Dodana przez
Iza
w dniu 10.07.2024
Opinia użytkownika sklepu
<p>Problematyka zaburzeń psychicznych stała się palącym problemem naszych czasów - pandemia covid, wojna w Ukrainie i galopująca inflacja (dzisiejszy odczyt za sierpień zaskoczył nawet ekonomistów) - wszystko to powoduje, że radość z życia ugina się pod ciężarem fatalnych informacji. Umiejętność odcięcia się od nich bywa w oczach psychologów warunkiem aby nie zwariować, komu się nie uda... ten ma sporą szanse wylądować w szpitalu psychiatrycznym. Świadomość w tym zakresie zainspirowała mnie aby sięgnąć po powieść “Lot nad kukułczym gniazdem”, przedstawia ona bowiem nasze społeczeństwo w pigułce - z takimi opiniami spotkałam się w przeszłości. Wrażenia opisuje niżej, zapraszam do recenzji! </p><p>Głównym bohaterem książki autorstwa Kena Keseya jest McMurphy, znany oszust, który daje się zamknąć w odizolowanym szpitalu psychiatrycznym, aby uniknąć kary pozbawienia wolności za swoje występki za które został skazany przed sądem. Pobyt w tym psychiatryku nasz bohater traktuje jako rodzaj znakomitej zabawy, nie zdaje sobie przy tym początkowo sprawy z faktu, że jego wyjście ze szpitala na które skądinąd szybko liczył musi poprzedzać decyzja w przedmiocie jego... całkowitego wyzdrowienia, a ta zależy od oceny jego stanu psychicznego przez lekarzy i pielęgniarki. Osobą decyzyjną w powyższym przedmiocie jest Wielka Oddziałowa, która choć wydaje się dbać o pacjentów, tak naprawdę znęca się nad nim, czerpie z tego sporą frajdę i jest przedstawicielką Kombinatu, który wydaje się mieć jeden tylko cel: uporządkować sytuacji na oddziale szpitala psychiatrycznego. McMurph szybko buntuje pacjentów przeciwko Wielkiej Oddziałowej i wówczas nabiera przekonania, ze to od niej zależy, który z pacjentów będzie mógł ów szpital opuścić. Ciekawym aspektem powieści Kena Keseya jest narrator powieści - jest Wódz – wysoki i postawny półindianin, który … z powodzeniem udaje głuchoniemego i jest w trakcie terapii dotyczącej jego psychozy, co sprawia, że odkrywamy rzeczywistość szpitalną poniekąd z perspektywy jego choroby. </p><p> Powieść “Lot nad kukułczym gniazdem” porusza ważna tematykę zaburzeń związanych ze zdrowiem psychicznym i jest to delikatna materia, nawet dziś kiedy pójście do psychiatry już nie oznacza społecznej stygmatyzacji jaka miała miejsce przez lata w naszym pięknym kraju nad Wisłą. Powieść Kena Keseya doskonale obrazuje, ze ludzie dotknięci zaburzeniami psychicznymi czują się wyobcowane, często gorsze od innych, co dodatkowo utrudniało im leczenie na oddziale zarządzanym przez Wielką Oddziałową. Jakość pomocy psychiatrycznej opisana w powieści autora pozostawia wiele do życzenia, „Locie nad kukułczym gniazdem” to szalenie gorzkie studium omawianej w książce problematyki. </p><p>Przedstawiony w powieści Kena Keseya szpital psychiatryczny bez wątpliwości możemy uznać za instytucję totalną, która w gruncie rzeczy ingerowała we wszystkie dziedziny życia pacjentów, trzymając ich pod ciągłą obserwacją, prowadząc niejako za rękę przez całą terapię, nie uwzględniając jednak ich indywidualnych potrzeb. Przykładem na taką interpretacji szpitalnej rzeczywistości jest fakt, ze pacjenci nie mogli swobodnie wyrażać swojego zdania, a jeśli próbowali to