Zaklęci

Ludzie myśląc o horrorze, mówią King, Straub, Herbert, Barker. Ja uważam, że Graham Masterton powinien być zaliczany do grona ich drona, do grona mistrzów. Nieustannie pisze trzymający w napięciu, balansujący na granicy wytrzymałości horror. "Zaklęci" nie są tu wyjątkiem.

Jack ledwo unika potrącenia dziecka w szarej kurtce z kapturem i ściga postać pieszo po lesie. Tam odkrywa okazały budynek, niewidoczny z drogi, i natychmiast się w nim zakochuje. Planuje przekształcić podupadły dom w klub wiejski. Niestety, The Oaks był kiedyś domem dla obłąkanych przestępców, a w jego rozpadających się murach nadal mieszka stu trzydziestu pięciu maniaków, mimo że wszyscy mieszkańcy zniknęli w tajemniczy sposób pewnej nocy w 1926 roku. Podczas prowizorycznej inspekcji tego miejsca Jack odkrywa, że jego syn zaginął, jakby zniknął w samych murach...

Jest to doskonałe połączenie dwóch książek Mastertona, które wcześniej czytałam: "Walhalla" i "Rytuału".

Masterton stworzył silną obsadę postaci drugoplanowych, które zawsze będą stanowiły mój zachwyt. Masterton pozwala nawet na swobodne poruszanie się w chaosie, tak że nikt w Milwaukee nie jest bezpieczny! Dzięki temu mamy mnóstwo mini historii w ramach fabuły, w których widzimy, jak zwykli bohaterowie spotykają się z różnymi kłopotliwymi zakończeniami. Uwielbiam, gdy autorzy tak piszą!!

Myślę, że największym plusem tej historii jest to, że zaczynamy od standardowego, ale bardzo klimatycznego i przerażającego nawiedzonego domu. Chociaż doceniam powieści o nawiedzonych domach, to zazwyczaj wielką rewelacją są... duchy. W tym przypadku tak właśnie jest, ale Masterton w bardzo unikalny sposób przedstawia ich istnienie oraz to, w jaki sposób mogą atakować i zabijać.

Przyznaję, że niektóre fragmenty mogą graniczyć z przesadnym fałszem, ale to wszystko dodaje smaczku. Tempo jest bardzo szybkie i nigdy nie zwalnia. To, co ja nazywam czynnikiem wywołującym ciarki, jest tu na porządku dziennym. Ufam ci, Grahamie!

Każdy fan horroru powinien rozsiąść się wygodnie i dobrze się bawić przy tej małej perełce. Gorąco polecam.

Ludzie myśląc o horrorze, mówią King, Straub, Herbert, Barker. Ja uważam, że Graham Masterton powinien być zaliczany do grona ich drona, do grona mistrzów. Nieustannie pisze trzymający w napięciu, balansujący na granicy wytrzymałości horror. "Zaklęci" nie są tu wyjątkiem.

Jack ledwo unika potrącenia dziecka w szarej kurtce z kapturem i ściga postać pieszo po lesie. Tam odkrywa okazały budynek, niewidoczny z drogi, i natychmiast się w nim zakochuje. Planuje przekształcić podupadły dom w klub wiejski. Niestety, The Oaks był kiedyś domem dla obłąkanych przestępców, a w jego rozpadających się murach nadal mieszka stu trzydziestu pięciu maniaków, mimo że wszyscy mieszkańcy zniknęli w tajemniczy sposób pewnej nocy w 1926 roku. Podczas prowizorycznej inspekcji tego miejsca Jack odkrywa, że jego syn zaginął, jakby zniknął w samych murach...

Jest to doskonałe połączenie dwóch książek Mastertona, które wcześniej czytałam: "Walhalla" i "Rytuału".

Masterton stworzył silną obsadę postaci drugoplanowych, które zawsze będą stanowiły mój zachwyt. Masterton pozwala nawet na swobodne poruszanie się w chaosie, tak że nikt w Milwaukee nie jest bezpieczny! Dzięki temu mamy mnóstwo mini historii w ramach fabuły, w których widzimy, jak zwykli bohaterowie spotykają się z różnymi kłopotliwymi zakończeniami. Uwielbiam, gdy autorzy tak piszą!!

