pierwsza z nich i kończąc tę powieść, miałam wrażenie, że wszystko się w niej zgadza i niczego w niej nie brakuje. Koncepcja z odtwarzaniem życia zamordowanej kobiety na podstawie jej pamiętnik, czytanego przez policyjnego profilera i psychologa, okazała się prawdziwym strzał w dziesiątkę. Miałam nutkę obawy, że seria ta z czasem zabrnie w jakieś dziwne rejony, jednak kolejne lata udowodniły, że Katarzyna Bonda jest dziś przede wszystkim mądrą pisarką. Daje się obnażyć Hubertowi Meyerowi, choć trzyma go na krótkiej smyczy. &nbsp;</p><p>Kolejna część serii z profilerem policyjnym okazała się nie mniej zaskakująca. „Tylko martwi nie kłamią” przeniosło nas w nieco inne rejony Polski i autorka znakomicie wykorzystała to, aby przedstawić cienie i blaski naszego społeczeństwa. To o tyle ważne, że kryminały Katarzyny Bondy przeplatane są komentarzami autorki wobec naszej współczesnej rzeczywistości, polska pisarka śmiało również sięga po wątki humorystyczne, dające oddech od kryminalnej intrygi &nbsp;i kolejnych morderstw. Nie będę się to szeroko rozpisywać o kolejnych częściach, wspomnę tylko najważniejsze cechy każdej z kolejnych książek, ukryte w nich przesłanie będzie miało wpływ na percepcję „Balwierza”. Powieść „Tylko martwi nie kłamią” pozostaje w mojej ocenie ważną dla dalszej fabuły z dwóch powodów. Pierwszy z nich dotyczy osoby Weroniki Rudy. Pani Prokurator pojawia się regularnie w kolejnych częściach, jednak to druga odsłona tej sagi przedstawiła nam ją w mrocznym świetle. Przeszłości kobiety została naznaczona poważną traumą, a wspomnienia o niej wracają przez fakt pojawienia się Huberta Meyera w jej życiu. Kobieta przed laty weszła w fatalny związek, a konsekwencje tamtych decyzji ciągną się za nią po dziś. Poznajemy przeszłość prokurator Rudy za sprawą licznych retrospekcji, o których możemy przeczytać w książce, są to mocne fragmenty, które pozostają w wyobraźni czytelnika. Warto wspomnieć również o Waldemarze Szerszeniu, policjancie, którego wątek wydaje mi się wyjątkowo słodko-gorzki w całej tej historii. Dlaczego? Kto przeczytał, ten wie, a niezorientowanym powiem, że Waldek reprezentuje wszystkie cechy, o których można usłyszeć w weekendy nocą na ulicy Szewskiej. Mówiąc w wielkim skrócie, nie jest postrzegany przez otoczenie za zbyt bystrego oraz inteligentnego, czy słusznie? Polecam sięgnąć po książkę „Tylko martwi nie kłamią”, aby osobiście się przekonać ? &nbsp;<br><br>W każdej z poprzednich części Meyer został przedstawiony nieco inaczej, jednak największy eksperyment w zakresie głównego bohatera, autorka dokonała w powieści „Florystka”. Trzecia część sagi o policyjnym profilerze była dla mnie nie lada zaskoczeniem. W sumie, jeśli spodziewam się niespodzianek od Katarzyny Bondy i je dostaje, to trudno pozostawać zaskoczonym, niemniej autorka potrafi zaoferować czytelnikowi więcej, niż ten się spodziewa. Liczyłam na ciekawą, kryminalną opowieść przedstawioną znowu na rubieżach naszego kraju (1 część) &nbsp;albo w samym jego centrum (2 część), tymczasem polska pisarka zaskoczyła zupełnie nowymi pomysłami, wrzucając do swoich kryminałów rzadko widywane w rodzimej literaturze elementy horroru i prawdziwej grozy! Wszystko to związane było z tytułową florystką, która okazała się kobietą o unikalnych talentach. Powieść „Florystka” jest w mojej opinii ważna dla zrozumienia osoby samego Huberta Meyera. Kilkadziesiąt pierwszych stron książki to w istocie... portret psychologiczny policyjnego profilera. Nie oczekujcie jednak zwierzeń głównego bohatera – autorka wzorowała się na faktycznej postaci, bardzo zasłużonej dla polskiej kryminalistyki, Bogdanie