Książka - Nawałnica mieczy. Tom II Krew i złoto

DODAJ DO LISTY ŻYCZEŃ

Masz tę lub inne książki?

Sprzedaj je u nas

Nawałnica mieczy. Tom II Krew i złoto

Nawałnica mieczy. Tom II Krew i złoto

DODAJ DO LISTY ŻYCZEŃ

Masz tę lub inne książki?

Sprzedaj je u nas

Przez osiem tysięcy lat, ludziom zamieszkującym Zachodnie Krainy bliskie było widmo kolejnych intryg, spisków oraz brutalnych wojen — oto jednak zbliża się zima, a lodowate wichry wieją z północy, zapowiadając kolejny rozdział konfliktu między ludźmi pragnącymi władzy absolutnej. Winter is comming. 
 
III tom powieści “Pieśń lodu i ognia” przenosi czytelnika do świata pogrążonego w wojnie wszystkich Pięciu Królestw. Zdobycie Żelaznego Tronu i sprawowanie władzy nad krainami Westeros skutecznie zaślepiła kilku królów, którzy sieją chaos i śmierć. Szesnastoletni Robb Stark został przymuszony do objęcia władzy nad północnymi królestwami Winterfell. Walka o suwerenność  ma jednak wielką cenę i odbywa się w cieniu pragnienia zemsty na zabójcach jego ojca, prawowitego władcy Żelaznego Tronu. Siostra Starka zostaje zmuszona do poślubienia największego wroga, a twierdza Winterfell padła pod naporem żelaznych ludzi. Młodsi bracia Robba Starka zostali z kolei brutalnie zamordowani przez jednego z rywali do objęcia władzy nad Westeros, Theona Greyjoya. Jak by tego wszystkiego było mało, król północnych krain ma poślubić córkę lorda Waldera, słynącą z... wyjątkowego braku urody. 

Krwawe gody jeszcze nigdy nie były tak krwawe, jak tej nocy, gdy Robb Stark stanie oko w oko ze zdrajcami, których na weselu znajdzie wśród swoich najbliższych członków swojej rodziny.
 
”Pieśń Lodu i Ognia” została wydana w 1996 roku — G.R.R. Martin stworzył dzieło niezwykłe, przedstawiające losy rodu Lannisterów i Starków pragnących objąć władze nad Żelaznym Tronem. Bohaterowie tej opowieści nie cofną się przed niczym, aby osiągnąć swój cel – ich namiętności i zdrady, siła oraz słabości, wielkie marzenia i jeszcze większej obawy towarzyszą czytelnikowi przez kolejne strony jednej z najbardziej znanych powieści fantasy w historii literatury!  
 

Wybierz stan zużycia:

WIĘCEJ O SKALI

Przez osiem tysięcy lat, ludziom zamieszkującym Zachodnie Krainy bliskie było widmo kolejnych intryg, spisków oraz brutalnych wojen — oto jednak zbliża się zima, a lodowate wichry wieją z północy, zapowiadając kolejny rozdział konfliktu między ludźmi pragnącymi władzy absolutnej. Winter is comming. 
 
III tom powieści “Pieśń lodu i ognia” przenosi czytelnika do świata pogrążonego w wojnie wszystkich Pięciu Królestw. Zdobycie Żelaznego Tronu i sprawowanie władzy nad krainami Westeros skutecznie zaślepiła kilku królów, którzy sieją chaos i śmierć. Szesnastoletni Robb Stark został przymuszony do objęcia władzy nad północnymi królestwami Winterfell. Walka o suwerenność  ma jednak wielką cenę i odbywa się w cieniu pragnienia zemsty na zabójcach jego ojca, prawowitego władcy Żelaznego Tronu. Siostra Starka zostaje zmuszona do poślubienia największego wroga, a twierdza Winterfell padła pod naporem żelaznych ludzi. Młodsi bracia Robba Starka zostali z kolei brutalnie zamordowani przez jednego z rywali do objęcia władzy nad Westeros, Theona Greyjoya. Jak by tego wszystkiego było mało, król północnych krain ma poślubić córkę lorda Waldera, słynącą z... wyjątkowego braku urody. 

Krwawe gody jeszcze nigdy nie były tak krwawe, jak tej nocy, gdy Robb Stark stanie oko w oko ze zdrajcami, których na weselu znajdzie wśród swoich najbliższych członków swojej rodziny.
 
”Pieśń Lodu i Ognia” została wydana w 1996 roku — G.R.R. Martin stworzył dzieło niezwykłe, przedstawiające losy rodu Lannisterów i Starków pragnących objąć władze nad Żelaznym Tronem. Bohaterowie tej opowieści nie cofną się przed niczym, aby osiągnąć swój cel – ich namiętności i zdrady, siła oraz słabości, wielkie marzenia i jeszcze większej obawy towarzyszą czytelnikowi przez kolejne strony jednej z najbardziej znanych powieści fantasy w historii literatury!  
 

Szczegóły

Opinie

Inne książki tego autora

Książki z tej samej kategorii

Dostawa i płatność

Szczegóły

Cena: 12.53 zł

Okładka: Broszurowa

Ilość stron: 574

Rok wydania: 2007

Rozmiar: 125 x 185 mm

ID: 9788375061147

Wydawnictwo: Zysk i S-ka

Inne książki: George R.R. Martin

Twarda , W magazynie
Używana Okazja

Taniej o 15.25 zł 59.00 zł

Broszurowa , W magazynie
Używana Wyprzedaż Okazja

Taniej o 27.97 zł 39.90 zł

Broszurowa , W magazynie
Używana Okazja

Taniej o 24.88 zł 42.90 zł

Broszurowa , W magazynie
Używana Wyprzedaż
Twarda , W magazynie
Używana
Oprawa bro... , W magazynie
Używana Okazja

Taniej o 28.70 zł 49.00 zł

Twarda , W magazynie
Używana

Inne książki: Pozostałe książki

Broszurowa , W magazynie
Używana Okazja

Taniej o 6.68 zł 35.54 zł

Broszurowa , W magazynie
Nowa Używana Wyprzedaż Okazja

Taniej o 8.66 zł 49.90 zł

W magazynie
Używana
Broszurowa , W magazynie
Używana Okazja

Taniej o 1.60 zł 35.00 zł

Miękka , W magazynie
Używana Wyprzedaż
Broszurowa , W magazynie
Nowa Używana Wyprzedaż Okazja

Taniej o 5.06 zł 44.90 zł

Miękka , W magazynie
Używana Wyprzedaż Okazja

Taniej o 18.83 zł 37.80 zł

Opinie użytkowników
5.0
2 oceny i 2 recenzje
Reviews Reward Icon

Napisz opinię o książce i wygraj nagrodę!

W każdym miesiącu wybieramy najlepsze opinie i nagradzamy recenzentów.