uczynić, Wielka Oddziałowa skutecznie nimi manipulowała, do tego stopnia, ze wszyscy pacjencji opisani w książce “Lot nad kukułczym gniazdem” tracili świadomość w przedmiocie swojej własnej tożsamości, nie wiedzieli kim są, co tutaj robią, ani czemu służy innowacyjna terapia proponowana przez Wielką Oddziałową i pewnego szalonego doktorka. To z kolei rodzi niepokojące wrażenie, ze bilet do szpitala psychiatrycznego, pacjenci otrzymywali tylko w jedna stronę, zatrudniony personel robił bowiem wszystko aby żaden z podopiecznych nie opuścił jego murów, oczywiście dla dobra ich samych! Jeśli ktokolwiek wychodził przed szereg i próbował się sprzeciwić, czekała go paskudna terapia elektrowstrząsami, a na tych, którzy przekroczyli subiektywnie wyznaczone przez personel granice – lobotomia, czyli przecięcie kory przedczołowej. Efektem lobotomii była wegetacja, człowiek poddany jej działaniom żył, ale jak by umarł dla świata. Kiedyś psychiatria tak właśnie funkcjonowała – książka “Lot nad kukułczym gniazdem” doskonale to obrazuje, zgodnie z opisem Kena Kesey a celem terapii było odizolowanie chorych od społeczeństwa, co jedynie potęgowało wszechobecne stereotypy. Powstawało tym samym błędne koło, a sami pacjenci mogli czuć się wyobcowani, niepotrzebni i bardzo zagubieni. </p><p>Świat opisany w powieści “Lot nad kukułczym gniazdem” to szpital psychiatryczny, przypominający państwo w państwie. Z ramienia wspomnianego wyżej Kombinatu, poniekąd rządzącego światem zewnętrznym, sprawuje w nim władzę największa Wiedźma literatury gatunku, czyli Wielka Oddziałowa – siostra Ratched. Wśród pacjentów wyróżnia się Okresowych, Chroników, Chodzących, Wózkarzy i Rośliny, a jej zaufani kompanii w fartuchach to czarni sanitariusze, nie stroniący bynajmniej od przemocy, bezwiednie wykonujący polecenia siostry Ratched. Wyróżniający się Chroników-Chodzących to wspomniany już w recenzji Indianin udający głuchoniemego. Zwany jest Wodzem,ma tendencję do mistycznych wizji, które nikt nie bierze na poważnie, poważnie natomiast narrator powieści traktuje głosy w swojej głowie, w jego oczach Wielka Oddziałowa potrafi nawet manipulować czasem, zwalniać go i przyspieszać według własnej woli. Wódz jest jedna z najbardziej tajemniczych postaci “Lotu nad kukułczym gniazdem” - początkowo nie zwraca na siebie uwagi, jest nawet przedmiotem żartów głównego bohatera opowieści, czuć jednak miedzy nimi wzajemny szacunek czego nie sposób powiedzieć o personelu placówki. Zamknięty od lat w szpitalu psychiatrycznym Wódz wydawał się widzieć już wszystko w swoim szpitalnym życiu, jednak nawet on nie przypuszczał, ze za jego życia pojawi się w murach placówki człowiek, który rzuci wyzwanie systemowi i będzie chciał obalić panujące tam zasady - Randal Patrick McMurphy to postać tyleż kolorowa, co tragiczna recenzowanej książki autorstwa Kena Keseya. </p><p> McMurphy to postać o której warto powiedzieć więcej: awanturnik, skory do szwindli i przemocy,z natury zadziorny, bynajmniej nie stroniący od alkoholu, uwielbiający towarzystwo kobiet lekkich obyczajów, zawsze chętny do bijatyk szczególnie tych bez powodu. Celowo trafił do zakładu psychiatrycznego, aby uniknąć odsiadywania kary w więzieniu. Nie chce i kompletnie nie potrafi podporządkować