Książka - Taniec ze smokami. Część 1. Pieśń Lodu i Ognia. Tom 5

DODAJ DO LISTY ŻYCZEŃ

Masz tę lub inne książki?

Sprzedaj je u nas

Taniec ze smokami. Część 1. Pieśń Lodu i Ognia. Tom 5

Taniec ze smokami. Część 1. Pieśń Lodu i Ognia. Tom 5

DODAJ DO LISTY ŻYCZEŃ

Masz tę lub inne książki?

Sprzedaj je u nas

Po wielkiej bitwie przyszłość Siedmiu Królestw wciąż wydaje się niepewna...Na wschodzie Daenerys Targaryen, ostatnia z rodu Targaryenów, włada przy pomocy swych trzech smoków miastem zbudowanym na marzeniach i pyle. Daenerys ma jednak tysiące wrogów i wielu z nich postanowiło ją odnaleźć...
Tyrion Lannister, uciekłszy z Westeros, gdy wyznaczono nagrodę za jego głowę, postanawia dotrzeć właśnie do Daenerys. Jego nowi towarzysze podróży nie są jednak obdartą bandą wyrzutków, jaką mogliby się wydawać, a jeden z nich może na zawsze pozbawić Daenerys praw do westeroskiego tronu...
Północy broni gigantyczny Mur z lodu i kamienia. Tam właśnie przed Jonem Snow, dziewięćset dziewięćdziesiątym ósmym lordem dowódcą Nocnej Straży, stanie najpoważniejsze jak dotąd wyzwanie ma bowiem potężnych wrogów nie tylko w samej Straży, lecz również poza nią, pośród lodowych istot mieszkających za Murem...
Wszędzie narastają gwałtowne konflikty, w których uczestniczą banici i kapłani, żołnierze i zmiennokształtni, szlachetnie urodzeni i niewolnicy. W czasie narastających niepokojów fale przeznaczenia nieuchronnie prowadzą bohaterów do największego ze wszystkich tańców...

Wybierz stan zużycia:

WIĘCEJ O SKALI

Po wielkiej bitwie przyszłość Siedmiu Królestw wciąż wydaje się niepewna...Na wschodzie Daenerys Targaryen, ostatnia z rodu Targaryenów, włada przy pomocy swych trzech smoków miastem zbudowanym na marzeniach i pyle. Daenerys ma jednak tysiące wrogów i wielu z nich postanowiło ją odnaleźć...
Tyrion Lannister, uciekłszy z Westeros, gdy wyznaczono nagrodę za jego głowę, postanawia dotrzeć właśnie do Daenerys. Jego nowi towarzysze podróży nie są jednak obdartą bandą wyrzutków, jaką mogliby się wydawać, a jeden z nich może na zawsze pozbawić Daenerys praw do westeroskiego tronu...
Północy broni gigantyczny Mur z lodu i kamienia. Tam właśnie przed Jonem Snow, dziewięćset dziewięćdziesiątym ósmym lordem dowódcą Nocnej Straży, stanie najpoważniejsze jak dotąd wyzwanie ma bowiem potężnych wrogów nie tylko w samej Straży, lecz również poza nią, pośród lodowych istot mieszkających za Murem...
Wszędzie narastają gwałtowne konflikty, w których uczestniczą banici i kapłani, żołnierze i zmiennokształtni, szlachetnie urodzeni i niewolnicy. W czasie narastających niepokojów fale przeznaczenia nieuchronnie prowadzą bohaterów do największego ze wszystkich tańców...

Szczegóły

Opinie

Inne książki tego autora

Książki z tej samej kategorii

Dostawa i płatność

Szczegóły

Cena: 41.81 zł

Okładka: -

Rok wydania: 2019

Rozmiar: 125 x 140 mm

ID: 9788381167772

Wydawnictwo: Heraclon, Storybox

Inne książki: George R.R. Martin

Oprawa bro... , W magazynie
Używana
Broszurowa , W magazynie
Używana
Broszurowa , W magazynie
Używana Okazja

Taniej o 32.92 zł 42.90 zł

Twarda , W magazynie
Używana Okazja

Taniej o 3.65 zł 59.00 zł

Broszurowa , W magazynie
Używana
Twarda , W magazynie
Używana
Broszurowa , W magazynie
Używana Okazja

Taniej o 23.02 zł 36.43 zł

Inne książki: Pozostałe książki

Broszurowa , W magazynie
Używana Wyprzedaż Okazja

Taniej o 11.19 zł 49.00 zł

Miękka , W magazynie
Używana Wyprzedaż Okazja

Taniej o 18.21 zł 31.25 zł

Broszurowa , W magazynie
Używana Wyprzedaż
Broszurowa , W magazynie
Używana
Twarda , W magazynie
Używana Wyprzedaż Okazja

Taniej o 4.63 zł 44.90 zł

Broszurowa , W magazynie
Używana Okazja

Taniej o 9.72 zł 37.16 zł

Broszurowa , W magazynie
Używana Wyprzedaż Okazja

Taniej o 9.15 zł 39.99 zł

Opinie użytkowników
5.0
2 oceny i 2 recenzje
Reviews Reward Icon

Napisz opinię o książce i wygraj nagrodę!

W każdym miesiącu wybieramy najlepsze opinie i nagradzamy recenzentów.

