Dodana przez
Emilka
w dniu 10.07.2024
Opinia użytkownika sklepu
<p>Kocham literaturę piękną, towarzyszy mi przez większość mojego świadomego życia, wcześniej jednak często wybierałam autorów zagranicznych, podejmowałam przy tym próby bardziej i mniej wymagające uwagi czytelniczej, co uważam za wskazane: trudno całe życie czytać literaturę bardzo piękną, wydaje mi się, że każdy mol książkowy czasem potrzebuje lektury lekkiej, przyjemnej, a przez to mniej wymagające skupienia. Naszedł jednak czas, kiedy postanowiłam usiąść do książek Olgi Tokarczuk, czyli autorki znanej na rodzimym rynku z tworzenia powieści dziejowych, nawiązujących często do tradycji i dorobku naszych przodków. Z ciekawość sięgnęłam po recenzje innych czytelników w przedmiocie “Ostatnich historii” i ku mojemu zaskoczeniu, większość z nich pisana była w podobnym tonie: powieść Olgi Tokarczuk w ogólnym odbiorze czytelników wydaje się mieć mocno pesymistyczny wydźwięk, dedykowana jest dla czytelników o określonej wrażliwości, znających historię i uwarunkowania społeczna - polityczne, jakie targały naszym krajem na przestrzeni minionego wieku. Niniejsza recenzja prezentuje mój zgoła odmienny odbiór “Ostatnich historii”, uważam bowiem, że to książka jak najbardziej dla wszystkich krajan naszej cudownej Noblistki, porusza aspekty istotne dla naszej kultury, i bardzo jestem ciekawa jak jest odbierana przez czytelników z całego świata, wolnych od marudzenia i narzekania tak bliskiego moim rodakom ? <br> <br>Wracając jednak do książki “Ostatnie historie” - bez wątpienia powieść ta ma w sobie coś dekadenckiego, może nawet nihilistycznego, traktuje bowiem o tematach ważnych dla samej Tokarczuk – przemijaniu, śmierci, roli jednostki w otaczającym ją świecie, gdzie jedyną stałą wydaje się natura, choć i to w twórczości autorki bywa symboliczne i umowne: zwraca ona uwagę na to, że natura wolniej ewoluuje, jednak w podobnym stopniu jak człowiek musi się dostosowywać do zmieniających się czasów, często jest to walka nierówna, człowiek bowiem rości sobie prawo do zmieniania świata na swoją własną modłę, nie bacząc przy tym na świat, którego jest ledwie dostrzegalnym trybikiem w całej historii naszej cywilizacji. Powyższe wnioski jak sądzę, wynikają z mojego osobistego założenia, jakie towarzyszyło mi podczas lektury “Ostatnich historii” - zdobyłam się na nieco większy dystans emocjonalny do tej książki, tak by treści w niej przedstawione przez Tokarczuk trafiły do mnie w sposób przez nią zamierzony, wolny od oczywistego, nieco pesymistycznego wydźwięku recenzowanej powieści. Pozwoliłam sobie na to, przede wszystkim z uwagi na charakter samej Tokarczuk oraz innych jej książek: każda na swój sposób wydaje się do siebie podobna, każda z niuch umieszcza człowieka w centrum wszechświata, czyniąc przy tym czyniąc przy tym doskonale studium nad naturą człowieka w zmieniającym się wokół niego świecie. <br> </p><p>O czym są jednak same “Ostatnie historie”? Powieść przedstawia nam trzy kobiety, które łączą ze sobą więzy krwi: poznajemy Idę, jej matkę o imieniu Paraskewia, oraz Maje: córę idy, wnuczkę wspomnianej wyżej Paraskweii. Tokarczuk rysuje portret każdej z tych kobiet, poznajemy fragmenty, niekiedy ledwo okruchy z ich życia, opisane jednak doświadczenia mają wspólny mianownik: łączy je fakt, że każda z kobiet ukazana jest w obliczu śmierci bliskiej jej osoby. W przypadku Idy był to pies chorujący na raka, który umiera w jej towarzystwie i jest to dla bohaterki tej książki doświadczenie absolutnie traumatyczne, co w mojej ocenie jest doskonałym wyczuciem ze strony Tokarczuk, nasze