Dodana przez
Tomek
w dniu 10.07.2024
Opinia użytkownika sklepu
<p>Grzegorz Szamotulski to ikona każde podwórkowo - osiedlowej rozgrywki piłkarskiej o Mistrzostwo Świata - każdy, kto był w tamtym czasie kierowany na bramkę, chciał być jak Szamo, nie inaczej było ze mną - zawsze byłem gruby, wiec naturalna kolej rzeczy, ze delegowano mnie do bronienia, nawet jednak grubi na bramce mieli swoich idolów, moim był właśnie Szamo ? Możliwość przeczytania jego biografii była dla mnie wielka frajda, dziewczyna sprawiła mi książkę w prezencie, finalnie jednak przeczytaliśmy ją oboje, zawarta w niej historie wydają się bowiem tak ciekawe i nieszablonowe, ze idealnie nadają się do opowiadania przy wigilijnym stole, o ile oczywiście zgromadzeni są przy nim fani piłki nożnej ? U nas w domu to tradycja, a fakt, ze moja dziewczyna rzucała na prawo i lewo anegdotami związanymi z latami 90’ ubiegłego wieku w polskiej Polsce pozwolił jej się wkupić w łaski całej rodzinki, i tylko ja wiedziałem, ze to była pierwsza jej książka przeczytana w przedmiocie futbolu ? </p><p>Książka Szamo pod redakcją znakomitego polskiego dziennikarza, Krzysztofa Stanowskiego powinna spodobać się nie tylko mężczyzna, ale również kobietom, a już zwłaszcza tym, których partnerzy przejawiają szalone wręcz upodobanie do piłki nożnej. Panie pewnie dobrze kojarzą te spotkania w męskim gronie przed ekranami telewizorów, te zwariowane rozmowy toczone z pasją o finezyjnej grze ulubionego zespołu (pozdrawiam kibiców Legii Warszawa), niekończące się dyskusje o unikatowej strategii trenera i inne bzdury, które po kolejnym, kolejnym i i jeszcze jednym piwku brzmią tym śmieszniej, im bardzie stają się poważne i doniosłe w swoim wydźwięku, jak gdyby wszystko inne schodziło na dalszy plan. Wierzcie mi lub nie, ale staną się jeszcze zabawniejsze po lekturze anegdot obecnych w książce “Szamo” - wiele z nich brzmi tak niedorzecznie i absurdalnie, ze ciężko uwierzyć, ze naprawdę se wydarzyły jeśli ktoś nie śledził kariery bohatera tej historii – moja dziewczyna parokrotnie mnie pytała, czy to wszystko naprawdę się wydarzyło – cóż, nie było mnie przy tym, ale znając osobę Szamo z mediów czy stadionie Legii, mam pewność, ze nic tu nie jest zmyślone, ani podrasowane, taki po prostu był bramkarz Legii – totalny krejzol ? W atmosferze wymiany wesołości podczas zakrapianego alkoholem grilla, przeczytamy zatem sobie mnóstwo ciekawych historii https://******.**. o wyluzowanym czy skorumpowanym trenerze Wójciku, elokwentnym choć mało mownym trenerze Janasie, który co ciekawe atmosferę w klubie potrafił stworzyć przyjazną, wreszcie przywołana została osoba złotoustego trenera Smudy, który piłkarski warsztat zna ,,od a do o" (być może to właśnie tłumaczy, dlaczego nasi reprezentacji podczas EURO 2012 tak mocno się skompromitowali, nie wiedząc w zasadzie co grac, a pojedyncze przebłyski Lewandowskiego i Błaszczykowskiego stanowiły bardziej o geniuszu byłych piłkarzy BVB, aniżeli koncepcji trenera, który miał wielkie ambicje, zapomniał jednak, ze nigdy nie wyszły one poza sferę jego wyobraźni, a pewna wskazówką w tym zakresie była już sama selekcja do turnieju.. Będzie też o kilku innych ciekawych osobistościach świata piłki