Dowiedz się więcej

Wartość nagród w tym miesiącu

850 zł

Dodana przez Mateusz w dniu 10.07.2024
ikona zweryfikowanego zakupu Opinia użytkownika sklepu
<p>Wiecie, co najbardziej nie lubię w poniedziałkach? Wcale nie tego, że są poniedziałkami, trochę kręcę się już po tym świecie i wiem, że taka właśnie jest kolej rzeczy. Perspektywa przerywania czytania lektury w połowie w obliczu powrotu do obowiązków przywodzi mi na myśl słowa Woodiego Allena, który w jednym z wywiadów stwierdził „Moją największą życiową porażką jest fakt, że nie mam pracy polegającej na czytaniu książek, najlepiej w jakimś klimatyzowanym pomieszczeniu”. Czasami, gdy biegnę rano do „Mordoru”, jak nazywamy w pracy wieżowiec, gdzie pracujemy w ramach korpo systemu, tęsknię za wizją pracy w bibliotece — zwłaszcza gdy na horyzoncie pozostała mi już tylko jedna książka z serii „Pieśni Lodu i Ognia”. Poprzednio sięgnąłem po „Ucztę dla wron”, która w opinii wielu czytelników była lekkim rozczarowaniem, niemniej „Taniec ze smokami” przyniósł mi ponownie zachwyt nad geniuszem George R.R. Martina, skutecznie pobudzając apetyt w zakresie drugiej części ostatniego tomu, gdzie jak sam autor wskazuje, wiele wątków zostanie ze sobą połączonych, a rozgrywka o Żelazny Tron znów przybierze formę brutalnej i ostatecznej. W tych okolicznościach potraktowałem pierwszą część „Tańca ze smokami” jako preludium, rodzaj gry wstępnej, a moje wrażenia opisuje niżej. W oddali słychać coraz głośniej kolejne akordy „Pieśni Lodu i Ognia”, nie zwlekajmy więc i do dzieła, czas zatańczyć ze smokami! I oby to nie była „ta ostatnia niedziela” w ich towarzystwie... ? &nbsp;</p><p>Piąta część serii „Pieśń Lodu i Ognia” przynosi spore zmiany w prowadzonej przez George R.R. Martina narracji. Siedem Królestw było miejscem głównej rozgrywki w poprzednich trzech częściach, tym razem jednak brytyjski autor zabiera nas daleko od areny głównych starć. Mamy tym samym okazję poznać bliżej ziemie położone daleko na mroźnej północy, jak również daleko na południu, gdzie panuje upalny klimat, niemożliwy do porównania z warunkami w innych częściach Westeros. George R.R. Martin po raz kolejny zaskakuje, nie tylko umiejscowieniem akcji, ale również linią czasową, prowadzoną równolegle do zdarzeń opisanych w „Uczcie dla wron”. Tak pomysł brytyjskiego pisarza wywołuje początkowo niemały chaos, okazuje się bowiem, że zdarzenia, o których wiemy już z poprzednich części, aktualnie przedstawiane są oczami innych bohaterów, co zmienia perspektywę i każe się zastanowić, czy aby wszystko George R.R. Martin powiedział nam w poprzednich tomach? Niektóre z wydarzeń z kolei wspomniane zostały wcześniej lakonicznie, a w „Tańcu ze smokami” mamy okazję dowiedzieć się o nich w końcu więcej, co nierzadko zmienia ocenę niektórych bohaterów „Pieśni Lodu i Ognia”. Autor kontynuuje zamysł obecny w poprzednich dwóch tomach, gdzie akcja skupiona była wokół postaci nowych, albo wcześniej niemających większego wpływu na fabułę, co oznacza, że wiele z nich rośnie w siłę i wypełnia pustkę po uśmierconych do tej pory bohaterach. Zmierzamy powoli do końca „Pieśni Lodu i Ognia”. Jak zapowiedział George R.R. Martin we wstępie do pierwszej części „Tańca ze smokami”, wątki opisane w drugiej części będą się splatać z opisanymi jeszcze w książce „Uczta dla wron”, co było oczywiste dla fanów geniuszu brytyjskiego pisarza, poczytuje sobie jednak te słowa George R.R. Martin za oczko puszczone w kierunku co bardziej niecierpliwych czytelników ? &nbsp;</p><p>Spotkałem się w przeszłości z opiniami, że „Uczta dla wron” była relatywnie słabą częścią „Pieśni Lodu i Ognia”. Zarzuty dotyczyły powielania niektórych bohaterów, dość wolnego rozwoju fabuły oraz rozwlekania mało znaczących dla niej wątków. Nie potrafię zgodzić się z taką oceną, ponieważ wydaje się, że brytyjski pisarz miał swój zamysł w takim, a nie innym napisaniu czwartej części osadzonej w świecie Westeros. ”Gra o Tron”, a dalej „Starcie Królów” przyniosły nam wydarzenia, od których mogło zakręcić się w głowie: potężne armie wyszły sobie naprzeciw i doszło do starć, które położyły się krwawym cieniem na wszystkich Siedmiu Królestwach. Niektórzy bohaterowie zginęli, inni z kolei zostali zesłani do rzadziej odwiedzanych przez autora miejsc. Jednocześnie George R.R. Martin przedstawił nam losy swoich postaci, koncentrując się wokół Królewskiej Przystani i Cersei, trudno bowiem oprzeć się wrażeniu, że to właśnie do niej bezpośrednio odnosił się podtytuł czwartej części „Sieć spisków”. Sugestywny podtytuł znalazł odzwierciedlenie w treści książki, gdzie znów jak w „Grze o Tron” mieliśmy okazję wziąć udział w pieczołowicie utkanej sieci kłamstw, intryg, zdrad i romansów w stolicy Westeros, a prym wiodła w tym naturalnie Królowa – Regentka. Po śmierci Joffreya Cersei stała się jeszcze bardziej podejrzliwa niż wcześniej. Wydawało mi się, że popada w coraz większy obłęd, tracąc rozeznanie, kto na królewskim dworze jest jej przyjacielem, a kto wrogiem. Przyjaciół nigdy nie miała zbyt wielu, niemniej znajdowała oparcie w swoim bracie i kochanku, Jaimim, oraz Tyrionie, który władzę nad Zależnym Tronem dzielił z Cersei, w imieniu małoletniego, niedoszłego króla. O Jaimim w poprzedniej części wiadomo było, że jego osobowość stopniowo ulega ewolucji. George R.R. Martin ma zwyczaj brutalnie obchodzić się ze swoimi pierwszoplanowymi bohaterami, co niekiedy pozwala im na daleko idącą metamorfozę: Jaimi nie jest tu jednym dobrym przykładem, podobnie rzecz wyglądała, chociażby z Sansą. Najstarsza z córek Starków to moja „cicha bohaterka” serii „Pieśni Lodu i Ognia”, wyczekiwałem opisów jej postaci w „Tańcu ze smokami”. Najwięcej znaków zapytania rodziła naturalnie jej relacja z Brienn, można też było snuć domysły, czy wróci do Królewskiej Przystani, a jeśli tak, to w jakiej roli? &nbsp;</p><p>Research w zakresie „Sieci spisków” jest o tyle istotny, że „Taniec ze smokami” przynosi nam powrót do korzeni! Krew znów będzie lała się strumieniem, a głośny jęk mordowanych wojowników będzie niósł się po wszystkich krainach Westeros. Zapowiedź, powrotu do chaosu wojny stanowi prolog kolejnej części „Pieśni Lodu i Ognia” gdzie mamy okazję przeczytać słowa Varamyra Sześć Skór. Obecność wspomnianego jegomościa w „Tańcu ze smokami” warto rozumieć nieco szerzej, autor z rozmachem sięga tym razem po narrację prowadzoną oczami naszych ulubionych bohaterów! A jednak... przeczytanie recenzowanej części wywołało we mnie poczucie, sam nie wiem, niedosytu? Tak, mam świadomość, że „Taniec ze smokami” został podzielony na dwie części, niemniej pierwsza z nich nie zawiera w sobie żadnej puenty. Szereg wątków został ciekawie rozwiniętych, książka jednak urywa je wszystkie i tylko znajomość prozy amerykańskiego pisarza pozwala wierzyć, że wrócimy do nich i poznamy odpowiedzi na dręczące nas pytania! A tych jest całe mnóstwo, ponieważ pierwsza część książki liczy sobie 632 strony i... zapowiada ciszę przed burzą. Często wędrujemy z bohaterami po świecie Westeros, mamy również okazję poznać jak zmieniła się ich percepcja świata, niekiedy usłyszeć informacje związane z Wiarą albo Innymi. Kto jednak spodziewał się rewolucji po „Sieci spisków”, ten... najpewniej czeka na drugą część „Tańca ze smokami”. Wtedy jednak ominą was niezwykle tyrady wygłaszane przez samego Tyriona, który znów biesiaduje na potęgę i nie przepuści żadnej niewieście w Królewskiej Przystani, jeśli wcześniej nie zaprowadzi jej do nieba przez łoże w swojej komnacie ? &nbsp;<br>Wspomniałem wcześniej o mocnym prologu