Kilka dni temu na Polskę spadły rakiety wystrzelone przez ukraińską obronę przeciwlotniczą. Tak przynajmniej podają oficjalne źródła i sprawa ta wydaje mi się co najmniej śliska. Jak wyjaśnić fakt, że dzień wcześniej narracja głównych mediów wskazywała na rosyjski ostrzał, a dzień później amerykański prezydent prostował te doniesienia, wskazując bezapelacyjnie na winę armii ukraińskiej? Wiele osób widzi w tym przypadek i działanie w chaosie, jednak od pół roku za nasza wschodnią granicą toczy się wojna i procedury postępowania w podobnych przypadkach powinna być jasne i klarowne, wykluczać jakiekolwiek podejrzenia. Przyznaje, jestem zaniepokojony sytuacją międzynarodową pod koniec 2022 roku: z jednej strony słychać wszem wobec informacji o sukcesach wojsk ukraińskich, z drugiej strony wiadomo, że Federacja Rosyjska przygotowuje się do kolejnej fali mobilizacji w styczniu 2023 roku. Jak o możliwe, że Władimir Putin utrzymuje się przy władzy, mimo iż 24 lutego zapoczątkował niesprowokowaną wojnę, którą obecnie Rosja ewidentnie przegrywa? Wojna to nie tylko rzesze ofiar, ale również krach gospodarki i upadek Rosji na arenie międzynarodowej. W lipcu tego roku miałam okazję porozmawiać z parą rosyjskich turystów w Hiszpanii na urlopie i nie mogłem uwierzyć, że ludzie Ci żyją naprawdę w jakimś chorym matrixie. Pamiętam film braci (sióstr?) Wachowskich, jedyną szansą, aby opuścić Matrixa, były tam zapomniane dziś budki telefoniczne. A to oznacza, że wszyscy mamy problem, ponieważ w Rosji budek telefonicznych już nie ma, a społeczeństwo gotowe jest jeść kamienie i pic deszczówkę, karmione obietnicami Putina i jego świty o przywróceniu Rosji statusu „Wielkiego imperium”, jakim cieszył się w przeszłości Związek Radziecki. Ten pociąg odjechał Rosjanom, a mimo to Władimir Putin cieszy się niesłabnącym poparciem swoich obywateli. Czy Rosja to stan umysłu? Czy zwykli Rosjanie wierzą w propagandę Kremla? Czy Władimir Putin sam wierzy, w to, co mówi publicznie? Odpowiedz na powyższe pytania, wymaga od czytelnika podróży do dzikiej tajgi, gdzie przed laty prezydent Federacji Rosyjskiej widziany był z nagim torsem, gdy ujeżdżał niedźwiedzia i wysłał do świata czytelny sygnał: Rosja będzie wielka. Po przeczytaniu książki Karoliny Blecharczyk pod wymownym tytułem„Miłość i władza. Rosjanie kochają Putina”, nie mam wątpliwości, że wielkość Rosji pozostanie w sferze jej wyobrażeń przynajmniej do czasu, kiedy władzę na Kremlu sprawuje Władimir Putin.
Polska dziennikarka, Karolina Blecharczyk, ma na swoim koncie kilka pozycji związanych z historią najnowszą Federacji Rosyjskiej. Obok publikacji „Miłość i władza Rosjanie kochają Putina”, Blecharczyk napisała również znakomitą monografię pod tytułem „Od ofiar do katów. Feliks Dzierżyński i bolszewicy”, gdzie przedstawiła protoplastów Władimira Putina, z lubością podkreślającego spuściznę Związku Radzieckiego dla obecnego statusu Rosji na świecie. Prawdę mówiąc, nie przypuszczałam jeszcze kilka miesięcy temu, że stanę się fanką literatury faktu, jednak aktualne wydarzenia na świecie wymagają od nas wiedzy i zrozumienia, aby podejmować dla swojej przyszłości najlepsze wybory. Na wiosnę tego roku zadzwoniła do mnie mama, prosząc, abym miała w gotowości dokumenty oraz zatankowane auto. Dziś wspominam to jako anegdotę, ale w tamtym czasie rzeczywiście świat, który znałam, wydawał się rozpadać na milion kawałków. Wiele wskazuje na to, że to dopiero początek zawirowań i chaosu w trzeciej dekadzie XXI wieku.