nożnej . Wśród nich zaś najbarwniejszą, niemal ikoniczną postacią, nie bez kozery skojarzoną z Chuckiem Norrisem - przez dowcipy w jego klimacie - jest były reprezentant Polski, a obecnie szkoleniowiec - Stefan Majewski, zwany tu i ówdzie “Doktorem”, który miał zwyczaj karać piłkarzy za najdrobniejsze przewinienia, tym samym niespecjalnie tworzył dobra atmosferę i nie był lubiany przez samych piłkarzy. </p><p>Ta książka ma bawić w założeniu autorów – Szamotulskiego i Krzysztofa Stanowskiego - i bawi faktycznie, kilka razy złapałem się na tym, ze śmiałem się do rozpuku, to zresztą zwróciło uwagę mojej dziewczyny, która początkowo miała satysfakcję z prezentu, a wkrótce sama po niego sięgnęła z naszej półki w salonie ? Na łamach książki, Grzegorz Szamotulski, bramkarz i wesołek w jednym, opowiada swojemu dobremu koledze, Krzysztofowi Stanowskiemu, dziennikarzowi sportowemu, kilka historyjek osadzonych w dobrze spenetrowanym przez nich środowisku piłkarskim. Warto wspomnieć, w jakich okolicznościach panowie się spotkali: były to lata 90’, gdzie Stanowski miał ledwie 16 lat, a został wysłany przez mocodawców z Przeglądu Sportowego do realizacji wywiadu z Szamotulskim – nie była to jednak sprawa łatwa, Szamo uchodził za totalnego przeciwnika dziennikarzy, Ci zaś chętnie go obsmarowywali w gazetach, za to mniej chętnie stawali z nim oko w oko, ten miał bowiem zwyczaj mieszać ich z błotem bez względu na ich pozycja w środowisko czy tez wiek. A jednak jak wspomina sam Szamo, kiedy zobaczył 16latka, zrobiło mu się go po prostu zal, usiadł z młodym Stanowskim i zrobili fantastyczny wywiad na dwie strony, co w pewnym sensie napędziło karierę Stanowskiego, panowie do dziś zresztą są świetnymi przyjaciółmi, co widać było doskonale podczas zaproszenia, jakie Szamo przyjął do Kanału Sportowego, gdzie w ramach Hejt Parku wyglądali jak by prowadzili jedna z wielu rozmów w życiu przy piwko, totalnie bez spiny, na luzie wspominając karierę byłego bramkarza reprezentacji Polski ? </p><p>Ciekawym jest fakt, ze o samych meczach, ich przebiegu i bramkach, najmniej tutaj akurat się mówi na lamach książki “Szamo”. - “bramki są przereklamowane" jak celnie zauważa sam bohater tej historii, przy okazji wyjaśniając czytelnikowi, że z perspektywy kogoś, kto całe spotkanie spędza na wyczekiwaniu lecącej w jego stronę piłki, czy nadbiegającego zawodnika przeciwnej drużyny, naprawdę niewiele widać, a jednocześnie daje to spore możliwości w wyrażaniu swoich emocji w stronę kibiców – przekonali się o tym fani Widzewa Łódź, którym Szamo podczas jednego z meczów gdzie był lżony, pokazał po prostu środkowy palec ? takim go właśnie pamiętam z występów przy Łazienkowskiej, można bowiem o nim wiele powiedzieć, ale na pewno nie można mu odmówić charakteru i barwnej osobowości, Szamo był w tym szalenie autentyczny ? </p><p>Szokiem dla mnie jako kibica piłkarskiego dobrze znającego realia światowego futbolu był fakt, że u szczytu swojej kariery, Szamo był obserwowany przez AC MILAN! Dacie wiarę? Klub z Mediolanu w latach 90’, zarządzany przez Sylwio Berlusconiego, byłego premiera Włoch, uchodził wówczas za absolutny TOP – okazuje się, że podczas sparingu rozgrywanego przez Legię Warszawa we