do „Tańca ze smokami” i warto powiedzieć o tym kilka słow więcej. Varamyr Sześć Skór był jednym z najpotężniejszych wargów pośród dzikich. Pozwoliło mu to podporządkowywać sobie całe stado, teraz jednak po dawnej świętości niewiele pozostało w nim siły. Varamyr Sześć Skór jest poważnie rany, ma również świadomość, że jego dni są policzone i że wkrótce umrze. George R.R. Martin od czasu do czasu udanie stosuje retrospekcję w „Pieśni Lodu i Ognia”, tym razem mamy okazję śledzić wspomnienia mężczyzny sięgające tajemnic jego dzieciństwa, gdy zaatakował swojego młodszego brata, korzystając z talentów warga. Mamy okazje przeczytać również o jego innych występkach, często określanych przez członków stada jako „plugastwa”, co pozwala nam się domyślać, jak wyglądało jego życie w przeszłości. Dostajemy w sumie niewiele informacji, jednak rzucają one zupełnie nowe światło na postać Varamyra. Nie dajcie się jednak zwieść, nie ma mowy o nawróceniu czy modlitwie przed śmiercią. Bohatera ogarnia rozpacz i złość na myśl o zakończeniu życia, dlatego podejmuje próby oszukania śmierci. Najpierw czyni starania, aby podporządkować sobie ciało kobiety o imieniu Oset, jednak spotyka się z jej twardą odmową: słyszy, że kobieta woli umrzeć, aniżeli dać się zdominować Varamyrowi. Ostatnią szansą było dla niego przeniknięcie do ciała jednego z wilków i ten ostatni powiew świadomości Varamyra, przedstawia nam iście upiorny widok: bohater oczami wilka widzi potężną grupę Innych! &nbsp;</p><p>Podczas czytania książki pod tytułem „Taniec ze smokami”, wielokrotnie miałem wrażenie, że autor wyjątkowo drobiazgowo opisuje niektóre sceny, choć te zdawały się niewiele wnosić do fabułhttps://******.** takie szczegóły udanie budują klimat i pozwalają lepiej odnaleźć się w świecie Westeros? Zdecydowanie, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę, że w pierwszych częściach „Pieśni Lodu i Ognia” fundowały nam jazdę bez trzymanki! &nbsp;„Taniec ze smokami” charakteryzuje się nieco bardziej wartką akcją, aniżeli „Uczta dla wron”, co ma związek z rozwinięciem się niektórych wątków związanych ze spiskami oraz intrygami w Królewskiej Przystani. Szczególnie na tym tle widoczny jest jeden z ulubionych motywów, po które sięga brytyjski pisarz, czyli... ”Zabił go i uciekł”. Większość scen, o których czytamy, rozgrywa się w wąskim gronie, wielkie armie się przegrupowują przed ostateczną rozgrywką, a do głosu dochodzą władcy Siedmiu Królestw oraz ich bliskie otoczenie. Kiedy przygotowywałem się przed laty do matury, jednym z głównych motywów był ten związany z drogą, jaką człowiek pokonuje w swoim życiu na podstawie „Pana Tadeusza”. Wydaje mi się, że nawet pokrętne ścieżki, jakimi kroczył ksiądz Robak, wyglądają jedynie na dziecięcą igraszkę, w obliczu serpentyn, jakie pokonują postacie przedstawione przez amerykańskiego pisarza. Zazwyczaj błądzą, trafiają w inne miejsca niż cel podróży, napotykają w międzyczasie liczne przeszkody i wszystko to służy poznaniu świata Westeros oczami czytelnika. Rzadko bohaterowie trafiają z punktu „A” do punktu „B”, tak jak sobie zaplanowali i dobrze — mamy bowiem o czym czytać. Jednak zarówno w „Uczcie dla wron”, jak i w „Tańcu ze smokami” dzieje się to zdecydowanie częściej, co w oczach czytelników zainteresowanych wielkimi bitwami oraz gorącymi romansami może wydawać się miejscami zbyt nadużywanym schematem. W moich oczach nie było to problemem, uważam, że świat ukryty między słowami„Pieśni i Lodu” jest po stokroć ciekawszy, od który tego nas otacza, a sam brytyjski pisarz osiągnął mistrzostwo w przedstawianiu szczegółów, które dla fanów serii nie są wcale mniej interesujące, niż emocje związane z romansami i potyczkami na śmierć i życie. ” Taniec ze smokami” zachwyca tym samym ogromem przedstawionego uniwersum, a jego niepowtarzalny klimat niezmiennie mnie fascynuje i zachwyca. Zamiast często spotykanych w literaturze fantasy „czarno — białych” bohaterów, otrzymujemy wiarygodne, wręcz naturalistyczne opisy zachowań, motywacji i celów, jakie charakteryzują bohaterów „Pieśni Lodu i Ognia”. Bez wątpienia służą temu zaproponowane przez George R.R. Martina wielowątkowe narracje, zawiłe i skomplikowane w swojej naturze intrygi, zwroty akcji, a przede wszystkim bohaterowie, którzy w moich oczach wydawali się ... po prostu prawdziwi. ”Uczta dla wron” oraz „Taniec ze smokami” odsuwa nieco w cień batalię o Żelazny Tron, na pierwszy plan wysuwają się knowania oraz intrygi, przy czym George R.R. Martin często podsuwa nam fałszywe tropy, podejmuje osobliwą grę z czytelnikiem, gra mu na nosie i osobiście w paru fragmentach ciężko było mi jednoznacznie ocenić, dokąd zmierza fabuła „Pieśni Lodu i Ognia”. Czy to wszystko byłoby możliwe, gdy brytyjski pisarz zaproponował narrację trzecioosobową, rezygnując przy tym ze zmiennej narracji prowadzonej oczami wybranych bohaterów? Mam poważne wątpliwości! Nie dane nam jest bowiem obserwować obiektywnie przedstawionego świata, ale percepcja w zakresie samego Westeros czy zamieszkujących go ludzi, związana jest z subiektami ocenami każdej z postaci, która przecież ma swoje sympatie i antypatie, motywy i cele, inspirowane partykularnymi pobudkami. Zupełnie jak w życiu, co? Kilka razy w ocenie zachowań Jaimiego czy Sansy miałem już wyrobione zdanie na temat tych bohaterów, a jednak George R.R. Martin sięgał wtedy po narrację prowadzoną z perspektywy innych osób i nagle okazywało się, że rzeczywistość przedstawiona w krzywym zwierciadle wymaga refleksji ze strony czytelnika. Inaczej mówiąc, „Pieśni Lodu i Ognia” przypomina labirynt, gdzie każdy z bohaterów ma własny sposób na jego opuszczenie, nie każda droga jednak prowadzi do wyjścia. Jest to pomysł na fabułę o tyle interesujący, że wielu bohaterów potrzebuje korzystać z umiejętności innych postaci, tylko łącząc wspólnie siły, są w stanie realizować swoje cele. Wywołało to we mnie osobliwy dysonans, kiedy świat Westeros wydawał się jednoczenie ogromny i rozbudowany, a na kolejnej stronie czytałem, że wątki postaci, które wcześniej więcej dzieliło, niż łączyło, nagle splatają się w jeden i okazuje się on kluczowym dla dalszego zrozumienia fabuły „Pieśni Lodu i Ognia”. &nbsp;</p><p>”Taniec ze smokami” przynosi narrację widzianą oczami ważnych dla poprzednich tomów postaci, pojawiają się również bohaterowie, o których wcześniej tylko słyszeliśmy mimochodem, i teraz mamy okazję poznać ich punkt widzenia na wydarzenia w Westeros. I tu być może was zaskoczę, ale najważniejszą postacią „Tańca ze smokami” okazał się dla mnie Tyrion. Jego wątek został przedstawiony iście sensacyjnie: porwania, pościgi, niebezpieczne przygody i awanturniczy sposób bycia. To nie opis kolejnej części „Szybkich i Wściekłych”, ale roli wyuzdanego karła, choć wspomniany tytuł filmowego uniwersum dobrze oddaje osobowość brata Cersei, zwłaszcza podczas biesiadowania oraz miłosnych uniesień. Początkowo Tyrion znajduje się na statku, gdzie zmierza... w niewiadomym kierunku. Większość czasu spędza w odosobnieniu, zamknięty gdzieś w kajucie pod pokładem statku. Spędza tam czas tak, jak lubi – pije wino i wspomina dawne dzieje. Statek w końcu dociera do celu i tu przydaje się mało imponujący wzrost Tyriona, kapitałowi udaje się przemycić go w beczce po winie do Pentos, gdzie oczekuje go Illyrio Mopatis. Śledzenie losów Tyriona w jego ulubionym otoczeniu ma jednak sodko – gorzki posmak, mężczyzna dowiaduje się, że cena, jaką Cersei wyznaczyła za jego głowę, jest imponująca, a w ocenie samego gospodarza, najlepiej by było, gdyby władzę