Dowiedz się więcej

Wartość nagród w tym miesiącu

850 zł

Dodana przez Aleksander w dniu 10.07.2024
ikona zweryfikowanego zakupu Opinia użytkownika sklepu
<p>Nie jest łatwo recenzować książki należące do serii “Pieśń lodu i ognia: w ciągu ostatnich lat powiedziano o nich niemal wszystko! Sukces, jaki odniósł serial HBO oparty na prozie George’a R.R. Martina, wywołał ogromne poruszenie w popkulturze, nawet czytelnicy niezainteresowani do tej pory gatunkiem fantasy, przyznawali, że książka cieszy się opinią dzieła ponadczasowego. Z kolei w oczach czytelników zakochanych w fantasy, “Gra o Tron” okrzyknięta została dziełem wybitnym, udanie nawiązującym do “Władcy Pierścieni”. O doniosłości dzieła George’a R.R. Martina najlepiej świadczy fakt, że kiedy serial zbliżał się do końca, scena walki pomiędzy wszystkimi pięcioma królestwami odbiła się szerokim echem: mówiono o niej w tramwaju i w pociągu, przy okazji weekendowych wyjść na piwo, a nawet spotkań rodzinnych — ludzie tym żyli! Jak to bywa w świecie wielkich pieniędzy, epilog wcale epilogiem się nie okazał, 22 września 2022 roku miała bowiem miejsce premiera serialu HBO pod tytułem “Gra o Tron: Ród smoka”, przedstawiająca dzieje mające miejsce aż dwieście lat przed wydarzeniami opisanymi w “Pieśni lodu i ognia” George’a R.R. Martina. Na razie nie miałem okazji obejrzeć pierwszych czterech odcinków, ponieważ... jestem na etapie III tomu “Pieśni ognia i lodu”. Jak to możliwe? Podobnie jak wielu innych fanów, dowiedziałem się o tej serii... najpierw mając przyjemność obcować z jego ekranizacją, zrealizowaną przez HBO. Czytanie i oglądanie jednocześnie trochę się wykluczało, serial pędził na łeb na szyje, wyczerpująco przedstawiając kolejne opowieści w łącznie 8 sezonach, i brakowało mi wtedy czasu na moje codzienne obowiązki, nie mówiąc o sięganiu o literaturę piękną. Wiedziałem jednak, że “Gra o Tron” okaże się dla mnie niezwykłą przygodą również z tego oto powodu, że zdecydowałem najpierw dokończyć serial, a później sięgnąć po książki George’a R.R. Martina. Aktualnie jestem przy III tomie: łącznie 844 strony książki to jak sporych rozmiarów cegła, jednak tak to już bywa z prozą mistrza gatunku, że jeśli raz w niej zatoniecie po uszy, nie sposób wyrwać się z jej objęć — bez względu na to, ile stron przyjdzie nam przerzucić w drodze do finału całej opowieści nad krainami Westeros. Książka “Nawałnica mieczy. Krew i złoto”&nbsp;zaskoczyła mnie w kilku fragmentach, o ile bowiem znałem serial i wiedziałem czego się spodziewać, o tyle liczyłem, że autor obroni się przed serialem i zaoferuje czytelnikowi... więcej. I więcej dostałem! &nbsp;</p><p>Czy “Gra o Tron” to dla mnie fenomen literacki? Bez wątpienia. Czy jestem pod wrażeniem, jak George R.R. Martin rozkochał w gatunku fantasy cały świat? Jak najbardziej. A jednak dzieło brytyjskiego pisarza w swojej formie i treści daleko wykracza w moich oczach poza ramy literacko-serialowe. Wiedzieliście, że po premierze dwóch pierwszych sezonów serialu HBO, statystyki czytanych książek radykalnie skoczyły? Badania prowadzono w Wielkiej Brytanii, wydaje się jednak, że śmiało możemy je interpretować przez pryzmat całego zachodniego świata. Nawet wśród moich znajomych sporo było osób, które wcześniej niechętnie sięgały po literaturę, kojarząc podobne zachowania z nieprzyjemnymi obowiązkami pamiętanymi z ławek szkolnych. A jednak “Pieśń lodu i ognia” okazała się w oczach tych ludzi powodem godnym do odłożenia wygodnych seriali i filmów z Netflixa na rzecz literackiego pierwowzoru George’a R.R. Martina. To z kolei prowadzi mnie do wniosku, że świat przez krótki moment miał dosłownie obsesje na punkcie starcia Lannisterów i Starków, jest bowiem w mojej opinii wielką sztuką, porwać za sobą tłumy, które dobrze już znają fabułę całej opowieści, a mimo to ciekawość nie gaśnie i ludzie chętnie sięgali po książki, aby... przeżyć historię walki o Żelazny Tron raz jeszcze. Tak, jak by raz to było za mało, co sam doskonale rozumiem: chce więcej o dostaje więcej czytając wszystkie części “Pieśni lodu i ognia”. Nie zawsze jednak serial porywa i zachwyca do tego stopnia, że odbiorca z miejsca postanawia przeczytać książki w oparciu, o które został zekranizowany. Dobrym przykładem na tym tle wydaje się nasz rodzimy “Wiedźmin”. Produkcja Netflixa została w zasadzie zrównana z ziemią przez fanów, znających prozę Sapkowskiego i od lat grających w gry związane z postacią Białego Wilka. I znów, najpierw obejrzałem serial, a później... nie, do dziś nie przeczytałem ani jednej powieści Andrzeja Sapkowskiego, choć czuje, że nadchodząca jesień sporo zmieni w tym zakresie. Dwa lata minęło od premiery pierwszego sezonu Wiedźmina i sami widzicie, nie ma mowy o szaleństwie na punkcie literackiego pierwowzoru, co w ocenie moich znajomych wynika z faktu, że wersja zaproponowana na popularnej platformie streamingowej po prostu... nie jest nawet zbliżona do zamysłu polskiego autora. Jak więc wytłumaczyć fakt, że “Gra o Tron” zawładnęła zbiorową wyobraźnią czytelników, a rodzimy “Wiedźmin” pozostaje w hermetycznym świecie swoich oddanych fanów? Uproszczeniem byłoby wskazać jedynie na błędy w realizacji, kostiumach czy doborze aktorów. Z podobnych powodów zresztą szeroko aktualnie krytykuje się “Władce Pierścieni. Pierścienie Mocy” na platformie Amazon. Może więc czas przyznać, że “Pieśń lodu i ognia” oraz oparty na niej serial “Gra o Tron” to dzieło unikatowe, jedyne w swoim rodzaju i być może nie do powtórzenia w zakresie odniesionego sukcesu w dającej się przewidzieć przyszłości? &nbsp;</p><p>Czas teraz przejść do samej fabuły. Zanim jednak przejdę do treści książki “Nawałnica mieczy. Krew i złoto”, jestem wam winien kilka słów na temat poprzednich dwóch części. W świecie Westeron oraz Essos toczy się potężny konflikt o władzę i dominację nad wszystkimi Pięcioma Królestwami. Na czele każdej z armii stoi król, który w opinii swojej własnej oraz swoich poddanych najlepiej nadaje się do sprawowania władzy, której symbolem oczywiście jest Żelazny Tron. Każda z postaci ma swój unikatowy charakter, właściwe dla niej nawyki oraz&nbsp;zachowania, każda też dysponuje innym tytułem związanym z prawem do dziedziczenia. Wydaje mi się, że nikt nie szepnie mi do ucha przed snem słów “Winter is caming”, jeśli poczynię uogólnienia, że mimo licznych postaci w książce, cała rywalizacja de facto sprowadza się do starcia między dwoma rodami: Lannisterów oraz Starków. Oba stronnictwa mają w swoich szeregach osobowości szalenie przebiegłe, kunktatorskie, obliczone w swoich działaniach na realizację partykularnych interesów. W obu frakcjach znajdziemy również postacie cieszące się sympatią czytelnika z uwagi na poczucie humoru, wartościami, jakimi się kierują, czy słabością do pijaństwa lub uciech cielesnych, tak bliskich naturze człowieka i... tak z