się panującym w placówce rygorom, których zresztą zupełnie się nie spodziewał i uważa je za mocno niesprawiedliwe. Jednocześnie postanawia dobrze się bawić kosztem Wielkiej Oddziałowej, czym wprawia ją w złość jakiej zarządzany przez nią szpital jeszcze nie widział. Czarny charakter powieści “Lot nad kukułczym gniazdem” to jednak najważniejsza persona w całej, szpitalnej układance, czytając książkę miałem wrażenie, ze wcześniej czy później sprytny i cwany McMuprchy zorientuje się w klimacie szpitala i przechytrzy Wielką Oddziałową, pokona ją ej własną bronią. Czy tak się stało? Cóż, Ken Kesey miał inny pomysł na zakończenie książki, nie znajdziecie tu happy endu! </p><p> Mimo, że McMurphy to pospolity przestępca, w powieści “Lot nad kukułczym gniazdem” nie da się mu nie kibicować w zmaganiach z Wielką Oddziałową! Wojna jaka toczy się na oddziale miedzy dwóją bohaterów książki Kena Keseya składa się z szeregu potyczek, co ciekawe, każde z nich sięga po w gruncie rzeczy podobną broń - oboje manipulują, starają się przeciągnąć na swoją stronę pozostałych pacjentów, każdego z nich czyni to jednak w imię innych wartości: Wielka Oddziałowa pragnie zachować status quo, tymczasem McMuprhy robi wszystko aby je zburzyć, początkowo czyni to ze stricte egoistycznych pobudek, z czasem jednak wydaje się, ze ma na uwadze również dobro innych pacjentów. McMurphy czyni starania aby dotrzeć nawet do najgłębszych odmętów psychiki pozostałych pacjentów, otwarcie ich podjudza do działania przeciwko Wielkiej Oddziałowej, jak również pozostałym przełożonym, jest to widoczne na łamach książki choćby przez pryzmat nie przyjmowania przez całe towarzystwo zalecanych leków. Ponadto, za sprawą licznych zakładów pacjenci czerpią sporo poczucie zabawy i towarzyszy im adrenalina, tymczasem.... McMurphy zarabia spora kasę ich kosztem. Nie sposób mi ocenić jego zachowanie pod kątem etycznym, mimo iż na studiach miałam etykę, tak hardcorowego przypadku jak ten przedstawiony w książce “Lot nad kukułczym gniazdem” nie omawialiśmy ? Można się zastanawiać, czy pozostali pacjenci byli ofiarami tej przemyślanej gry czy też jej.... największymi zwycięzcami! Oto bowiem okazuje się, ze ludzie, którzy od dawna utracili radość, poczucie bycia ważnymi w oczach innych, a przede wszystkim kontakt z otaczającym ich światem, nagle zyskują wodzireja, który inspiruje ich do rzeczy, o których wcześniej myśleli, ale nigdy nie mieli odwagi po nie sięgnąć. Przyznaje, ze czytając książkę “Lot nad kukułczym gniazdem” miałam chwile zadumy i refleksji, niemniej czytanie o wychodzeniu ze strefy komfortu przez kolejnych pacjentów i kolejne wygłupy wywoływały na mojej twarzy szeroki uśmiech, wyobrażałam sobie bowiem, ze w każdych okolicznościach człowiek może być szczęśliwy jeśli tylko trafi na ludzi, którzy pozwala mu być sobą - McMuprhy takie poczucie pozostałym pacjentom dawał i w tym właśnie tkwiła w mojej ocenie największa wartość głównego bohatera książki Kena Keseya. </p><p> Zmierzając nieuchronnie do końca recenzji, czas jeszcze wspomnieć o pozostałych bohaterach powieści, którzy być może odgrywają drugoplanową rolę w “locie nad kukułczym gniazdem”, jednakowoż bez nich nie zyskalibyśmy punktu odniesienia w ocenie MuMuprhego i Wielkiej