nad Żelaznym Tronem objęła Daenerys. Szkoda, że nie widziałem miny Tyriona, kiedy usłyszałam te dwie fatalne wiadomości, z opisów brytyjskiego pisarza można jednak wnioskować, że brat Królowej — Regentki ma swój własny plan co z tymi faktami uczynić. Nie od dziś wiadomo, że Tyrion najlepsze pomysły miewał w stanie upojenia alkoholowego ? &nbsp;</p><p>A skoro już o Smoczej Mamie wspomniałem... wątek blond piękności z trójką smoków na wychowaniu poznajemy nocą, kiedy do jej komnaty przyniesione zostały zwłoki Nieskalanego. Atmosfera w Meereen mocno się zmieniła na przestrzeni poprzednich tomów. Lokalni magnaci, konsekwentne podważają rządy Daenerys, a ludzie zgromadzeni wokół bractwa „Synów Harpii” coraz śmielej napadają na wyzwoleńców. &nbsp;Wspomnianej wyżej nocy, po raz pierwszy dokonano tak otwartego ataku na żołnierza należącego do armii Smoczej Matki. Reakcja mogła być tylko jedna – kobieta rozkazuje odnaleźć winnych, wskazuje również na potrzebę bezwzględnego rozprawienia się z każdym przejawem buntu. Z pewnością osoba Daenerys ewoluowała w „Pieśni Lodu i Ognia”, a spory w tym udział ma otaczanie się przez nią mądrymi doradcami. Jednym z nich jest stary rycerz o imieniu Barristan Selmy. Mężczyzna stara się przemówić do rozsądku Królowej Smoków, podkreślając, że eliminacja buntowników będzie możliwa tylko w sytuacji, gdy żołnierze delegowani do tego zadania będą posiadali odpowiednią mądrość i spryt, nie tylko siłę swojego oręża. W miejskiej zabudowie &nbsp;miecz nie zawsze idealnie się sprawdza, zwłaszcza do walki toczonej w cieniach spisków oraz intryg na szczytach podstępnej arystokracji. Pojawił się też wątek wyczekiwany przez chyba wszystkich czytelników, czyli... możemy z bliska przyjrzeć się opisom smoków! A te rosną w siłę, stają się coraz większe i trudne do okiełznania, mają również wilczy apetyt, co szczególnie powinno niepokoić wrogów Daenerys. Trudno wśród nich szukać zwykłych mieszkańców, a jednak to właśnie Ci mają okazję stawić się przed obliczem Matki Smoków. Oprócz petentów nawiązujących do bieżącej polityki, przed obliczem Daenerys pojawia się również starszy mężczyzna, który na swoich rekach trzyma kości spalonego przez smoka dziecka. Scena ta była dla mnie bardzo emocjonalna, widać było, jak Daenerys czuje w sobie poczucie winy z tytułu śmierci dziecka, nie okazuje jednak publicznie słabości, ma świadomość, że nie ma odwrotu z drogi, którą wcześniej obrała. Smocza Mama budzi dysonans poznawczy. Z jednej strony chce odzyskać to, co jej się należy, z drugiej nas strony, pragnie ratować każdą niewinną istotę. Czyżby na naszych oczach rodziła się nie tylko piękna, ale również surowa, sprawiedliwa &nbsp;i makiawelistycznie usposobiona królowa Westeros? &nbsp;</p><p>Dla fanów magii wszelakiej najbardziej interesującym wątkiem może być ten związany z Branem. To właśnie jego osoba łączy w sobie najwięcej cech, właściwych dla literatury fantasy. Bran w towarzystwie https://******.**. Hodora oraz Zimnorękiego, przekroczył granice północnych krain i dalej wędruje za Mur. Krajobraz, jaki przedstawia nam George R.R. Martin w tych fragmentach, przypomina najdalsze zakątki naszego świata. Przenikliwy chłód, potęgowany przez porywisty wiatr i wszechobecny śnieg, budzi przerażenie w wymienionych wyżej postaciach, tym większe, że cisza panująca w okolicznych lasach wydaje się zapowiedzią jeszcze większego zagorzenia. Bran w poprzednich dwóch tomach związanych &nbsp;„Uczta dla wron” był pomijany, jednak amerykański pisarz rekompensuje nam to w książce „Taniec ze smokami”. Bran często podczas wędrówki na północ wchodzi w skórę wilkora, udaje mu się tym samym dowiedzieć więcej na temat okolicznych terenów. Mamy okazję przeczytać https://******.**. o walce stoczonej z postacią Trzy Wilki Varamyera, choć konflikt między wilkorem i wargiem zostanie dość szybko rozstrzygnięty na korzyść tego pierwszego. Nie jest to może wątek, który popycha narrację mocno do przodu, ale pewnie większość czytelników zgodzi się ze mną, że każda podróż za Mur jest interesująca, w końcu to właśnie stamtąd wieję lodowate wichry, które zamienią „Pieśń Lodu i Ognia” w krwawe starcie wszystkich Pięciu Armii, na które tak czekamy! &nbsp;</p><p>Wspomniałem o kilku kluczowych dla całej serii postaciach i ich roli w „Tańcu ze smokami”. Jeśli zaś chodzi o postać, która wywarła na mnie osobiście największe wrażenie, to była to bez wątpienia osoba związana z Fetorem. Kojarzycie ten pseudonim? Został on nadany jeszcze w pierwszych dwóch tomach „Pieśni Lodu i Ognia” Theonowi Greyjoyowi. Doświadczył on niewyobrażalnych tortur, które zamieniły go de facto we wrak człowieka. Stało się to na rozkaz Ramsaya Snowa, który czerpał wiele przyjemności w zadawaniu cierpienia chłopakowi, któremu odebrał wszystko, łącznie z jego imieniem. A wiemy wszyscy, jak rodowa spuścizna jest ważna w „Pieśni Lodu i Ognia”, jej odebranie stanowi największy upadek w świecie Westeros. Potomek lorda Baltona oświadcza jednocześnie publicznie, że zamierza poślubić Arye Stark, a Fetor uda się razem z nim w podróż po narzeczoną. Co działo się dalej? Tego wam nie powiem, aby nie psuć zabawy, trudno jednak o postać mocniej zrehabilitowaną na kartach kolejnych powieści George R.R. Martina, aniżeli wspomniany Theon Greyjoy. Początkowo uważałem go za słabego i podatnego na manipulacje innych, jednak autor nie powiedział nam o tej postaci wszystkiego. Jego przemiana wywołała u mnie przekonanie, że w świecie Westeros każdy z bohaterów nosi tajemnice, bez względu na to, jak wiele wątków autor im wcześniej oddał. To z kolei uczy powściągliwości w osądach, co swoją drogą, stanowi jedną z najważniejszych lekcji ze strony George R.R. Martina. Warto również dodać, że wspomniany wątek Fetora służy również przedstawieniu siły rodu Baltonów, którzy urastają do rangi jednego z największych faworytów do objęcia władzy w Królewskiej Przystani. Czy tak się stanie? Nauczony doświadczeniami wolę poczekać z wyrokami na drugą część „Tańca ze smokami” ? &nbsp;</p><p>Co zaś się tyczy zupełnie nowych postaci, to nie wydają się one odgrywać kluczowej roli dla dalszego biegu historii w świecie Westeros. Podobał mi się wątek narracji, prowadzony oczami „Zaginionego Lorda”, wydaje się jednak, że stanowił on pośrednio uzupełnienie historii Tyriona. Pojawiają się również rozdziały, gdzie świat obserwujemy oczami jednej postaci, przedstawionej dwoma imionami: Sługa Kupca oraz Plewami na Wietrze. Opisy są enigmatyczne, raczej krótkie i tajemnicze, wydaje się &nbsp;jednak, że autor nie powiedział w tym zakresie ostatnie słowa i wspomniany bohater będzie miał swoją rolę do odegrania w kolejnej części „Tańca ze smokami”. &nbsp;</p><p>”Pieśń Lodu i Ognia” to jedna z moich ulubionych książek w historii literatury, mógłbym tak pisać i pisać dalej o moich wrażeniach, robi się już jednak późno i czas kłaść się spać ? Wspomnę jeszcze, że od strony technicznej „Taniec ze smokami” nie odbiega od poprzednich tomów serii George R.R. Martina. Cienki, miły w dotyku papier oraz czytelna czcionka, trzymają formę i sprawiają, że obcowanie z literaturą mistrza gatunki jest niezmiennie przyjemnym doświadczeniem. Zaskakuje z kolei okładka — w mojej opinii, jest to najlepsza praca graficzna ze wszystkich okładek „Pieśni Lodu i Ognia”, trudno przejść obok niej obojętnie bez choćby cienia zachwytu! Tłumaczenie nie zawiera większych błędów, pojedyncze literówki nie wpływają na odbiór „Tańca ze smokami”, choć zauważyłem pewną niekonsekwencję, gdy w jednym z rozdziałów, statek, na którym podróżuje