rozmachem opisanych przez George’a R.R. Martina na łamach swoich książek. Mocną stroną całej serii “Pieśń lodu i ognia” jest nieobecność w książkach postaci jednowymiarowych. Wspominając, chociażby “Władce Pierścieni” taką osobowościach była Lady Galadriela oraz Sauron, stojący po zupełnie różnych stronach wojny o Śródziemie. Z kolei w “Grze o Tron” takich bohaterów nie uświadczymy i przestrzeni dla szlachetnych zachowań autor pozostawił niewiele, raczej postawił na wiarygodność i realizm, czyli... proza George’a R.R. Martina pisana jest na podobieństwo ludzkiej natury ze wszystkimi jej konsekwencjami. &nbsp;<br>&nbsp;<br>Jak przedstawia się świat opisany w książkach należących do serii “Pieśń ognia i lodu”? Kontynent Westeros został nam przedstawiony z niezwykłą szczegółowością, choć autor momentami sięga po sprawdzone sposoby ze świata fantasy. Wszystkie pięć królestw przypomina nieco nasz prawdziwy świat, symbolika “pięciu” nawiązuje, chociażby do znanych nam kontynentów. Na północy znajduje się wyspa, a tuż za nią tajemnice krainy północy pogrążone w chłodnym, surowym klimacie. Na południu z kolei występują krainy skąpane w blasku słońca, a lokalne plemiona charakteryzuje wielkie bogactwo kulturowe. Centralne krainy przypominają Europę, a rozwiązania dotyczące religii i postępu technologicznego wydają się żywcem oparte na “Wiekach ciemnych”, czyli późnym średniowieczu. Można w tym zakresie znaleźć wiele podobieństw do XV wieku, gdzie w Anglii toczył się wówczas krwawy konflikt pomiędzy dwoma rodami pochodzącymi z tej samej dynastii Plantagenetów: Lancasterami (w herbie czerwona róża) i Yorkami (biała róża). Próbowałem znaleźć jakieś informacje w zakresie autora i jego inspiracji historią Europy, jednak nigdy autor “Pieśni lodu i ognia” nie zdementował ani nie potwierdził tych podejrzeń. Wydaje się jednak, że analogi i podobieństw jest tak wiele, że podobnie jak w przypadku “Władcy Pierścieni” i J.R.R. Tolkiena, zapożyczenia z minionych dziejów były naturalnym fundamentem dla autorów w tworzeniu swoich unikalnych światów fantasy.&nbsp;<br>&nbsp;<br>Co przynosi czytelnikowi III tom “Pieśni lodu i ognia”? Zmagania o Żelazny Tron przybierają na intensywności — recenzowana odsłona wywołuje zarówno w wersji literackiej, jak i serialowej niemałe poruszenie, oto bowiem autor zaskakuje fanów potężnymi zwrotami akcji. Największych z nim wydaje się naturalnie śmierć Robba Starka, ale ważnym jest również spotkanie, jakie miało miejsce w siedzibie Waldera Freya. George R.R. Martin proponuje nam prawdziwą jazdę bez trzymanki, nie możemy być pewnym ani finału całej historii, ani nawet poszczególnych sekwencji wydarzeń, nierzadko przewracając kolejną stronę książki w mojej głowie pojawiają się myśl “Jak to możliwe”? Zwłaszcza wtedy, gdy ginął bohater darzony przeze mnie samego sympatią, a potem okazywało się, że nawet nie ma czasu nikt jej opłakiwać, bo przecież w świecie Westeros walka, ogień i śmierć dzieją się na porządku dziennym i autor nie oszczędza ABSOLUTNIE nikogo! Już w poprzednim tomie, starcie pomiędzy wszystkimi Pięcioma Królestwami nie przyniosło pozytywnego finału dla wszystkich. Właściwie nikt nie skorzystał na wojnie, jednak niektórzy z bohaterów nie będą już mieli okazji na rehabilitację. Większość z królów prezentuje mocno makiawelistyczne podejście: Żelazny Tron budzi w nich pożądanie, a władza nad całym Westeros rozpala ich wyobraźnię i nie znosi sprzeciwów poddanych. Nie wszyscy jednak kierują się partykularnymi interesami i na pierwszy plan wśród nich wysuwa się Robb Stark. Jego motywy odbiegają od pozostałych królów, władca dalekiej północy chciał bowiem odłączyć swoje ziemie, aby uchronić je przed toczącym się konfliktem, pragnął również uwolnić swoje siostry oraz dokonać zemsty na zabójcach swojego ojca. Nie mogę uciec od wrażenia, że w innych książkach, taka postać pewnie przeszłaby wiele, ale finalnie osiągnęła swoje cele i stanowiła idealny punkt odniesienia dla fanów tęskniących za szczęśliwymi zakończeniami znanym z bajek. Czy gdyby George R.R. Martin poszedł tą drogą, jego książki i serial zrealizowany przez HBO osiągnąłby taki spektakularny sukces? Śmiem wątpić. Proza, jaką proponuje nam autor to powiew świeżości, a jeśli ulubiona postać milionów czytelników umiera już w III części całej serii, to wiedz, że autor albo jest geniuszem, albo szaleńcem. Historia literatury pokazała, że George R.R. Martin należy do tej pierwszej grupy ludzi. A Robb Stark stał się mimowolnie symbolem podejścia brytyjskiego pisarza do swojej twórczości, w której nie ma kompromisów ani postaci, które autor by oszczędzał — parafrazując klasyka, Robb Stark to nie żubr, aby trzymać go pod ochroną. Publika żąda krwi i krew dostaje, chwile płacze, ociera łzy i śledzi dalej perypetie rodziny Starków i Lannisterów na kartach kolejnych części “Pieśni lodu i ognia”. &nbsp;</p><p>Pamiętacie czas, gdy podczas pandemii zabroniono nam nie tylko chodzenia do lasów, ale również uczestniczenia w weselach? Rząd wydał rozporządzenie, że zgromadzenia możliwe są jedynie w grupie... pięciu osób. Na całe szczęście podobnych restrykcji brakuje w świecie Westeros, gdzie właśnie dwa wesela przynoszą czytelnikowi szeroką paletę uczuć i emocji. Szczególnie uczestniczenie na kartach książki w Krwawych Godach przyniosło mi mnóstwo ambiwalentnych odczuć — niby byłem przygotowany na to, co serwuje George R.R. Martin, wiedziałem również, z jaką lubością autor uśmierca najważniejszych, pierwszoplanowych bohaterów, a jednak sposób rozwiązania kwestii Robba Starka wywołał we mnie jakiś wewnętrzny sprzeciw i reakcję: serio, panie Martin? Wspomniany wcześniej bohater pojawia się w osobliwej sekwencji wydarzeń, gdzie kojarzona z nią głowa wilkora zostaje odcięta, a jeden z ulubionych bohaterów poprzednich dwóch tomów... po prostu znika. Miałem spore wątpliwości czy postać ta zasłużyła na śmierć na tak wczesnym etapie fabuły, zwłaszcza że jako jedyny wydawał się mieć szlachetne pobudki w dążeniu do sprawowania władzy na Żelaznym Tronie. Jeszcze podczas śledzenia III sezonu na HBO czułem, że to zbyt wcześnie, jednak w serialu wszystko działo się tak szybko, że z czasem kolejne uśmiercenia wydawały się niejako naturalną konsekwencją przyjętych przez producentów założeń. I tak wiem, serial wiernie oddaje pomysły George’a R.R. Martina, jeśli jednak gdziekolwiek była przestrzeń do naciągnięcia fabuły książki, to właśnie w przedstawieniu postaci Robba Starka. W książce “Nawałnica mieczy. Krew i złoto”&nbsp;w pewnym sensie rekompensują nam to opisy autora, niewątpliwie jednak owa scena przejdzie do historii zarówno literatury fantasy, jak i seriali tego gatunku.