Włoszech, działacze Milanu zwrócili oczy na Szamo - pojawiła się nawet konkretna oferta, nasz bohater ruszył do ośrodka treningowego Legii, aby się z nią zapoznać po czym... odrzucił ją, twierdząc, że za pało mu płacą - a płacili i tak sporo więcej aniżeli zarabiał w Legii! Jak zauważa były bramkarz reprezentacji Polski, w tamtym czasie wydawało mi się, że podobne oferty będą wpływać co tydzień, pomylił się jednak czego do dziś żałuje, można bowiem przyjąć, że nawet jeśli odszedłby z Milanu na wypożyczenie razu co było praktyka wielkich klubów i po dziś dzień wygląda to podobnie, to przynajmniej dostałby szanse – a tak nigdy nie miał okazji sprawdzić się w Seria A ? Świetnie czyta się o wspomnieniach Szamo związanych z ludźmi piłki nożnej, znanymi z pierwszych stron gazet – Janusz Wójcik to barwna postać, kojarzona przez każdego fana piłki nożnej, prowadził drużynę olimpijską w 1992 roku, zasłynął tez hasłem kierowanych do piłkarzy “panowie, do góry kiełbasy i golimy frajerów”, oczywiście w ramach odprawy przedmeczowej ? Szamo wspomina, jak miał przejść do Salska Wrocław, wcześniej prowadzono rozmowy w sprawie kontraktu, bohater naszej opowieści wjeżdża na pewniaka, wchodzi do gabinetu prezesa Cymanka, tam pada pytanie: ile? Kwota ustalona, Szamo mówi, ile chce, a tam prezes jak go zrugał, jak zwyzywał, wyrzucił za drzwi niemal, na to Janusz Wójcik wychodzi na korytarz z Szamo i mówi: spokojnie, prezesa trzeba urobić, wchodzisz tam i mówisz tyle samo, jedziemy! Panowie wchodzą do gabinetu, prezes pyta, ile? Szamo mówi, ile chce, prezes spojrzał na Janusza Wójcika, a ten mówi: dobry bramkarz, trzeba mu tyle dać. I dali, to pokazuje jak wyglądają zakulisowe spotkania, i nawet gotowy byłbym powiedzieć, ze to jednak relikt przeszłości, gdyby nie cala saga z transferem Roberta Lewandowskiego do Barcelony, gdzie włodarze Bayernu jak wie każdy kibic reprezentacji Polskiej długo zwlekali ze zgoda na transfer, który RL9 w pewnym sensie wymusił, obie sytuacje pokazują moim zdaniem, ze choć mowa o ludziach, którzy zarabiają miliony, to zakulisowo toczą się rozmowy normalnych ludzi, gdzie umiejętność radzenia sobie w tym środowisku uchodzi na wagę złota, jak widać Szamo mając wsparcie w Januszu Wójcika dobrze na tym wyszedł ? Albo historia jak Janusz Wójcik zadzwonił do Szamo, kiedy ten jechał samochodem po Wilanowskiej w Wawie, były bramkarz reprezentacji Polski odbiera, a tam wiązanka słów, jak łatwo się domyśleć, mało parlamentarnych :D Szamo słucha, coś w końcu się odezwał, a trener zorientował się, ze przez przypadek wykręcił numer Szamo zamiast jakiegoś dziennikarza i tylko rzucił “Aaa Szamo, zapraszam Cię na grilla” i się rozłączył ? Historii związanych z Januszem Wójcikiem jest zresztą więcej, pamiętny mecz Sląska w debiucie, gdzie trener znikań na tydzień, pojawił się przed oprawą, spojrzał na kartkę ze składem i rzucił... “opierd*** ich” i wyszedł :D Wyobrażacie sobie dzisiaj podobne sytuacje? ? </p><p>Forma książki dedykowana jest.... dla prawdziwych kibiców piłki nożnej, którym przyśpiewki znane z trybun piłkarskich nie kłują w uszy – sam Szamo nigdy nie kryl się z faktem, ze kiedy trzeba coś soczyście nazwać, nie gryzie się w język. Na tym tle