Tyrion nazywa się „Wesołą Akuszerką”, z kolei nieco później, w tym samym rozdziale nosi nazwę „Wesołej Położnej”. To raczej błąd, niż celowy zamiar ze strony tłumacza, traktuje to jednak w kategoriach „Easter egga”, czyli „Bądźcie spostrzegawczy, mili czytelnicy, a będzie wam to wynagrodzone... uśmiechem” ? &nbsp;</p><p>Reasumując, kolejna cześć „Pieśni Lodu i Ognia” pod tytułem „Taniec ze smokami” to obowiązkowa pozycja dla fanów gatunku i prozy George R.R. Martina. Styl autora w mojej opinii ewoluował, niektóre rozwiązania w zakresie fabuły są kontynuowane, innym znów razem, pisarz wywraca stolik i proponuje nowe reguły gry. Czasem zastanawiam się, jak wygląda pracownia George R.R. Martina? Dobrym zwyczajem jego serii jest umieszczanie mapy Westeros oraz wykazu wszystkich rodów na ostatnich kilkudziesięciu stronach kolejnych części należących do „Pieśni Lodu i Ognia”, zastanawiam się jednak, jak sam autor odnajduje się w gąszczu nie tylko samych bohaterów, ale swoich pomysłów &nbsp;na spiski, intrygi, śmierć pierwszoplanowych postaci i romanse, które zazwyczaj mają swoje drugie dno w dążeniu do objęcia władzy nad Zależnym Tronem. Zarówno „Ucztę dla wron”, jak i „Taniec ze smokami” poczytuje sobie za swoisty interwał, gdzie akcja celowo zwalnia, aby dać czytelnikowi oddech przed finałowymi starciami. Jest to największa przewaga książek należących do serii „Pieśń Lodu i Ognia” nad serialową adaptacją HBO, która została zrealizowana z iście hollywodzim stylu. Jeśli chcecie czegoś więcej od życia, to warto sięgnąć książki autorstwa George R.R. Martina. Serial „Gra o Tron”, nawet jeśli cieszy się opinią najlepszego serialu w historii telewizji, wciąż pozostaje daleko w tyle za literackim pierwowzorem amerykańskiego geniusza pióra!</p>
Dodana przez Aleksander w dniu 10.07.2024
ikona zweryfikowanego zakupu Opinia użytkownika sklepu
<p>Kiedy ponad dekadę temu „Gra o Tron”, serial zrealizowany przez stację HBO ujrzał swoją premierę, nie wzbudziło to we mnie ciekawości. Stroniłem raczej od gatunku fantasy, zarówno w filmowej, jak i literackiej wersji, a świat wokół mnie wydawał się zwariować: wszyscy mówili o kolejnych epizodach walki o Żelazny Tron. Ponieważ z natury jestem przekorny, uznałem, że skoro wszystkim moim znajomym spodobała się „Gra o Tron”, to musi być z tym serialem coś nie tak ?. A później zmieniłem zdanie, gdy poznałem dziewczynę, która powiedziała „Serial jest ok, ale przeczytaj książki, a się zakochasz”. Wkrótce zakochałem się podwójnie. W dziewczynie i w prozie George R.R. Martina. Już pierwsza część „Pieśni Lodu i Ognia” pod tytułem „Gra o Tron” zachwyciła mnie rozmiarem przedstawionego świata. Westeros było krainą, która imponowała rozmachem, krainy na dalekiej północy spowite były śniegiem i mrozem, z kolei te na południu znane były z doskwierającego w upale słońca. Gdzieś między dwoma biegunami zawieszona była Królewska Przystań, położona na wschód od Żelaznych Wysp. George R.R. Martin opisał w swoich powieściach świat, który rozpalał wyobraźnię, wydawał się wiarygodny, a przedstawione w niej postacie szybko stały się moimi przyjaciółmi, lub dla odmiany – wrogami, godnymi jedynie uczty wron nad ich pokonanymi ciałami. Aktualniej skończyłem czytać pierwszą część „Tańca ze smokami”, piątej odsłony „Pieśni Logu i Ognia”, i przede mną pozostała ostatnia książka z uniwersum amerykańskiego pisarza. Uznałem, że to dobra okazja do podsumowania, zwłaszcza że zdaniem mojej narzeczonej, po przeczytaniu ostatniej części „Pieśni Logu i Ognia” będę chciał więcej! A więcej, na razie nie ma, zostanie więc tylko nostalgia za poprzednimi odsłonami „Pieśni Lodu i ognia”! Zanim po raz ostatni usłyszę złowieszcze słowa “Winters is caming”, czas zmierzyć się z „Tańcem ze smokami” w mocno jesiennej odsłonie, za oknem wszak kończy się październik i trwa w najlepsze ponura jesień ? &nbsp;</p><p>”Taniec ze smokami” został w Polsce wydany w dwóch częściach. Pierwsza z nich zmienia wyraźnie narracje w kontekście poprzednich części, oto bowiem opuszczamy wszystkie Siedem Królestw i podążamy za narracją prowadzoną przede wszystkim z perspektywy terenów daleko położonych na północy i południu kontynentu, z dala od krain centralnych, ogarniętych wojenną pożogą. George R.R. Martin zaskoczył mnie takim pomysłem, jednak jeszcze większą niespodzianką było... zaproponowanie narracji prowadzonej RÓWNOLEGLE do wydarzeń opisanych w poprzednich dwóch tomach „Uczy dla wron”. Co to oznacza? W pierwszej kolejności... mały chaos. Wszystko, co wiemy z książki „Uczty dla wron”, zostaje tym razem niejako skonfrontowane z tym, co wydarzyło się naprawdę. Autor nawiązuje do tych samych wydarzeń, jednak przedstawia je oczami nowych bohaterów, co nierzadko mocno zmienia perspektywę. Niektóre z sytuacji zostały wcześniej opisane wcześniej mocno lakonicznie, George R.R. Martin rozwija te wątki i zmienia to ocenę zaangażowanych w nie postaci. Wszystko to służy niejako nowemu rozdaniu w uniwersum „Pieśni Lodu &nbsp;Ognia”, ponieważ poprzednie cztery odsłony przyniosły nam krwawe, śmiertelne żniwo, często wymierzone przez amerykańskiego pisarza w bohaterów pierwszoplanowych. Tym samym wiele postaci już nie żyje, a świat Westeros nie znosi próżni — w ich miejsce pojawiają się nowi bohaterowie, a czasami również, bohaterowie dobrze znani, ale występujący pod innym imieniem, co rzadko jest sztuką samą dla sztuki w wykonaniu autora, a częściej wynika z przemyślanych pomysłów na dalszą fabułę. Czy łatwo się w tym wszystkim połapać? Zdecydowanie nie, jednak to właśnie czyni prozę George R.R. Martina jedyną w swoim rodzaju! &nbsp;</p><p>Fani „Pieśni Lodu i Ognia” wiedzą, że chronologia bywa w odniesieniu do tej serii dość... umowna. Nie sposób jednak przedstawić mi wrażenia związane z oceną pierwszej części „Tańca ze Smokami” w oderwaniu do poprzednich tomów „Uczty dla Wron”. Jeśli jakimś cudem nigdy nie sięgałeś po te książki drogi czytelniku, to wyobraź sobie, że ”[…] życie, które jest jak pudełko czekoladek”. Cytat z Forresta Gumpa nie jest przypadkowy, podobnie jak bohater filmu Stevena Spielberga, bohaterowie „Pieśni Lodu i Ognia” na zmianę wychodzą z cienia i stają przed nami w świetle reflektorów, by w kolejnej części ustąpić miejsca innym postacią, nigdy jednak nie możemy jednak być pewni, kogo przyniosą nam kolejne tomy i w jakim kierunku potoczy się rozgrywka. Czy po pierwszych trzech częściach ktokolwiek spodziewał się, że akcja tak mocno zwolni w „Uczcie dla wron”? Czy w ogóle sprawiedliwym jest oceniać, że ów część była najsłabszą w całym cyklu? Z pewnością George R.R. Martin przyzwyczaił nas, że krew leje się strumieniem, trup gęsto się ścieli, a wielkie armie rzucane są na kolana równie często, co niewiasty w Królewskiej Przystani przez Tyriona, symbol seksu i osobiste czaru w krainach Westeros. A jednak nie mogę się oprzeć wrażeniu, że brytyjski pisarz stał się poniekąd ofiarą swoich własnych założeń. Oddał bowiem w „Pieśni Lodu i Ognia” prawdziwie średniowieczny klimat, gdzie miłość, seks, żądza władzy i brutalne działania kolejnych władców, były na porządku dziennych. O wiele jednak przyjemniej czytać dynamiczne sekwencje wydarzeń niż cierpliwie śledzić słowa rzucane przez Cersei w książce „Uczta dla wron. Siec spisków”. Te bowiem trafiły na podatny grunt, wydawały plony nierzadko wiele rozdziałów później. To właśnie poprzednia książka była cyklu była dla mnie swoistym katharsis, dzięki, któremu ujawnił się geniusz George R.R. Martina. O ile bowiem opis scen balistycznych przy zdobywaniu murów