Śmierć w błękitnej lagunie

W gronie przyjaciół nigdy nie możesz być pewny, czy doczekasz jutra. Dla sześcioosobowej grupy bliskich znajomych podróż na Islandię miała być urzeczywistnieniem długo snutych marzeń. Oczekiwali spektakularnych widoków gejzerów, wodospadów, potężnych lodowców i dzikiego oceanu. Jednak ich wyprawa przybrała nieoczekiwany obrót, kiedy podczas relaksu w SPA w Błękitnej Lagunie doszło do erupcji wulkanu. Sytuacja stała się jeszcze bardziej dramatyczna, gdy znaleziono tam martwego Ksawerego, jednego z uczestników podróży.

Początkowo wydawało się, że Ksawery padł ofiarą tragicznego wypadku, lecz dochodzenia islandzkiej policji odsłoniły dowody, które sugerują, że jego śmierć mogła nie być przypadkowa. Podejrzenia padają na członków grupy, każdy z nich mógł mieć motyw, by pozbyć się przyjaciela. Szczególnie zaskakującym odkryciem jest tajemnica, którą skrywała partnerka zmarłego.

Podczas gdy lawa spływała po ośnieżonych stokach, a z krateru wylatywały ogromne głazy, wywołując panikę wśród gości, pozostała część grupy z rosnącym lękiem zastanawiała się nad nadchodzącymi dniami. Nagle tę napiętą ciszę zakłócił przejmujący krzyk. Skupione na wodzie spojrzenia ludzi zauważyły kobietę w białej masce, która żarliwie gestykulowała, alarmując, że na dnie znalazła coś miękkiego, co przypomina człowieka.

Szybko zareagował stojący obok niej rodak, tłumacząc na angielski słowa szwedzkojęzycznej turystki i natychmiast alarmując obsługę. Niezależnie od otaczających go spojrzeń, steward pośpiesznie zdjął buty i spodnie, wciąż ubrany w koszulę i muszkę, wskoczył do mętnej wody, ostrożnie badając dno stopami. Napotkawszy coś nietypowego, zawołał o nosze, dając nadzieję, że może jeszcze uratować życie. Te dramatyczne chwile, odbijające się echem od magmowych brzegów, na długo pozostaną w pamięci świadków.