społeczeństwo wciąż bowiem jest pełne ludzi, którzy nie rozumieją, że powiedzenie “pies najlepszym przyjacielem człowieka” ma ukryty, głęboki sens dla ludzi, którzy w czworonoga dostrzegli coś więcej, niż tylko strażnika własnego podwórka przypiętego do budy krótkim łańcuchem. Sama Tokarczuk wydaje się to doskonale rozumieć, jej związek z naturą, uwielbienie dla jej siły i spokoju jakim emanuje jednocześnie, było przedmiotem wielu esejów oraz samych książek, gdzie chyba najlepszym przykładem w tym zakresie będzie powieść autorki pod tytułem “Prowadź swój pług przez kości umarłych”. Wracając jednak do “Ostatnich historii” - moty śmierci w rozdziałach Idy dotyczy nie tylko chorującego psiaka, ale również jej samej: oto bowiem poznajemy kobietę, która subiektywnie wydaje się odczuwać śmierć na co dzień, a jest to związane z jej chorobą serca. Z kolei Paraskewia doświadcza śmierci swojego ukochanego męża, natomiast Maja ociera się o śmierć pewnego iluzjonisty podczas czas spędzonego na wyspie, a który to iluzjonista wcześniej uczył magicznych sztuczek jej synka. Ciekawym pomysłem ze strony Tokarczuk jest pewna dychotomia, widoczna na podstawie portretów jej bohaterek: mimo, iż łącza je więzy krwi, podobne doświadczenia, to jednak wszystkie trzy kobiety wydają się być dla siebie obojętne, często również niechętne, widać między nimi awersje. Jednocześnie widoczny w książce motyw śmierci jak sadze, nie jest tu wyrazem pesymizmu autorki, przeciwnie: wskazuje ona na ponadczasowy charakter śmierci, pozycjonując ja wobec człowieka jako nieuchronność, od której można uciekać, ale wcześniej czy później przyjdzie nam się z nią zmierzyć. Innym aspektem, który rzuca się w oczy są relacje miedzy kobietami, wspominałam wyżej, trudno ocenić dlaczego pozostawały wobec siebie takie nieczułe, sama Tokarczuk tez wydaje się tego nie rozstrzygać w sposób oczywisty, jako przykład podam tu postawę Idy: nie chce ona mieć wiele wspólnego ze swoja matka, lata uprzedzeń jakie kobiety miedzy sobą zbudowały, powodują ze czuje się ona przez matkę nieakceptowana, nierozumiana, a odkrycie bolesnej prawdy o zdradzie ojca Idy, nigdy przez kobiety nie zostały wyjaśnione, może brakło im odwagi, a może była to rozmowa, na którą obie nie były gotowe? <br>Tym samym uważam, że Tokarczuk nie tyle skupia się na śmierci samej w sobie, ale podaje czytelnikowi jej różne odcienie, jednym z nich może być “śmierć relacji rodzinnych” obserwowanych na kartach tej powieści, która zdaje się nawiedzać bohaterki książki jeszcze za ich życia, na długo przed tym nim na dobre umrą w sensie fizycznym. Wymaga to jednak głębszego pochylenia się nad historia każdej z tych kobiet, może nawet odnalezienia w nich samego siebie i przyjrzeniu się tym samym, jak wyglądają relacje czytelnika z jego rodziną? <br> <br>Książka “Ostatnie historie” prezentuje nader ciekawy sposób narracji: w pierwszej części, przedstawiających czytelnikowi postać Idy, narracja została napisana w formie trzeci osobowej, a to implikuje prostą konsekwencję: dystans, między czytelnikiem i narratorem jest większy, pozwala przyjrzeć się bohaterce z nieco dalszej perspektywy, a jednocześnie opisane wydarzenia wydają się mieć miejsce w przeszłości, inaczej mówiąc: narrator relacjonuje je po czasie w których rzeczywiście się wydarzyły. Innym razem jednak Tokarczuk pozwala czytelnikowi z bliska przyjrzeć się opowiadanej historii, to znaczy w czasie i miejscu, gdy określone wydarzenia mają miejsce, szczególnie widać to na przykładzie dialogów, te bowiem występują jedynie w czasie teraźniejszym. Tym samym czytelnik ma okazję “stać z