współpracą ze Stanowskim wyszła książkę jak najbardziej na plus, wszak wiadomo jakim dziennikarzem jest Stanowski - miałem okazje oglądać jego ostatni występ w “Dziennikarskim Zerze”, gdzie zrugał z dołu do góry Maję Staśko, wytykając jej hipokryzje, trudno się dziwić, skoro naczelna obrończyni feminizmu i praw kobiet, w kolejny weekend zawalczy na gal Malika... ta sama kobieta jeszcze niedawno prowadziła internetowa krucjatę przeciwko przemocy wobec kobiet, a za trzy dni zmierzy się z rywalka w oktagonie gdzie raczej nie będą czytać poezji i jeść ciasteczek ? W swoich felietonach i książkach Stanowski już nie raz udowadniał, że posługiwać się wulgarnym językiem umie bardzo dobrze, przychodź mu to lekko, ale nie trąci złym gustem, przeciwnie – ciekawie wzmacnia przekaz dla treści które artykułuje. Z pewnością nie zabił oryginalnego poczucia humoru Szamotulskiego, a tylko ubarwił je swoim ostrym piórem, podkręcając niektóre fragmenty, a fakt ze obaj panowie dobrze się znają, każe wierzyć, ze sam wiedział najlepiej jak oddać słowami myśli ukryte w głowie Szamo, związane z jego wspomnieniami z przeszłości. Ciekawe, absurdalne wręcz sytuacje przedstawione luźnym oraz dosadnym językiem. </p><p>Czy książka “szamo” ma jakieś minusy? Cóz, nie polecam czytać jej w miejscach publicznych ? Zagrożenie śmianiem się na głos jest niebezpieczne, przez co ludzie w pociągach i tramwajach mogą się na Was patrzeć jak na idiotów, w takim bowiem kraju żyjemy, gdzie człowiek nie ma prawa uśmiechać się na ulicy, inaczej wytykany jest palcami jako Wariat, a kiedy czyta o Innym Wariacie to katastrofa gotowa ? Przez pierwszy 200 stron książki uśmiech praktycznie nie znikał mi z twarzy, ale przy fragmentach o pieniądzach czy meczach robiło się nieco poważniej, postrzegam to sobie jednak jako zaletę, sam Szamotulski to w moich oczach luźny facet, który wie kiedy zażartować, ale wspominany wcześniej Hejt Park udowodnili również, ze ma szacunek do ludzi, dystans do siebie i wie tez, ze są tematy z których żartować po prostu nie wypada ? </p><p> Szokiem ale tylko połowiczym były dla mnie fragmenty związane z korupcja w świecie polki nożnej, mam bowiem wiedzę jak wyglądał świat piłki w latach 90’, słynna afera Fryzjera wróciła niedawno za sprawą trenera naszej kadry, Czesława Michniewicza. I w tym zakresie Szamo prezentuje swój osobliwy punkt widzenia, nie rzuca jednak oskarżeń, raczej wskazuje na pewne prawidłowości, i trudno oprzeć się wrzeniu, ze mowa o czasach gdzie każdy był umoczony po uszy, sam jednak siebie nie wybiela, choć nigdy nie postawiono mu oczywiście zarzutów w tym kierunku. Czytałem inne biografie piłkarzy, do tej pory moja ulubioną, tez skądinąd pisaną piórem Stanowskiego była książka “Spalony”, przedstawiającą osobę Andrzeja Iwana - symbolu Wisły Kraków. “Szamo” to jednak pozycja inna niż inne, mniej tu jest o samej piłce, więcej o ludziach piłki, głownie tych szalonych i zwariowanych jak sam bohater tej historii - polecam każdemu, kto chce wiedzieć więcej o piłce, gdy gasną reflektory i gwiazdy pili nożnej wychodzą do świata jako ludzie, mający swoje jasne i ciemne strony osobowości, książka bowiem z rozmachem przedstawia jedne i drugie i nie ma tu miękkiej gry ?</p>