<br>&nbsp;</p><p>Wspomniałem o serialowej wierności literackiemu pierwowzorowi, niemniej producenci częściowo pozwolili sobie na niewielkie odstępstwa. W III tomie “Pieśni lodu i ognia” Robb Stark ma szesnaście lat – to odpowiedni dla swata Westeros czas, aby objął rządy, tymczasem w serialu HBO bohater ten był naturalnie sporo starszy. Z drugiej strony zabieg taki pozwolił syna zabitego króla przedstawić szerzej, nie tylko w kontekście jego zmagań na północy, ale również jako starszego brata dla swoich porwanych sióstr, czy przede wszystkim pragnienia zemsty na zabójcach swojego ojca. Jednocześnie taka postawa Robba Starka ciekawie wyróżnia się na tle innego pretendenta do Żelaznego Tronu, małoletniego Joffreya. Oto bowiem okazuje się, że “Nawałnica mieczy. Krew i złoto”&nbsp;przynosi śmierć również postaci mocno nielubianej, która jednak konsekwentnie zapracowała sobie na miano “czarnego charakteru” całego uniwersum. Nie jest to jednak antagonista kreowany na wzór, chociażby Saurona z Władcy Pierścieni, gdzie od początku wiemy doskonale, kto jest najpotężniejszym przeciwnikiem Drużyny Pierścienia. Prawda jest taka, że Joffrey niczym szczególne się nie wyróżniał, a mimo to był cholernie denerwujący! Pikanterii sprawie dodaje fakt, że dla miłośników dawnych zmagań o trony w Europie, to właśnie postać najmłodszego z Lannisterów wydaje się najbliższa realizmowi i prawdzie historycznej. Już od pierwszego sezonu serialu, a później również od pierwszej części cyklu o “Pieśni lodu i ognia” wiedziałem, że ten mały szczurek nie wygra zmagań o Żelazny Tron – kto chciałby kończyć wielotomową sagę fantasy z takim epilogiem? Wygląda na to, że tak jak kiedyś ikonami popkultury byli John Rambo czy Brudny Harry, tak dziś czytelnicy z podobnymi skrajnościami nie chcą się już utożsamiać, dobrze, więc jeśli dany bohater ma swoje wady i przywary, potrafi przy tym kochać i pozwala sobie na momenty słabości. Taką postacią był Robb Stark, a jej przeciwieństwem wspomniany wyżej Joffrey. George R.R. Martin nie sięga jednak po wyszukane metody tortur, aby pożegnać na karach III tomu młodego księcia, lecz stosuje sprawdzone metody: łyk wina na Purpurowym Weselu i Joffrey przestaje wkurzać czytelników w kolejnych częściach tej niezwykłej sagi! Czy to koniec rodu Lannisterów i ich przegrana w zmaganiach prowadzących do objęcia władzy w Westeros? Raczej początek, kto zna matkę Joffreya, Cersei, ten wie, że nie cofnie się ona przed niczym, aby zrealizować swoje pragnienia o władzy absolutnej! Żegnać tą recenzją Robba Starka, chciałbym jeszcze dodać, że był on lubiany, ale również w poprzednich dwóch tomach przechodził najtrudniejsze próby ze wszystkich pretendentów do zmagań o dominację we wszystkich Pięciu Królestwach. Zamordowano mu ojca, jego siostra poślubiła największego wroga, Arya straciła życie, a mury Winterfell zostały pokonane i zdobyte przez żelaznych ludzi, a nasz bohater został przymuszony okolicznościami do poślubienia najbrzydszej córki lorda Waldera. George R.R. Martin zdecydowanie nie oszczędzał tej postaci, toteż nie może dziwić, że większość fanów wspomina go z sentymentem, widząc w nim jednocześnie, jedynego godnego zasiadania na Żelaznym Tronie. Symboliczne, że wspomniany wyżej Joffrey ginie podstępnie za sprawa trucizny obecnej w kielichu wina podczas wesela, i podobny los dzieli z nim Robb Stark, tyle że zdradzony przez własnego wuja podczas krwawej jatki na weselu, określonym później jako Krwawe Gody. &nbsp;</p><p>Moment, kiedy pierwszy raz usłyszałem o Grze o Tron, był dla mnie symboliczny. To jak pamiętać, kiedy była Katastrofa Smoleńska. Jeśli zapytacie znajomych, w jakich okolicznościach dowiedzieli się o tym zdarzeniu, wiele osób będzie pamiętać doskonale, gdzie i kiedy ów wiadomość ich zastała. Dla fanów fantasy podobnie rzecz wygląda w kontekście “Gry o Tron”. Kilka lat temu mieszkałem z kolegą, który potrafił zrezygnować z piątkowego wyjścia na piwo, bo... akurat wyszedł kolejny sezon serialu. Początkowo traktowałem to jako fanaberię, jednak takich osób wokół mnie było coraz więcej. Wszystko zmieniło się jakiś czas później, gdy spotykałem się z dziewczyną, która miała na półce wszystkie książki “pieśni lodu i ognia”. Wyglądały one kompletnie zjawiskowo. Na moje pytanie, czy wszystkie te książki przeczytała, moja ówczesna sympatia odpowiedziała, że zrobi to po obejrzeniu wszystkich odcinków Gry o Tron. Podejście takie wydało mi się osobliwe, raczej nie przystające do konwenansów, gdzie książki czytanie sa przed ich ekranizacja, tak aby nie psuć sobie zabawy. A dziś recenzuje dla was tom III, “Nawałnica mieczy. Krew i złoto”, doskonale wiedząc, co przyniosą mi kolejne części. Szaleństwo? Nie to raczej magia pióra brytyjskiego pisarza. George R.R. Martin zaprezentował bowiem w swoich powieściach postawę do tej pory niespotykaną na taką skalę w literaturze fantasy: uśmiercanie pierwszoplanowych bohaterów było ryzykiem w równym stopniu szalonym, co... skutecznym. Gdybyśmy otrzymali opowieść z kilkoma bohaterami, to najpewniej ich losy zaczęłyby nam się dłużyć i nas nudzić przy czwartym, piątym tomie i kolejnych, a samo uniwersum przypominałoby trudnego w konsumpcji odgrzewanego kotleta, inspirowanymi tureckimi serialami. Niepewność, złość, irytacja, gniew czy nienawiść. Z drugiej strony: miłość, honor, wielka namiętność i przyjaźń ponad wszystko. Autor z powodzeniem balansuje między sprzecznymi uczuciami i emocjami swoich czytelników, którzy odkrywając zalety danej postaci podczas lektury “Pieśni lodu i ognia” wcale nie mogą mieć pewności, że na kolejnej stronie nie przyjdzie im się zegnać, jak w przypadku wspomnianych wyżej Robba Starka oraz Joffreya. &nbsp;</p><p>“Nawałnica mieczy. Krew i złoto” to bez wątpienia jeden z najważniejszych tomów całej serii, to również udana konsytuacja dwóch pierwszych tomów. Pierwszy z nich, czyli “Gra o Tron” rozpalała w czytelnikach ciekawość, choć widać było, że George R.R. Martin poszukuje pomysłów dla zrealizowania swoich koncepcji. Z kolei drugi tom, “Starcie królów” prezentował już wyższy poziom i stanowił zapowiedź wyjątkowej uczty literackiej. Na tym tle część trzecia, “Nawałnica mieczy. Krew i złoto” prezentuje się w moich oczach jeszcze ciekawiej, zupełnie, jak gdyby autor ciągle podnosił sobie poprzeczkę. Nie tylko za sprawą wspomnianych w mojej recenzji zwrotów akcji i nieszablonowych rozwiązań, ale również opisów przyrody Westeron czy cech osobowości poszczególnych postaci. Jeśli więc jesteście fanami fantasy, nie sposób polecić wam lepszej pozycji do czytania, aniżeli “Pieśń lodu i ognia”. Jeśli natomiast od fantasy do tej pory stroniliście to... warto spróbować. Spotkałem się z opiniami niektórych osób, że skoro “Gra o Tron” podoba się wszystkim, to im z pewnością do gustu nie przypadnie. Wiecie, taki wrodzony bunt i oportunizm, podkreślanie swojej indywidualności i wyjątkowości. Z doświadczenia wiem, że proza George’a R.R. Martina trafia do wszystkich i trudno komukolwiek przejść obok niej obojętnie, o ile macie tylko odwagę otworzyć książkę i przekonać się jakie cuda ukrył w niej brytyjski pisarz. Gdyby każdy wspomniany cud udokumentować, najpewniej George R.R. Martin zostałby jutro wyniesiony na ołtarze w trybie pilnym przez papieża Franciszka!&nbsp;</p>