Myślę, że największym plusem tej historii jest to, że zaczynamy od standardowego, ale bardzo klimatycznego i przerażającego nawiedzonego domu. Chociaż doceniam powieści o nawiedzonych domach, to zazwyczaj wielką rewelacją są... duchy. W tym przypadku tak właśnie jest, ale Masterton w bardzo unikalny sposób przedstawia ich istnienie oraz to, w jaki sposób mogą atakować i zabijać.

Przyznaję, że niektóre fragmenty mogą graniczyć z przesadnym fałszem, ale to wszystko dodaje smaczku. Tempo jest bardzo szybkie i nigdy nie zwalnia. To, co ja nazywam czynnikiem wywołującym ciarki, jest tu na porządku dziennym. Ufam ci, Grahamie!

Każdy fan horroru powinien rozsiąść się wygodnie i dobrze się bawić przy tej małej perełce. Gorąco polecam.

Jedynym słowem, jakie przychodzi mi do głowy, by opisać książkę "Zaklęci", jest zabawa; koncepcja, postacie i fabuła sprawiają, że czyta się ją z przyjemnością, i choć lektura zdecydowanie należy do gatunku horroru, czytelnicy, którzy lubią nieco mniej krwawą fikcję, z pewnością będą się przy niej dobrze bawić.

Pomimo nieco mylącego tytułu, który przywodzi na myśl chodzące trupy/zombie, "Zaklęci" opowiadają o grupie obłąkanych pacjentów, którzy pewnego dnia znikają z opuszczonego już dawno azylu - tyle że nie opuścili oni terenu zakładu, a raczej ta grupa brutalnych wariatów ukryła się pod powierzchnią podłogi i w samych murach budynku, który nazywali swoim więzieniem.

Fabuła skupia się na Jacku Reedzie, biznesmenie, który chce przekształcić opuszczony azyl w wiejski klub. Jedynym problemem jest to, że za murami mieszkają ludzie obłąkani! Naturalnie sprawy przybierają zły obrót, gdy Jack, jego młody syn i półmistrzyni oglądają posiadłość i w mgnieniu oka okazuje się, że horror nawiedzonych staje się dla niego zbyt realny.

Nie muszę chyba pisać nic więcej o tej książce - jeśli zobaczycie ją w księgarni, nie zastanawiajcie się długo - kupcie ją i cieszcie się nią.

Jedynym słowem, jakie przychodzi mi do głowy, by opisać książkę "Zaklęci", jest zabawa; koncepcja, postacie i fabuła sprawiają, że czyta się ją z przyjemnością, i choć lektura zdecydowanie należy do gatunku horroru, czytelnicy, którzy lubią nieco mniej krwawą fikcję, z pewnością będą się przy niej dobrze bawić.

Pomimo nieco mylącego tytułu, który przywodzi na myśl chodzące trupy/zombie, "Zaklęci" opowiadają o grupie obłąkanych pacjentów, którzy pewnego dnia znikają z opuszczonego już dawno azylu - tyle że nie opuścili oni terenu zakładu, a raczej ta grupa brutalnych wariatów ukryła się pod powierzchnią podłogi i w samych murach budynku, który nazywali swoim więzieniem.

Fabuła skupia się na Jacku Reedzie, biznesmenie, który chce przekształcić opuszczony azyl w wiejski klub. Jedynym problemem jest to, że za murami mieszkają ludzie obłąkani! Naturalnie sprawy przybierają zły obrót, gdy Jack, jego młody syn i półmistrzyni oglądają posiadłość i w mgnieniu oka okazuje się, że horror nawiedzonych staje się dla niego zbyt realny.

Nie muszę chyba pisać nic więcej o tej książce - jeśli zobaczycie ją w księgarni, nie zastanawiajcie się długo - kupcie ją i cieszcie się nią.