Dodana przez
Ewka
w dniu 10.07.2024
Opinia użytkownika sklepu
<p>Jeszcze jakiś czas temu Remigiusz Mróz kojarzony był głownie za sprawą Joanny Chyłki i Zordona, których perypetie śledziła cała Polska - było w tym sporo swojskiego klimatu, coś jak disco polo, czyli wszyscy wiedza o co chodzi, ale cześć się nawet nie przyzna ze zna i słucha. Być może takie podejście do autora wynikało z iście imponującego trybu pracy, gdzie trzy, cztery książki mające swoja premierę w danym roku nie budziły już z czasem żadnego zaskoczenia, a sam Mróz na głosy krytyki, ze korzysta z pomocy ghostwriterów.... tylko się uśmiechał. Później przyszedł spektakularny sukces serialu opartego na najbardziej znanej powieści autora, za którym przyszedł kolejny – czytelnicy ciepło przyjęli sagę z komisarzem Forstem w roli głównej, a sam autor co raz śmielej wychodził poza dobrze mu znana konwencję prawniczych kryminałów i z powodzeniem eksperymentował z kolejnymi gatunkami. Kiedy usłyszałam o książce “Projekt Riese” bardziej przypominało to tytułem poradnik do jakieś gry RPG, aniżeli kolejna pozycję od Remigiusza Mroza, zainteresowało mnie jednak tło historii – ta bowiem rozgrywa się w Górach Sowich, a właśnie z okolic pochodzę, znam dobrze tamte tereny z uwagi na każde wakacje i ferie jakie spędzałam u dziadków w przeszłości. Trzeba oddać autorowi, ze miejsca w których osadza akcję swoich książek dają się lubić - była Warszawa, było Zakopane, było nawet kameralne Opole, tym razem na tapet biorę książkę, która już na wstępie budziła we mnie sentymentalne skojarzenia, obiecuje jednak, ze to nie wpłynie na obiektywność mojej recenzji, wszak chodzi o to aby odsiać dobre pozycje literackie od tych słabszych - zatem do dzieła ? <br>Jeśli mieliście okazję być kiedykolwiek w Górach Sowich to pewnie kojarzycie miejsce będące tłem opowieści Remigiusza Mroza opisanej w książce “projekt Riese”. "Riese" to kompleks wydrążony wokół zamku Książ, tajemniczy i zagadkowy, budzący ciekawość i rozpalający wyobraźnie m.in. poszukiwaczy “złotego pociągu” o którym głośno jest co jakiś czas z uwagi na rzekome góry złota ukryte w okolicznych sztolniach. Nadal w gruncie rzeczy nie wiadomo, po co hitlerowcy w II połowie 1943 roku zaczęli drążyć w Górach Sowich ogromne tunele, sztolnie i komory. W kompleksie „Riese” (z niemieckiego: Olbrzym) prace trwały niemal do końcówki II wojny światowej, czyli w sytuacji kiedy niemal było przesądzone, że Niemcy przegrają i potencjalne skarby zostaną zdobyte przez wojska sowietów. Wśród historyków i badaczy tematu nie ma zgody, czy zamierzano tam produkować broń, która miała jeszcze odwrócić losy wojny, czy też cel prac kopalnianych był zupełnie inny – faktem jest, ze dziś, ponad 70 lat od powstania Riese nie bardzo wiadomo ani jaka była geneza powstania gigantycznego kompleksu, ani tym bardziej co skrywa w swoich zasypanych tunelach – idealny krajobraz do napisania doskonalej powieści... z gatunku science – fiction! Tak tak, nie przecierajcie ze zdumienia swoich smartfonów, Remigiusz Mróz co rusz wypływa na niezbadane wody literackiej wyobraźni i.... czyni to nie mniej interesująco aniżeli kreśli fabułę poczytnych kryminałów prawniczych ?<br> <br>Książka “Projekt Riese” zaczyna się w sumie niewinnie – sztolnie w Górach Sowich, jako atrakcja turystyczna, przyciągają owianą je tajemnicą kolejne wycieczki w grupach często nieznających się nawzajem osób, których losy skrzyżują się w podziemnym kompleksie zbudowanym przed dekadami. Nie znajdujące racjonalnego wytłumaczenia zawalenie się części kompleksu powoduje śmierć części turystów, nielicznym udaje się przetrwać katastrofę - podejmują oni próbę wydostania się z rumowiska. W tym miejscu mamy do czynienia z powieścią katastroficzną, co jest zupełna nowością na rodzimym rynku literackim i warto to docenić, niemniej zawalenie się korytarzy w czasie turystycznej wycieczki to dopiero początek kłopotów jakie staną się udziałem bohaterów książki “Project Riese”. Ważnym elementem fabuły jest fakt, ze osoby którym udało się ocalić życie w zasadzie nic nie łączy: jedna z dziewczyn wiedziona ciekawością zawsze marzyła aby poznać tajemnice Gór Sowich, z kolei chłopak będący prymusem w szkole i fascynujący się historią sypie jak z rękawa kolejne ciekawostki i fakty związane z budowlą wzniesioną przez Nazistów. Poznajemy tez byłego żołnierza z doświadczeniem w boju, oraz starsza panią, która wydaje się zachowywać stoicki spokój nawet w obliczu wysoce niesprzyjających okoliczności. Piątkę bohaterów zamyka jeszcze jeden jegomość, którego rola z biegiem książki faluje – raz wydaje się odgrywać kluczowa role dla rozwiązania intrygi, innym razem stanowi tło i nie rzuca się w oczy, czyli.... Remigiusz Mróz w swojej najlepszej formie! </p><p> Kolejnym, oprócz tajnego nazistowskiego projektu, kluczowym punktem na mapie fabuły recenzowanej książki, wokół którego