Dodana przez Mateusz w dniu 10.07.2024
ikona zweryfikowanego zakupu Opinia użytkownika sklepu
<p>Recenzja dla jakiejkolwiek z książek należących do kanonu “Gry o Tron” to nie lada wyzwanie. Przez kolejne lata wiele powiedziano na temat “serialu wszech czasów”, opartego na znakomitej prozie mistrza gatunku, George’a R.R. Martina. Pamiętam dobrze,&nbsp; jak krytykowano wielką bitwę wszystkich pięciu armii, jej ekranizacja wywołała niemałe zamieszanie, a fani, choć podzieleni w odbiorze finał serialu HBO, to jednak nie było wśród nich nikogo, kto darowałby sobie obejrzenie ostatnich odcinków “Gry o Tron”, chociażby dla zasady i przekonania się na własne oczy, jak będzie wyglądał epilog tej niezwykłej opowieści. Z czasem okazało się, że finał wcale finałem nie był, a we wrześniu tego roku HBO wypuściło na rynek również dodatek do pierwotnego serialu, noszący tytuł “Ród Smoka”. I to właśnie oczekiwanie na realizację tego projektu obudziło we mnie przekonanie, że warto nadrobić zaległości w lekturze “Pieśni Lodu i Ognia”. Wcześniej nie byłem fanem fantasy, jednak “Gra o Tron” zmieniła moje życie w tym zakresie i otworzyła oczy na fantastyczny świat ukryty między słowami Georga R.R. Martina. Aktualnie jestem przy trzeciej części, tj. “Nawałnica mieczy.&nbsp;Krew i złoto "i jako czytelnik znający przebieg III sezonu “Gry o Tron”, spodziewałem się, że właśnie ta książka przyniesie mi niezwykłe emocje i doznania związane z oczekiwaniem na hasło “Winter is coming”. &nbsp;</p><p>Czym jest “gra o Tron” w moich oczach? Zdecydowanie czymś więcej, aniżeli tylko literackim i filmowym dziełem. Znamienne, że to właśnie serial stacji HBO wpłynął tak mocno na wzrost popularności czytelnictwa, szczególnie wśród osób, które na różnych etapach swojej edukacji zdążyły porzucić czytanie książek. Mam świadomość, że korzystniej jest w pierwszej kolejności sięgnąć po książkę, dopiero później po film czy serial. Wynika to z prostej zależności: wielka przyjemność sprawia mi wizualizowanie sobie postaci opisanych na kartach książki. Niekiedy przynosi to spore rozczarowania, gdy konfrontuje wyobrażenia z wizją reżysera, trudno jednak spodziewać się, aby obraz nadążał za naszą czytelniczą wyobraźnią. W Polsce dobrze o tym wiemy od czasu, gdy Netflix zabrał się a ekranizację “Wiedźmina” opartego na prozie Andrzeja Sapkowskiego. Serial ten przyniósł nam do tej pory dwa sezony i oba w opinii czytelników były zdecydowanie zbyt “amerykańskie”. Można się tylko zastanawiać, jak wyglądałaby ekranizacja rodzimej sagi, gdyby wcześniej z takim rozmachem nie przeniesiono na ekran telewizyjny powieści “Pieśń lodu i ognia” George’a R.R. Martina? Gra “Wiedźmin 3: Dziki Tron” została sprzedana w milionowym egzemplarzach, podobnie zresztą jak powieści naszego mistrza, trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że serial klimatem nie oddawał pierwowzoru naszego mistrza gatunku. Czy to źle? Pewnie dla rodzimej publiczności okazało się to sporym rozczarowaniem, niemniej należy docenić, że gatunek fantasy wśród swoich sztandarowych propozycji zawiera również historię opowiedzianą ze słowiańskiej perspektywy. Inaczej wygląda porównanie “Gry o Tron” z “Władcą Pierścieni”. Niektórzy fani wskazują, że George R.R. Martin inspirował się światem Śródziemia, podrasował go i uczynił bardziej wiarygodnym, przez to ciekawszym i bardziej rozbudowanym. Zasadniczo jednak jestem przeciwnikiem takiej komparatystyki, uważam bowiem, że tak jak spór o wyższość Mickiewicza i Sienkiewicza nad sobą nawzajem nie przyniósł nam rozwiązania, tak samo dla światowej literatury gatunku fantasy obaj wspomniani wyżej autorzy: George R.R. Martin i J.R.R. Tolkien uchodzą za wieszczów ponadnarodowych. Uwielbianych i cenionych nie tylko za swoje największe dzieła, ale przede wszystkim za daleko idący wkład do całego gatunku. &nbsp;</p><p>Kilka słów na temat samej akcji opisanej w powieściach “Pieśni lodu i ognia”. Pierwsza część z tej serii, “Gra o Tron”, na której HBO oparto cały swój projekt, wiele mówi o historii opisanej w świecie Westeros oraz Essos. Motywem przewodnik jest walka o władze i dominację. A wybór, jeśli chodzi o pretendentów, bo objęcia w swoje posiadanie Żelaznego tronu jest całe mnóstwo. Prezentują oni przy tym zdecydowane różnice w zakresie prezentowanych umiejętności, wyznawanych wartości czy w końcu cech osobowości, które wyznaczają drogę do realizacji z góry podjętego celu, jakim jest władza nad wszystkimi Siedmioma Królestwami. Upraszczając na chwilę, cała fabuła toczy się wokół sporu między rodami Starków oraz Lannisterów, gdzie jedni i drudzy reprezentowani są przez postacie kłamliwe, oportunistyczne i zorientowane jedynie na swoje cele, aż po bohaterów ogarniętych ślepą wiarę w religię i składających na jej ołtarzu kolejnych, pokonanych wrogów na drodze do władzy związanej z Żelaznym Tronem. Niewiele zostaje tym samym przestrzeni na szlachetne postawy, choć od czasu do czasu dobro zwycięża, nie jest to rzecz spotykana częściej, aniżeli triumfy zła. Podobnie intrygująco wypadają opisy wszystkich Siedmiu Królestw i sprawowanej przez nie władzy nad krainami przedstawionymi w świecie Westeros. Ów kontynent został idealnie nakreślony przez George’a R.R. Martina, jeśli wciąż pod uwagę ograniczony w uniwersum świat. Pojawia się wyspa, a dalej na północ od niej terra incognita, gdzie autor mógł z powodzeniem zrezygnować z wielości szczegółów, a z drugiej roztoczyć aurę tajemniczości nad wspomnianymi krainami. Dźwięk oręża, budowana domów czy też stosunek do religii i lokalnych wierzeń powoduje wrażenie, że dzieje Westeros wpisane są w “wieki ciemne”, nawiązujące do znanego z historii średniowiecza. Wielu fanów podejrzewa, że losy opisane w książce “Pieśń lodu i ognia” inspirowane były wojną “Dwóch Róż” toczoną w II Połowie XV wieku, choć sam autor nigdy tego nie potwierdził. Z kolei za Wąskim Morzem znajduje się Essos, które stanowi świat przeplatających się kultur wschodnich królestw. Kraina Sathoryos to umownie odpowiednik Afryki, czyli jest tam gorąco, a ludność zamieszkująca wspomniane obszary posiada własne dialekty i osobliwy sposób ubierania się. Czas przejść do III tomu George’a R.R. Martina, skoro już wiemy, gdzie toczy się jego akcja, a teraz czas przekonać się, komu będziemy kibicować, a z kim przyjdzie nam się pożegnać! &nbsp;</p><p>Książka “Nawałnica mieczy.