Tytuł książki „Miłość i władza. Rosjanie kochają Putina” zawiera w sobie odpowiedzi na dwa ważne dla mnie pytania, związane z prezydentem Federacji Rosyjskiej. Czy Putin jest w stanie zrobić dla władzy wszystko? Czy kochał kogoś bardziej niż samego siebie? Karolina Blecharczyk opisuje w swojej publikacji sposób, w jaki Władimir Putin doszedł do władzy i czyni to w niezwykle ciekawy sposób. Nieszczególnie lubię książki historyczne, zawierające mnóstwo dat, faktów i nazwisk. Szybko się w tym gubię, przestaje rozumieć, a kiedy nie rozumem książki — odkładam ją na bok. Może to błąd? A może po prostu... życie. Lubie się czegoś nowego dowiedzieć, ale bez poczucia bycia przygniecioną faktologicznymi ciekawostkami. Z przyjemnością oświadczam, że książka „Miłość i władza Rosjanie kochają Putina” w żadnym momencie mnie nie znużyła, autorka posługuje się zadziwiająco lekkim i przyjemnym w odbiorze językiem, jeśli mieć na uwadze doniosłość poruszanych przez nią tematów. Jak wspominałam wyżej, Karolina Blecharczyk wskazuje nam drogę Putina do objęcia władzy, nie sięga jednak w tym zakresie po informacje z odległej przeszłości. Wiadomo powszechnie, że Putin nie miał łatwego dzieciństwa, dobrze się jednak stało, że polska dziennikarka pomija te watki i od razu przeskakuje do lat 90’, część z nas pamięta jeszcze tamte czasy choćby z wczesnych lat dzieciństwa i młodości. W Polsce rodził się stopniowo kapitalizm, szalała inflacja, a miliony naszych obywateli z tęsknotą patrzyły na zachód, wyczekując akcesji naszego kraju do struktur Unii Europejskiej. Jak że różne nastroje w tym samym czasie były w Rosji! Jak wskazuje autorka książki „Miłość i władza. Rosjanie kochają Putina”, ostatnia dekada XX wieku w nowopowstałym państwie po rozpadzie ZSRR przypominała najgorsze lata polskiej transformacji. Bieda, bezrobocie, inflacja i brak perspektyw na lepsze jutro. W telewizji, zarówno kanały publiczne, jak i prywatne z rozmachem przedstawiały postać rubasznego Borysa Jelcyna, który zasłynął ze swojej alkoholowej słabości na wielkich salonach, czemu dawał wyraz przy okazji największych, państwowych uroczystości. Przeciętni Rosjanie jak pisze w swojej książce Karolina Blecharczyk, patrzyli na to przedstawienie bez większej refleksji. W historii Rosji znane były okresy, kiedy władza wymagała konsolidacji i w miejsce jednej postaci, pojawiała się kolejna, często w kontrowersyjnych okolicznościach. Czy wystąpienie Władimira Putina 31 grudnia 1999 roku można rozpatrywać w takich kategoriach? Bez wątpienia była to przemyślana strategia, realizowana nie tylko przez przyszłego prezydenta Federacji Rosyjskiej, ale przede wszystkim przez najbliższe, zaufane grono współpracowników. Byłam zupełnie zaskoczona podczas lektury książki „Miłość i władza Rosjanie kochają Putina”. Wygląda na to, że Władimir Putin nie był „królikiem wyciągniętym z kapelusza”, jak wielu chciało to nam wmówić w momencie obejmowania władzy w marcu 2000 roku, lecz produktem tajnych służb i skomplikowanej gry na najwyższych szczytach władzy. Władzy, po którą Władimir Putin sięgnął przed dwoma dekadami i po dziś jej nie oddał. Co więcej, niewiele wskazuje na to, że kiedykolwiek dobrowolnie się jej zrzeknie.