autor kreśli akcję swojej powieści jest... pandemia Covid-19. Nie dziwi mnie to specjalnie, cenie bowiem twórczość Mroza m.in za umiejętnie wplatanie do swoich kolejnych książek wydarzeń bieżących, którymi często żyje opinia publiczna – pandemia jest tu oczywistym przykładem, ale przecież już w serii z Joanna Chyłka, autor z powodzeniem sięgał po morderstwa na tle rasowym czy tez tajemnicze zbrodnie na najwyższych szczeblach władzy wokół których pisał historii mniej lub bardziej związane z faktycznymi wydarzeniami. Ciekawostka może być fakt, ze w posłowiu jak to ma Mróz w zwyczaju, wyjaśnia ze początkowo “Projekt Riese” utknął w martwym punkcie i potrzeba było lat aby autor wrócił do pracy nad nim, a pandemia Covid ów pracę pchnęła zdecydowanie na przód inspirując Mroza do dokonczenia opowieści. Pandemia widoczna na kartach książki wygląda jednak zgoła inaczej aniżeli ta znana nam z codziennego życia - w książce “Projekt Riese” paskudna choroba zbiera śmiertelne żniwo, powodując tym samym totalną zagładę, tym samym rzeczywistość w której nasi bohaterowie podejmują walkę o życie to całkiem udany krajobraz postkapitalistyczny, co tylko powinno potęgować zainteresowanie recenzowana pozycją wśród osób ciekawych jak Remigiusz Mróz radzi sobie w gatunku science – fiction. A radzi sobie znakomicie, oferuje bowiem czytelnikowi wyjątkowy klimat swojej książki - bohaterowie wędrują krętymi i długimi labiryntami nie tylko podziemnego kompleksu, ale również... czasoprzestrzeni, poszukując w nich nie tylko ratunku dla samych siebie, ale również dla całej ludzkości. Poznając kolejne swaty oczami bohaterów, co rusz wydaje się, ze rozwiązanie zagadki jest gdzieś na wyciągniecie reki, Remigiusz Mróz jak to ma w zwyczaju podejmuje osobliwa grę z czytelnikiem, myli tropy, podrzuca fałszywe wskazówki i trzeba naprawdę mocno i uważnie czytać książkę, aby znaleźć rozwiązanie wcześniej aniżeli proponują nam to ostatnie strony powieści “Projekt Riese”. Nie jest to trudne, ponieważ opowieść mocno wciąga, nie pozwala oderwać się od czytania, typowe “guilty plesure” od Mroza, czyli książka którą można złapać w deszczowe popołudnie i obudzić się na drugi dzień gdy świeci słonce, a w międzyczasie przeżyć szalenie interesująca historię, której zaskoczenie zaspokoi nawet najbardziej wyszukane gusta poszukiwaczy odpowiedzi w przedmiocie kryminalnych zagadek! </p><p> W przeszłości spotkałam się z opinia, jakoby Remigiusz Mróz dość swobodnie traktował prawnicze fakty wplatane do kryminału prawniczych spod znaku Chyłki czy Komisarza Forsta – nie do końca rozumiałam skąd ta krytyka, wszak książki autora bynajmniej nie maja na celu edukacji naszego społeczeństwa lecz dawanie rozrywki - sam Mróz wielokrotnie to artykułował na lamach udzielanych przez siebie wywiadów. W kwestii gatunku science – fiction jest zdecydowanie inaczej, każdy miłosnym podobnych klimatów ma bowiem świadomość, ze proporcje zawsze wychylone są w jedna ze stron i książkę można odpowiednio bardziej określić mianem “science” lub “fiction” w zależności od poszanowania przez autora aktualnych praw fizyki. W przypadku powieści “Project Riese” zdecydowanie więcej otrzymujemy nauki aniżeli fikcji, widać to zwłaszcza po wędrówce bohaterów kolejnymi tunelami i odkrywaniu nowych światów - znana z fizyki teoretycznej “teoria strun”, którą swojego czasu wyłożył przystępnie w Hejt Parku Andrzej Dragan być może zainspirowała Mroza do pójścia w podobnym kierunku, dzięki temu książka nawet jeśli porusza tematykę oderwana od codzienności, wydaje się wiarygodna i nie stoi w sprzeczności z wiedza naukową w poruszanym zakresie. Projekt Riese to przede wszystkim science, a dopiero później fiction, ubrane w odpowiednią otoczkę fabularną. </p><p> Wydaje się, ze powieść “Projekt Riese” zyskała sporą sympatię czytelników: książka Remigiusza Mroza doczekała się wydania audio, gdzie znakomicie narracje poprowadził Michał Zebrowski. Partnerujący mu inni aktorzy głosowi również wypadają świetnie, widać ze wczuli się w swoje role i nadaje to powieści dodatkowego klimatu, choć zachęcam najpierw do przeczytania książki w wersji papierowej aby odkryć zakamarki wyobraźni jaka drzemie w każdym z nas. </p><p> Reasumując, warto docenić wychodzenie ze strefy komfortu Remigiusza Mroza - czasy, gdy był on utożsamiany z jednym tylko gatunkiem minęły, dziś jego uznane na rodzimym rynku literackim nazwisko otwiera przed autorem drzwi do innych gatunków, a ten otwiera je z rozmachem i zabiera czytelników w podroż rzadko proponowana przez literaturę “made in poland”. Osobiście uważam, ze recenzowanej książce bliżej do “Chóru zapomnianych głosów” aniżeli “Chyłki” czy tez “Komisarza Forsta”, jednak znawcy twórczości Remigiusza Mroza znajdą w “Projecie Riese” charakterystyczne cechy warsztatu i z pewnością będą się doskonale bawić, polecam i zostawiam mocne pięć gwiazdek! </p>