Dodana przez
Patrycja Z.
w dniu 13.08.2025
Opinia użytkownika sklepu
CZEMU KAŻDA KOBIETA W TEJ KSIĄŻCE POD SIEBIE SIUSIA??
„Achaja” jest dla mnie wręcz podręcznikowym przykładem tego, jak silna reklama i odpowiednie kontakty mogą wykreować wokół książki ogromny szum, nawet jeśli w rzeczywistości treść nie jest tego warta. Z każdym kolejnym rozdziałem czułam coraz większe rozczarowanie, a wrażenie nudy, zniecierpliwienia i braku głębi tylko narastało. Zastanawiałam się, czy gdyby połączyć całą trylogię w jeden zwięzły tom, efekt byłby lepszy. Nie zamierzam się jednak o tym przekonywać, bo nie mam ochoty tracić czasu na sprawdzanie dalszych losów bohaterów. Słyszałam też, że im dalej, tym fabuła staje się jeszcze cięższa w odbiorze. Prawdopodobnie sprzedam swój egzemplarz, ponieważ jest to jedna z najsłabszych powieści fantasy, jakie trafiły w moje ręce. Narracja jest męcząca, bohaterowie pozbawieni wyrazistości, ich motywacje momentami wręcz absurdalne. Autor sprawia wrażenie, jakby znajdował przyjemność w znęcaniu się nad główną bohaterką. Rozumiem, że taki zabieg mógł być elementem konstrukcji fabuły, jednak dla mnie było to zdecydowanie zbyt dużo. Nie planuję sięgać po kolejne tomy, ponieważ pierwszy wystarczył mi za drogę przez mękę. Do tej książki podchodziłam trzy razy. Za każdym razem zaczynałam, odkładałam ją na półkę lub oddawałam do biblioteki, kiedy mijał termin zwrotu. Jako miłośniczka fantastyki, również tej polskiej, postanowiłam jednak, że prędzej czy później przeczytam ją w całości. W końcu mi się to udało.
Nie wierzę w etykiety typu „fantastyka dla mężczyzn”, ale mam wrażenie, że ten tytuł można by do takiej kategorii zaliczyć. Ziemiański ewidentnie lubi pisać o polityce, przemocy i seksie. Nie mam nic przeciwko, jeśli ktoś potrafi to robić w sposób, który mnie nie zniechęca, jednak w tym przypadku tak się nie stało. Najprawdopodobniej nie przeczytam pozostałych części trylogii ani nowej odsłony, która niedawno się ukazała. Po prostu straciłam zainteresowanie. Muszę przyznać, że autor potrafi tworzyć skomplikowany świat, rozbudowaną fabułę i wyraziste intrygi. Bohaterowie mogą być dla niektórych czytelników ciekawi, ale mnie zupełnie nie przekonali. Można pisać dosadnie, nie przekraczając granicy wulgarności, a w tej książce według mnie granica ta została wielokrotnie naruszona. Nie przepadam za obfitującymi w wulgaryzmy dialogami, ponieważ mam ich dość w życiu codziennym. W literaturze szukam raczej przyjemności i stylu, a nie ordynarności. Zwracanie się do bohaterek per „dupo” na co drugiej stronie brzmiało dla mnie sztucznie i odstręczająco. Nigdy wcześniej nie spotkałam się z takim sformułowaniem w codziennym języku. Wiele fragmentów mnie nużyło, częściowo dlatego, że momentami trudno było mi je zrozumieć. Lubię, kiedy fabuła jest rozbudowana, jednak wolałabym, by nie wymagała ciągłego wysiłku intelektualnego, aby nadążyć za wątkami. Polityczne niuanse zawsze były dla mnie trudne, a autor dodatkowo lubi opisy pełne magiczno-historycznych szczegółów. Nie do końca zrozumiałam, kim byli Ziemcy ani co dokładnie działo się z Meredithem, którego historia była moim zdaniem wyjątkowo nudna. Rozumiem, że to dopiero początek serii, więc można wybaczyć nadmiar wątków i brak jasnych wyjaśnień, jednak muszę się pogodzić z faktem, że prawdopodobnie nigdy nie poznam wszystkich odpowiedzi. Książka nie była całkowicie zła. Była raczej przeciętna. Wątki Achai i Siriusa czytało mi się całkiem przyjemnie i gdyby całość skupiała się tylko na nich, być może oceniłabym ją lepiej. Od pierwszego kontaktu z „Achają” przeszkadzała mi jednak strona techniczna wydania. Miałam wrażenie, że książka nie przeszła solidnej korekty. Jestem bardzo wyczulona na literówki i brakujące przecinki, a tych w tym tytule znalazłam naprawdę sporo. Prawie w każdym dialogu brakowało interpunkcji, a zdarzały się też nadmiarowe przecinki w miejscach, w których nie powinno ich być. Dodatkowo drażnił mnie nadmiar wykrzykników i znaków zapytania, co sprawiało, że część zdań wyglądała jak wpisy z młodzieżowego bloga.