Stan książek
Nasze książki są dokładnie sprawdzone i jasno określamy stan każdej z nich.
Nowa
Książka nowa.
Używany - jak nowa
Niezauważalne lub prawie niezauważalne ślady używania. Książkę ciężko odróżnić od nowej pozycji.
Używany - dobry
Normalne ślady używania wynikające z kartkowania podczas czytania, brak większych uszkodzeń lub zagięć.
Używany - widoczne ślady użytkowania
zagięte rogi, przyniszczona okładka, książka posiada wszystkie strony.
Popołudnie fauna
Masz tę lub inne książki?
Sprzedaj je u nas
Lilie wydmowe w tym roku stały się rzadkością, dlatego Lucjan, schodząc na plażę, postanowił skręcić w lewo, by sprawdzić, czy ich blask powrócił. Lilie, z ich niesamowitym, cynkowobiałym połyskiem, wcześniej pojawiały się pojedynczo lub w małych grupach, nie zważając na otoczenie — rosły zarówno w czystych, jak i zaniedbanych miejscach, w lesie, na nasłonecznionych polanach, przy kościołach, a nawet w pobliżu śmietników. Lilie zdawały się wybierać miejsca według własnego uznania, jakby to właśnie był ich czas, by rozkwitnąć. Omijały jedynie miejskie trawniki, być może przeczuwając, że tamtejsze przepisy, choć surowe, nie były w stanie ich całkowicie chronić.
Kiedy Lucjan pierwszy raz odwiedził Maremma kilka lat temu, zakochał się w tych kwiatach. Choć podczas pierwszej wizyty nie było ich wcale, już następnego dnia rozświetliły las swoją niezwykłą bielą. Od tamtej pory nauczył się ich oczekiwać i rozpoznawać moment, w którym miały się pojawić. Pierwszego lipca na ich rozkwit było zbyt wcześnie. W lesie widoczne były jedynie subtelne oznaki nadchodzącego sezonu — zielonożółte liście zdawały się go uczyć cierpliwości, by późniejsze pojawienie się lilii dało mu jeszcze większą satysfakcję.
Wybierz stan zużycia:
WIĘCEJ O SKALI
Lilie wydmowe w tym roku stały się rzadkością, dlatego Lucjan, schodząc na plażę, postanowił skręcić w lewo, by sprawdzić, czy ich blask powrócił. Lilie, z ich niesamowitym, cynkowobiałym połyskiem, wcześniej pojawiały się pojedynczo lub w małych grupach, nie zważając na otoczenie — rosły zarówno w czystych, jak i zaniedbanych miejscach, w lesie, na nasłonecznionych polanach, przy kościołach, a nawet w pobliżu śmietników. Lilie zdawały się wybierać miejsca według własnego uznania, jakby to właśnie był ich czas, by rozkwitnąć. Omijały jedynie miejskie trawniki, być może przeczuwając, że tamtejsze przepisy, choć surowe, nie były w stanie ich całkowicie chronić.
Kiedy Lucjan pierwszy raz odwiedził Maremma kilka lat temu, zakochał się w tych kwiatach. Choć podczas pierwszej wizyty nie było ich wcale, już następnego dnia rozświetliły las swoją niezwykłą bielą. Od tamtej pory nauczył się ich oczekiwać i rozpoznawać moment, w którym miały się pojawić. Pierwszego lipca na ich rozkwit było zbyt wcześnie. W lesie widoczne były jedynie subtelne oznaki nadchodzącego sezonu — zielonożółte liście zdawały się go uczyć cierpliwości, by późniejsze pojawienie się lilii dało mu jeszcze większą satysfakcję.
