Stan książek
Nasze książki są dokładnie sprawdzone i jasno określamy stan każdej z nich.
Nowa
Książka nowa.
Używany - jak nowa
Niezauważalne lub prawie niezauważalne ślady używania. Książkę ciężko odróżnić od nowej pozycji.
Używany - dobry
Normalne ślady używania wynikające z kartkowania podczas czytania, brak większych uszkodzeń lub zagięć.
Używany - widoczne ślady użytkowania
zagięte rogi, przyniszczona okładka, książka posiada wszystkie strony.
Panny z bagien
Masz tę lub inne książki?
Sprzedaj je u nas
Z piskiem opon zatrzymuję się, lecz niestety za późno. Mężczyzna, którego właśnie potrąciłam, przeturlał się do przodu i teraz leży na ziemi, jęcząc z bólu. We mnie budzi się ciemna strona, ta pełna chaosu i emocji, nakłaniająca mnie do zignorowania go i pozostawienia w cierpieniu. Ludzie zaczynają się zbierać wokół, wpatrując się w tę scenę. Już nic nie można zrobić, czas przeminął. Moje wewnętrzne mroki cofają się, chowając pod sercem i w splotach trzewi. Wyłączam silnik, zsiadam z motocykla i zbliżam się do nieszczęśnika. „Czy wszystko w porządku?” – pytam, krzyżując ręce na piersi i spoglądając na niego z góry. „Przeżyję” – odpowiada. Po lesistych moczarach otaczających Kadłuby krążą legendy o Bagiennych Pannach. Opowiadają, że gdy ktoś ma coś na sumieniu, te tajemnicze istoty wynurzą się z błota, aby go znaleźć. Następnie, po całonocnych torturach, zostawią go na mokradłach, przybranego w kwiaty niczym artystyczną instalację. Wiktor, ów pechowiec, którego potrąciłam, okazuje się być fotografem, podróżnikiem. Przybył do Kadłubów na nasz festiwal letni z zamiarem uwiecznienia na zdjęciu jedną z Bagiennych Panien. Wbrew sobie zostałam jego przewodniczką. Znam te lasy jak własną kieszeń, wiem, co skrywa się pomiędzy paprociami i co żyje pośród maków. A jeśli mam być zupełnie szczera, ten jego ujmujący uśmiech jest naprawdę czarujący.
Wybierz stan zużycia:
WIĘCEJ O SKALI
Z piskiem opon zatrzymuję się, lecz niestety za późno. Mężczyzna, którego właśnie potrąciłam, przeturlał się do przodu i teraz leży na ziemi, jęcząc z bólu. We mnie budzi się ciemna strona, ta pełna chaosu i emocji, nakłaniająca mnie do zignorowania go i pozostawienia w cierpieniu. Ludzie zaczynają się zbierać wokół, wpatrując się w tę scenę. Już nic nie można zrobić, czas przeminął. Moje wewnętrzne mroki cofają się, chowając pod sercem i w splotach trzewi. Wyłączam silnik, zsiadam z motocykla i zbliżam się do nieszczęśnika. „Czy wszystko w porządku?” – pytam, krzyżując ręce na piersi i spoglądając na niego z góry. „Przeżyję” – odpowiada. Po lesistych moczarach otaczających Kadłuby krążą legendy o Bagiennych Pannach. Opowiadają, że gdy ktoś ma coś na sumieniu, te tajemnicze istoty wynurzą się z błota, aby go znaleźć. Następnie, po całonocnych torturach, zostawią go na mokradłach, przybranego w kwiaty niczym artystyczną instalację. Wiktor, ów pechowiec, którego potrąciłam, okazuje się być fotografem, podróżnikiem. Przybył do Kadłubów na nasz festiwal letni z zamiarem uwiecznienia na zdjęciu jedną z Bagiennych Panien. Wbrew sobie zostałam jego przewodniczką. Znam te lasy jak własną kieszeń, wiem, co skrywa się pomiędzy paprociami i co żyje pośród maków. A jeśli mam być zupełnie szczera, ten jego ujmujący uśmiech jest naprawdę czarujący.
