Lights out

Od dłuższego czasu nie sięgałam po dark romance, przekonana, że ten gatunek nie jest już w stanie niczym mnie zaskoczyć. Wydawało mi się, że autorzy wyczerpali temat, a nowe tytuły powielają te same schematy. Lights Out skutecznie zweryfikowało to przekonanie.
Choć nie jest to dzieło wybitne, ma w sobie coś świeżego i — co ważne — potrzebnego. Ta historia przynosi lekkość, rozbawia i sprawia, że uśmiech nie znika z twarzy. Styl autorki jest przystępny, a narracja potrafi pobudzić wyobraźnię czytelnika. Czasem właśnie takich książek potrzeba — dla chwili wytchnienia i dobrej zabawy. 😅

“Lights out”

• współpraca reklamowa @_bezwstydna •

“Smutek po stracie czy trauma nie mają daty ważności.”

Miał być cieniem.
Czyimś niespełnionym pragnieniem.
Maską, która nie pokazuje zbyt wiele.

A stał się śmiechem.
Ciepłem. Ramieniem.

Obsesja i czułość, której nikt się nie spodziewał.

“Lights out” to historia, która przyszła do mnie niespodziewanie. To historia, która pokazała mi, że w “dark romansach” wcale nie musi być toksyczna relacja, toksyczny główny bohater, a Nevessa skutecznie obaliła teorię “dark romansów”, przeistaczając go w romans pełen ciepła, poczucia bezpieczeństwa, zgody i niepohamowanych emocji.

Josh… stalker, a może słońce ukryte w masce?

To ktoś, kto szanuje swoją drugą połówkę.
To ktoś, kto zamiast przerażać, roztapia serce i podsuwa żarcie pod nos, mimo awersji do mięsa.

Jego gesty, czyny… to czysta poezja.

A Aly? No jak to Aly, w porządku. Pasowała do niego doskonale. Ja nie czułam z nią więzi, ale kiedy widziałam ją oczami Josha, wtedy bardziej ją dostrzegałam.

Chemia między nimi? Mocna, szybka, ekspresyjna.

Pierwsza połowa tej historii? Bajka.

Śmiałam się, rumieniłam i nie mogłam usiedzieć w miejscu.

Druga połowa? Zbyt chaotyczna, z zupełnie innym tonem historii. Jakby ktoś wkleił zupełnie inny scenariusz. Rozumiem, że autorka miała zamysł, by połączyć to z drugim tomem, ale było to naprawdę zbędne. Na szczęście Josh i kot wzięli sprawy w swoje ręce i z żwirku słabej jakości zrobili coś, gdzie żaden kot nie mógłby wybrzydzać, załatwiając się w piasku.

“Lights out” nie jest historią idealną. Natomiast jest historią, która osiada na splamionej hańbą duszy i skromnie się ugaszcza. To historia dla tych, którzy chcą się pośmiać i dostrzec czułość tam, gdzie zazwyczaj się jej nie dostrzega.

Bo czasem mrok nie zabija. Czasem uczy, jak się śmiać, jak kochać wbrew rozsądkowi, jak dostrzec światło w najciemniejszych odmętach.

Bo czasami do pełni szczęścia jest potrzebny gość w masce, który traktuje kota jak swojego własnego synka i karmi obcą dziewczynę po nocnej zmianie.

Najlepszy dark romans, jaki czytałam? Tak, ten zdecydowanie nim był!

Książka, od której nie mogłam się oderwać. Śmiałam się jak głupia, rumieniłam się przy niektórych scenach i żałowałam, że tak szybko się skończyła.

Nie jestem wielką fanką darków, ale czytam wszystko, a im dziwniejsze, bardziej kontrowersyjne, tym bardziej chcę to poznać! O Lights Out słyszałam sporo jeszcze przed polską premierą i byłam bliska sięgnięcia po angielską wersję. Doczekałam się jednak wydania u nas i… tak, oficjalnie zostaję fanką!

„Dark rom-com” to idealne określenie tej książki. Było śmiesznie, pojawiały się typowe elementy darków, a do tego spicy w naprawdę świetnym stylu (tak, chyba zaczęłam interesować się facetami w maskach przez tę książkę… co? Kto to powiedział? XD)
Tak, jest spicy - ale właśnie to dodaje jej charakteru. Bałam się, że będzie tego za dużo albo że wypadnie to cringowo, a wyszło perfekcyjnie. Te sceny, to napięcie, ich oryginalność - uwielbiam!

I tak jak główna bohaterka, przepadłam za Joshem i jego podchodami. Byłam zachwycona! Jak wcześniej motyw stalkera był dla mnie po prostu okej, tak tutaj byłam dosłownie ZACHWYCONA nim! I póki co to mój ulubieniec jeśli chodzi o ten motyw!

Na początku miałam vibe książki Possessed Agaty Polte - zamaskowany bohater, nie zdradzający swojej tożsamości i robiący wszystko, by zbliżyć się do swojej obsesji. Jednak ta historia poszła w zupełnie innym kierunku niż Possessed. I czy żałuję? Ani trochę. Uważam, że to jak to się rozwinęła było zrobione naprawdę ze smakiem.

Chcecie czegoś wciągającego, spicy, z motywem stalkingu i obsesji, a jednocześnie zabawnego? Koniecznie czytajcie! Z całego serca polecam 🖤

,,Lights Out” to historia, której nie można brać za bardzo do siebie.
Jest to dark romans, który jest jednocześnie komedią romantyczną i to co się w nim dzieje jest niesamowicie nierzeczywiste, ale wiecie co? Wcale mi to nie przeszkadzało!
Czasami potrzebujemy takiej ucieczki w coś całkowicie ,,odklejonego”, nierealnego. I to właśnie dała mi ta książka. Bardzo podobały mi się zachowania głównych bohaterów, ich charaktery były bardzo specyficzne, ale jednocześnie zabawne i ciekawe.

Josh potrafi całkowicie rozkochać w sobie czytelnika. Może i jest całkowicie pokręcony, ale jednocześnie jest bardzo czuły, troskliwy oraz opiekuńczy.
W dodatku jego miłość do kota głównej bohaterki była ogromnie rozczulająca! 😂

A skoro mowa o głównej bohaterce - też ją całkowicie pokochałam! Była zabawna, miała cięty język i nie bała się ryzyka. To nie była bohaterka, która z niesamowicie grzecznej kobiety zrobiła się nagle swoim przeciwieństwem. Ona od początku miała także swoją czarną stronę, tę mroczną stronę i to było właśnie genialne!

Tę książkę zapamiętam na baaardzo długo, ponieważ jest ona czymś zupełnie innym, czymś nowym, czymś naprawdę genialnym!