boku” bieżącej narracji, co w mojej ocenie wypadło fantastycznie: raz widzimy Idę z daleka, raz widzimy ją z bliska, wywołało to we mnie poczucie opisania przedstawionych wydarzeń zarówno w skali mikro jak i makro, na pewno przez to łatwiej zrozumieć motywy Idy, bohaterka zdaje się mieć wiele tajemnic, niektóre z nich odkryć możemy jedynie miedzy słowami, a dłuższa i krótsza perspektywa, przez pryzmat której ją oglądamy, sprzyja cierpliwemu budowania jej obrazu w oczach czytelnika. Stało się to możliwe dzięki rozpoczynaniu ich przeważnie od nowego akapitu, jak i wstępnymi uwagami narratora przed rozpoczęciem retrospekcji: “Jedna z myśli jest najmocniejsza, przepycha się przez inne i w ułamku sekundy dominuje nad pozostałymi. To obraz: jest maj, wiosna.” (s. 32). <br><br>Wyżej wspomniałam o Idze, ponieważ z całej trojki przedstawionych kobiety była to postać szczególnie mi bliska. Kolejny, drugi rozdział przedstawia nam postać jej matki: Paraskewie poznajemy ledwo przez kilka fragmentów z jej życia, a Tokarczuk znów stosuje ciekawy zabieg literacki, kreśli bowiem jej historię narracja pierwszoosobową, tym samym mamy okazje poznać świat wokół niej oczami samej zainteresowanej. Tym samym poznajemy Paraskweie z perspektywy bardziej osobistej, nie widać tu dystansu budowanego między narratorem i czytelnikiem jak w przypadku jej córki, Idy. Autorka w ciekawy sposób stawia najstarsza z kobiet w samym centrum opisanej historii, tworząc tym samym jej portret jako kobiety, żony, matki i babci, a w szerszej perspektywie, rysując przed czytelnikiem obraz drzewa genealogicznego całej rodziny, gdzie kolejno poruszane wątki związane z Idą i Mają uzupełniają o dodatkowe treści życie Paraskewii. </p><p>Trzeci rozdział powieści “Ostatnie historie” dotyczy osoby Mai: wnuczki, córki, matki i kobiety, ta odwrócona kolejność nie jest bynajmniej przypadkowa, nawiązanie do pierwszego rozdziału związanego z jej matką Idą jest tym bardziej widoczne, że narracja znów staje się trzeci osobowa, można mieć tym samym wrażenie, że historia najmłodszej z kobiet dzieje się niejako równolegle do historii jej matki, jednak w zupełnie innym czasie i przestrzeni. Różnicą jest to, że przedstawione tam urywki życia zbliżone są w sposobie odbioru do wydarzeń przedstawionych “tu i teraz”. Wpływać może na to zarówno częstsze występowanie dialogów, większa spójność czasowa – wydarzenia dzieją się przeważnie jedne po drugich – oraz brak tak wielu retrospekcji, jak to miało miejsce w opisie przeżyć jej mamy. W obrębie trwania powieści jest to najkrótszy rozdział. <br><br>Przedstawiłam wyżej pokrótce treść książki “Ostatnie historie”, to dobre moment, aby zadać pytanie: dla kogo została napisana ta powieść, dla jakiego czytelnika tworzy Olga Tokarczuk? Na pewno będzie to wspaniała przygoda dla osób, które nie boją się tematyki śmierci, poszukują próby radzenia sobie z nią, może nawet same doświadczyły poczucia straty i pragną przeczytać, jak poradzili sobie z tym inni: trzy bohaterki tej książki, a wszystkie je łączy wspólne doświadczenie co bywa kojące dla czytelników zmagających się z podobnymi, życiowymi wyzwaniami. Tokarczuk wydaje się dobrze rozumieć potrzeby ludzi z tym związane, stąd sięga po środki narracji, umożliwiające jej w pełni oddanie powagi tematu: obiektywny dystans z jakiego patrzymy na Idę i Maję, przeplata się z bardzo osobistą relację w pierwszej osobie, dokonaną w odniesieniu do najstarszej z kobiet, Paraskewii. W ten sposób Olga Tokarczuk tworzy głębokie studium refleksji nad tematyką śmierci, jednocześnie zwracając uwagę na ważny dla czasów współczesnych