Księżniczka z Teksasu

Diana Palmer od lat cieszy się niesłabnącą popularnością wśród fanek romansów. Zawsze utrzymywała stałe grono oddanych czytelników, a jednocześnie konsekwentnie przyciągała nowe pokolenia. Czytam książki Diany Palmer od kilkunastu lat. Przyznaję, że jestem prawdziwą fanką jej serii "Long Tall Texans” i doceniam formułę jej książek. Byłam więc ciekawa jak wypada seria "Wyoming Men” i sięgnęłam po pierwszą książkę z tej serii – "Księżniczkę z Teksasu”.
Morie Brannt próbuje ułożyć sobie życie. Jest córką bogatego i znanego hodowcy bydła, Kinga Brannta, i jego żony, modelki Shelby. Dlaczego więc pracuje jako pomocnik na ranczu w Wyoming? Ponieważ robi to, co kocha – uczy się pracować na ranczu. Jej ojciec nie chciał jej tego nauczyć – chciał, aby jego córka miała inną przyszłość. Praca na ranczu nie jest jednak usłana rózami – Mori nie przepada za swoim szefem, Mallory Kirk. Zresztą, z wzajemnością – opinia Mallory'ego na temat kobiet pozostawia wiele do życzenia, a on nie zamierza dać Morie żadnej taryfy ulgowek. Jeśli chce dostać tę pracę, będzie musiała na nią zapracować, tak jak mężczyźni na jego ranczu. Morie próbuje ułożyć sobie życie na nowo, doceniana za to, co potrafi, a nie tylko za to, ile jest warty majątek jej rodziny
Dorzućmy do tego zazdrosną i podejrzliwą dziewczynę Mallory'ego, zbiegłego skazańca ukrywającego się na ranczu, wytworne przyjęcia, urządzane przez Morie, które przykuwają uwagę jej szefa, kradzież rodzinnej pamiątki i mamy mnóstwo konfliktów, z których każdy kolejny jest coraz bardziej interesujący i dokłada dynamiki w relacjach między bohaterami.
Morie to wspaniała postać, ktoś, kto próbuje być tym, kim nie jest, ale jej prawdziwa natura i pasja wychodzą na pierwszy plan na każdym kroku. Jest nieustannym źródłem zaskoczenia dla Mallory'ego i wydobywa z niego to, co najlepsze, a zarazem to, co najgorsze.
On z kolei jest typowym bohaterem Diany Palmer… Jest wysoki, seksowny, uparty, nie chce uwierzyć, że może się mylić i walczy z zakochaniem w niewłaściwej kobiecie, która na koniec oczywiście okazuje się być właściwą partnerką.
"Księżniczka z Teksasu” jest prawdziwym skarbem w dorobku Diany Palmer i jest obowiązkową lekturą dla jej zagorzałych fanek. Jest też świetnym początkiem przygody z tą autorką, która bez wątpienia oczarowuje swoimi zmysłowymi romantycznymi historiami.

Diana Palmer od lat cieszy się niesłabnącą popularnością wśród fanek romansów. Zawsze utrzymywała stałe grono oddanych czytelników, a jednocześnie konsekwentnie przyciągała nowe pokolenia. Czytam książki Diany Palmer od kilkunastu lat. Przyznaję, że jestem prawdziwą fanką jej serii "Long Tall Texans” i doceniam formułę jej książek. Byłam więc ciekawa jak wypada seria "Wyoming Men” i sięgnęłam po pierwszą książkę z tej serii – "Księżniczkę z Teksasu”.
Morie Brannt próbuje ułożyć sobie życie. Jest córką bogatego i znanego hodowcy bydła, Kinga Brannta, i jego żony, modelki Shelby. Dlaczego więc pracuje jako pomocnik na ranczu w Wyoming? Ponieważ robi to, co kocha – uczy się pracować na ranczu. Jej ojciec nie chciał jej tego nauczyć – chciał, aby jego córka miała inną przyszłość. Praca na ranczu nie jest jednak usłana rózami – Mori nie przepada za swoim szefem, Mallory Kirk. Zresztą, z wzajemnością – opinia Mallory'ego na temat kobiet pozostawia wiele do życzenia, a on nie zamierza dać Morie żadnej taryfy ulgowek. Jeśli chce dostać tę pracę, będzie musiała na nią zapracować, tak jak mężczyźni na jego ranczu. Morie próbuje ułożyć sobie życie na nowo, doceniana za to, co potrafi, a nie tylko za to, ile jest warty majątek jej rodziny
Dorzućmy do tego zazdrosną i podejrzliwą dziewczynę Mallory'ego, zbiegłego skazańca ukrywającego się na ranczu, wytworne przyjęcia, urządzane przez Morie, które przykuwają uwagę jej szefa, kradzież rodzinnej pamiątki i mamy mnóstwo konfliktów, z których każdy kolejny jest coraz bardziej interesujący i dokłada dynamiki w relacjach między bohaterami.
Morie to wspaniała postać, ktoś, kto próbuje być tym, kim nie jest, ale jej prawdziwa natura i pasja wychodzą na pierwszy plan na każdym kroku. Jest nieustannym źródłem zaskoczenia dla Mallory'ego i wydobywa z niego to, co najlepsze, a zarazem to, co najgorsze.
On z kolei jest typowym bohaterem Diany Palmer… Jest wysoki, seksowny, uparty, nie chce uwierzyć, że może się mylić i walczy z zakochaniem w niewłaściwej kobiecie, która na koniec oczywiście okazuje się być właściwą partnerką.
"Księżniczka z Teksasu” jest prawdziwym skarbem w dorobku Diany Palmer i jest obowiązkową lekturą dla jej zagorzałych fanek. Jest też świetnym początkiem przygody z tą autorką, która bez wątpienia oczarowuje swoimi zmysłowymi romantycznymi historiami.