Oddziałowej! Pacjenci szpitala psychiatrycznego w którym obserwujemy historię opisaną przez Kena Kesey, zdecydowanie wyróżniają się w oczach czytelnika swoimi osobliwymi przypadłościami, niektórzy nawet jak Harding śmiało mogliby sobie poradzić w świecie z prawdziwego zdarzenia, gdzieś poza murami szpitala, a przecież o każdym z nich lekarze i pielęgniarki mówią, że to “trudne przypadki nierokujące na całkowite wyleczenie” - to słowa doktora. Powstaje zatem pytanie, czemu właściwie pozostają w szpitalu? Z jednej strony należy to tłumaczyć w mojej opinii pewna rezygnacją, jaka wydaje się być właściwa dla pacjentów - nie muszą się o nic martwic, tym samym rezygnując z odpowiedzialności za samych siebie, co w oczach personelu medycznego również ociera się o forma stabilizacji dla nich samych: układ jest prosty, jest kogo leczyć, ma kto leczyć, każdy dzień wygląda podobnie jeśli wszyscy stosują się do zasad. Tak wygląda “praca” lekarzy, która nie ma wiele wspólnego z misją jaką jest niesienie pomocy w ochronie życia i zdrowia innym, to jedna z najważniejszych lekcji jakie wyniosłam z powieści “Lot Nad kukułczym gniazdem”. Nie mogłam się miejscami pogodzić z tym, że pacjenci (mogłabym napisać - mężczyźni, wszak brakuje wśród nich jakiejkolwiek kobiety – dlaczego panie Kesey?) mimo swoich bolączek wolą należeć do grupy rządzonych, zdecydowali się zrezygnować z wolnej woli na rzecz pozbycia się wewnętrznego niepokoju. Postać Wodza jest w moich oczach zdecydowanie najbardziej intrygująca - początkowo niewiele o nim wiemy, wydaje się mocno enigmatyczny, lakoniczny w swoim sposobie bycia, a fakt, ze nic nie mówi tylko potęguje wrażenie, ze coś ukrywa! Język narracji jakim się posługuje jest nieskomplikowany, naturalny i przystępny - przekazuje nietrudne prawdy życiowe, lecz istotne z punktu widzenia człowieka skazanego na rygorystyczną rutynę. Postać Wodza prowokuje sporo domniemań, to było osobliwe doświadczenie czytać opowieść z perspektywy człowieka, który na łamach książki.... nie odezwał się ani jednym słowem! No dobra, na koniec zabrał głos, ale wtedy już było wiadomo, ze nawet święty by nie wytrzymał ? </p><p> Powieść “Lot nad kukułczym gniazdem” autorstwa Kena Keseya wywołała we mnie słodko-gorzki posmak, ambiwalentne uczucia przeplatały się ze sobą, na zmianę wywołując w głowie poczucie radości i euforii z obcowania z tak wyszukanym dziełem, z drugiej zaś w głowie pojawiła się myśl, ze największe dzieła literackie nie kończą się happy endem - być może wynika to z faktu, ze choć sięgamy po literaturę aby uciec od życia, w gruncie rzeczy o tym życiu wciąż pamiętamy, a powieść, która wywołuje w nas skrajne emocje bliższa jest życiu jakie znamy, a przez to wydaje się bardziej wiarygodna i prawdziwa. Czy warto przeczytać “Lot nad kukułczym gniazdem”? Pytanie brzmi raczej, dlaczego drogi czytelniku miałbyś książki Kena Keseya nie przeczytać - jeśli zasłaniasz się brakiem czasu, to znak, ze nie masz dobrego gustu literackiego, recenzowana książka należy bowiem do klasyki literatury bardzo pięknej, a jej znajomość poszerza horyzonty i przynosi wiedzę o naturze człowieka i życiu, jaką trudno znaleźć w jakiejkolwiek innej książce - POLECAM, TO ZDECYDOWANIE JEDNA Z NAJLEPSZYCH KSIĄŻEK W HISTORII! ??</p>