zamku w Królewskiej Przystani albo podbojów miłosnych Tyriona na ucztach w stolicy Westeros mógł zachwycać i cieszyć, o tyle przemyślane, cyniczne intrygi, których źródłem jest kobieta będąca uosobieniem zła, przyniosły mi ostateczny dowód na kierunek, w którym zmierza walka o dominację nad Żelaznym Tronem. &nbsp;</p><p>"Taniec ze smokami” otwiera mocny prolog. Mamy okazję przeczytać słowa, których autorem jest postać nieco zapomniana w poprzednich dwóch częściach, czyli Varamyra Sześć Skór. Dla przypomnienia Varamyr był w przeszłości jednym z najsilniejszych wargów wśród dzikich. Z czasem osiągnął dominację nad stadem, aktualnie jednak nie ma siły, która pozwoliłaby mu dalej sprawować rządy. Wątek warga poznajemy, gdy jest on, jak się wydaje, śmiertelnie ranny. Autor jak to ma w zwyczaju, od czasu do czasu sięga po retrospekcję, a omawiany wątek pozwala nam ujrzeć kilka szczegółów związanych z dzieciństwem Varamyra. Nie są to informacje rzucające pozytywne światło na tę postać: okazuje się, że w młodości wykorzystał on swoje zdolności do przemiany w warga i... napadł na swojego młodszego brata! To jednak nie wszystko. Enigmatyczne opisy jego zachowań w późniejszym życiu sprowadzają się w opinii jego stada do wielu „plugastw” - co się kryje pod tym określeniem? Nie wiem, nie zostało to w żadnym fragmencie „Tańca ze smokami” rozwinięte, trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że Varamyr do tej pory budzący pozytywne emocje wśród czytelników, wcale nie jest tym, za kogo się podawał. &nbsp;I nie będzie to pierwszy raz, kiedy amerykański pisarz robi nas w konia, ale na tym właśnie polega urok „Pieśni Lodu i Ognia”, prawda? W tym kontekście postawa Varamyra wydawała mi się żałosna, ewidentnie bał się śmierci, nie patrzył jej w oczy jak wielki wojownik, jakiego wcześniej w nim widziałem. Kiedy czuje, że śmierć jest już blisko, próbuje podporządkować sobie ciało wojowniczki imieniem Oset, ta jednak odmawia, wybierając śmierć, aniżeli zdominowanie swojego ciała przez Varamyra. Ostatnie sekwencje zdarzeń w tym fragmencie, to przenikniecie duszy mężczyzny do ciała wilka, a bohatera zegnamy... widokiem Innych. Poczułem w tym miejscu książki lodowate wichry dalekiej północy! &nbsp;</p><p>”Taniec ze smokami” jak wspomniałem wcześniej, przynosi narrację widzianą oczami bohaterów, którzy w poprzednich częściach mieli mniej do powiedzenia, pojawiają się również postacie, o których wcześniej słyszeliśmy niewiele albo wcale. Jeśli chodzi o tych pierwszych, to na pierwszy plan wysuwa się człowiek o małym wzroście i wielkim sercu do ucztowania: Tyrion! Właściwie wątek ten mógłby z powodzeniem zostać nakręcony przez reżyserów kina akcji, ponieważ dostajemy opis niebezpiecznych przygód, wartkiej akcji, pościgów i awantur, gdzie jakimś cudem, wspomniany wyżej Tyrion znajduje się w samym centrum wydarzeń. &nbsp;Rozdział Tyriona zaczyna się, gdy karzeł znalazł się na statku płynącym do Pentos. Na naszego ulubionego bohatera czeka tam sam illyrio Mopatis. Wcześniej jednak Tyrion ma okazję zrobić rachunek sumienia, bynajmniej nie na trzeźwo. Pod pokładem statku, najmniejszy z Lannisterow wspomina w towarzystwie wina swoje życie i są to refleksje słodko — gorzkie dla niego samego. Jeśli miałbym polecić jakiś fragment „Tańca ze smokami” osobie, która nie czytała żadnej z pozostałych części „Pieśni Lodu i Ognia”, to właśnie fragmenty związane z Tyrionem wydają się najciekawsze. Nie dla samej fabuły i jej posuwania naprzód, ale przede wszystkim z uwagi na barwne opisy oraz ich wiarygodność. Tyrion ma świadomość wielu popełnionych w przeszłości błędów, wydaje się jednak pogodzony ze swoim losem, co więcej przyznaje sam przed sobą, że wiódł do tej pory szalone, ale szczęśliwe życie! I znając twórczość George R.R. Martina, życzyłby on każdemu czytelnikowi, aby miał w sobie, choć odrobinę Tyriona ? Statek w końcu jednak dobija do brzegu, gdzie nasz bohater, wykorzystując swój wzrost, pakuje się do beczki po winie i pod osłoną ciemności jest przetransportowany do Mopatisa. Tam nie znajduje jednak pocieszenia, przeciwnie – słyszy od gospodarza, że Cersei, Królowa – Regentka, wyznaczyła za jego głowę całkiem sporą sumkę, a w ocenie samego Illyriona Mopatisa, to Daenerys uchodzi za jedyną postać godną Żelaznego Tronu. Nie znajdziecie tu jednak rozpaczy u Tyriona, wydaje on się pozostawać niewzruszony na kolejne złe wieści, a swoje smutki skutecznie topi w kolejnych pucharach z winem. Nie wiadomo, czy stanowi to rozwiązanie jego wszystkich problemów, na pewno jednak pod wpływem dynamicznych wydarzeń w Westeros, pozostaje on najbardziej wyluzowaną, pierwszoplanową postacią „Tańca ze smokami” ? &nbsp;</p><p>Moje osobiste sympatie związane są nie tylko z Tyriionem, ale również Daenerys. Co dzieje się u Matki Smoków? Jej nocny spokój został przerwany fatalnymi wiadomościami. Oto bowiem okazuje się, że miasto Meereen ogarnia gorączka zbuntowanych magnatów. Na ich życzenie, członkowie bractwa „Synów Harpii”, mordują Nieskalanych. Sytuacja staje się coraz bardziej niepokojąca, Daenerys spodziewała się, że znajdzie w Meereen spokój, aby jej armia rosła w siłę, a smoki stawały się coraz większe. I to właśnie smoki są powodem niepokojów wśród wystraszonej, podburzanej przez arystokratów ludności miasta. Matka Smoków godzi się na audiencję, odwiedzają ją kolejni petenci, zwykle mając przy tym polityczne intencje, niemniej na ich tle wyjątkowo wygląda starszy mężczyzna, który na rękach trzyma zwęglone zwłoki swojego syna. Nie wiadomo, czy smoki miały katar, czy była to zbrodnia popełniona celowo, wydaje się jednak, że Daenerys będzie musiała wkrótce opuścić Meerenn wraz ze swoją świtą. Coraz częściej spogląda w kierunku Królewskiej Przystani. Czy to już czas? Cóż, tytuł „Taniec ze smokami” jest aż nadto sugestywny, nie spodziewajcie się jednak, że już w pierwszej części uświadczycie akrobacje na niebie trzech ziejących ogniem jaszczurów. Najlepsze dopiero przed nami! Wcześniej jednak Daenerys ma okazje rozmawiać z rycerzem Barristanem Salm. Matka Smoków w poprzednich częściach wydawała się czerpać siłę z otaczania się mądrymi ludźmi i jest to kolejny przykład na to, że wśród pretendentów o Żelazny Tron, ona jedna potrafi słuchać mądrzejszych od siebie. Czy to każe wierzyć, że będzie dobrą królową? Tak i nie, ponieważ Daenerys zwykle ma dobre intencje i chce chronić słabszych i potrzebujących pomocy, często jednak jej naiwność i wiara w ludzi przynosi odwrotne efekty. Bywa niezdecydowana, niekonkretna, miota się pomiędzy tym, co czuje, że powinna zrobić, a tym, co podpowiada jej rozum. I zwykle słucha serca, co najlepiej oddaje scena, w której Matka Smoków odwiedza swoje trzy smoczątka. Oczywiście już po tym, jak okazało się, że wcześniej spaliły one chłopca na łące ? &nbsp;</p><p><br>A skoro przy Smokach jesteśmy - „Pieśni Lodu i Ognia” należy to gatunku tzn. Low – fantasy. Oznacza to, że świat opisany przez amerykańskiego pisarza jest „bardziej” niż „mniej” powiązany z naszą codziennością. Inaczej mówiąc, magia stanowi jedynie tło dla rozgrywki między ludźmi, choć niekiedy ów tło wychodzi na pierwszy plan. Mam tu na myśli postać Brana. W dwóch częściach należących do „Uczty dla wron” był on w zasadzie całkowicie pominięty, niemniej George R.R. Martin dłużej nie każe nam czekać na opis losów tej fascynującej postaci! Mamy okazję przeczytać o wydarzeniach oczami Brana, gdy ten w towarzystwie Zimnorękiego oraz Hodora udaje się na północ daleko za Mur. Kto raz, chociaż tam był, ten wie dobrze, że próżno tam