Dom nad błękitnym morzem

jak się możecie domyślić oczywiście nie wszystko poszło po myśli Linusa. Jako bohater nie miał dla mnie za dużo polotu. Jak mam być szczera to właśnie on zdobył najmniej mojej sympatii, był taki nijaki przy pozostałych barwnych i złożonych postaciach. Najbardziej oczywiście przypadł mi do gustu mały rozrabiaka z diabolicznym spojrzeniem i poczuciem humoru.

Były momenty słodkie, śmieszne i naprawdę smutne. Pokazane zostało naprawdę wiele nieciekawych aspektów, życia będąc innymi niż oczekiwane jest przez społeczeństwo i narzucone im normy.

Historia smutna i wzruszająca jednak ja liczyłam na coś bardziej wow. Po tylu zachwytach nad piórem TJ Klune byłam przekonana, że ta pozycja zwali mnie z nóg i rozłoży tak bardzo, że przez następne dni nie będę myślała o niczym innym tylko o tych bohaterach. Sam wątek romantyczny też jakoś nieszczególnie do mnie przemówił.

Tak nie było, wielka szkoda ale i tak była to dobra książka, po prostu jeśli się na nią nie nastawi jak na arcydzieło bez skazy, będziecie raczej zadowoleni.

"Dom nad błękitnym morzem" autorstwa TJ KLUNE. Wspaniała książka odpowiednia dla czytelników w każdym wieku. Historia porusza tematy dyskryminacji i odkrywania samych siebie. Bohaterowie, którzy muszą sobie poradzić z tymi trudnościami, stają się inspiracją dla czytelnika i ukazują jak bardzo zamknięci potrafią być ludzie na nowe rzeczy. Z rozwiązaniem tego problemu przychodzi nam szóstka sierot, których historie są doskonale wykreowane, a my sami możemy się od nich wiele nauczyć, ponieważ dzieci nigdy nie oceniają niczego wedle poglądów innych. Uważam, że jest to obowiązkowa lektura dla każdego czytelnika :)