September Sun

"Każda historia jest warta opowiedzenia. Trzeba tylko znaleźć osobę, która będzie chciała ją poznać."

Historia September i Juliena była piękna. Obserwowanie jak dzięki September, Julien zaczyna opuszczać swoją strefę komfortu i to jak z czasem zaczął dobrze się z tym czuć było cudowne. Jednak historia była równie bolesna. Historia skrywana przez główną bohaterkę złamała mi serce.

Nie jest to pierwsza książka Marty Łabęckiej jaką czytałam, ale dopiero w September Sun doceniłam piękny język jakim pisze autorka. Poprzednie książki uwielbiałam, mimo trzecioosobowej narracji. Tą książkę doceniam jeszcze bardziej za to, w jaki sposób została napisana.

Myślę, że trudno byłoby znaleźć osoby bardziej różniące się od siebie, a jednocześnie mających tak wiele wspólnego, jak główni bohaterowie książki.

Julien od początku był cichym chłopakiem. Lubił historię i zapisywać historie w notesie, który zawsze miał ze sobą. Nawet, jeśli od kilku miesięcy nie miał pomysłu co mógłby napisać. Większość osób zupełnie go nie rozumiała. Aż pewnego dnia w hotelu pojawiła się September, która wywróciła całe jego dotychczasowe życie do góry nogami. Wyjątkowym dla mnie było obserwowanie jak Julien zaczął się zmieniać i rozumieć, że sam może tworzyć swoją historię, nie tylko o niej marzyć.

September od początku była pełna energii i pozytywnego nastawienia do życia. A przynajmniej w ten sposób odbierał ją każdy, kto ją widział. Dziewczyna była również chodzącą zagadką, jednak dość szybko zrozumiałam, że jej historia będzie niezwykle bolesna. Z jednej strony historie z podróży dziewczyny były cudowne. Z drugiej powód przez który podróżowała, zupełnie zmienia patrzenie na całą sytuację.

Książka jest przecudowna, a historia bohaterów niepowtarzalna. Muszę przyznać, że autorce ponownie udało się mnie bardzo pozytywnie zaskoczyć.
Jedyne co mogę więcej powiedzieć to czytajcie September Sun. Warto.