szukać termosu z ciepłą herbatą. Północne krainy zmieniają stopniowo szatę swojego krajobrazu, jednak „Taniec ze smokami” przynosi już nam poważne ostrzeżenie w zakresie zbliżającej się zimy. Mróz, śnieg i wiatr wywołują niepokój w grupie mężczyzn zmierzających na północ, podobnie jak głucha cisza dobiegająca z okolicznych lasów. Bran od czasu do czasu przemienia się w wilkora, co pozwala mu na większe rozeznanie w terenach położonych na północ od Muru. Dochodzi również do krótkiego, acz brutalnego starcia pomiędzy wilkorem i wargiem – ten drugi to przemieniony magią Varamyer, o którym pisałem wyżej, a który poniósł w wyniku starcia śmiertelne rany. Czytając fragmenty z Branem w roli głównej, nie miałem poczucia, aby napędzały one fabułę, wydaje się natomiast, że George R.R. Martin potrzebował tych opisów, aby wysłać w kierunku czytelnika wyraźny sygnał, że lodowate wiatry dalekiej północy, jeszcze nigdy nie krzyczały „Winter is coming” tak głośno, jak w „Tańcu ze smokami”. &nbsp;</p><p>A skora mowa o północy, to rzecz wymaga omówienia w kontekście jednego z ulubionych bohaterów „Pieśni Lodu i Ognia”, czyli Jona Snow. To właśnie jemu poświęcany został w największej mierze serial „Ród smoka”, który miał premierę w drugiej połowie września 2022 roku. Czy warto &nbsp;jest obejrzenia? Nie wiem, bo poprzysiągłem sobie na lodowate wiatry północy, że obejrzę prequel dopiero w momencie ukończenia „Pieśni Lodu i Ognia” ?. Jeśli zaś chodzi o Jona Snow w „Tańcu ze smokami”, to poznajemy jego losy, gdy próbuje błagać Stannisa oraz Melisandre, by Ci porzucili pomysł zabicia Manc’e Raydera. Śmierć, jaka została mu zgotowana, wywołuje w Królu za Murem jęk i trwogę — jego oprawcy zdecydowali, by zamknąć go w klatce, która następnie zostanie opuszczona na języki ognistych płomieni. Nie jest to ani przyjemna, ani chwalebna śmierć, a jego jęki i wzywanie o pomoc zostają przerwane na rozkaz Jona Snow, gdy ten poleca czterem braciom z Nocnej Straży, aby strzelili do nieszczęśnika, przerywając tym samym jego męki słyszane we wszystkich krainach na północ od Winterfell. Moja narzeczona twierdzi, że nie mogła czytać fragmentów związanych z Jonem Snow dwukrotnie, jak zwykła to robić, obecnie bowiem jest to postać dramatycznie samotna: brakuje mu towarzystwa Sama i Aemona, wie jednak doskonale, że status dowódcy wyklucza bratanie się z podwładnymi. Spędza więc samotnie noce i pozostaje czujnym na dźwięki wydawane przez Innych. &nbsp;</p><p>Czy „Taniec ze smokami” przynosi nam wielkie sensacje? W warstwie romansowo – wojowniczej raczej nie, ta część to niejako interwał w całym cyklu „Pieśni Lodu i Ognia” i potężne starcia wszystkich pięciu armii dopiero przed nami! A jednak pojawia się na kartach piątek części cyklu postać, która zmienia zupełnie naszą oceną w przedmiocie jej minionych losów. Theon Greyjoy, pamiętacie tę postać? Całkiem możliwe, że wasze skojarzenia będą podobne na widok tych związanych z jedzeniem brukselki i kalafiora w dzieciństwie. Niby można pamiętać, ale lepiej zapomnieć. Theon Greyjoy został uwięziony przez Ramsaya Snowa, jednej z najbardziej odrażających postaci w całej melodii „Pieśni Lodu i ognia”. Ramsay postanowił odczłowieczyć Theona, co zresztą skutecznie mu się udało. Zakuł go w kajdany, rozkazał udawać dzikie zwierzęta, pozostawiał go długo bez możliwości skorzystania z toalety. Nie przez przypadek, oprawca nadał swojej ofierze umiarkowanie szlachetny tytuł „Fetora”. Takim właśnie imieniem posługuje się Theon, ma on jednak szalenie ważną rolę do odegrania w nadchodzącej rozgrywce. Zdradzę wam tylko, że na rozkaz Ramseya, Fetor towarzyszy mu w drodze do... Aryi Stark, którą syn lorda Baltona zamierza poślubić. Trudno o lepsze okoliczności do rehabilitacji, co? Fetor przestanie być Fetorem, odzyska swoje imię, wcześniej jednak będzie musiał sobie przypomnieć, że jest zdolny do wielkich rzeczy w imieniu tych, którzy pozostali dla niego ważni. I to bez względu na cenę, co zupełnie zmieni postrzeganie tej postaci. Trudno o większą niespodziankę w „Tańcu ze smokami”! &nbsp;</p><p>Na koniec wspomnę jeszcze słow kilka o wydaniu mojej książki. Wydawnictwo „ZYSK I S-KA” ponownie wyszło naprzeciw oczekiwaniom fanów serii i przyłożyło się do projektu okładki! Już poprzedni tom „Uczty dla wron” przyniósł nam Żelaznego Człowieka i fantastycznie wyglądał w towarzystwie pozostałych. Tym razem jest jeszcze ciekawiej! Widzimy sześć postaci, każda ma zamknięte oczy, a całość wywołuje dość minimalistyczne wrażenie, co jak mniemam, oddaje w ocenie autora wydźwięk kolejnej części, stanowiącej w istocie zapowiedz potężnych grzmotów w drugiej odsłonie „Tańca ze smokami”. Papier pozostaje miły w dotyku, a wyraźna czcionka sprawia, że kolejne strony książki uciekają przez palce: tym razem jest ich nieco mniej niż w poprzednich częściach, „Taniec ze smokami” liczy sobie dokładnie 624 strony. Tłumaczenie mi się podobało, nie wyobrażam sobie nawet, ile pracy wymagało pochylenie się nad tymi wszystkimi, typowo martinowskimi zwrotami! Niemniej na łamach książki zdarzają się drobne literówki, ale istnieje spora szansa, że nawet ich nie zauważycie. Ja mam z tego frajdę, zwłaszcza że podobnie jak moja narzeczona czytam ulubione fragmenty po dwa, czy razy. Tym razem związane były one między innymi z Tyrionem i zauważyłem podczas jego podróży na statku drobne nieścisłości. Czym różni się „Wesoła Położna” od „Wesołej Akuszerki”? Odpowiedź znajdziecie w rozdziałach dedykowanych największemu, choć jednocześnie najmniejszemu kochankowi w całym Westeros ?</p><p>Zwykłe, gdy skończę książkę, zastanawiam się, komu mógłbym ją polecić. Znajomi wiedzą o mojej słabości do literatury, często pytają, po co warto sięgnąć i co zrobiło na mnie wrażenie. Z kolejnymi książkami z serii „Pieśni Lodu i Ognia” mam jednak zagwozdkę. Teoretycznie można bowiem sięgnąć po dowolną książkę George R.R. Martina i cieszyć się najpiękniejszym światem fantasy, jaki do tej pory wyszedł spod pióra człowieka. Chronologia jest umowna, a niektóre wątki potrafią wrócić do nas po dwóch, trzech odsłonach kolejnych części najbardziej znanej sagi amerykańskiego pisarza. Zalecam jednak przeczytać wszystkie tomy w kolejności proponowanej przez fanów, łatwiej wtedy dostrzec geniusz George R.R. Martina, który często na łamach swoich książek podejmuje osobliwą grę z czytelnikiem. Kiedy już wydaje wam się, że wiecie wszystko, często macie rację: wydaje wam się moi mili! Postać przytoczonego na łamach mojej recenzji Fetora jest tego najlepszym przykładem, ale przecież obserwowaliśmy również postać Sansy, która szalenie się zamieniła, czy królobójcy Jaimiego. Ten ostatni stracił w poprzednich częściach prawą rękę, odzyskał jednak rozum i potrafi trzeźwo ocenić kim naprawdę jest Cersei. I właśnie na tym polega magia „Pieśni Lodu i Ognia”. Czytamy o kolejnych bohaterach i stają się oni w naszych oczach tak prawdziwi, wiarygodni i niepowtarzalni, że trudno uwierzyć, że to wszystko jest jedynie opisem szalonej wyobraźni George R.R. Martina. Moja narzeczona studiuje psychologię i niekiedy w czasie spotkań z przyjaciółmi, prowadzi na forum grupy psychoterapię poszczególnych postaci należących do świata Westros. Pokażcie mi inną książkę, która z takim rozmachem oddziaływałaby na popkulturę mimo... 26 lat na karku! Dacie wiarę, że „Gra o Tron” została wydana w 1996 roku...? Wielu z nas jeszcze wtedy nawet na świecie nie było ? &nbsp;</p>
Napisz opinię i wygraj nagrodę!
Twoja ocena to:
wybierz ocenę 0
Treść musi mieć więcej niż 50 i mniej niż 20000 znaków