Lachu. Człowiek ten od pierwszych kontaktów z Katarzyną Bonda wywołał na autorce wrażenie tajemniczej postaci i dokładnie tak samo polska pisarka kreśli postać Huberta Meyera. Poznajemy głównego bohatera przede wszystkim za sprawą jego interakcji z innym. Kobiety w życiu policyjnego profilera odgrywają istotną rolę, a we „Florystce” widzimy w głównym bohaterze człowieka mocno doświadczonego przez życie, bliskiego rezygnacji i pogrążonego w refleksjach nad własnym życiem w oparach alkoholowej libacji. Hubert Meyer podejmuje się śledztwa w sprawie zaginionej, dziewięcioletniej Zosi i znowu Katarzyna Bonda przedstawia fascynująca historię w różnych odcieniach szarości. Powieści autorki rzadko pozostawiają po sobie czarno-białe ślady. &nbsp;</p><p>Jak wspominałam na wstępie, w miniony weekend przeczytałam powieść „Balwierz” &nbsp;i po raz kolejny przekonałam się, że Katarzyna Bonda znakomicie prowadzi czytelników przez serię z najsłynniejszym polskim profilerem policyjnym. Zacznę przewrotnie, bo od końca – epilog „Balwierza”&nbsp;wbija dosłownie w fotel. To wielka sztuka, utrzymać uwagę i zainteresowanie czytelników przez wszystkie tomy w cyklu, szósta część nie tylko udowadnia, że Katarzyna Bonda ma znakomity warsztat, ale również daje świadectwo niezwykłej wyobraźni i przemyślanych intryg, jakie proponuje nam polska pisarka. Gdzie tym razem lądujemy z Hubertem Meyerem? Autorka po raz kolejny zaprasza czytelników na obrzeża wielkiego świata, tym razem będzie to dorzecze rzeki Narew. Niespodzianką okazał się fakt, że tym razem to nie prokurator Rudy ściąga Meyera, aby rozwiązał kłopoty, lecz... kłopoty znajdują go same podczas jego pobytu nieopodal Puszczy Białowieskiej. &nbsp;Meyer po trudnych wydarzeniach z minionych dwóch tomów i bójce z Kołymskim postanowił swoim zwyczajem zaszyć się przed ciekawskimi spojrzeniami ludzi. W tym celu udaje się do niewielkiej chatki położonej na Podlasiu, gdzie jego policyjny kolega ma domek letniskowy. Sytuacja nieco podobna do tej opisanej we „Florystce” - policyjny profiler jako rozsądny mężczyzna, zdaje sobie sprawę ze swojej niewesołej sytuacji życiowej i potrzebuje czasu, aby przemyśleć i poukładać sobie w głowie kolejne krotki w przyszłości. Czas i spokój to jednak ostatnie rzeczy, o które można podejrzewać głównego bohatera powieści Katarzyny Bondy — wkrótce okazuje się, że w okolicy popełniono jednej nocy dwie brutalne i krwawe zbrodnie. Pierwsze z morderstw zostało dokonane na młodym, kilkuletnim chłopcu. Jego matka pozostaje w szoku, a okoliczności sprawy pozostają niejasne – w środku lasu znajdowała się kapliczka poświęcona, świętemu Hubertowi, patronowi myśliwych i leśników. Przed kapliczką odnaleziono zwłoki zamordowanego Tymka, a ułożenie ciała wskazuje na mord rytualny. Drugie morderstwo wydaje się nie mniej tajemnicze – zastrzelono miejscowego księdza, a rana wylotowa sugeruje, że był to precyzyjny strzał snajpera z dużej wysokości. Tylko skąd wziął się snajper w środku Podlasia? Kolejne pytania pozostają bez odpowiedzi, miejscowi sugerują, że może to stanowić sygnał ostrzegawczy przed kontynuowaniem polowań w okolicznych lasach. Huber Meyer nie daje się jednak zbić z tropu i ma własną wersję wydarzeń w przedmiocie obu morderstw – widzi między nimi związek, a wkrótce okaże się, że to dopiero początek! &nbsp;<br><br>Epilog powieść „Balwierz” to najlepsze zakończenie we wszystkich książkach Katarzyny Bondy, jakie do tej pory miałam przyjemność przeczytać. Nie chodzi wcale o intrygę kryminalną, ale ilość wątków, jakie po drodze autorka przedstawia czytelnikom i co ciekawe, wszystkie one pozostają spójne z główną linią fabularną. Czy