&nbsp;Krew i złoto” przynosi kolejne niesamowite przygody ulubionych bohaterów w ich zmaganiach o Żelazny Tron, a brutalna wojna, toczona przez wszystkich Pięciu Królów przynosi powiew pierwszych, zimowych wichrów z północy. III cześć sagi George’a R.R. Martina zajmuje szczególne miejsce w sercach fanów tej serii. Dlaczego? Trzeci sezon “Gry o Tron” zapadł mi w pamięć szczególnie, pojawią się w mojej recenzji subtelne spoilery, nie sądzę jednak, aby komukolwiek to przeszkadzało: jeśli ktoś raz stracił głowę dla prozy mistrza gatunku lub jego serialowej adaptacji, pewnie zna już wydarzenia opisane w książce “Nawałnica mieczy. Krew i złoto”. Upadek Robba Starka, czy też spotkanie w Bliźniakach, siedzibie Waldera Freya to jedne z najważniejszych momentów III tomu, jednak zwrotów akcji i śmierci kolejnych bohaterów jest więcej, co dobrze oddaje charakter całej powieści George’a R.R. Martina. Jej czytanie przypomina jazdę bez trzymanki pośród górskich serpentyn – tu niczego nie można być pewnym, z każdą następną strona książki przynosi często wydarzenia, których kompletnie się nie spodziewamy. &nbsp;</p><p>Omawiając powieść “Nawałnica mieczy. Krew i złoto” nie sposób nie wspomnieć o wydarzeniach, jakie miały miejsce w poprzednim, II tomie. Okazuje się, że wielka Wojna Pięciu Królów nie dla wszystkich przyniosła spodziewane, pozytywne rozstrzygnięcia. Co więcej, dla niektórych konsekwencje były równie fatalne, jak potencjalny atak Innych zza muru... Nie może być jednak inaczej, skoro gra toczy się o Żelazny Tron, który w istocie stanowi jedynie symbol władzy nad Siedmioma Królestwami i możliwość decydowania o powojennym ładzie i porządku, wykutym na podstawie tytułowego “krew i złoto”. Dla większości z nich najbardziej pożądaną rzeczą na świecie jest możliwość sprawowania władzy nad całym Westeros, choć znaleźli się i tacy, którzy ponad tytuły i nieograniczoną władzę cenią bezpieczeństwo i dobrobyt własnych ludzi. Robb Stark i Balon Greyjoy wystąpili przeciw innym, kierowani pobudkami związanymi z chęcią odłączenia ich ziem od królestwa i poniekąd wypisania się przez to z większej rywalizacji, a tym samym ochrony swoich ludzi i połaci terenu położonych daleko na północy. Jak na ironię losu,&nbsp; intencje wspomnianych wyżej władców obróciły się przeciwko nim – jako fan całej serii mógłbym polemizować z autorem w zakresie przedstawionych przez niego pomysłów na, chociażby Robba Starka, niemniej trzeba oddać, że George R.R. Martin jest konsekwentny, nikogo nie oszczędza, nie ogląda się na sympatie swoich czytelników. Zamiast tego sieje śmierć na prawo i lewo w świecie Westeron, a to jak wspominałem wyżej, sprawia, że czytając kolejne książki należące do sagi, nie sposób nam się oderwać od nich, zanim się nie dowiemy, kto będzie kolejną ofiarą geniuszu autora. To właśnie jeden z powodów, dla których w mojej opinii “Pieśń Lodu i Ognia” oraz jej ekranizacja wywołały tak potężne zainteresowanie na całym świecie. Ludzie chcą rzezi i rzeź dostają, krew leje się strumieniami, a szczek żelaza i kolejno toczone wojny przynoszą śmiertelne żniwo we wszystkich Siedmiu Królestwach. &nbsp;</p><p>W czasie pandemii Covid-19 był czas, kiedy nie było mowy o organizowaniu większych imprez masowych, również wesel – grono pięciu osób na takim wydarzeniu i tak nie brzmiałoby zachęcająco, prawda? Nieprawda! Powieść pod tytułem “Nawałnica mieczy. Krew i złoto”&nbsp;uczy, że małe, ale dobrze dobrane grono ludzi niesie za sobą niezwykłą okazję do ciekawej interakcji. Uczestniczenie na kartach książki George’a R.R. Martina w Krwawych Godach zmienia perspektywę czytelnika – wspomniane wyżej wesele należy bowiem w mojej opinii to jednego z najbardziej tragicznych momentów całej serii. To właśnie sceny związane z Krwawymi Godami rozbiły moje serce na miliony kawałków i nie spodziewam się, abym mógł szybko znaleźć lekarstwo na ten osobliwy stan, zwłaszcza że dobrze wiem, jak akcja dalej się potoczy, mimo to proza autora wywołała we mnie falę emocji nieobecną przy oglądaniu tych fragmentów w serialu HBO. Magia literatury? Geniusz autora? Szalona moc czytelniczej wyobraźni? Pewnie wszystko po trochu miały wpływ na moją percepcję opisanych scen w sekwencji związanej z Krwawymi Godami. Niewątpliwie scena ta utwierdziła mnie w przekonaniu, że nawet jeśli nie ma cienia przesady w określaniu “Gry o Tron” mianem najlepszego serialu w historii fantasy, to z pewnością takich wątpliwości mieć nie możemy w odniesieniu do pierwowzoru literackiego&nbsp; -George R.R. Martin swoimi opisami raz po raz udowadnia, że producenci HBO mieli ułatwione zadanie, bazując na tak idealnych opisach autora w zakresie jego dzieła. Czytanie o Krwawych Godach było dla mnie osobliwym doświadczeniem, zwłaszcza że niezmiennie mam przed oczami odciętą głowę potężnego wilkora, kojarzoną również dobrze z tułowia Robba Starka. Czy mój ulubiony bohater zasłużył na tak okrutny los? Wciąż mam wątpliwość, niemniej stanowi to ostateczny dowód na to, że autor nie bierze jeńców i nie ma oporów przed uśmiercaniem postaci cieszących się wyjątkową sympatią ze strony czytelników, czy szerzej fanów całej awantury w Westeros o prawo do Żelaznego Tronu. &nbsp;</p><p>&nbsp;Serialowa ekranizacja pozostaje dość wierna pierwowzorowi, choć zdarzają się niewielkie odstępstwa, zwłaszcza w momentach zapożyczonych z książki, aby nadać wiarygodność i spójność całej fabule. Przykładowo w książce “Nawałnica mieczy. Krew i złoto”&nbsp; Robb Stark ma około szesnastu lat. Został on tym samym nakłoniony do sprawowania władzy nad całym Winterfell. Wiąże się to oczywiście z koniecznością walki o suwerenność królestwa północy, wolność i życie swoich poddanych, jak również dobro pozostałych członków rodziny, których los wydaje się niepewny, zwłaszcza, że pozostali królowie wszystkich Siedmiu Królestw nie cofną się przed niczym, aby osiągnąć swój cel i obłęd władzę nad Westeros. Robb w III tomie postawiony jest chyba w najtrudniejszej sytuacji sposób wszystkich pretendentów: niedawno zamordowano jego ojca, z kolei jego siostra wbrew swojej woli, została przymuszona do wyjścia za mąż za... najgorszego wroga. Arya nie żyje, mury Winterfell zostały zdobyte za sprawą żelaznych ludzi, młodsi bracia stracili życie w wyniku działań podjętych przez Theona Greyjoya, a sam Robb Stark został postawiony przed koniecznością poślubienia córki lorda Waldera, słynącej raczej z umiarkowanej urody. Jak sami widzicie, jakaś szalona konstelacja gwiazd niekorzystnie ułożyła się mojego ulubionego bohatera, który z każdej strony jest przez George’a R.R. Martina wystawiany na ciężkie próby: czy podoła? &nbsp;</p><p>Na to pytanie nie odpowiem, aby nie psuć wam zabawy, wydaje się jednak, że młody mężczyzna został postawiony w sytuacji, jakiej autor książki “Nawałnica mieczy. Krew i złoto” nie zgotował dla żadnego innego bohatera serii “Pieśń lodu i ognia”. Czy George R.R. Martin chciał w ten sposób “rozliczyć” grzechy młodego Starka? Czy rzeź, jaka dokonała się podczas Krwawych Godów, okazała się adekwatna dla jego błędów młodości? Pytania te