Dodaj swoją opinię

Zaloguj się na swoje konto, aby mieć możliwość dodawania opinii.

Czy chcesz zostawić tylko ocenę?

Dodanie samej oceny o książce nie jest brane pod uwagę podczas losowania nagród. By mieć szansę na otrzymanie nagrody musisz napisać opinię o książce.

Już oceniłeś/zrecenzowałeś te książkę w przeszłości.

Możliwe jest dodanie tylko jednej recenzji do każdej z książek.

Sposoby dostawy

Płatne z góry

InPost Paczkomaty 24/7

InPost Paczkomaty 24/7

13.99 zł

Darmowa dostawa od 190 zł

ORLEN Paczka

ORLEN Paczka

11.99 zł

Darmowa dostawa od 190 zł

NAJTAŃSZA FORMA DOSTAWY

Kurier GLS

Kurier GLS

14.99 zł

Darmowa dostawa od 190 zł

Kurier InPost

Kurier InPost

14.99 zł

Darmowa dostawa od 190 zł

Kurier DPD

Kurier DPD

14.99 zł

Darmowa dostawa od 190 zł

DPD Pickup Punkt Odbioru

DPD Pickup Punkt Odbioru

11.99 zł

Darmowa dostawa od 190 zł

NAJTAŃSZA FORMA DOSTAWY

Pocztex Kurier

Pocztex Kurier

13.99 zł

Darmowa dostawa od 190 zł

Kurier GLS - kraje UE

Kurier GLS - kraje UE

69.00 zł

Odbiór osobisty (Dębica)

Odbiór osobisty (Dębica)

3.00 zł

Płatne przy odbiorze

Kurier GLS pobranie Kurier GLS pobranie

23.99 zł

Sposoby płatności

Płatność z góry

Przedpłata

platnosc

Zwykły przelew info