Crescendo. Szeptem. Tom 2

Życie Nory Grey wciąż dalekie jest od ideału. Ledwo uszła z życiem, ale zyskała anioła stróża – tajemniczego, przystojnego i niepokojąco pociągającego. Niestety, Patch ostatnio zachowuje się wyjątkowo nieanielsko – unika jej i coraz częściej widuje się z jej wrogiem, Marcie Millar.
W międzyczasie w mieście pojawia się Scott, dawny znajomy rodziny. Mimo jego irytującego zachowania, Nora zaczyna czuć do niego dziwny pociąg – zwłaszcza gdy Patch trzyma dystans. Równocześnie dziewczynę zaczynają nawiedzać wizje zamordowanego ojca, co prowadzi ją do pytań o jej nefilimskie pochodzenie i jego możliwy związek ze śmiercią taty. Zdeterminowana, by poznać prawdę, pakuje się w coraz większe niebezpieczeństwo. Może jednak nie wszystko powinno zostać odkryte.
Ta seria to dla mnie definicja guilty pleasure. To książki, które mogę czytać z wyłączonym mózgiem i po prostu dać się wciągnąć – mimo że „Crescendo” nie dorównuje „Szeptem”. Patch i Nora bywają tak irytujący, że trudno ocenić, czy to wina ich zachowań, czy słabego pisania. A jednak… nie mogłam się oderwać.
Jest coś nostalgicznego w tej historii – może to przez moją fazę na paranormalne YA, ale czuję się, jakbym wracała do starego przyjaciela. Ta seria daje mi dziwny komfort, nawet jeśli nie jest idealna.