"Księżniczka z Teksasu” to powieść, która rozpoczęła serię "Wyoming Men”. Jej autorką jest Susan Kyle, znana wszystkim pod pseudonimem Diany Palmer. Autorki myślę, że nie trzeba przedstawiać, jest jedną z najpopularniejszych amerykańskich literatek, a na koncie ma kilkadziesiąt książek z gatunku romansu. Do sięgnięcia po tę książkę zostałam zachęcona przez moją serdeczną koleżankę Oliwię, którą poprosiłam o polecenie jakiegoś przyjemnego, lekkiego romansu. Okazało się, że Oliwia poleciła mi książkę Diany Palmer, autorki, której jestem ogromną fanką. Tak się składa, że nie miałam nigdy okazji przeczytać akurat tej powieści, więc czym prędzej zabrałam się za lekturę.
Mallory Kirk jest najstarszym z trzech braci, którzy posiadają ranczo w Wyoming. Jednym z jego pomocników jest Morie Brannt, która nie jest tym, kim się wydaje. Mimo pozornej biedy jest rozpieszczoną córką bogatego hodowcy bydła z Teksasu. Przyjechała do Wyoming, aby zdobyć doświadczenie w pracy na ranczu. Ojciec nigdy nie chciał jej pozwolić, by pracowała na ranczu i brudziła sobie ręce przy takiej robocie. Mallory'emu podoba się Morie, ale uważa, że może ona być łowczynią fortun i dlatego ją odpędza, z kolei partnerka Mallory’ego, Gelly, szczerze nienawidzi nowej pracownicy. Co zrobi szef Morie, gdy odkryje, kim ona jest naprawdę?
Jestem ogromną fanką książek Diany Palmer. Jej książki mają podobną formułę, często są powtarzalne – ale co z tego? I tak czepię z nich ogromną przyjemność. Często młoda i niedoświadczona bohaterka zakochuje się w starszym, aroganckim i milczącym mężczyźnie. "Księżniczka z Teksasu” wpisuje się w ten schemat. Często dochodzi do nieporozumień i mężczyzna nie ufa kobiecie. Diana Palmer tak dobrze radzi sobie z tworzeniem uroczych i realistycznych postaci, których losy są niezwykle interesujące . Podobała mi się ta książka, ponieważ polubiłam bohaterów, a postacie drugoplanowe sprawiają wrażenie, jakby nie były po prostu tłem, lecz miały swoje własne, osobiste, ważne historie. Może ta powieść nie wyróżnia się niczym specjalnym na tle pozostałych romansów Palmer, ale i tak czytało mi się tę powieść przyjemnie. Z tego powodu daję książce 4,5 gwiazdki.

"Księżniczka z Teksasu” to powieść, która rozpoczęła serię "Wyoming Men”. Jej autorką jest Susan Kyle, znana wszystkim pod pseudonimem Diany Palmer. Autorki myślę, że nie trzeba przedstawiać, jest jedną z najpopularniejszych amerykańskich literatek, a na koncie ma kilkadziesiąt książek z gatunku romansu. Do sięgnięcia po tę książkę zostałam zachęcona przez moją serdeczną koleżankę Oliwię, którą poprosiłam o polecenie jakiegoś przyjemnego, lekkiego romansu. Okazało się, że Oliwia poleciła mi książkę Diany Palmer, autorki, której jestem ogromną fanką. Tak się składa, że nie miałam nigdy okazji przeczytać akurat tej powieści, więc czym prędzej zabrałam się za lekturę.
Mallory Kirk jest najstarszym z trzech braci, którzy posiadają ranczo w Wyoming. Jednym z jego pomocników jest Morie Brannt, która nie jest tym, kim się wydaje. Mimo pozornej biedy jest rozpieszczoną córką bogatego hodowcy bydła z Teksasu. Przyjechała do Wyoming, aby zdobyć doświadczenie w pracy na ranczu. Ojciec nigdy nie chciał jej pozwolić, by pracowała na ranczu i brudziła sobie ręce przy takiej robocie. Mallory'emu podoba się Morie, ale uważa, że może ona być łowczynią fortun i dlatego ją odpędza, z kolei partnerka Mallory’ego, Gelly, szczerze nienawidzi nowej pracownicy. Co zrobi szef Morie, gdy odkryje, kim ona jest naprawdę?
Jestem ogromną fanką książek Diany Palmer. Jej książki mają podobną formułę, często są powtarzalne – ale co z tego? I tak czepię z nich ogromną przyjemność. Często młoda i niedoświadczona bohaterka zakochuje się w starszym, aroganckim i milczącym mężczyźnie. "Księżniczka z Teksasu” wpisuje się w ten schemat. Często dochodzi do nieporozumień i mężczyzna nie ufa kobiecie. Diana Palmer tak dobrze radzi sobie z tworzeniem uroczych i realistycznych postaci, których losy są niezwykle interesujące . Podobała mi się ta książka, ponieważ polubiłam bohaterów, a postacie drugoplanowe sprawiają wrażenie, jakby nie były po prostu tłem, lecz miały swoje własne, osobiste, ważne historie. Może ta powieść nie wyróżnia się niczym specjalnym na tle pozostałych romansów Palmer, ale i tak czytało mi się tę powieść przyjemnie. Z tego powodu daję książce 4,5 gwiazdki.