Stan książek
Nasze książki są dokładnie sprawdzone i jasno określamy stan każdej z nich.
Nowa
Książka nowa.
Używany - jak nowa
Niezauważalne lub prawie niezauważalne ślady używania. Książkę ciężko odróżnić od nowej pozycji.
Używany - dobry
Normalne ślady używania wynikające z kartkowania podczas czytania, brak większych uszkodzeń lub zagięć.
Używany - widoczne ślady użytkowania
zagięte rogi, przyniszczona okładka, książka posiada wszystkie strony.
Barluha
Masz tę lub inne książki?
Sprzedaj je u nas
Zima 1949 roku była wyjątkowo mroźna, gdy przyszedłem na świat w Podlasiu, miejscu o bogatej historii i mieszance różnych narodów, od Prusów i Jaćwingów przez Litwinów po Rusinów i Żydów. Nawet Tatarzy, Krzyżacy, Szwedzi i Cyganie zapisali swoje ślady w tej ziemi. Mój ojciec często wyrażał zdziwienie i irytację różnorodnością w okolicy, mówiąc: „Polak katolik, to rozumiem, wszystko jasne. A tu łażą jakieś przybłędy”. Wydaje się, że nie każdy miał szczęście przyjść na świat w Warszawie, tym symbolu polskości, ale jak się okazało, nawet w mniej prestiżowych miejscach ludzie musieli się urodzić.
W szkole podstawowej nie byłem zbyt przykładnym uczniem. Zdarzało się, że byłem nie tylko uciekinierem, ale i wyrzutkiem. Przezwiska miałem różne – „Głodomor” za skłonność do podkradania innym kanapek, i „Chuligan” za regularne bójki. System kar w szkole często aktywował nasze buntownicze plany, sprowokowane przez nauczycieli stosujących przemoc. Jednak mimo problemów i chaosu, które towarzyszyły edukacji, jakoś prześlizgnąłem się przez te lata, każdy dzień traktując jak nową bitwę do stoczenia.
Wybierz stan zużycia:
WIĘCEJ O SKALI
Zima 1949 roku była wyjątkowo mroźna, gdy przyszedłem na świat w Podlasiu, miejscu o bogatej historii i mieszance różnych narodów, od Prusów i Jaćwingów przez Litwinów po Rusinów i Żydów. Nawet Tatarzy, Krzyżacy, Szwedzi i Cyganie zapisali swoje ślady w tej ziemi. Mój ojciec często wyrażał zdziwienie i irytację różnorodnością w okolicy, mówiąc: „Polak katolik, to rozumiem, wszystko jasne. A tu łażą jakieś przybłędy”. Wydaje się, że nie każdy miał szczęście przyjść na świat w Warszawie, tym symbolu polskości, ale jak się okazało, nawet w mniej prestiżowych miejscach ludzie musieli się urodzić.
W szkole podstawowej nie byłem zbyt przykładnym uczniem. Zdarzało się, że byłem nie tylko uciekinierem, ale i wyrzutkiem. Przezwiska miałem różne – „Głodomor” za skłonność do podkradania innym kanapek, i „Chuligan” za regularne bójki. System kar w szkole często aktywował nasze buntownicze plany, sprowokowane przez nauczycieli stosujących przemoc. Jednak mimo problemów i chaosu, które towarzyszyły edukacji, jakoś prześlizgnąłem się przez te lata, każdy dzień traktując jak nową bitwę do stoczenia.
