Śniadanie z kangurami. Australijskie przygody

W zeszłym roku nabrałam ochoty na książki Billa Brysona, gdy przeczytałem jego chyba najbardziej znaną „Krótką historię prawie wszystkiego”, ambitną próbę prześledzenia historii życia, wszechświata i wszystkiego na zaledwie 600 stronach. Podczas gdy wiele odkryć naukowych opisanych w książce było trochę poza mną, bardzo podobały mi się opisy Brysona dotyczące wielkich osobowości stojących za odkryciami, które naprawdę ożywiły naukę. Kiedy więc dowiedziałam się, że Bryson napisał również dziennik z podróży po kraju, który jest mi tak bliski - Australii - po prostu musiałam go przeczytać.

Australia, dla tych z was, którzy nigdy tam nie byli, jest jednym z najbardziej kolorowych miejsc na ziemi. Ma tak dziwaczną historię, że w porównaniu z nią Chiny wydają się normalne. Ma szalone przestrzenie najbardziej jałowej pustyni, jaką można sobie wyobrazić, a także jedne z najpiękniejszych plaż na świecie, na których niestety nie można pływać ze względu na występowanie rekinów, krokodyli, meduz pudełkowych, płaszczek i morderczych prądów morskich. Znajduje się tu bez cienia wątpliwości najciekawsza flora i fauna na świecie, w tym dwunastometrowe dżdżownice i żywe skamieniałości. A gdyby to wszystko nie było wystarczająco interesujące, miejscowi są nieco szaleni. Jedzą placki mięsne pływające w zupie grochowej, mają bzika na punkcie krykieta i uważają, że szorty i podkolanówki są odpowiednim strojem dla kierowców autobusów w średnim wieku. Krótko mówiąc, jest to wyjątkowe miejsce i uwielbiam je. 

Bill Bryson również kocha Australię i to widać. Chociaż lubi przypominać swoim czytelnikom o niesamowitej kolekcji śmiercionośnych zwierząt w tym kraju i żartować z mieszkańców i ich dziwnych nawyków, jego uczucie do tego miejsca świeci w każdym rozdziale i jest dość zaraźliwe. Opisując swoje własne podróże oraz podróże pierwszych osadników, odkrywców i przyrodników, Bryson pozwala czytelnikowi docenić, jak rozległy i nieprzyjazny jest ten kraj, a także jak całkowicie wyjątkowy. 

Podróż przez Australię prowadzi nas od tętniących życiem miast Sydney i Melbourne po odległe placówki Outback. Bryson dostarcza informacji na temat wydarzeń, o których niewielu nie-Australijczyków słyszało, takich jak fakt, że bomba nuklearna mogła zostać zdetonowana na odludziu niezauważona przez nikogo i że australijski premier kiedyś zniknął i nigdy więcej go nie widziano. Lirycznie opowiada o drzewach i zwierzętach tak dziwacznych, że będziesz chciał wskoczyć w pierwszy samolot do Australii, aby sprawdzić je na własne oczy (ponownie, kangury to tylko początek). Wyjaśnia, dlaczego powinieneś pojechać i zobaczyć Ayers Rock, nawet jeśli widziałeś już setki zdjęć tego miejsca, a wszystkie te przydatne informacje przeplata zwycięską kombinacją autoironicznego humoru, dziwacznych anegdot, absurdalnych dialogów i zabawnych relacji ze spotkań z innymi podróżnikami i mieszkańcami.

Talent Brysona do sprawiania, że czujesz się, jakbyś był tam z nim, przedzierając się przez pustynny upał lub podziwiając Wielką Rafę Koralową, jest tym, co sprawia, że „Śniadanie z kangurami. Australijskie przygody” jest tak fascynującą lekturą. Jego opisy są żywe i szczegółowe, ale nigdy nie przytłaczające. Ma sposób na malowanie obrazu swoimi słowami, co sprawia, że nawet najbardziej przyziemne aspekty podróży są interesujące.

Jeśli jednak mam jakiś zarzut do „Śniadania z kangurami”, to jest nim to, że jest go zbyt mało. Podczas gdy Bryson pisze zabawnie i pouczająco, jego wybór miejsc do odwiedzenia i opisania wydaje się raczej przypadkowy i ograniczony. Żałuję, że nie odbył więcej podróży, nie zapuścił się dalej w głąb kraju i nie zostawił za sobą na jakiś czas wszelkich śladów luksusu, aby naśladować pionierów i odkrywców, których wyczyny opisuje z takim zapałem. Myślę też, że książce przydałaby się nieco bardziej rygorystyczna redakcja, ponieważ niektóre jej fragmenty wydają się dość pospiesznie napisane.

To rewelacyjna lektura, która zaostrzyła mój apetyt na więcej dzienników z podróży Brysona.. Uczucie Brysona do Australii jest namacalne i trudno nie dać się porwać jego entuzjazmowi. Sprawia, że chcesz doświadczyć wszystkiego, co opisuje, od piękna Wielkiej Rafy Koralowej po pustynię Outback.