Złączeni obowiązkiem

Przyznam się szczerze - kiedy sięgnęłam po tę książkę, nie spodziewałam się wiele ponad to, czego już doświadczyłam w *Born in Blood Mafia Chronicles*. To nie jest typowy gatunek, po który sięgam, ale coś w tym mrocznym, pokręconym świecie, który stworzyła Cora Reilly, wciąż mnie przyciąga. Może to przez nieuporządkowane relacje, moralnie szare postacie lub ostre napięcie czające się w każdej scenie. Tak czy inaczej, zanurzyłam się w historię Valentiny i Dantego, doskonale wiedząc, na co się piszę: zdradę, obowiązek i wystarczającą ilość pary, by zaparować okna. 

To nie jest historia miłosna w tradycyjnym tego słowa znaczeniu. Jeśli szukasz słodkiego romansu, szczerych wyznań lub momentów wartych omdlenia, nie znajdziesz ich tutaj. Zamiast tego, „Złączeni obowiązkiem” daje ci coś zimniejszego, ostrzejszego i niezaprzeczalnie uzależniającego. Małżeństwo Valentiny i Dantego nie narodziło się z miłości, ale z konieczności - wykalkulowanego posunięcia w brutalnym świecie mafii, w którym emocje są pasywami, a sojusze są wszystkim. 

Valentina, wdowa z własnymi sekretami, rozpoczyna historię jako trochę pusta karta. Jej pierwsze małżeństwo z Antonio nie było takie, jak wszyscy myśleli, a ona spędziła lata na ochronie prawdy, która może ją zniszczyć. Na początku wydawała mi się nijaka - zbyt potulna, zbyt chętna do zniknięcia w tle. Ale w miarę rozwoju historii zaczęłam dostrzegać przebłyski stali pod jej miękką powierzchownością. Pod koniec Valentina mnie zaskoczyła; może nie zaczęła jako petarda, ale znalazła swoją siłę w cichym oporze i odporności.

Jest jeszcze Dante Cavallaro. Od czego by tu zacząć? Jest zimny, oderwany i wyrachowany - typ mężczyzny, który postrzega swoją żonę bardziej jako pionka niż partnera. Jego serce wciąż należy do zmarłej pierwszej żony i nie stara się tego ukryć. Przez większość książki miałam ochotę nim potrząsnąć, krzyczeć na niego, aby zobaczył to, co ma przed oczami. Rozwój charakteru Dantego, choć subtelny, był autentyczny. Pod koniec nadal nie jest romantycznym bohaterem, na jakiego można by liczyć, ale jest bardziej ludzki niż się początkowo wydawało. 

Sama fabuła jest... cóż, nazwijmy ją mieszaną. W tej serii nigdy nie chodziło o wybuchowe zwroty akcji czy szybką akcję, ale kiedy takie momenty się pojawiają, uderzają mocno. Na przykład niespodziewany powrót Antonio był momentem, który mógł poprowadzić historię w zupełnie innym kierunku. Niestety, ten wątek został rozwiązany zbyt szybko, pozostawiając mnie z uczuciem niedosytu. 

To, na czym skupia się ta książka - związki, dynamika władzy i napięcie między obowiązkiem a pożądaniem - jest zrobione dobrze, choć nieco nierówno. Sceny w sypialni, choć są kluczowe dla eksploracji ich związku, czasami wkraczają na zbyt wulgarne terytorium. Osobiście omijałam te fragmenty, bardziej zainteresowana powolnym rozpadem zaufania i zrozumienia między Dante i Valentiną. 

Jeśli mam jedną poważną krytykę, to jest to brak równowagi. Książka spędza tak dużo czasu w głowach bohaterów i ich intymnych spotkaniach, że czasami zapomina o popychaniu fabuły do przodu. Momenty akcji i intrygi - jak spisek Antonia - są fantastyczne, ale zbyt krótkie. Gdyby tym elementom nadano większą wagę, mogłaby to być naprawdę trzymająca w napięciu odsłona serii. 

Książka mimo wszystko nie próbuje być wielką literaturą. Jest to mroczny, chaotyczny i dramatyczny romans. Dokładnie wie, czym jest i się temu opiera. Bohaterowie, choć nie zawsze dający się lubić, są autentyczni w brutalnym świecie, który zamieszkują. Styl pisania wciąga, nawet gdy wzdrygasz się na chłód Dantego lub przewracasz oczami na początkową bierność Valentiny. 

Ostatecznie, ta książka jest idealna do tego, czym ma być: intensywną, eskapistyczną lekturą, która sprawia, że przewracasz strony do późna w nocy. Nie jest to książka dla każdego, ale jeśli jesteś już uzależnionya od „Born in Blood Mafia Chronicles”, nie będziesz chciała przegapić tej części. Po prostu nie oczekuj serc i kwiatów - to historia o przetrwaniu, poświęceniu i znajdowaniu siły w najbardziej nieprawdopodobnych miejscach.