tylko ja mam wrażenie, że polska autorka rozkręca się z każdą powieścią? Na pewno rozkręca się relacja Huberta Meyera z prokurator Rudy. Kobieta tym razem pojawia się zdecydowanie później na kartach książki, aniżeli miało to miejsce w poprzednich częściach, jednak jej nieobecność zostaje nam szybko wynagrodzona przez charakter relacji z głównym bohaterem w dalszej części „Balwierza”. Między tą dwóją rodzi się osobliwe uczucie, które trwa przynajmniej od czasów „Florystki”. Po trzecim tomie sprawa wydawała się jasna — zarówno Meyera, jak i prokurator Rudy sporo łączy, między nimi iskrzy i ewidentnie mają do siebie słabość, mimo to żadne z nich nie decyduje się zawalczyć o drugie. Dlaczego? Być może wpłynęłoby to negatywnie na fabułę kolejnych książek, jak długo chcielibyśmy czytać serię, której kolejne odsłony proponują nam kryminalne wątki i seksualne uniesienia tej dwójki? Bonda z tego zrezygnowała, ale wydaje się, że od początku miała taki pomysł na swoje powieści – zamiast stworzyć lokalną wersję romansu z elementami kryminału, autorka poszła w zupełnie przeciwnym kierunku. Dostajemy mocne kryminały z elementami ludzkich odruchów, takich jak miłość, przyjaźń, bliskość czy seks. Bonda umiejętnie lawiruje między tymi emocjami, przez to jej bohaterowie wydają się wiarygodni, bliżsi czytelnikowi. &nbsp;<br><br>Zmierzając nieuchronnie do podsumowania, warto zauważyć, że Katarzyna Bonda idzie pod prąd ze swoją serią o Hubercie Meyerze i każda kolejna część jego przygód zaskakuje. Powieść „Balwierz” to chyba pierwsza książka o policyjnym profilerze, gdzie staje się on postacią nie mniej interesującą w oczach czytelnika, niż sprawca zbrodni opisanej w szóstym tomie. Wcześniej podobny zabieg, choć na mniejszą skalę, autorka zaproponowała we „Florystce” i ów powieść była moją ulubioną w całym cyklu. Po przeczytaniu „Balwierza”&nbsp;nie mam wątpliwości, że jest to najlepsza kryminalna historia w dorobku polskiej autorki, przede wszystkim uwagę zwraca rozbudowanie wątków pobocznych, za sprawą których możemy więcej dowiedzieć się o głównym bohaterze, Hubercie Meyerze. Niedawno gruchnęła wiadomość ze strony samej autorki, że sprzedała ona prawa do ekranizacji jej książek — nie ma, na razie informacji, czy będzie to serial, czy kilka filmów pełnometrażowych, niemniej taka wiadomość ucieszyła fanów pisarki, do których skądinąd i ja się zaliczam. Pamiętam jednak w jaki sposób stacja TVN zrealizowała serial o Chyłce na podstawie twórczości Remigiusza Mroza, stąd... cierpliwie poczekam z zachwytami! ?</p>
Dodana przez Patrycja w dniu 10.07.2024
ikona zweryfikowanego zakupu Opinia użytkownika sklepu
<p>W Psychologii, którą studiuje na co dzień, termin asocjacja opisuje szereg skojarzeń, gdzie jedno wywołuje kolejne, kolejne wywołują następne itd. Jest to jedna z technik mnemotechniki, z której osobiście bardzo lubię korzystać, ułatwia ona zapamiętywanie pozornie niezwiązanych ze sobą faktów z różnych dziedzin życia. Dlaczego o tym wspominam? Kilka dni temu usłyszałam słowa prof. Michała Lubiny, że „ludobójstwo definiujemy przez cele sprawców” - słowa te odnosiły się oczywiście do obecnej sytuacji na Ukrainie, gdzie dziesiątki cywilów każdego dnia znajdują się pod permanentnym ostrzałem rosyjskiego wojska. Zaskoczył mnie pogląd prof. Lubiny, wydawało mi się, że nieuzasadniona śmierć w wyniku agresywnej, nieuzasadnionej napaści jednego państwa na drugie samo w sobie stanowi zbrodnię i nie podlega relatywizacji. Zaczęłam szukać informacji w internecie i trafiłam na wywiad z Katarzyną Bondą, która przedstawiła sposób, w jaki trafiła na ślad pierwowzoru jej literackiego bohatera, Huberta