Stan książek
Nasze książki są dokładnie sprawdzone i jasno określamy stan każdej z nich.
Nowa
Książka nowa.Używany - jak nowa
Niezauważalne lub prawie niezauważalne ślady używania. Książkę ciężko odróżnić od nowej pozycji.Używany - dobry
Normalne ślady używania wynikające z kartkowania podczas czytania, brak większych uszkodzeń lub zagięć.Używany - widoczne ślady użytkowania
zagięte rogi, przyniszczona okładka, książka posiada wszystkie strony.DODAJ DO LISTY ŻYCZEŃ
Masz tę lub inne książki?
Sprzedaj je u nas
Anonimowy katolik
DODAJ DO LISTY ŻYCZEŃ
Masz tę lub inne książki?
Sprzedaj je u nas
Wielokrotnie wypierałem się nawet tej religii, którą wpojono mi w dzieciństwie.
Otwarcie się z niej wyśmiewałem, nie stroniąc od ironii. Wówczas miałempo cichu za złe Kościołowi, że zmusza mnie do tego rodzaju sarkazmu,pozostając religią staroświecką, która wśród osób przyznających się do wszechobecnej,przyzwoitej lewicy nie jest w stanie pociągnąć za sobą nikogo. Przyznanie się dokatolicyzmu jest dzisiaj czymś wstydliwym. W środowisku, w którym ja się obracam,katolik jest kimś śmiesznym, groteskowym, żałosnym, naiwnym i zacofanym. Nosikalesony i koszule z krótkim rękawem, ma żonę z owłosionymi nogami i błyszczącymczołem, po cichu głosuje na skrajną prawicę, jego horyzonty są ciasne, a paznokciebrudne, upaja się swoimi drażniącymi dobrymi intencjami, nigdy nie poszedł nadyskotekę i wozi swoim rozklekotanym Renault Espace gromadę dzieciaków,którym cieknie z nosa… Jest to dokładne przeciwieństwo wrażenia, jakie powiniensprawiać przebojowy producent telewizyjny, jakim jestem! Spróbujcie wyjaśnićdyrektorowi programowemu stacji dla nastolatków lub modnej prezenterce, żewybieracie się na Mszę św., a zobaczycie efekt! „Jakie to interesujące…” – powiedząz grzecznym wyrazem twarzy. Ale całkiem przez przypadek okaże się, że projektu,który im zaproponowaliście, nie da się zrealizować. W telewizji przyznawanie się dokatolicyzmu, z całą jego aurą statyczności i anachronizmu, wydaje się samobójstwem.
Thierry Bizot, którego tu cytujemy, nie jest żadną osobą no-name to bardzo ważna postać francuskichmediów, wieloletni dyrektor jednej z tamtejszych stacji telewizyjnych, utalentowany i popularnyrealizator, człowiek powszechnie rozpoznawalny. We Francji takie określenia oznaczajązazwyczaj kogoś o mniej lub bardziej lewackich poglądach. Nie tym razem jednak, Bizot przeżyłbowiem zachwycające nawrócenie, które opisał w „Anonimowym katoliku” w sposób dramatyczny,pełen refleksji, czasem żartobliwy. Powstała urocza opowieść o człowieku mediów, o jego rodziniei środowisku, o drodze do spokoju i równowagi. Thierry Bizot może dziś powiedzieć o sobie:
Stopniowo moje spojrzenie samoistnie zwraca się ku postaci, która zaczyna mnie wzruszać.
Jezus.
Sączy się teraz z Niego czysta i drogocenna radość. Kiedy o Nim myślę, wymyka mi sięłza wdzięczności. Jest tak, jak gdybym znał Go osobiście, a On pomógł mi dorosnąć,wyrwać się z kolein, tak jak mógłby to zrobić ojciec, starszy brat, przyjaciel. Oto, kimjest dla mnie Jezus. Być może jestem szalony… ale co z tego, skoro jestem szczęśliwy?
Wybierz stan zużycia:
WIĘCEJ O SKALI
Wielokrotnie wypierałem się nawet tej religii, którą wpojono mi w dzieciństwie.
Otwarcie się z niej wyśmiewałem, nie stroniąc od ironii. Wówczas miałempo cichu za złe Kościołowi, że zmusza mnie do tego rodzaju sarkazmu,pozostając religią staroświecką, która wśród osób przyznających się do wszechobecnej,przyzwoitej lewicy nie jest w stanie pociągnąć za sobą nikogo. Przyznanie się dokatolicyzmu jest dzisiaj czymś wstydliwym. W środowisku, w którym ja się obracam,katolik jest kimś śmiesznym, groteskowym, żałosnym, naiwnym i zacofanym. Nosikalesony i koszule z krótkim rękawem, ma żonę z owłosionymi nogami i błyszczącymczołem, po cichu głosuje na skrajną prawicę, jego horyzonty są ciasne, a paznokciebrudne, upaja się swoimi drażniącymi dobrymi intencjami, nigdy nie poszedł nadyskotekę i wozi swoim rozklekotanym Renault Espace gromadę dzieciaków,którym cieknie z nosa… Jest to dokładne przeciwieństwo wrażenia, jakie powiniensprawiać przebojowy producent telewizyjny, jakim jestem! Spróbujcie wyjaśnićdyrektorowi programowemu stacji dla nastolatków lub modnej prezenterce, żewybieracie się na Mszę św., a zobaczycie efekt! „Jakie to interesujące…” – powiedząz grzecznym wyrazem twarzy. Ale całkiem przez przypadek okaże się, że projektu,który im zaproponowaliście, nie da się zrealizować. W telewizji przyznawanie się dokatolicyzmu, z całą jego aurą statyczności i anachronizmu, wydaje się samobójstwem.
Thierry Bizot, którego tu cytujemy, nie jest żadną osobą no-name to bardzo ważna postać francuskichmediów, wieloletni dyrektor jednej z tamtejszych stacji telewizyjnych, utalentowany i popularnyrealizator, człowiek powszechnie rozpoznawalny. We Francji takie określenia oznaczajązazwyczaj kogoś o mniej lub bardziej lewackich poglądach. Nie tym razem jednak, Bizot przeżyłbowiem zachwycające nawrócenie, które opisał w „Anonimowym katoliku” w sposób dramatyczny,pełen refleksji, czasem żartobliwy. Powstała urocza opowieść o człowieku mediów, o jego rodziniei środowisku, o drodze do spokoju i równowagi. Thierry Bizot może dziś powiedzieć o sobie:
Stopniowo moje spojrzenie samoistnie zwraca się ku postaci, która zaczyna mnie wzruszać.
Jezus.
Sączy się teraz z Niego czysta i drogocenna radość. Kiedy o Nim myślę, wymyka mi sięłza wdzięczności. Jest tak, jak gdybym znał Go osobiście, a On pomógł mi dorosnąć,wyrwać się z kolein, tak jak mógłby to zrobić ojciec, starszy brat, przyjaciel. Oto, kimjest dla mnie Jezus. Być może jestem szalony… ale co z tego, skoro jestem szczęśliwy?