Ciekawiły mnie watki związane z miłością Władimira Putina, czy jest on w ogóle zdolny odczuwać podobne uczucia i emocje? Karolina Blecharczyk nie odpowiada wprost na te pytania i trudno się dziwić autorce książki „Miłość i władza Rosjanie kochają Putina” — urzędującego prezydenta Federacji Rosyjskiej otacza szczelny mur tajemnicy i domysłów. Co więcej, wydaje się, że życiorys Putina został zwyczajnie zafałszowany i poruszanie się wśród faktów z jego życia samo w sobie naraża czytelników na półprawdy, kłamstwa i różnej maści manipulację. Przykład? Powszechnie uważa się, że Władimir Putin urodził się 7 października 1952 roku. Wiele wskazuje jednak na to, że prawdziwa data urodzin to 1950 rok, a ewentualne przekłamania w tym zakresie mają na celu wzmacnianie przekazu uprawianego od lat przez kremlowską propagandę o „sile, determinacji i niezłomności” rosyjskiego prezydenta w starciu ze „starym i upadłym” zachodem. Karolina Blecharczyk wskazuje w swojej książce, że Putin ożenił się raz z niejaką Ludmiłą Aleksandrową, z tego związku miał dwie córki. Niewiele wiadomo o tym, jakim mężem i ojcem był Władimir Putin, wiele wskazuje jednak na to, że polityczny wymiar jego rządów idzie w parze z osobowością socjopaty i człowieka wypranego z jakichkolwiek emocji. Wiele o Putinie mówi fakt, że największą słabość przejawia do swoich.... psów. \Zanim powiecie sobie w duchu, że to w sumie słodkie, warto bliżej przyjrzeć się sposobie sprawowania władzy przez gospodarcza Kremla.
Fragmentami miałam trudność ze zrozumieniem książki „Miłość i władza. Rosjanie kochają Putina”. Nie mam tu na myśli stylu autorki czy prezentowanych rewelacji na temat „russkiego miru”, lecz nie dającym się pogodzić z zachodnim spojrzeniem, uwielbienia dla Władimira Putina, jakim obdarzyli go przeciętni wyborcy. Karolina Blecharczyk szeroko rozpisuje się o głosach obywateli Moskwy Czy Petersburga, którzy w Putinie widzieli w przeszłości uosobienie wielkiego cara, jakiego Rosji brakowało przynajmniej od kilku dekad. Wizerunek Putina mocno rzutował na wizerunek samej Rosji, postrzeganej jako konserwatywna alternatywa dla postępującej liberalizacji na zachodzie. Kiedy w państwach Unii Europejskiej co raz więcej mówi się o starzejącym się społeczeństwie, któremu coraz trudniej odnaleźć się w dynamicznie zmieniającej się rzeczywistości, Władimir Putin znakomicie rozegrał tę kwestię już kilka tygodniu po objęciu władzy na Kremlu na przełomie XX i XXI wieku. Dziś mało kto pamięta, że nowo wybrany prezydent Federacji Rosyjskiej ogłosił powstanie tzn. „Funduszu Solidarnościowego”. Trudno uwierzyć, ale pod tym określeniem miały kryć się środki uzyskane z nadwyżki budżetowej ze sprzedaży węglowodorów (gazu oraz ropy), przeznaczane przez kolejne lata m.in. na... wypłaty świadczeń rentowych i emerytalnych dla seniorów. Nie ma sensu się nad tym dłużej pochylać, intencja prezydenta Federacji Rosyjskiej nie było wyciągnięcie reki do potrzebujących, ale kupienie spokoju społecznego, jak podkreśla Karolina Blecharczyk w swojej publikacji „Miłość i władza Rosjanie kochają Putina”. Społeczeństwo rosyjskie mocno różni się od tego na zachodzie. II Wojna Światowa położyła się mocnym cieniem na demografii najpierw Związku radzieckiego, a później Federacji Rosyjskiej, mężczyźni ginęli na froncie, kobiety rosły w siłę i musiały sobie same radzić w mało sprzyjających warunkach. W kolejnych latach zdaniem polskiej dziennikarki to kobiety, a nie mężczyźni stali się przewodnim głosem społeczeństwa i Putin doskonale to rozumiał, stąd wyszedł naprzeciw grupie najmocniej doświadczonej trudnymi latami powojennymi. Co ciekawe, wspomniana tendencja nie została odwrócona, kobiety w Rosji często prezentują nie mniej autorytarny sposób bycia niż prezydent Władimir Putin. A marzeniem wielu niewiast w Rosji jest mężczyzna, który nie pije, pracuje i relatywnie długo żyje. Przeciętny Rosjanin nie spełnia żadnego z wyżej wymienionych warunków, co poniekąd tłumaczy wielkie uwielbienie, jakim Władimir Putin cieszy się zwłaszcza wśród żeńskiej grupy społeczeństwa.