Meyera. Policyjnym profilerem okazał się Bogdan Lach, człowiek, który przez lata działał w cieniu organów ścigania, pozostając jednocześnie ich ważnym elementem w drodze do poszukiwania prawdy o grasujących w Polsce mordercach. Skłoniło mnie to do powrotu do serii Katarzyny Bondy — powrót po blisko roku do przygód Meyera opisanych w książce „Balwierz”, okazał się interesującym doświadczeniem literackim, moim najlepszym w czasie trwającej jesieni. &nbsp;<br><br>Za miesiąc Święta Bożego narodzenia i pewnie znowu przy wigilijnym stole usłyszę pytania o to, co chcę robić w przyszłości. Ten rok na studiach jest nieco inny niż dwa poprzednie, wykładowcy naznaczeni piętnem pandemii oraz trwającej na Ukrainie wojny zmienili się, podobnie zresztą jak studenci. Można w tym dostrzec zarówno szanse, jak i zagrożenia. Te drugie związane są oczywiście z ogólną kondycją psychiczną nad wszystkich, pierwsze z kolei odpowiadają zapotrzebowaniu na pracę psychologów, która jeszcze nigdy nie wydawała się tak potrzebna, jak dzisiaj. Przyznaję, książki Katarzyny Bondy mocno rozpaliły moją wyobraźnię i podsunęły kilka pomysłów na siebie w życiu zawodowym. Kilka lat temu nikt nie słyszał nawet o policyjnych profilerach, dzisiaj ich praca to nieodłączny element każdej &nbsp;komendy wojewódzkiej policji. Rolą dobrego pisarza jest nie tylko tworzyć interesujące historie, ale również otwierać przed ludźmi tajemnice ich własnego życia. Katarzyna Bonda ma w tym zakresie wiele do powiedzenia, a jej praca jako dziennikarki śledczej jest aż nadto widoczna w książkach z Hubertem Meyerem w roli głównej. Jak to wszystko się zaczęło? &nbsp;<br><br>Pierwsza z książek należących do serii polskiej autorki o policyjnym profilerze wywołała spore poruszenie na rynku rodzimej literatury kryminalnej. Moja przyjaciółka poleciła mi te książki, a ja jej zaufałam, wiedziałam bowiem, że czyta kryminały od lat i ma o nich największe pojęcie wśród moich znajomych. „Sprawa Niny Frank” okazała się nie tylko znakomitą powieścią, ale przede wszystkim świadectwem osobistego zaangażowania autorki w tworzenie swoich książek. Uznałam, że to mocny argument na korzyść Katarzyny Bondy, która z wielu powodów pozostaje ciągle porównywana do Remigiusza Mroza, złotego dziecka polskiego kryminału. Czy słusznie? Na pewno fakt, że wspomniana dwójka autorów w przeszłości ogłosiła swój romans, miał wpływ na łączenie obojga pisarzy. Nie sledze za bardzo kolorowej prasy, nie znam szczegółów tego romansu na szczytach polskiej literatury kryminalnej, niemniej wydawało mi się, że rozgłos w show-biznesie przysłuży się zarówno Mrozowi, jak i samej Bondzie. Czy było to w ogóle potrzebne Katarzynie Bondzie ? Jej powieści bronią się same i wyniosły gatunek, w którym tworzy na zupełnie nowe, niespotykane wcześniej w naszym kraju poziomy. &nbsp;<br><br>Powieść „Sprawa Niny Frank” zaskakiwała przede wszystkim osobistym charakterem, nadanym jej przez autorkę za sprawą osobistych doświadczeń. W części otwierającej sagę z Hubertem Meyerem Bonda zdecydowała umieścić się akcję swojej książki w mocno nietypowych rejonach naszego kraju. Kto z was był kiedykolwiek na pograniczu polsko-białoruskim? Głośno się o nim zrobiło przy okazji ubiegłorocznych wydarzeń, kiedy to tłumy migrantów nielegalnie szturmowały naszą granicę. Byłam już wtedy po lekturze „Sprawy Niny Frank” i czułam, jak gdybym oglądała film – kiedy czytałam książkę, wyobrażałam sobie tamte rejony w bliskim sąsiedztwie Puszczy Białowieskiej, chciałam nawet odwiedzić Hajnówkę. Rodzinna miejscowość Katarzyny Bondy to miejsce szalenie tajemnicze, nie tylko przez sposób, w jaki autorka je