Dodana przez
Daria Ł.
w dniu 27.08.2024
Opinia użytkownika sklepu
Gościu, siądź w mej skromnej izdebce,<br>
A odpocznij sobie!<br>
Przy szeptusze nie draśnie cię żadna choroba,<br>
Przyrzekam ja tobie.<br>
Czekać cię jeno będzie lecznicza nalewka<br>
I niemożebnie wciągająca opowieść.<br>
<br>
Czas gna naprzód, nie oglądnąwszy się za siebie i nie bierze przy tym jeńców. Nie wiedzieć kiedy minęło kilkanaście lat odkąd Baba Jaga poznała Gosławę – swoją następczynię. Razem przeszły niejedno i tworzą teraz swoistą rodzinę z wyboru. Nie zmienia to jednak faktu, że obie kobiety pod względem usposobienia różnią się niczym ogień i woda; ziemia i powietrze. Butelka leczniczej nalewki staje się pretekstem do snucia kolejnej opowieści o latach młodości Jarogniewy: małżeństwie z Mszczujem, niepoprawnym ze wszech miar ognistym Swarożycu oraz nieoczekiwanym zagrożeniu, które nadciągnęło ze strony mroźnego wschodu…<br>
<br>
W Bielinach nadszedł czas Szczodrych Godów. Rodzinne święto zwiastujące zimowe przesilenie ma w założeniu celebrować symboliczne zwycięstwo światła nad ciemnością, a jego patronem jest nie kto inny, jak sam Weles – potężny władca zaświatów, który był uznawany za opiekuna magii, bydła i bogactwa. Jaga szykuje się do obchodów Szczodrego Wieczoru w towarzystwie Mszczuja i choć nie czuje się szczególnie entuzjastycznie nastawiona do świętowania, postanawia podjąć swojego męża skromną kolacją. Niechętnie też patrzy na zwyczajowe wróżby. Odczuwa jednak wibrującą w powietrzu magię, zupełnie jakby las przyzywał ją do siebie tego najbardziej magicznego wieczoru. Na przekór przeczuciom Jagi, Mszczuj, świeżo po odbytym szkoleniu kapłańskim, przechodzi wyraźny kryzys wiary, objawiający się negowaniem wszystkiego, co nadprzyrodzone. Młode małżeństwo ściera się na tym polu, a porywcza szeptucha zostaje wkrótce potem uprowadzona przez bezwstydnego Swarożyca. Bóg ognia powoli traci cierpliwość i chce wyegzekwować od swojej akolitki wywiązanie się z danej obietnicy. Żadne z nich jeszcze nie wie, że zbliżają się kłopoty… Weles znika, w Bielinach zaś pojawia się tajemniczy podróżnik ze swoją niezbyt przyjazną świtą . Przybysz czegoś szuka i nie spocznie dopóki nie dopnie swego, co stwarza niebezpieczeństwo dla wszystkich mieszkańców – szczególnie tych płci pięknej.<br>
<br>
„Mszczuj” to już VII tom cyklu zatytułowanego Kwiat Paproci, a tym samym III z rzędu, którego fabuła koncentruje się wyłącznie na przygodach młodej Jarogniewy. Niezaprzeczalnie krewka szeptucha zdołała wydeptać ścieżkę do mojego serca, choć impulsywność leżąca u podstaw jej natury niejednokrotnie ocierała się o bezmyślny egocentryzm. W najnowszej książce nie jest inaczej. Zgoła odmiennie wygląda sytuacja z tytułowym bohaterem, któremu wbrew pozorom i tym razem nie poświęcono zbyt wiele miejsca. Nieco gapowaty żerca nie budzi we mnie odruchów większej sympatii, aczkolwiek jego rozdarcie może wywołać odrobinę współczucia. Rozchwiany, zagubiony między kryzysem wiary a obowiązkiem, jak i między uczuciem do Jagi a wyrzutami sumienia wobec dawnej narzeczonej, zaczyna sięgać po znieczulenie w postaci alkoholu. Coraz częściej próbuje też zamykać oczy, wypierając to, co dzieje się tuż przed jego nosem. Jest w tym pewna naiwność godna raczej dziecka niż dorosłego mężczyzny. Powieść, podobnie jak pozostałe części cyklu, cechuje słowiańskość ujęta przez pryzmat lekkiego poczucia humoru, gwarantującego miłą rozrywkę. Na stronicach nie brakuje też swoistej pikanterii, jaką emanują sceny z ognistym – dosłownie – bogiem. Jednocześnie nie mogę przymknąć oczu na to, że ten tom nie należy do moich ulubionych i momentami trącił nieco powtarzalnością, wciągając trochę mniej niż poprzednie. Co odbieram jako szczególnie interesujące, zmieniła się waga zła, które nadciągnęło do Bielin. Motywacje Dziada Mroza, gdy już wychynęły w pełnej okazałości na powierzchnię, okazały się naprawdę… szokujące. Mroczne. Budzące wręcz niesmak. Z tym też wiąże się jeden z największych atutów „Mszczuja” – mianowicie z niezwykle udanym plot twistem dotyczącym tożsamości Pani Zimy. Na koniec nie mogę nie wspomnieć o pudlu o morderczych zapędach – były podopieczny Bronki zdołał wywołać uśmiech na mojej twarzy.<br>
<br>
P.S. Wydanie zostało uzupełnione o opowiadanie „Czterej bracia”.<br>
<br>
P.S 2 W tekst wdały się zupełnie niepotrzebne powtórzenia. Przykładowo w małym odstępie czasu Jaga rozmyśla o fizjonomii wybranej przez Swarożyca. I nie byłoby może nic w tym dziwnego, gdyby nie to, że za pierwszym razem dostrzega konkretne niedoskonałości, a podczas kolejnych dwóch jawi się jej jako nieskazitelny ideał. Tegoż samego boga co najmniej dwukrotnie pyta czy w ogóle sypia i czy odczuwa taką potrzebę, a porównanie Dziada Mroza do pana w czerwonym kubraczku występującego w reklamie Coca Coli trochę się przejadło…