pozwalają szukać rozsądku w historii opowiadanej przez autora, wydaje mi się jednak, że sam George R.R. Martin niekoniecznie kierował się rozumem podczas pisania kolejnych części Gry o Tron, raczej oddawał szeroką paletę emocji, jaka kryła się w bohaterach cyklu, i to właśnie przesądziło o wielkim sukcesie dzieła Mistrza gatunku fantasy. Wiarygodność, spójność i dobrze rozumiana bliskość świata Westeros z naszą codziennością. Robb Stark okazuje się wyjątkowo dojrzały jak na swój wiek, a jego największą winą w wieku 16 lat był fakt, że się... zakochał. Młody mężczyzna stracił w swoim życiu wszystko, a kiedy znalazł spokój i miłość, przyszło mu za to zapłacić jego własnym życiem, ale również życiem swoich bliskich: matki oraz najbliższych przyjaciół. Autor w książce “Nawałnica mieczy. Krew i złoto”&nbsp;rzucił w pewnym sensie wyzwanie czytelnikom, a wielu z nich wkrótce... rzuciło recenzowaną książka, ponieważ postać Robba Starka rozpalała wyobraźnię, cieszyła się wyjątkową sympatią zarówno żeńskiej, jak i męskiej części czytelników, tylko geniusz lub szaleniec w takiej sytuacji uśmierca tak ważną dla całej historii postać. I Patrząc na efekty tych działań i popularność, jaką niezmiennie cieszy się “Pieśń lodu i ognia”, trzeba przyznać, że George R.R. Martin wychodzi z tej próby zwycięsko, a Krwawe Gody stały się wręcz ikoniczną sekwencją scen, zarówno w wersji literackiej, jak i serialowej. &nbsp;</p><p>Wspomniałem wyżej o weselach, a tych w całym cyklu “Pieśni lodu i ognia” mamy więcej. W III tomie obok rzeczonych już Krwawych Godów pojawiają się również motywy związane z Purpurowym Weselem, które przyniosło... jedną z najbardziej wyczekiwanych śmierci w całym świecie Westeros. Bywają bowiem w książkach George’a R.R. Martina postacie nikczemne, niegodziwe i odrzucające. Żadna z nich nie jest totalnie zła, nie ma tu często spotykanych w fantasy “czarnych charakterów”, jak chociażby postać Voldemorta w powieściach “Harry’ego Pottera”. Znamienne, że wspomniany wyżej król ciemności wśród wielu swoich imion, jakimi go określano cieszył się również określeniem “ten, którego imienia nie wolno wymawiać”. Tymczasem George R.R. Martin kreśli tzn. Low fantasy, czyli historię osadzoną w czasach mniej lub bardziej nawiązujących do naszej prawdziwe historii inspirowanej średniowieczem, co zresztą sam autor wielokrotnie podkreślał. Tym samym nie ma mowy o kreacjach postaci dających się z łatwością etykietować, niemniej na tym tle można zrobić jeden wyjątek: mowa oczywiście o Joffreyu. Już od pierwszej książki niezbyt pałałem sympatią do wspomnianego jegomościa, wydawał mi się bowiem wyjątkowo tchórzliwy, zakłamany oraz niegodny sprawowanego urzędu. Był samolubny, okrutny i traktował z wyższością innych, co sprawiało, że trudno go polubić. Napisałem wyżej, że nie było w całym Westeros postaci jednowymiarowych, a teraz kiedy nawiązuje do śmierci młodego regenta, trudno mi znaleźć w nim jakieś pozytywne cechy. Czy można go lubić tylko za to, że kochała go matka, choć miłość ta nie pozostawała bez związku z objęciem tronu? Wiemy, jaka była Cersei. I wiemy też, że w przeciwieństwie do Robba Starka, Joffrey zdecydowanie zasłużył na śmierć. Można się tylko zastanawiać, dlaczego autor zgotował ją w taki humanitarny sposób, trucizna w winie? To brzmi raczej jak pomysł na uśmiercenie sympatycznych postaci, a nie takiej mendy i szumowiny jak syn Cersei! &nbsp;</p><p>Pamiętam, kiedy pierwszy raz usłyszałem od współlokatorki o Grze o Tron. Dla zapalonych czytelników takie pierwsze momenty spotkania z wyjątkową literaturą bywają pamiętne niczym dla zbiorowej świadomości zamach na WTC w 2001 roku czy wybuch Wojny w Ukrainie. Kojarzymy chwile, gdy informacja do nas dotarła i podobnie mam z serią związaną z walką o Żelazny Tron. Moja znajoma nie mogła się nachwalić tych książek, zwracała również uwagę, że w powieściach George’a R.R. Martina kolejne postacie giną bardzo często, nie sposób nam się do nich przywiązywać, raczej należy cieszyć się każdą chwilą ich obecności na łamach książek, bo... nie wiadomo jak długo pożyją. Wydawało mi się to dobrym chwytem reklamowym, nie ma bowiem nic gorszego w oczach fanów, aniżeli stopniowe, rozwleczone w czasie śledzenie przygód ulubionych postaci, które w kolejnych częściach wcale nie wydają się już takie interesujące i przyciągające uwagę. Czy “Pieśń lodu i ognia” jest rzeczywiście na tym tle wyjątkowa? Zdecydowanie! Z jednej strony czytając powieść “Nawałnica mieczy. Krew i złoto”&nbsp;towarzyszyły mi rozpacz oraz poczucie dziejowej niesprawiedliwości, z drugiej zaś wielka przyjemność i satysfakcja, inspirowane konsekwencją, z jaką autor podchodzi do losów swoich postaci. Z czasem okazało się, że sam autor został niejako symbolem uśmiercania bohaterów pierwszoplanowych. Dzieje się tak zwłaszcza w momentach, gdy śmierć dotyka postacie lubiane i charakteryzujące się określonymi wartościami oraz ideałami postacie, nierzadko niewinne i znajdujące się w złym czasie i złym miejscu dla całej fabuły mającej miejsce w brutalnym świecie Westeros. “Nawałnica mieczy. Krew i złoto” przynosi nam emocje jeszcze bardziej niezrozumiałe, gdzie emocje takie jak gniew, złość i nienawiść, przeplatają się z radością, szacunkiem oraz miłością. Emocje te bliskie są bohaterom III tomu “Pieśni lodu i ognia”, bliskie są również czytelnikowi zaangażowanemu w opowieść George’a R.R. Martina. &nbsp;</p><p>“Nawałnica mieczy. Krew i złoto” to udana kontynuacja dwóch pierwszych tomów powieści “Pieśń lodu i ognia”, która z jednej strony przynosi wielkie poruszenie i jeszcze większe wzruszenia, z drugiej zaś pozwala czytelnikowi poczuć satysfakcję i przyjemność z obcowania z literaturą na światowym poziomie. Sprawiedliwość idzie w parze ze zdradą, a taka ambiwalentna postawa bliska jest nie tylko postacią opisanym w III tobie sagi, ale również samemu autorowi: pomysł na uśmiercenie niektórych bohaterów wydaje się w równym stopniu fantastyczny co niesprawiedliwy, a ostatnią rzeczą, dla której można polecić “Pieść lodu i ognia” jest potencjalna przyjaźń z jej bohaterami – jeśli czujecie się samotni w życiu i szukacie literackich przyjaciół, to powieść George’a R.R. Martina wywoła w was prawdziwą, jesienną depresję – istnieje spore prawdopodobieństwo, że lubiane przez was postacie wkrótce zginą, a szukanie kolejnych sympatii mija się z celem – autor słynie z bezkompromisowości. Jeśli jednak macie w życiu przyjaciół, z którymi lubicie rozmawiać na temat świata literatury i serialu, to znajomość literackiej i telewizyjnej wersji “Gry o Tron” może wydawać się rzeczą nieodzowną, aby ich wszystkich nie stracić. Mało kto dziś bowiem nie słyszał o genialnym dziele brytyjskiego magika pióra!&nbsp;</p>
Napisz opinię i wygraj nagrodę!
Twoja ocena to:
wybierz ocenę 0
Treść musi mieć więcej niż 50 i mniej niż 20000 znaków