Trudno mieć wesołe odczucia, czytając o zbrodniarzu wojennym, taka informacja bowiem od jakiegoś czasu widnieje przy nazwisku Władimira Putina na Wikipedii. Nie jest to może najbardziej wiarygodne źródło na świecie, niemniej symbolika w tym zakresie jest aż nadto widoczna. Zwłaszcza że Parlament Europejski wezwał wczoraj wszystkie kraje Unii Europejskiej do nazwania Rosji wprost „Krajem, sponsorującym terroryzm”. Uwielbiam podobne eufemizmy, a wy? W Europie wciąż za dużo uwagi przywiązuje się do semantyki, a za mało rozumie zwykłych Rosjan oraz ich sposób myślenia, który wyniósł Władimira Putina do władzy przed dwoma dekadami. Książka polskiej dziennikarki, Karolina Blecharczyk, to w mojej ocenie obowiązkowa pozycja dla wszystkich, pragnących lepiej zrozumieć jakie siły stoją za obecnym gospodarzem Kremla. Od czasu wybuchu wojny 24 lutego br., przeczytałam inne książki, szerzej przedstawiające drogę Putina do jego władzy autorytarnej, miałam jednnak wrażenie, że brakuje na rynku publikacji, przedstawiających Putina jako człowieka. Nawet jeśli okazuje się człowiekiem, z którym nikt z nas nie poszedłby na piwo w weekend. Publikacja „Miłość i władza. Rosjanie kochają Putina” skutecznie otwiera w tym zakresie oczy ciekawskim czytelnikom, osobiście byłam pod wrażeniem, jak trafne wnioski przedstawiła Karolina Blecharczyk w przedmiocie prawdziwej twarzy prezydenta Władimira Putina. Twarzy, którą on sam próbuje od lat ukryć pod płaszczykiem pozorowanej uprzejmości, jak wtedy gdy wręczał kwiaty na powitanie Angeli Merkel, czy fałszywej pokory, gdy stał w deszczu bez parasola nad grobami żołnierzy Armii Czerwonej. Łatwo się w tym wszystkim pogubić i stracić rezonans, co jest cyniczną grą, a co odruchem ludzkim. Po przeczytaniu książki „Miłość i władza. Rosjanie kochają Putina” nie mam wątpliwości, że Putina nie stać na żadne ludzkie zachowania oprócz jedzenia, spania i sikania.
Rzadko rozmawiam o wojnie w Ukrainie. Znajomi mają ewidentnie przesyt informacji w tym zakresie, z kolei moja mama wszystkim się zamartwia i nie chce jej prowokować do kolejnych modlitw o losy świata. Osobiście czuje jednak spory niepokój i jednym sposobem na jego pokonanie, wydaje się wiedza i płynący z niej spokój. Książka Karoliny Blecharczyk to doskonały wybór dla osób, które podobnie jak ja czują się zagubione w gąszczu informacji i szukają wiarygodnych źródeł, przedstawiających rzeczywistość dokładnie taką, jaką jest naprawdę, bez zbędnego lukrowania albo przeciwnie, straszenia nas III Wojną Światową. Czy Rosjanie kochają Władimira Putina? Mam wrażenie, że kochają bardziej samych siebie, a Putin daje im poczucie wielkości. Być może w styczniu lub lutym 2023 roku nastąpi zamach stanu i światu przedstawi się nowy przywódca Federacji Rosyjskiej, nastąpi „odwilż” albo „reset” stosunków ze światem zachodu. Im więcej czytam książek związanych z nastrojami społecznymi w Federacji Rosyjskiej, tym mocniej nie mam wątpliwości, że opisany wyżej obrót spraw niczego nie zmieni.
Jeszcze rok czy dwa lata temu marzyłam otwarcie o podróży do Rosji: chciałam zobaczyć Kreml i Moskwę, podziwiać stare miasto w Petersburgu, a nawet przejechać się koleją transsyberyjską — bilety na najtańsze miejscówki do spania sięgały 900 zł za cały tydzień podróży, widziałam szanse, aby to unieść i przeżyć niesamowitą przygodę. Obecnie pozytywne, ruskie skojarzenia mam jedynie z pierogami i wolę podróż PKP do Suwałk.