fakt, że wiele relacji rodzinnych umiera jeszcze za życia ich członków, co być może jest jeszcze bardziej przerażające? Z drugiej strony, nie poleciłabym tej książki osobom, zmagającym się z traumą odejścia bliskim im osób, każda z przedstawionych historii wymaga bowiem zaangażowania się, niejako wczucia się w doświadczenia opisane na kartach powieści, a to trudne w przypadku osób, które wciąż zmagają się z doświadczeniem śmierci we własnym życiu. I choć każdy człowiek prezentuje nieco inna wrażliwość, moim zdaniem prawdziwą przyjemność z obcowania ze sztuk doświadczamy, o ile jesteśmy na nią gotowi: warto o tym pamiętać ? <br> <br>Wątek odbioru sztuki w kontekście Olgi Tokarczyku chyba jeszcze nigdy nie był tak aktualny jak dziś: ostatnie dni to prawdziwa burza związana z jej wypowiedziami udzielonymi przy okazji Festiwalu Góry Literatury. Książki Tokarczuk nie dla idiotów? Cóż, brzmi to być może górnolotnie, może nawet trąci wywyższaniem się, ale w mojej ocenie nie takie przesłanie niezły za sobą słowa autorki – trzeba pamiętać, że jest ona laureatka Literackiej Nagrody Nobla z 2018 roku, a co za tym idzie, jej głos w debacie publicznej zajmuje nieco inne miejsca, aniżeli w przypadku lewicowych aktywistek, propagujących egalitaryzm, również wśród czytelników. Kompletnie nie mogę tego zrozumieć, i zgadzam się z samą Tokarczuk, że to nie działa w ten sposób, że ktoś sięgnie po jej twórczość, nie mając wcześniej niż wspólnego z literaturą i nagle doceni ukryte w niej znaczenia. Zabawa słowem pisanym to wyzwanie, a łatwiej do niego usiąść człowiekowi, mającemu jakaś wiedze w zakresie samej literatury, ale też historii, uwarunkowań społecznych czy tradycji. Inaczej mówiąc, książki nie są zawieszone gdzieś w próżni, ale w istocie stanowią pewnego rodzaju kontinuum, widoczne bardziej dla zorientowanych, mniej dla stroniących od tej formy.... no właśnie, czego? Relaksu? Odpoczynku? Dobrej zabawy? W moich oczach, czas spędzony nad książka jest dobry, jeśli coś z niej mogę wynieść, jakaś treść, czasem ledwie fragment lub cząstka zostają we mnie na zawsze. Jeśli przeczytam książkę, odłożone jej na półkę i tydzień później nic z niej nie pamiętam, znak to ze dobrze będzie poszukać innego autora. W przypadku Olgi Tokarczuk nigdy nie miałam podobnej refleksji. <br><br>Sporo tych przemyśleń, ale nie może być inaczej, skoro “Ostatnie historie” to w gruncie rzeczy wspaniała epopeja nad życiem każdego z nas: co podobało mi się najbardziej? Z pewnością zabieg literacki polegający na falującej, zmieniającej się narracji jest czymś orzeźwiającym, a jednocześnie tak oczywistym dla tej książki.... wspaniały pomysł! Sięgając wcześniej po książki zagranicznych autorów w dużej mierze przywiązywałam uwagę do dialogów, aktualnie, może to związane z moim wiekiem i dojrzałością, wyżej cenie opisy refleksje dokonywane przez autorów na kartach ich powieści. Wydaje mi się, że niosą one ze sobą większą wartość, więcej jestem w stanie z nich wynieść i wplatać do własnego życia, mniej za to cenię sama akcję i jej zwroty, osławione suspensy, czy też wspominaj wyżej dialogi, choć i te potrafią zaskoczyć i dać do myślenia, co również widoczne jest między słowami w “Ostatnich historiach”. Niżej mieszam przykład opisu-refleksji, który szczególnie mnie porwał i zachwycił: <br> <br>“Morze składa się z warstw, delikatnych, ulotnych, niewidzialnych. Można je wyczuć tylko ciałem, całą jego powierzchnią. Kto wsunie się między nie, poczuje ulgę, jakby to był powrót do dawno utraconego domu, do prawie już zapomnianego wielkiego oswojonego wspólnego ciała. Zielonkawoniebieski