Dodaj swoją opinię

Zaloguj się na swoje konto, aby mieć możliwość dodawania opinii.

Czy chcesz zostawić tylko ocenę?

Dodanie samej oceny o książce nie jest brane pod uwagę podczas losowania nagród. By mieć szansę na otrzymanie nagrody musisz napisać opinię o książce.

Już oceniłeś/zrecenzowałeś te książkę w przeszłości.

Możliwe jest dodanie tylko jednej recenzji do każdej z książek.

Sposoby dostawy

Płatne z góry

InPost Paczkomaty 24/7

InPost Paczkomaty 24/7

13.99 zł

Darmowa dostawa od 190 zł

ORLEN Paczka

ORLEN Paczka

11.99 zł

Darmowa dostawa od 190 zł

NAJTAŃSZA FORMA DOSTAWY

Kurier GLS

Kurier GLS

14.99 zł

Darmowa dostawa od 190 zł

Kurier InPost

Kurier InPost

14.99 zł

Darmowa dostawa od 190 zł

Kurier DPD

Kurier DPD

14.99 zł

Darmowa dostawa od 190 zł

DPD Pickup Punkt Odbioru

DPD Pickup Punkt Odbioru

11.99 zł

Darmowa dostawa od 190 zł

NAJTAŃSZA FORMA DOSTAWY

Pocztex Kurier

Pocztex Kurier

13.99 zł

Darmowa dostawa od 190 zł

Kurier GLS - kraje UE

Kurier GLS - kraje UE

69.00 zł

Odbiór osobisty (Dębica)

Odbiór osobisty (Dębica)

3.00 zł

Płatne przy odbiorze

Kurier GLS pobranie Kurier GLS pobranie

23.99 zł

Sposoby płatności

Płatność z góry

Przedpłata

platnosc

Zwykły przelew info