opisała. Pisarka udanie wplotła w fabułę historyczne zaszłości, jakie związane pozostają od lat&nbsp;z pograniczem polsko-białoruskim, kreśląc intrygę podejmująca temat obecności na Kresach Wschodnich tzn. „Żołnierzy Wyklętych”. Nie jest to kierunek popularny w literaturze kryminału, aby podejmować ważne, historyczne problemy dla historii naszego kraju, co? Remigiusz Mróz w swoich książkach nierzadko odwoływał się do bieżących wydarzeń, trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że stanowiły one w oczach pisarza jedynie pretekst do kolejnych przygód Chyłki oraz Zordona. Pojawia się wątki związane z cudzoziemcami, zagrożeniem terrorystycznym czy atakami wrogich tajnych służb. Wszystko w klimacie taniej sensacji, wzmacnianej kryminalnymi historiami. Katarzyna Bonda poszła w zupełnie innym kierunku, autorka znana jest z doskonałego researchu swoich książek i to WIDAĆ od pierwszej części sagi z Hubertem Meyerem w roli głównej. &nbsp;<br><br>Pozwolę sobie od razu przeskoczyć na trzeciej części serii Katarzyny Bondy, czyli „Florystki”. Chronologia jest umowna, książki można czytać w dowolnej kolejności, wydaje się jednak, że fani tej serii dobrze wiedzą, jak czytać kolejne książki Bondy i potrafią przez to „wycisnąć” z nich więcej. Na ten przykład, trudno mi sobie wyobrazić, że po przeczytaniu powieści „Balwierz”, sięgam po „Florystkę” i nie dostrzegam zmiany w linii czasu dla tej serii. Wśród fanów kryminału mówi się, że trzy pierwsze książki z Meyerem tak naprawdę miały za zadanie przedstawić nam, jakim człowiekiem jest policyjny profiler i z jakimi wyzwaniami mierzył się w swoim życiu, nie tylko na niwie zawodowej, ale również — a może przede wszystkim — osobistej. Wspomniałam wcześniej, że trafiłam niedawno na wywiad, w którym Bonda opowiedziała o współpracy z Bogdanem Lacha i angażując się mocniej w tę historię, można dostrzec szereg inspiracji ze strony autorki przy kreśleniu kolejnych książek z Meyerem. Jaki obraz policyjnego profilera dostajemy we „Florystce”? Na pewno zgoła odmienny, aniżeli miało to miejsce wcześniej. Meyer nigdy nie uchodził za bezrozumną górę mięśni, Katarzyna Bonda odeszła od podobnego stereotypu na rzecz mężczyzny tajemniczego, małomownego, który lubi pozostawać w cieniu i nikogo nie prosi o pomoc. No dobra, był jeden wyjątek w książce „Tylko martwi nie kłamią” ?. Jedną z moich ulubionych sekwencji wydarzeń, była ta związana z opisem podróży głównego bohatera przez setki kilometrów, pożyczonym od byłej żony autem w kolorze mocnego różu. Meyer nie miał o tym wcześniej pojęcia, a znając jego skłonność do niewychylania się, autorka rzuciła go na głęboką wodę! To jedna z zalet twórczości polskiej autorki, że potrafi przeplatać kryminalne wątki humorystycznymi akcentami! Wracając jednak do Meyera – we „Florystce” poznajemy portret bohatera niemal upadłego. Morze alkoholu, kobiety i przyjaciel na werandzie, który... przyjechał się napić i pogadać kobietach. Paradoksalnie opisy te nie mają jednak nic wspólnego z patriarchatem, choć autorka mogła śmiało wykorzystać swoje pomysły do jego wyśmiania. Bonda jest mądrą kobietą i znakomitą pisarką, nie lubi też chodzić na skróty, jak sama mówi. Przedstawia więc czytelnikowi postać mężczyzny, który znajduje się na solidnym zakręcie w swoim życiu. Stracił wszystko, na czym mu zależało — pracę oraz rodziców. Polska pisarka znakomicie oddała zawirowania psychiczno – egzystencjalne swojego bohatera, prowokując jednocześnie dyskusję na temat radzenia sobie z problemami u mężczyzn. Przez lata był to problem topiony w kieliszku wódki i zamiatany pod dywan w imię stereotypowego poglądu na męskość, rodem z