kolor wody jest kompresem dla pokłutych słońcem oczu. Drobne bąbelki wznoszą się skądś ku powierzchni jak zmaterializowane oznaki radości.” (s. 236) <br><br>Ciekawostką jest również zastosowanie w książce ukraińskich zwrotów, szczególnie widocznych w II rozdziale powieści. Bywało, że kompletnie nie rozumiałam ich treści, początkowo budziło to mój wewnętrzny sprzeciw, znany chyba każdemu molowi książkowemu, gdy niczym nieuzasadnione wrażenie uciekających treści koniecznych do zrozumienia całości wprawia nas w lekkie zakłopotanie. Wydaje mi się jednak, że gdyby Tokarczuk zależało na ich pełnym zrozumienia przez czytelnika, objaśnienia czy tłumaczenia w tym zakresie zostały by przedstawione choćby w przypisach: nic takiego jednak nie obserwujemy, pozwala mi to wierzyć, że autorka celowo zastosowała tej zabieg, aby wywołać w czytelniku wrażenie czasu teraźniejszego w kontekście opisywanych wydarzeń. Nie jest bowiem tajemnica, że w trudnych czasach wojennych, Polacy, Ukraińcy, Rosjanie czy Białorusini żyli często obok siebie, granice były umowne, a ich przesuwanie nie było niczym nadzwyczajnym, co jak zgaduje, powodowało ze ludzie nierozumiejący swojego jeżyka żyli często obok siebie. Jest to naturalnie dygresja, ale mająca swoja doniosłość w kontekście recenzowanej powieści: mimo iż jak wskazałam wyżej, głównymi motywami powieści jest śmierć, przemijanie i konieczność radzenia sobie z nimi przez trzy kobiety w rożnym wieku i na różnych etapach swojego życia, to jednak powieść Olgi Tokarczuk w istocie jest wielowymiarowa, wielowątkowa i każdy znajdzie w niej coś dla siebie. Jeśli cenisz drogi czytelniku historię skomplikowanych relacji podszytych etnicznymi uprzedzeniami, to “ostatnie historie” idealnie wychodzą naprzeciw oczekiwaniom w tym zakresie, nie jest to zresztą żadna nowość: Tokarczuk w mojej ocenie wyspecjalizowała się w udanym portretowaniu stosunków międzyludzkich w trudnych czasach wojennych i około wojennych, zwłaszcza na dalekich kresach wschodnich. <br> <br>Zmierzając do końca, chciałam też odnieść się do opinii na temat samej książki: fakt, że bywają one krytyczne już zaznaczyłam na początku, niniejszą recenzją chciałam pokrótce się z nimi rozprawić, moja uwagę jednak zwrócił jeden komentarz, gdzie przeczytałam opinie jakoby “Ostatnie historie” była powieścią dedykowana dla kobiet, o kobietach traktującą i dla nich napisana. Podobna opinia wywołała we mnie zdziwienie, może nawet lekkie rozbawienie ? Prawdy i refleksje autorki zawarte w jej książce mają uniwersalny charakter, naturę zdecydowanie ponad czasową, a przez to wolną od wojny płci - śmiało mogę polecić niniejszym referowana powieść zarówno kobietom jak i mężczyznom, a niepotrzebne, ogromne feminizowanie tej książki w rzeczywistości odbiera panom możliwość obcowania z literaturą piękną wysokich lotów, jak również.... lepszego poznania natury kobiety, jej roli matki, zony, córki czy babci - każda z nich jest nowym etapem w życiu dla kobiety, i zrozumienie tego fenomenu pozwoli, jak zgaduje mężczyznom trafniej dbać o swoje kobiety! ? </p><p>Sięgnęłam po tę książkę inspirowana motywem przemijania, tęsknotą, nostalgią za tym co zabrał człowiekowi czas, a słowa Olgi Tokarczuk i bogate opisy wewnętrznych przeżyć jej bohaterek ukazały to w sposób fenomenalny, inni od treści znanych mi do tej pory. Jeśli wahacie się, czy warto przeczytać “Ostatnie historie”, zadajcie sobie pytanie, czy macie czas.... aby tej powieści nie przeczytać? Czas, który został wam dany jest bowiem ograniczony, dobrze go wykorzystajcie, a wybór powieści Tokarczuk może wam w tym pomoc! ? </p>