Dodana przez Ireneusz w dniu 02-06-2022
"Znalezione nie kradzione" jest o znajdowaniu i zatrzymywaniu rzeczy, które nie należą do ciebie. W tej książce nie ma nic o posiadaniu czy własności. Bohaterowie, którzy znajdują rzeczy, nie dbają o to, co prawo mówi o własności. Oni tylko dbają o posiadanie.
W pierwszej części, King ustawia bohaterów i tło książki. Poznajemy Morrisa Bellamy'ego, czytelnika, który ma obsesję na punkcie pisarza Johna Rothsteina. Brzmi podobnie do "Misery", prawda? Morris nie zawraca sobie głowy samym istnieniem autora, tylko jego książki. Nie obchodzą go również pieniądze autora i nie zależy mu na ochronie życia w ogóle. Pete Saubers jest nastoletnim synem jednej z ofiar masakry z "Pana Mercedesa", która była wstępem do cyklu z emerytowanym detektywem policyjnym Billem Hodgesem. Pete natknął się na to, co Morris Bellamy ukradł, i wykorzystuje część, aby utrzymać swoją rodzinę finansowo w czasie kryzysu w 2009 roku . Resztę tego, co znajduje, zeszyty, czyta i staje się tak samo opętany jak Morris Bellamy na punkcie dzieł Rothsteina. Te dwie postacie oczywiście muszą się spotkać na stronach książki. Jak do tego dochodzi? I co zrobi Bill Hodges ze swoją grupą?
Bardzo podobał mi się sposób, w jaki King połączył pierwszą książkę z trylogii z tą. Nawet pojawia się czarny charakter z "Pana Mercedesa", skutecznie ustawiając to, co spodziewam się, że będzie tematem fabuły w trzeciej książce. King kreuje postaci nastolatków i dzieci naprawdę dobrze. Cieszyłem się też, że Bill Hodges lepiej dba o siebie, choć czasem jest to dla niego trudne. Fabuła jest solidna, tempo narracji stałe i trzymające w napięciu. Jako osoba związana z pisarstwem, podziwiam sposób, w jaki wszystko tak dobrze pasuje do siebie, gdy King opowiada swoją historię. Dialogi brzmią prawdziwie, choć niektóre z twardych gadek Hodgesa były nieco przesadzone. Ale postacie zostały nakreślone żywo, ich motywacje są jasne i wynikają z tego, kim są, a nie są im narzucone.
Dla czytelników, których odstrasza graficzna, wyraźna przemoc - w tej książce jest to zrównoważone. Morris Bellamy to psychopata, który nie bierze pod uwagę konsekwencji ani skutków swoich działań, chyba że te przyniosą mu korzyść. A wszystko, czego chce, to notatniki Johna Rothsteina. Dla mnie interesujące jest to, że Bellamy dostaje to, czego chce, nawet jeśli nie jest to sposób, w jaki wyobrażał sobie, że je zdobędzie. Przemoc, której dopuszcza się po drodze, jest dla niego niczym, ale dla czytelnika zdecydowanie krwawa.
"Znalezione nie kradzione" bardzo mi się podobało i z niecierpliwością czekam aż będę mógł przeczytać "Koniec warty". Nie jestem wielkim fanem horroru Kinga, ale naprawdę lubię jego pisarstwo w tym gatunku. Polecam tę książkę (i trylogię) czytelnikom powieści detektywistycznych dotyczących morderstw, czytelnikom thrillerów, czytelnikom lubiącym policyjne dochodzenia lub kryminały, a także fanom Kinga, którzy jeszcze nie odkryli tej trylogii.
Dodana przez Franciszek w dniu 02-06-2022
Z czym tu mamy do czynienia? Z kontynuacją znakomitego thrillera Stephena Kinga pt. "Pan Mercedes", w którym z dużą wnikliwością zgłębiono temat choroby psychicznej, przy okazji dostarczając czytelnikowi wciągającej i dość strasznej fabuły. Nie inaczej jest z książką "Znalezione nie kradzione", która również daje nam satysfakcjonującą rozrywkę. Powraca były detektyw Bill Hodges, a także kilka innych postaci z poprzedniej książki - takich jak Holley Gibney i Jerome Robinson. Przede wszystkim powraca również Brady, zabójca z mercedesa, który podobno przebywa w zakładzie psychiatrycznym.
Głównym tematem książki jest jednak inny morderca, Morris Bellamy, który zabija samotnego pisarza, ponieważ nienawidzi tego, kim stał się jego fikcyjny młody buntownik w późniejszych powieściach. Następnie odkrywa ukryte notatniki zawierające niepublikowane utwory, w których buntownik powraca do swoich nonkonformistycznych zachowań. Aresztowanie Bellamy'ego za inne poważne przestępstwo nadaje bieg tej intrydze, ponieważ jego ukryte zeszyty zostają w końcu odkryte.
Podobnie jak w przypadku mordercy z "Pana Mercedesa", Morris Bellamy okazał się dla mnie bardzo interesującym czarnym charakterem. Tak samo dobrze stworzony jak poprzedni i o tej samej wadze. King jest geniuszem w tworzeniu czarnych charakterów i urzeczywistnianiu ich. Całkowitym sukcesem jest to, że w tej trylogii od początku znamy złoczyńcę i możemy znaleźć się w jego umyśle. Z wyjątkiem Holly, która jest moją ulubienicą, mam wrażenie, że King skupił się w tej trylogii bardziej na określeniu osobowości czarnych charakterów niż dobrych postaci, i to mi się podoba. Zwykle jest odwrotnie. Złoczyńca jest zły tylko dlatego, że tak każe nam fabuła i tyle. Tutaj jest to widoczne.
Mimo że jestem zagorzałym fanem Kinga, jestem zwolennikiem poglądu, że ma on tendencję do ociągania się z zakończeniami, dlatego też jestem tak zaskoczony, że nie będąc niczym wstrząsającym, zarówno zakończenie tej, jak i poprzedniej książki uważam za bardzo satysfakcjonujące. Ponadto ta druga część ma szczególny urok, gdyż porusza temat literatury, pisarzy czy fanatyzmu jednego z nich. Przypominało mi to dobrą Annie Wilkes. Nie sposób nie zrozumieć, do pewnego stopnia, mordercy.
I oczywiście, jak już wcześniej wspomniałem, moją ulubioną postacią jest Holly. Jest tak dobrze wykreowana, że wciąga. Stopniowo poznajemy ją lepiej, jest ujmująca i twarda. Myślę, że już teraz mogę powiedzieć, że stała się jedną z moich ulubionych postaci Kinga.