filmów akcji lat 80’ XX wieku, też macie takie wrażenie? &nbsp;<br><br>O ile „Florystkę” przeczytałam w dwa wieczory (ten drugi przeciągnięty przez noc do rana!), o tyle z „Klatką dla niewinnych” zeszło mi ponad tydzień. Czy to znaczy, że piąta część przygód z Hubertem Meyerem okazała się mniej wciągająca? Nie, nie w tym rzecz. Autorka w mniejszym stopniu skupiła się już na wewnętrznych przeżyciach swoich bohaterów i postawiła na kolejne, jeszcze bardziej skomplikowane intrygi. Rozmawiałam z kilkoma osobami w moim życiu na temat książek Katarzyny Bondy i zaskoczyła mnie spójny pogląd moich rozmówców w przedmiocie oceny książki „Klatka dla niewinnych”. Zgadzam się z opiniami, że to najbardziej złożona i skomplikowana intryga, jaką Katarzyna Bonda do tej pory&nbsp;przedstawiła w swoich książkach. Co ciekawe, powieść reklamowana była na obwolucie jako „najtrudniejsze śledztwo w karierze Huberta Meyera”. Wydawca miał tym razem rację! &nbsp;<br><br>Nie wiem, jak inni czytelnicy, ale ja dostrzegam oczywiste analogie w powieści „Balwierz” do poprzedniego tomu, czyli „Klatka dla niewinnych”, a może nawet jeszcze wcześniejszego, „Nikt nie musi wiedzieć”. Powieść „Klatka dla niewinnych” kończy się w momencie, kiedy Meyer pozostaje uwikłany w szereg rozmaitych wątków zawodowych i osobistych, wiadomo było po przeczytaniu epilogu dwie rzeczy: albo autorka planuje wysłać swojego bohatera na długie wczasy do sanatorium, albo kolejny tom rozpocznie się ostra jazda bez trzymanki. Katarzyna Bonda poszła za głosem serca, policyjny profiler wciąż ma dużo do zrobienia i w powieści „Balwierz” niemal od razu widzimy Meyera w centrum wydarzeń, co wcale nie było takie oczywiste we wszystkich poprzednich częściach. Autorka przyzwyczaiła nas do pewnej stopniowalności prezentowanej fabuły, tymczasem w szóstym tomie dostajemy rollercoaster znany wcześniej chyba tylko z twórczości Remigiusza Mroza. To dobrze czy źle? Cóż, to na pewno... inaczej niż wcześniej ? Sporą niespodzianką okazał się przedział czasowy, zaproponowany przez Katarzynę Bonde w powieści „Balwierz”. Cala akcja rozgrywa się zaledwie w ciągu tygodnia, to rzecz bez precedensu w poprzednich częściach. Huber Meyer ma co &nbsp;robić — fałszywe tropy, mgliste poszlaki i brak zeznań świadków sprawiają, że policyjny profiler wydaje się przez tydzień nie zmrużyć nawet oka! Trudno oprzeć się wrażeniu, że autorka dobrze czuje się w opisywaniu klimatu małych miejscowości, być może wynika to z jej sentymentów do wspomnień z dzieciństwa? Nie rozstrzygając tej kwestii, warto zauważyć, że w takim mikroświecie, gdzie wszyscy o wszystkich wszystko wiedzą, każdy może mieć dobry motyw do popełnienia zbrodni, a lokalne organy ścigania zazwyczaj nie prowadzą skomplikowanych dochodzeń, tym łatwiej zniknąć w gąszczu podejrzanych. Kim jest tytułowy „Balwierz”? Dawniej pod tym terminem rozumiano cyrulika albo golibrodę, obie funkcję zresztą były w przeszłości często łączone ze sobą. Wzywano takiego człowieka, jeśli trzeba było wyrwać ząb, poradzić sobie z otwartymi ranami na ciele, albo przygotować nieboszczyka do pochówku. Książka Katarzyny Bondy przedstawia skomplikowaną intrygę — lubię zgadywać, wertując kolejne strony powieści, kto jest sprawcą zbrodni, przynosi mi to sporą satysfakcję na koniec, nawet jeśli się pomylę w moich analizach i dam nabrać autorce! Szósta część przygód Huberta Meyera przypomina labirynt bez wyjścia, konia z rzędem temu, kto odgadnie, kim jest morderca. Zwłaszcza że okaże się nim człowiek, którego nikt o to nie podejrzewał. &nbsp;</p><p>Jako że nalezę do wrażliwych osób, nie często sięgam po książki, gdzie to dzieci stają się ofiarami morderców. Wymaga to pewnej blokady w głowie, aby nie ulec emocjom i nie rzucić książki od czasu do czasu w kąt, co oczywiście szybko obrodziłoby się przeciwko mnie samej. &nbsp;Kierowana ciekawością nie potrafię odpuścić zakończenia, jeśli wcześniej książka mnie wciągnie! Nie jest to pierwszy tego typu zabieg ze strony autorki, motyw nieletnich pojawił się już we „Florystce” oraz „Nikt nie musi wiedzieć”. A jednak można odnieść wrażenie, że po raz pierwszy z taką mocą autorka opisała brutalność wobec dzieci, nie stroniąc przy tym od brutalnych szczegółów. Czy wpływało to na mój odbiór książki? Początkowo tak, ale potem powtórzyłam sobie kilka razy, że z takim podejściem niczego nowego się nie dowiem o Hubercie Meyerze. W twórczości Katarzyn Bondy szczegóły mają znaczenia, omijanie ich to wołanie o mapę z drogą na skróty, a jak sama autorka twierdzi, nigdy nie podejmuje łatwych i oczywistych wyborów.</p><p>Tytułem podsumowania chciałam zwrócić uwagę na nieco inne podejście Katarzyny Bondy do sposobu przedstawienia Huberta Meyera. Literatura kryminału z reguły koncentruje się wokół zagadki i to kryminalna historia wysuwa się na pierwszy plan. Powieść „Balwierz” kontynuuje tę pożądaną tradycję, autorka jednak w zaskakującym stopniu odkrywa przed nami postać policyjnego profilera. Momentami bardziej byłam ciekawa przeszłości głównego bohatera, niż przyszłości, w której odkryje on sprawcę morderstw na sześcioletnich dzieciach. Być może to przemyślany zabieg ze strony Katarzyny Bondy, być może w ten sposób chciała oddać hołd Bogdanowi Lachowi, policyjnemu profilerowi, który stanowił inspirację dla całej serii z Hubertem Meyerem w roli głównej. Niewielu ludzi w naszym kraju kojarzy postać pana Bogdana. Katarzyna Bonda w jednym z wywiadów opowiedziała, jak wpadła na trop policyjnego profilera. Ubrana w trampki i powycierane spodnie trafiła w Komendzie Głównej Policji w Katowicach na ślad policyjnego psycholog, nikt jednak nie chciał ujawnić przed nią jego personaliów. Według relacji autorki tylko jej upór i determinacja pozwoliły jej dotrzeć do Bogdana Lacha. Wkrótce okazało się, dlaczego jego postać owiana jest taką tajemnicą — mężczyzna wyznał Bondzie, że jego zawód w Polsce przez lata utożsamiany był z czarną magią. Na policyjnych korytarzach mawiano, że sprawę można zamknąć dopiero wtedy, kiedy oficer śledczy w trudnych sprawach zwróci się do wróżki albo policyjnego profilera. Katarzyna Bonda wspominała, że miała sporo szczęścia — przez lata przeglądała tysiące akt sądowych i wiedza w tym zakresie pozwoliła jej nawiązać relację z Bogdanem Lachem, ponieważ autorka nie wypadła w jego oczach na osobę zupełnie „zieloną” w tej dziedzinie. Zwykle tacy ludzie trafiali przed oblicze Lacha i ten szybko im zbywał, zasłaniając się ilością obowiązków. Katarzyna Bonda zaimponowała mu swoim researchem, a wkrótce ich współpraca przyniosła światu wspólną książkę, sygnowaną nazwiskiem polskiej autorki i policyjnego profilera pod tytułem „Zbrodnia niedoskonała”. Polecam, jeśli nie czytaliście, drugiej takiej książki na polskim rynku literatury nie znajdziecie! &nbsp;<br><br>Saga z Hubertem Meyerem to moja ulubiona historia opisana przez polskiego autora. Mam wrażenie, że twórczość Katarzyny Bondy nie ma się czego wstydzić przed kryminałami całego świata, a wyboru autorki w zakresie umieszczania fabuły w dość egzotycznych rejonach naszego kraju, paradoksalnie pozwala nam dowiedzieć się więcej o nas samych. Kim jesteśmy i do czego jesteśmy zdolni. &nbsp;</p>
Napisz opinię i wygraj nagrodę!
Twoja ocena to:
wybierz ocenę 0
Treść musi mieć więcej niż 50 i mniej niż 20000 znaków

Dodaj swoją opinię

Zaloguj się na swoje konto, aby mieć możliwość dodawania opinii.

Czy chcesz zostawić tylko ocenę?

Dodanie samej oceny o książce nie jest brane pod uwagę podczas losowania nagród. By mieć szansę na otrzymanie nagrody musisz napisać opinię o książce.

Już oceniłeś/zrecenzowałeś te książkę w przeszłości.

Możliwe jest dodanie tylko jednej recenzji do każdej z książek.

Sposoby dostawy

Płatne z góry

InPost Paczkomaty 24/7

InPost Paczkomaty 24/7

13.99 zł

Darmowa dostawa od 190 zł

ORLEN Paczka

ORLEN Paczka

11.99 zł

Darmowa dostawa od 190 zł

NAJTAŃSZA FORMA DOSTAWY

Kurier GLS

Kurier GLS

14.99 zł

Darmowa dostawa od 190 zł

Kurier InPost

Kurier InPost

14.99 zł

Darmowa dostawa od 190 zł

Kurier DPD

Kurier DPD

14.99 zł

Darmowa dostawa od 190 zł

DPD Pickup Punkt Odbioru

DPD Pickup Punkt Odbioru

11.99 zł

Darmowa dostawa od 190 zł

NAJTAŃSZA FORMA DOSTAWY

Pocztex Kurier

Pocztex Kurier

13.99 zł

Darmowa dostawa od 190 zł

Kurier GLS - kraje UE

Kurier GLS - kraje UE

69.00 zł

Odbiór osobisty (Dębica)

Odbiór osobisty (Dębica)

3.00 zł

Płatne przy odbiorze

Kurier GLS pobranie Kurier GLS pobranie

23.99 zł

Sposoby płatności

Płatność z góry

Przedpłata

platnosc

Zwykły przelew info